Aktualizacja strony została wstrzymana

Wszystko na POkaz – Rafał A. Ziemkiewicz

Czy ktoś jeszcze pamięta, jak dziarsko dbała władza w ubiegłym roku o bezpieczeństwo wyjeżdżających na wakacje dzieci? Po paru głośnych wypadkach autobusów temat stał się głośny, więc premier prężył do kamer muskuły, uruchomione jego wolą kontrole obłaziły każdy ruszający w trasę bądź dostrzeżony na wylotówce autokar, a już jeśli miał on wieźć dzieci, to policjanci obwąchiwali każdą śrubkę jak czescy celnicy. A prorządowe media apelowały: jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, zadzwoń, pod specjalnym numerem policja tylko czeka, żeby natychmiast przyjechać i sprawdzić stan techniczny autokaru.

Ale minął roczek, uwaga „waaadzy” skierowała się gdzie indziej… Właśnie zaczyna się nowy sezon wyjazdów na „zielone szkoły” i wakacyjne wycieczki. I nie ma już żadnych infolinii, żadnych lotnych brygad sprawdzających stan autokarów na jeden telefon zaniepokojonych rodziców. Jak się ktoś niepokoi, to może przysłać autokar na przedwyjazdowy przegląd na specjalny punkt. Na całe miasto stołeczne Warszawa taki punkt, gdzie tej kontroli może policja łaskawie dokonać, jest jeden. Kolejka w ostatnich dniach sięga trzech godzin.

Pytanie retoryczne: czy zmuszenie kierowcy, żeby wstał o czwartej rano i trzy godziny przed wyjazdem spędził w owej kolejce, zwiększa bezpieczeństwo jego małych pasażerów − czy zmniejsza?

Ale cóż poradzić. Policja ma teraz inne zadania. Trzeba walczyć z kibolami, żeby nie było stadionowego bandyctwa. Trzeba ścigać i aresztować obelżywe wobec najwyższych organów władzy i jej mediów transparenty. Trzeba zwalczać chamstwo w internecie. Na bezpieczeństwo dzieci nie starcza czasu i budżeciku. No, chyba że, nie daj Boże, znowu gdzieś dojdzie do tragedii, wtedy pan premier pojawi się w swojej sławnej kryzysowej kurteczce i rzuci hasło – wszyscy do kontrolowania autobusów, to się wtedy siły i środki rzuci na wyznaczony odcinek.

Państwo socjalistyczne − bo to przecież wciąż ten sam stary, peerelowski bardak, troskliwie konserwowany przez wciąż te same, peerelowske establiszmęty − inaczej działać nie potrafi. Tylko zrywami. Przyjeżdża „baćka” Łukaszenka do kołchozu albo inny Putin, mówi − źle pracujecie, pracujcie lepiej, bo wam, taka wasza, i wszyscy biegają z pośpiechu kopiąc się piętami w zadek, póki kamera patrzy. Aż potem baćka pojedzie do innego kołchozu, to będzie można się kropnąć w bruzdę i odpocząć.

Albo, jeśli komu takie skojarzenie bliższe, tak właśnie działa Mordor. Kiedy uwaga Saurona się odwróci, szeregi jego sług zamierają w bezruchu i nie wiedzą, co zrobić. Tak, jak to było − kto jeszcze pamięta − gdy Rosjanie odpalili raport MAK, a premier, okazało się, pojechał w Dolomity i nie miał kto platformersom i gwiazdorom niezależnego dziennikarstwa wysłać esemesa, co na ten temat myślą.

Źeby było jasne: ten tekst nie jest apelem do premiera, aby odwrócił oblicze od jednych spraw, kierując je ku innym. Ten tekst jest wołaniem − bezsilnym zapewne − o coś zupełnie innego.

Rafał A. Ziemkiewicz

Za: Les bleus sont là - Rafał A. Ziemkiewicz blog (31 maj 2011) | http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/05/31/wszystko-na-pokaz/

Skip to content