Aktualizacja strony została wstrzymana

Na śmierć Zembatego

Umarł Maciej Zembaty i jak to zwykle bywa w przypadkach takich, Pan Bóg wysłał do tej śmierci anioły.

Trudno mi dociec dlaczego akurat w  postaci recenzentów portalu Wirtualna Polska. Uczynił to chyba, by zadrwić z pana Macieja, z jego twórczości i przygód młodzieńczych. Ja wiem, że to smutno, bo odszedł człowiek, ale kto to słyszał, by w mowie pożegnalnej, w newsie prasowym czy internetowym wypisywać takie rzeczy.

Do legendy przeszła żartobliwa piosenka „pogrzebowa” Zembatego – Ostatnia posługa, śpiewana na melodię marsza żałobnego Chopina, która, jak podkreślali socjologowie, przełamała pewne tabu dotyczące społecznej obyczajowości związanej ze śmiercią i pochówkiem, uwalniając ją od obowiązkowej celebry i urzędowego smutku.

Obowiązkowa celebra i urzędowy smutek. Nie wiem po kim powtórzył to recenzent twórczości Zembatego, ale przyjmuję wersję z pierwszego akapitu; musiał zostać natchniony przez Pana, specjalnie i na złość, inaczej być nie może, bo czegoś takiego w dzień śmierci poety nie napisał by nawet redaktor Orliński.

Tak więc Zembaty uwolnił swoją piosenką śmierć od obowiązkowej celebry i urzędowego smutku. Zapomniał tylko biedny, że śmierć przyjdzie także po niego i ogłaszający ów fakt Hołdys Zbigniew, nie będzie pamiętał o tym, że obowiązuje go inna niż urzędowy smutek i obowiązkowa celebra konwencja. Tak więc zanim poeci świata tego zabierzecie się za opisywanie śmierci i jej atrybutów postukajcie się trochę w te puste łby. Może coś wam z nich wyleci.

Przyznam się, że nigdy nie przepadałem za piosenkami i stylem pana Macieja, reprezentował on bowiem tak obmierzły mi typ człowieka aspirującego do ilorazu i elity, który jednocześnie w dość niewyszukany sposób kokietuje tak zwane „doły”. To się często ludziom zwanym artystami żyjącym w PRL i później, zdarzało. Nie zmienia to jednak faktu, że był Maciej Zembaty przez wielu uwielbiany i ceniony, był także uważany za artystę wybitnego, choć ja zawsze miałem wrażenie, że on grając na gitarze używa dwóch jedynie akordów. Mam jednak poważne kłopoty z tak zwaną „słuchalnością muzyczną” mogę więc się co do tego mylić. Co innego teksty.

Tekst piosenki „Partisan” Leonarda Cohena, był jak można przeczytać wszędzie „nieoficjalnym hymnem Solidarności”. Tak piszą, a ja mam co do tego bardzo poważne wątpliwości. Pomijając dziwaczną wymowę tego utworu w kraju takim jak Polska, jego wartość zasadza się wyłącznie na tej solówce, którą gra tam taki gruby jegomość. Dokonuje on tej sztuki posługując się mandoliną, albo czymś podobnym. Zasługi Cohena dla piękna aranżacji tego utworu są znikome, a Zembaty jeszcze je pomniejszył.

Umarł jednak i należy zdjąć kapelusze. Tak więc ja swój zdjąłem, a napisałem to wszystko wbrew urzędowemu smutkowi i obowiązkowej celebrze, zgodnie z intencją, która przyświecała panu Maciejowi przy pisaniu tej piosenki co to pod nią marsz żałobny Chopina podłożył.

Aha, żeby już do końca zejść z fałszywej drogi urzędowego smutku i oficjalnej celebry zapraszam na swoją stronę www.coryllus.pl. „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” to książka o smutku, innym nieco jednak niż ten lansowany tak uroczo przez naszego drogiego nieboszczyka.

Coryllus

Za: baśń jak niedźwiedź - coryllus blog (28.06.2011) | http://coryllus.nowyekran.pl/post/19064,na-smierc-zembatego

Skip to content