„Jak zmarnować pieniądze z budżetu” – oto krótka instrukcja przygotowana przez ministrów spraw wewnętrznych i obrony narodowej.
Od początku maja przestało obowiązywać rozporządzenie określające warunki badań technicznych pojazdów Sił Zbrojnych RP, policji i innych pojazdów używanych w sposób szczególny. Niestety, nowego rozporządzenia nie ma, bo ministrowie spraw wewnętrznych i obrony narodowej nie zdążyli go napisać – pisze dziś „Dziennik. Gazeta Prawna”. Ministrowie mieli na to 19 miesięcy. Co to oznacza?
Policja i wojsko, straż pożarna i graniczna nie mogą korzystać z własnych stacji diagnostycznych. Muszą dać zarobic stacjom komercyjnym. Codziennie, z kieszeni podatnika, idzie na to 10 tysięcy złotych.
Mam eldorado. Przyjeżdżają do mnie policja, straż pożarna i graniczna. Oby jak najdłużej – mówi jeden z właścicieli firmy.
Na każdym radiowozie zarabia 150 zł, o 50 więcej niż na aucie cywilnym. Tyle wynosi dopłata za badanie pojazdu specjalnego. Ilu pojazdów w skali kraju to dotyczy? Sama policja dysponuje 20 tysiącami aut. Kolejne 10 tysięcy mają razem Straż Pożarna, Straż Graniczna i Biuro Ochrony Rządu. Mundurowi nie kryją oburzenia.
Oszczędzamy na każdej żarówce, a tu musimy przepłacać – irytują się.
Jak szacują tylko szefowie komend wojewódzkich, od początku maja do końca czerwca przeglądu będzie wymagało co 10. auto. Koszt: 200 – 300 tys. zł. Co na to ministerstwa?
Czekamy na rozwiązanie problemu prawnego. Jeszcze w tym tygodniu prześlemy ministrom do podpisu nowe rozporządzenie – zarzeka się rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Przypuszczamy, że to nie koniec absurdów. Może Donald Tusk powinien do najbliższych wyborów iść z hasłem „Rozrzutne Państwo”? Byłoby uczciwiej.