Aktualizacja strony została wstrzymana

TransMISJA i PLUralizm – Magda Figurska

Abonament to haracz na łże-PIS-owską telewizję. Nie płaćcie go! – grzmiał Donald Tusk. Dopóki telewizji nie przejęła jego partia. Nowa misja miała polegać na pokazywaniu sukcesów Platformy, ale ponieważ musiałoby to skończyć się na obrazie kontrolnym albo portowych dźwigów upadłej stoczni, ewentualnie na pokazywaniu spoconego Grzecha i pijanego Mira, postanowiła misyjnie wyciąć w pień wszystkie programy, które były zagrożeniem dla wizerunku „kryształowej” Platformy i jej „standardów moralnych”.

Zresztą, misja telewizji, zwanej brzydko publiczną, jest jak yeti: wszyscy o niej mówią, ale nikt nie widział. W zapisach ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 roku brak jest definicji misji publicznej, a tegoroczna nowelizacja dotyczy głównie programów wyborczych. Opis zadań publicznego nadawcy zajmuje jedynie jeden, mały artykuł 21, który brzmi:

„Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu”.

Pod misję można więc podciągnąć wszystko, od reklamy pasty do zębów – zachowania prozdrowotne, seriale – jeśli prezentują politykę prorodzinną, po różnorodne programy rozrywkowe, sportowe, informacyjne i publicystyczne. Rzeczywiście, telewizja polska uznała wszystko, co produkuje, za misyjne. W pojęcie misji włączono np. program TV Białoruś, TV Polonię, utrzymanie ośrodków regionalnych a także, co dziwne – wynagrodzenia dziennikarzy. Chodzi zatem o rozliczenie finansowe, a nie o realizację misji.

Bo jak te finanse wyglądają?

W ogłoszonym sprawozdaniu za rok 2010 TVP, widnieje kwota 1 mld 627 mln zł wydana na misje. Gdzie szukać tej misji, skoro kanał stricte misyjny TVP Kultura dostał z tego tylko 14 mln zł? Z zestawienia wynika, że na spektakle teatralne wydano 7,7 mln zł, na magazyny kulturalne i audycje o kulturze i sztuce, w tym filmy – 40,7 mln, filmy dokumentalne – 24,2 mln, magazyny dla rolników – 6,1 mln, audycje dla dzieci i młodzieży – 22,3 mln, audycje popularnonaukowe – 31,9 mln, religijne – 16,1 mln, polityczne – 25,3 mln.W TVP 1 muzyka poważna i teatr zajęły 1 proc. całej ramówki, w TVP 2 – 0,3 proc. Na celebrytów na łyżwach wydano dwa razy więcej niż na kanał TVP Kultura.

Inne zdanie – zabronione

O ile jednoznaczna i oczywista wydaje się misja programów informacyjnych, choć dobór treści już mniej, o tyle publicystyka w TVP, która powinna być nieformalną kontrolą rządów przez media i w rezultacie umożliwieniem dokonywania przez obywateli właściwych wyborów, stała się misją niespecjalną, niespecjalnie bezstronną i pluralistyczną, która wycięła Wildsteina, Pospieszalskiego i Misję Specjalną. A program „Mam inne zdanie” – Krzysztofa Ziemca i Marka Zająca o kupowaniu głosów w Wałbrzychu – niedopuszczono do emisji. Misja określona została przez partie rządzące telewizją publiczną, które obsadziły swoimi ludźmi medium i nakazały im realizację i kontynuację linii partii: TVP1 – Platforma Obywatelska, TVP 2 i regionalna – SLD. Nic dziwnego więc, że dziennikarze próbują realizować swoje osobiste standardy, traktując telewizję jak swój prywatny ogródek, zakopując głęboko odpowiedzialność za słowo, rzetelność w ukazywaniu różnorodności zjawisk i wysypują z niego kamyczki wprost na politycznych oponentów. A ich stanowisko „po linii i na bazie” to jednakowo dyrektywa centrali jak i marchewka finansowa.

Druzgocący raport NIK za 2010 r., który stwierdził wiele nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem i w realizacji zadań publicznych, znalazł finał we wniosku do prokuratury. Pewnie dlatego Telewizja Publiczna w roku wyborczym postanowiła sprawdzić, jak ją postrzegają telewidzowie. W tym celu zamierza ogłosić przetarg na realizację badania, do którego zaprosiła skompromitowane błędami sondażowymi firmy od badania ludzkich opinii na zamówienie.

Misja Hieny Roku

Program Newsroom, który od września ub.r., w każdą sobotę, emituje TVPInfo, w założeniu miał dotyczyć kulisów mediów, ich tworzenia, twórców i postrzegania odbiorcy. W każdym odcinku miały być poruszone 2 – 3 tematy, jako punkt wyjścia do dyskusji w studio. Do programu mieli być zapraszani twórcy i znawcy mediów. Kogo mieliśmy w programie? Członków Rady Etyki Mediów, dziennikarzy Newsweeka, Super Expressu, Gazety Wyborczej, Radia ZET, TOK FM, medioznawców i socjologów jednej opcji politycznej. Zajmowali się oni tematami nacisków polityków na dziennikarzy za rządów Prawa i Sprawiedliwości, inwigilacją 10 dziennikarzy w latach 2005 – 2007, błędami ABW przy zatrzymaniu Blidy, które w programie nazwano mafią działającą na polityczne zlecenie, a także tematami z dziedziny kultury, czyli majtkami Dody i piersiami Steczkowskiej.

Tematem ostatniego Newsroomu, w którym wzięli udział: Anodina polskiego dziennikarstwa – Janina Paradowska, działaczka PZPR, mnie bardziej kojarząca się z Ireną Dziedzic, nienaruszalnie umocowaną politycznie w starym systemie, Mariusz Ziomecki, aktualnie ITI i dla przeciwwagi, niedopuszczany do głosu ksiądz katolicki. Wszyscy dziennikarze zgodnie stwierdzili, że w kraju rozdziału religii od państwa, relacja z Rzymu była przydługim epatowaniem uczuć religijnych a dziennikarze wykazali się brakiem profesjonalizmu. Za to red. Paradowska sformułowaniem „w każdym bądź razie” – dowiodła swej znajomości języka polskiego.

Kim jest prowadzący Grzegorz Nawrocki? Dawniej autor programu „Punkt widzenia”, w TVP2. Sam tytuł był najlepszą wizytówką manipulacji zaproszonymi gośćmi i widzami, co doskonale obnażył Antoni Macierewicz. Lekceważący i żartobliwy ton rozmowy prowadzącego, obrażanie Zbigniewa Giżyńskiego, drwina z tragedii smoleńskiej, to lekceważenie zasad etyki dziennikarskiej.

Na Nawrockim poznało się Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, które w roku 2000 przyznało mu tytuł Hieny Roku, razem z Witoldem Krasuckim, którzy za pieniądze z abonamentu stworzyli film telewizyjny „Dramat w trzech aktach” stawiający tezę, że Jarosław Kaczyński i jego brat Lech jako liderzy Porozumienia Centrum we wczesnych latach 90. tolerowali przyjmowanie łapówek przez swoich podwładnych – Adama Glapińskiego i Macieja Zalewskiego . Pozew, przeciwko TVP, który po emisji filmu złożyli Lech i Jarosław Kaczyńscy zakończył się ugodą i przeprosinami Kaczyńskich przez TVP.

Jeśli hieny dziennikarstwa realizują misje, to może na rzeczy jest apel premiera Tuska?

Magda Figurska

Tekst opublikowany w nr. 19/2011 Warszawskiej Gazety

Za: MagdaFigurskaBlog | http://wing2009.salon24.pl/306668,transmisja-i-pluralizm

Skip to content