Aktualizacja strony została wstrzymana

Sikorski a sprawa polska – Witold Waszczykowski

Wiosną tego roku minister spraw zagranicznych w informacji o polityce zagranicznej zapewniał Sejm, że „nasz interes polega na umocnieniu wizerunku Polski jako państwa stabilnego i sprawnego. Na utrwaleniu dobrej marki”. Dalej wspomniał, że chciałby, aby Polska była „poważnym krajem”. Mamy jednak od dłuższego czasu problem: czy sam szef naszej dyplomacji zachowuje się poważnie?

Od miesięcy mamy nieustający festiwal ocen Sikorskiego, szczególnie odkąd odkrył możliwości Twittera. Tu odgryza się reżimowi na Białorusi, wychwala istnienie kary śmierci w Pakistanie i wyraża żal za brak takiej kary w Norwegii. Przypominam, że robi to nadal czynny szef dyplomacji sporego państwa Unii Europejskiej. Mimo iż zaczęło się polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej, nie poznamy wykładni Sikorskiego na wiele spraw stojących na porządku obrad instytucji europejskich. Próżno doszukiwać się opinii szefa dyplomacji o bliskowschodnim procesie pokojowym, problemach Syrii, Libanu, Libii, Afganistanu czy Pakistanu. Nie znamy stanowiska polskiego wobec przyszłości Palestyny, Sahelu, Sudanu Południowego czy głodu w Afryce. A kryzys euro i grecki? Szkoda gadać. W zamian mamy zdecydowaną wykładnię o winie polskich pilotów w katastrofie smoleńskiej prezentowaną konsekwentnie w Polsce i za granicą.
Największe baty od Sikorskiego zbiera jednak ostatnio polskie społeczeństwo. Chwali tych optymistycznych i radosnych należących do PO, ale krytykuje ponuraków z PiS. Rozpoczyna kampanię przeciwko internautom za antysemickie wypowiedzi. Skarży się wreszcie na redemptorystę, polskiego obywatela, do władz innego państwa.

Nie koniec tej niedyplomatycznej działalności. Tragedia norweska jest dogodnym pretekstem do przyłożenia Polsce i opozycji w kraju. Otóż Sikorski dostrzega w Polsce wielki potencjał do podobnego zachowania. Informuje świat z Londynu, że w jego kraju jest wielu gotowych do strzelania do swoich rodaków, aby obalić rząd. Czy tak się utrwala dobrą markę kraju?
Można by zareagować na te bon moty wzruszeniem ramion i uznać, że to niepoważne wypowiedzi niepoważnego ministra. Należy jednak przypomnieć, że wypowiada to człowiek odpowiedzialny za program i strategię wyborczą PO. Podobną retorykę, przestrogi przed agresją i zamętem w stylu norweskim, zaczął prezentować też ostatnio premier Tusk. A więc wypowiedzi takie są już elementem większej strategii przedwyborczej. Rząd nie ma powodów do zadowolenia przed wyborami. Niewiele osiągnął i niewiele pustych obietnic może już złożyć. Polacy mogą nie uwierzyć. Nie mogąc zatem prowadzić merytorycznej kampanii, stosuje się pradawną sztuczkę polityczną: kreowanie wroga. Oskarżając opozycję o język nienawiści i obrzucając ją wulgarnymi epitetami, stosując jednocześnie całe instrumentarium tejże nienawiści, należy (kolejny już raz) wmówić społeczeństwu, kto nie pozwolił Platformie Obywatelskiej rządzić i zrealizować danych obietnic. Przecież nie Chińczycy, którzy nadal trzymają się mocno. To właśnie PiS, które za nic nie chce się podporządkować szerokiemu frontowi polityków miłości od Gowina i Niesiołowskiego po Arłukowicza i Rosatiego, a nawet Cimoszewicza i Senyszyn! Tylko ten polityczny mord w Łodzi jakoś mąci tę filozofię i strategię wyborczą.

Dr Witold Waszczykowski


Autor jest ekspertem Instytutu Sobieskiego.

Za: Sobota-Niedziela, 30-31 lipca 2011, Nr 176 (4106) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110730&typ=my&id=my09.txt

Skip to content