Aktualizacja strony została wstrzymana

Tajemnice zdjęć satelitarnych – wywiad z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego

Zdjęcia satelitarne lub nagrania z nasłuchu rozmów dotyczące katastrofy smoleńskiej, w których posiadaniu mogą być USA, nie ujrzą światła dziennego – zostaną prawdopodobnie „zakopane”. Źaden kraj z własnej woli nie będzie się bowiem narażał na pogorszenie stosunków z Rosją, skoro państwo, które powinno być zainteresowane pomocą, jej nie chce – z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, rozmawia Leszek Misiak.

Kto przetrzymywał, czyli de facto ukrywał, informacje otrzymane z USA na temat śledztwa smoleńskiego?

Pewności nie mamy. Najważniejszą służbą specjalną w Polsce jest ABW. Jeśli materiały z USA pochodziły z NSA czy FBI, czyli cywilnych służb amerykańskich, powinny trafić poprzez oficera łącznikowego z ambasady USA do ABW.

Szef Kancelarii Premiera, minister Tomasz Arabski, powiedział „Rzeczpospolitej”, że robiąc kwerendę w agendach rządowych na temat zaginionych materiałów, nie wysłał zapytania do ABW, bo „nie przyszło mu do głowy”, że tam mogły się zawieruszyć.

To pytanie do ministra Arabskiego. Oprócz służb cywilnych istnieją służby wojskowe, być może one były w posiadaniu tych informacji. Gdybyśmy natomiast takie informacje otrzymali w ramach pomocy prawnej, trafiłyby one nie do służb, lecz do prokuratury.

Ale prokuratura oświadczyła, że nie dostała materiałów z USA na czas. Polscy śledczy mówią, że 30 czerwca 2010 r. zwrócili się do Amerykanów z oficjalną prośbą o pomoc. 11 stycznia 2011 r. otrzymali odpowiedź z Departamentu Sprawiedliwości USA – zdaniem płk. Zbigniewa Rzepy, rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej, niewystarczającą.

Nie wiemy, jakim agendom polskiego rządu i co przekazano. To wszystko jest w sferze domysłów i niedopowiedzeń. Wygląda to trochę jak odbijanie piłeczki. Nikt tej „żaby” nie chce zjeść.

Jedna służba – SKW – przyznała, że takie materiały miała. Kontrwywiad wojskowy poinformował, że już w kwietniu 2010 r. „w ramach współpracy z jedną ze służb partnerskich NATO otrzymał materiały niejawne pochodzące z rozpoznania satelitarnego, związane z katastrofą samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Materiały zostały niezwłocznie przekazane Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie”. Kontrwywiad dał zatem do zrozumienia, że ma czyste ręce, nie blokuje śledztwa, że to inna służba „mataczy”…

Tak to można odebrać. Odbijanie piłeczki trwa od czasu katastrofy. Szef Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki powiedział w Sejmie, że zdjęcia satelitarne są w dyspozycji strony polskiej. Wygląda na to, że minister Cichocki mógł dopuścić się przekłamania albo nie przekazano tych materiałów prokuraturze.

„GP” zapytała 5 sierpnia 2010 r. NPW, czy polscy prokuratorzy dysponują zdjęciami satelitarnymi. Płk Zbigniew Rzepa odpowiedział nam, że „polska prokuratura oczekuje na realizację swojego wniosku o pomoc prawną skierowanego do Prokuratora Generalnego Stanów Zjednoczonych”.

Jak widać władze zafundowały nam „cyrk” ze zdjęciami satelitarnymi, niczym przysłowiowe gonienie króliczka – nie chodzi o to, by go złapać, lecz by go gonić.

Jeśli materiały otrzymane z USA były przetrzymywane w jednej z agend rządu, jaki mógłby być tego powód?

Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, mogę jedynie domniemywać, że albo informacje były nieprzydatne dla postępowania, albo odwrotnie – wskazywały na pewne np. uchybienia lub dostarczały innej istotnej wiedzy o tej katastrofie, którą z jakiś powodów ktoś zdecydował ukryć.

Co – według Pana doświadczenia – hipotetycznie mogłoby się znajdować w materiałach otrzymanych z USA, czy z innych państw NATO?

To zależy, jakiego rodzaju były to materiały i od kogo pochodziły, z jakich źródeł amerykańskich. Wizytowałem jako szef ABW różne agendy w USA i mogę stwierdzić, że Amerykanie mogli dysponować bardzo obszerną wiedzą w tym zakresie, ale mogą jej obecnie już nie posiadać. Wszystko zależy od tego, kiedy strona polska zwróciła się do USA o pomoc w tym zakresie. Pewna wiedza w formie wizualnej czy audio ulega utraceniu po jakimś czasie.

To znaczy, że Amerykanie, mając ważne informacje o katastrofie bez precedensu w dziejach nie tylko Polski, ale i świata, nie archwizowaliby ich?

Nie mogę tu wejść w kwestie merytoryczne, powiem tylko, że chodzi o to, jak pracują pewne urządzenia rejestrujące.

Czy oznacza to, że zdjęcia wykonane przez satelitę ulegają po pewnym czasie kasacji na podobnej zasadzie jak nagranie czarnej skrzynki Tu-154, które po pół godzinie kasuje poprzednie i nagrywa nowe?

To są kwestie, o których nie mogę mówić.

Które służby w USA mogą mieć informacje na temat katastrofy smoleńskiej: FBI czy raczej NSA?

Jak powszechnie wiadomo, wywiadem satelitarnym zajmuje się NSA, ale nie tylko.

Komu podlega NSA?

Oczywiście prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Czyli logiczne byłoby zwrócenie się do NSA. Czy ABW lub prokuratura skierowały tam prośbę o udostępnienie zdjęć obwodu Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r.?

Prokuratura nie mogłaby, bo pomoc prawną kieruje się, najkrócej rzecz ujmując, do tamtejszego Departamentu Sprawiedliwości. ABW lub inna polska służba specjalna oczywiście taką wiedzę lub materiały mogłaby uzyskać, jeżeli poprosiłaby o to przedstawicieli służb specjalnych USA.

Czy możemy mieć pewność, że zdjęcia satelitarne – tuż przed katastrofą, ewentualnie także w chwili katastrofy i zaraz po niej – istnieją?

Pewności mieć nie możemy, ale pamiętajmy, że chodzi o teren byłego Związku Sowieckiego. Jeśli obszar Smoleńska był monitorowany przez satelitę geostacjonarnego, który wisząc monitoruje dany wycinek przez 24 godziny na dobę, takie zdjęcia były wykonane. Są też satelity, które krążą po orbicie, przelatując nad danym obszarem np. co dwie czy cztery godziny. One również mogły zarejestrować interesujące nas dane. USA od dawna są dość mocno zaangażowane w monitorowanie terenów byłego ZSRR.

W przypadku lotniska smoleńskiego dochodzi fakt, że m.in. stamtąd podobno startowały samoloty z bronią przeznaczoną dla różnych regionów świata.

Jest duże prawdopodobieństwo, że Stany Zjednoczone mogły dysponować takimi zdjęciami.

Czyli czołowe służby specjalne świata zaraz po katastrofie mogły wiedzieć, co było jej przyczyną. Jeśli wiedzą, dlaczego milczą?

Tego rodzaju materiały o klauzuli najwyższej tajności bardzo rzadko wyciekają. Odpowiem na to pytanie tak: gdy w czerwcu 2010 r. spotkałem się towarzysko z oficerami łącznikowymi USA, pamiętam, że wyrażali olbrzymie zdziwienie, że do tego czasu nikt z oficjalnych władz RP nie zwrócił się do nich o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Nie potrafili tego zrozumieć. Jeśli tak było, jest to duży skandal. Przecież Polska, choćby bardzo chciała, nie ma możliwości technologicznych, eksperckich i logistycznych takich jak USA.

Nie mamy satelitów w kosmosie.

Nie, choć za czasów ministra Antoniego Macierewicza były takie plany. Polska jest jedynym z liczących się krajów UE, który nie posiada własnego, nawet szczątkowego, rozpoznania satelitarnego.

Czy prokurator Marek Pasionek podczas waszego spotkania z oficerami łącznikowymi USA zwracał się do nich z prośbą o pomoc w śledztwie smoleńskim?

Była to towarzyska, robocza rozmowa, podczas której prokurator Pasionek, wykorzystując okazję, podpytywał Amerykanów na temat możliwości logistycznych, eksperckich pomocy Polsce w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Chodziło o to, czy jest sens występowania o taką pomoc. To – podkreślam – nie było spotkanie oficjalne. Takie towarzyskie, robocze spotkania są normalną praktyką. Pamiętajmy przy tym, że ci oficerowie łącznikowi są oficjalnymi przedstawicielami rządu USA, a nie tajnymi agentami obcych służb, działającymi na terenie Polski. Tak samo w Polsce są np. oficjalni oficerowie łącznikowi rosyjskiego FSB czy izraelskiego Mosadu.

Prokuratura wojskowa oznajmiła niedawno, że współpracę z USA uważa za zakończoną. 17 marca 2011 r. do wojskowej prokuratury – jak mówił płk Rzepa – wpłynęły z USA materiały, z których wynikało, że Stany Zjednoczone przekazały agendom rządu polskiego już w początkowym okresie śledztwa wszelkie informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, jakimi dysponowały. Oznacza to, że albo w USA jest jakiś nieformalny zapis dotyczący zakazu pomocy Polsce w śledztwie smoleńskim, albo Ameryka nic konkretnego nie wie, albo informacje z USA są w Polsce ukrywane.

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Może Amerykanie przekazali nam rzeczywiście wszystko i stwierdzili, że więcej nie mają, wtedy oświadczenie polskiej prokuratury byłoby uzasadnione. Nie znamy ani treści odpowiedzi USA, ani nie wiemy, co nam Stany Zjednoczone przekazały. Obawiam się jednak, że w tej sprawie jest jakieś drugie dno, o którym jeszcze nie wiemy.

Czy Pana zdaniem, jeśli NATO, USA posiadają ważne informacje na temat tego, co wydarzyło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem, czyli zdjęcia satelitarne lub nagrania z nasłuchu rozmów itp., ujrzą one światło dzienne, czy zostaną „zakopane”?

Zostaną prawdopodobnie „zakopane”. Źaden kraj z własnej woli nie będzie się narażał na pogorszenie stosunków z Rosją, skoro państwo, które powinno być zainteresowane pomocą, jej nie chce.

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (21.06.2011) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/317658,tajemnice-zdjec-satelitarnych | TAJEMNICE ZDJĘĆ SATELITARNYCH

Skip to content