Aktualizacja strony została wstrzymana

Człowiek bez wyrazu – czyli tyrania sondaży – Włodzimierz Bernacki

Obecnie świadectwo dojrzałości jest raczej „papierem” potwierdzającym posiadanie umiejętności odnajdywania się. Młody człowiek jest rodzajem stwora przypominającego nietoperza – nie ryzykuje „lotu” w nowym środowisku bez zbadania poglądów, jakie w nim występują.

Kiedy spoglądamy na wyniki sondaży wyborczych, zadziwia niesamowita stabilność pozycji, jaką zajmuje partia rządząca. Jest to tym bardziej zastanawiające, że partia ta w ciągu ostatnich czterech lat praktycznie nic nie uczyniła dla realizacji swoich wyborczych obietnic. Dlaczego więc PO cieszy się niesłabnącą popularnością?

W mojej opinii dlatego, że znaczna część społeczeństwa polskiego to obywatele in statu nascendi – ludzie bez twarzy. A zjawisko to występuje w takiej samej mierze zarówno wśród wyborców, jak i polityków.

Nie przywiązywać się do wartości, nie przywiązywać się do ludzi

Propozycję rezygnacji przez polityka z budowania jednoznacznego wizerunku złożył w XVI wieku Machiavelli, to wedle niego polityk miał być zarazem lwem i lisem. Miał zadbać o stałe kreowanie wizerunku. To on zwrócił uwagę, jak niewiele różni władcę rozrzutnego od hojnego, chciwego od zapobiegliwego – tak niewiele, że to władca dzięki posiadanym środkom perswazji może objaśnić, że jest i hojny, i zapobiegliwy. Z punktu widzenia władzy nie jest ważne, jakim jest władca, lecz jakim widzą go rządzeni. Nie chodzi zatem o to, aby przywdziać jedną szatę, jedną maskę. Nie. Wedle tej metody, sięgając po władzę, trzeba oswoić się z koniecznością ciągłej zmiany. Tak jak nie wolno przywiązywać się do wartości, tak nie wolno przywiązywać się do ludzi. Z tej perspektywy zupełnie zrozumiałe staje się, że unieważnienie umów, jakie obywatele RP zawarli z OFE, są dobrodziejstwem ze strony rządu Tuska, a nie haniebnym naruszeniem świętej zasady pacta sunt servanda (nienaruszalności zawartych umów); podwyżka VAT to ochrona portfeli obywateli etc. Ludzie władzy unikają prezentowania wyrazistych programów politycznych, a tym bardziej swoich systemów wartości. Bezideowość polityka (władzy) staje się cnotą. Przykładem tego jest choćby PSL, partia bez skrupułów, koalicjant zarówno postkomunistów z SLD, jak i liberałów z PO. Któż nie pamięta sławnego hasła ukutego przez Wałęsę „Jestem za, a nawet przeciw”.

Oryginalność jako cecha niepożądana

Jeśli zasada ta zadomowiła się wśród rządzących już w wieku XVI, to wśród rządzonych w pełni ugruntowała się dopiero w wieku XX, czyli wtedy, gdy w Europie zatriumfowała demokracja wspierająca się na powszechnym prawie wyborczym oraz powszechnym obowiązku edukacyjnym. Te dwa wymiary modernizacji są ze sobą związane w sposób nierozerwalny. Szkoła od dawien dawna pełniła i pełni bardzo ważną rolę w kreowaniu postaw prospołecznych. O ile jednak w czasach choćby II Rzeczypospolitej znaczącą rolę w procesie edukacji odgrywał autorytet, afirmujący określony system wartości, o tyle współcześnie takowego autorytetu po prostu brak. Dawna szkoła dbała, aby wyposażyć młodego człowieka w określony system wartości, który w dorosłym, niezależnym życiu miał pełnić rolę żyrokompasu, tj. instrumentu zawsze i w każdej okoliczności pokazującego właściwy kierunek, pozwalającego dokonywać właściwych wyborów życiowych. Rodzic, posyłając dziecko do szkoły, był przekonany, że autorytetem jego dziecka będzie dobrze wykształcony nauczyciel, wzorem do naśladowania jeden w wielu bohaterów z bogatej skarbnicy tradycji narodowych. Rodzic mógł żywić przekonanie, że oceny znajdujące się na świadectwie odzwierciedlają poziom wiedzy jego latorośli.

Ostatnie dziesięciolecie przyniosło w tej materii w Polsce zdecydowaną zmianę. Różnica wyraża się w dwóch niejako punktach. Po pierwsze – kształcenie w naszym kraju zyskało zupełnie nowy wymiar. Szkoła w coraz mniejszym stopniu zabiega, aby wyposażyć ucznia w wiedzę w ogóle. Celem samym w sobie jest kształcenie w zakresie umiejętności rozwiązywania testów egzaminacyjnych. Egzaminowany uczeń musi odczytać intencje układającego test, jego sposób myślenia, „wstrzelić się” w tzw. klucz (odpowiedzi). Z tego też względu ocena z języka polskiego u licealisty świadczy raczej o umiejętności wypełniania formularzy, niźli o znajomości literatury polskiej. Co więcej, wiedza przekraczająca ramy programu jest znaczącym i to negatywnym obciążeniem. Każdy, kto wykroczy poza „ramy”, zostaje „ukarany” niższą oceną. Odmienność, oryginalność jest cechą niepożądaną.

Współczesny polski rodzic będzie się w swoim nadzorze rodzicielskim koncentrował przede wszystkim na ocenie odzwierciedlającej „sprawność testową”, od niej wszak zależy przyszłość dziecka (gimnazjum, liceum, szkoła wyższa).

Czasy młodych nietoperzy

Współczesna szkoła całkowicie zrezygnowała z autorytetu. Za sprawą poprawności politycznej nauczyciel zmuszony jest do rezygnacji z promowania autorytetów; za sprawą działań administracyjno-politycznych sam został pozbawiony autorytetu. Z kolei poprawność polityczna odebrała szkole prawa do krzewienia jednego, określonego systemu wartości. Uczeń liceum katolickiego „odkrywa”, że większość jego koleżanek i kolegów z klasy opowiada się za legalizacją związków homoseksualnych oraz za prawem tychże do adopcji. Dziś rodzic będzie zabiegał o dobre samopoczucie swojej pociechy, o nabycie przez nią przede wszystkim umiejętności dostosowywania się do stale zmieniającej się rzeczywistości. Dlatego uczyni bardzo wiele, aby dziecko ubierało się jak inni, słuchało muzyki takiej jak inni, miało komputer jak inni, grało w te same gry jak inni, brało udział w życiu towarzyskim jak inni, oglądało programy telewizyjne jak inni. Krótko mówiąc, aby nie odstawało od innych. Aby było skłonne zmieniać własne upodobania, aby nie było konserwatywne, ortodoksyjne i konsekwentne w poglądach. Autorytety? Dziś Doda, jutro Shakira, pojutrze Nergal. Współczesnego rodzica bardziej interesuje samopoczucie dziecka niż jego postępy w nauce.

Dawniej mówiono i pisano o świadectwie dojrzałości, łącząc je z faktem posiadania odpowiednich dla owej dojrzałości predyspozycji, ukształtowanej postawy i sylwetki obywatelskiej. Dojrzały, czyli mogący samodzielnie podejmować decyzje.

Współcześnie świadectwo jest raczej papierem potwierdzającym posiadanie umiejętności odnajdywania się. Młody człowiek jest rodzajem stwora przypominającego nietoperza – nie ryzykuje „lotu” w nowym środowisku bez zbadania poglądów, jakie w nim występują. Dzięki temu, tak jak dawniej w szkolnej klasie, tak teraz w dorosłym życiu można odnaleźć się w większości. Codzienny trening czyni mistrza. Młody człowiek za sprawą szkoły i zatroskanych o jego dobre samopoczucie rodziców staje się klasycznym kameleonem.

Czy pod maską jest jeszcze twarz?

Dodatkowym czynnikiem wzmacniającym przemysł „produkowania” człowieka bez wyrazu (człowieka z gliny) jest nasza przeszłość. Lata komunizmu upowszechniły bowiem zjawisko podwójnego myślenia. To za jego sprawą mieszkańcy ziem polskich zmuszeni byli, aby w sferze publicznej wygłaszać poglądy zgodne z obowiązującą „prawdą” zadekretowaną przez partię rządzącą. Każdy obok poglądów oficjalnych posiadał poglądy prywatne, z którymi mógł podzielić się z najbliższymi, z osobami obdarzanymi najwyższym zaufaniem. Tamten zły czas upowszechnił wśród Polaków zgubne przekonanie o dwóch prawdach, tej prywatnej – łączonej z prawdą obiektywną – i prawdy „oficjalnej”, mającej wymiar czysto utylitarny. Na szczęście wraz z upadkiem komunizmu policja polityczna w dawnym swoim totalitarnym kształcie odeszła do lamusa.

Współczesność zafundowała nam jednak nowego strażnika – zostały nim sondaże. To one w pierwszej dekadzie stały się instrumentem opresji skierowanym przeciwko obywatelowi, ważnym instrumentem oddziaływania na obywateli i na władzę.

W epoce, nazwijmy ją przedsondażową, obywatele za punkt odniesienia dla własnych poglądów czynili innych uczestników życia politycznego, znanych osobiście lub też za sprawą lektury ich tekstów. Jedynym miarodajnym źródłem wiedzy o poglądach całej społeczności – wszystkich znanych i nieznanych współobywateli – były wybory. To za ich sprawą pojedynczy obywatel mógł korygować swoje stanowisko polityczne. Klęska, sukces decydował o decyzjach pojedynczego obywatela. Współcześnie, w świecie sondaży przeprowadzanych właściwie każdego dnia i na każdy temat, człowiek jest informowany przez media o poglądach innych Polaków. Czy jednak aby na pewno?

Przeciętny śmiertelnik jest przede wszystkim informowany o tym, jakie są jego poglądy, jakie jest jego życie. Każdego dnia mamy szansę zobaczyć, w jak licznej grupie społecznej się mieścimy. Czy z naszym systemem wartości stanowimy mniejszość czy większość społeczeństwa? Po latach edukacji we współczesnej szkole, gdzie sukces mierzony jest umiejętnością dostosowywania się, na sondaże zaczynamy spoglądać, jak na swego rodzaju drogowskaz. Jaką drogę wybrać? Tę trudną, najeżoną szykanami, którą podąża niewielka grupa ludzi? Czy tę radosną, którą podąża zdecydowana większość? Gdzie wyjechać na wakacje? Na jaką partię głosować? Na wszystkie te pytania odpowiadają nam sondaże. Każdy z nas bezwiednie kieruje się ku drodze przemierzanej przez wesołków, cieszących się przede wszystkim z faktu bycia w większości. To właśnie dzięki publikacji wyników możemy rankiem przed wyjściem do szkoły, pracy założyć właściwą maskę, odpowiednią dla dominujących w danym momencie poglądów.

Współczesne społeczeństwo i państwo, pozbawione policji politycznej, w sposób wyjątkowo perfekcyjny jest w stanie wykreować prawdę upowszechnioną, mającą charakter prawdy dominującej. A przez jej wykreowanie doprowadzić do sytuacji, w której owa „prawda” (opinia) staje się tyranem. Ten rodzaj tyranii jest o wiele bardziej obezwładniający od tyranii znanej z historii.

Powiedzieliśmy, że sondaże oddziaływają na instytucję władzy. Owszem, tak, lecz pamiętajmy, władza – w przeciwieństwie do pojedynczego obywatela – posiada instrumenty pozwalające nie tylko sprawdzać, ale i kreować opinie, w tym szczególnie opinie o sobie samej. To w tym należy upatrywać przyczyn, dla których Platforma cieszy się niesłabnącym poparciem – poparciem wynikającym z faktu obawy przed przyłączeniem się do mniejszości, z lęku przed zdjęciem maski i ujawnieniem swojego prawdziwego oblicza.

Czy nas, Polaków, stać na to, aby porzucić codzienny rytuał przywdziewania maski większości? W mojej opinii przede wszystkim nie stać nas, aby trwać w tym koszmarnym rytuale. Lecz czy pod maską jest jeszcze jakakolwiek twarz?

Włodzimierz Bernacki


Włodzimierz Bernacki jest profesorem. Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ.

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (26.06.2011) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/319075,czlowiek-bez-wyrazu-czyli-tyrania-sondazy

Skip to content