Aktualizacja strony została wstrzymana

Absencja nie do wybaczenia

Marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, instytucjonalnie odpowiedzialnego za sprawy Polonii, rzadko można spotkać na posiedzeniach senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. A problemów jest multum.

Z senator Dorotą Arciszewską-Mielewczyk (PiS), wiceprzewodniczącą senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Jaki jest wspólny mianownik – potrzeba, która łączy 17 milionów Polaków rozsianych po całym świecie?
– Choć z pewnością trzeba brać tu pod uwagę specyfikę danego kraju, w którym mieszkają Polacy, kwestię mniejszych lub większych zasobów materialnych – bo inaczej jest w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, inaczej w Kazachstanie, na Ukrainie i Litwie – każdy z nich na pewno chciałby czuć, że państwo polskie o nich nie zapomniało. Źe nie tylko pamięta, ale również dba o interesy Polaków i o ich zabezpieczenie za granicą. Jedna Polonia jest bardziej zamożna i lepiej się organizuje, tak jest w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych, inna mniej. Ale przeprowadzenie wielu akcji nie byłoby możliwe, gdyby nie było wsparcia polskiego parlamentu i rządu. Ja niestety w tej kadencji nie widzę polityki obecnego rządu w tym zakresie. Na pewno najgorsza sytuacja jest na Wschodzie – ten rząd kompletnie nie ma polityki wschodniej, dowodów na to jest bardzo dużo, jak lituanizacja, brak scenariusza nr 2 dla Litwy. Nie mówię już o Ukrainie i o tym, co znacznie wcześniej stało się na Białorusi. Ale podobny brak polityki rządu widoczny jest również za naszą zachodnią granicą.

Ma Pani na myśli brak wsparcia w dążeniu do przywrócenia statusu mniejszości polskiej w RFN?
– Oczywiście. Od lat zabiega o to Związek Polaków spod znaku Rodła i inne organizacje polskie. Dziś rząd Polski chce świętować 20-lecie traktatu przyjaźni polsko-niemieckiej z 1991 roku przy kompletnym braku jego realizacji. Przecież postanowienia tego traktatu przez te 20 lat absolutnie nie są w Niemczech respektowane, nie ma osób odpowiedzialnych za jego wdrażanie w życie. A życie przyniosło nam przez ostatnie 20 lat wiele nowych sytuacji, które powinny być ujęte według statutowych zapisów, czego strona polska nie czyni. Nie widzę tu zdecydowanego działania rządu, raczej politykę „niewchodzenia na boisko” z myślą, że już przegrało się mecz. Jest to przykre, ponieważ nasi rodacy za granicą powinni przede wszystkim czuć wsparcie polskiego rządu w swoich dążeniach. Proszę zauważyć, że również my, jako parlamentarzyści, musimy utożsamiać się z oddolnymi inicjatywami, zakładać stowarzyszenia, żeby nawet wśród samych polityków zwrócić uwagę na problem. Inaczej postępował rząd Jarosława Kaczyńskiego, on zwracał uwagę na sprawy Polaków za granicą, za co odsądzano nas od czci i wiary.

Projekt ustawy repatriacyjnej, który pilotował prezes „Wspólnoty Polskiej” Maciej Płażyński, utknął w martwym punkcie.
– Rozmawialiśmy o projekcie, pod którym śp. pan marszałek Płażyński zbierał podpisy, ale np. pan marszałek Borusewicz był chyba jedynym – co można sprawdzić w stenogramach – głosującym przeciwko tej ustawie. Jest to dla mnie sytuacja kuriozalna, bo marszałek powinien być pierwszym ojcem Polonii na całym świecie. Istotne są też kwestie reprywatyzacyjne, o które nieraz pytałam na komisji. Niemcy te sprawy załatwili w 99 procentach, Rosjanie takiego problemu nie mają, pozostał problem Polaków, który powinien być podjęty na forum Unii Europejskiej, ponieważ jesteśmy w sytuacji najtrudniejszej. Niestety nie widzę, żeby ten problem rząd polski chciał rozwiązać. Natomiast lekką ręką – są na to dowody – pan Donald Tusk mówi o reprywatyzacji wobec wszystkich innych narodowości, i to poza granicami państwa, nie uzgadniając tego najpierw z polskim parlamentem. To nie jest normalne.

Polakom zza wschodniej granicy bardzo zależy na przyjęciu Karty Polaka.
– To prawda. Wielu Polaków na Litwie, Białorusi czy Ukrainie czeka na Kartę Polaka, niestety – o dziwo – jakieś negatywne opinie wychodzą z organów, które tę Kartę Polaka powinny przyznawać. Urzędnicy powinni posiadać znajomość historii za wschodnią granicą, jej meandrów, wiedzieć, dlaczego Polacy pozostający na Litwie, Białorusi czy Ukrainie, mimo iż w sercu pozostali Polakami, musieli w dowodach wpisać: Litwa, Białoruś czy Ukraina. Mamy dziś obowiązek o tym pamiętać, przede wszystkim właśnie przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu im Karty Polaka. Oni na to czekają nieraz całe życie i w ich oczach nie możemy zapisać się negatywnie, bo im się to po prostu należy. Nie ze swojej woli zostali skrzywdzeni, a my jako państwo polskie powinniśmy otoczyć ich należytą opieką. Wydając negatywne decyzje w kwestii przyznania naszym rodakom Kart Polaka – krzywdzimy ich.

Bogdan Borusewicz wybiera się w piątek z dwudniową wizytą na Ukrainę. W Winnicy i Berdyczowie zaplanowano obchody 10. Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Dlaczego w tym roku wybrano Ukrainę?
– Nie wiem, bo pan marszałek nie informuje Senatu o swoich wizytach, rządzi się swoim prawem. Przykre to jest, bo rzadko można go nawet spotkać na senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, a mamy tam wiele problemów, w których omawianiu – moim zdaniem – powinien uczestniczyć. I to nie tylko z racji zajmowanego przez siebie stanowiska, ale także jako osoba, która nadzoruje naszą pracę, jeżeli chodzi o opiekę nad Polakami na całym świecie. Do pewnych decyzji potrzebna jest obecność marszałka. Chcielibyśmy ponadto, by był zorientowany w pracach komisji, do której zapraszamy ważnych gości. Nie umiem więc powiedzieć, jaki jest klucz wizyt pana marszałka, natomiast ogólnie mam wiele zastrzeżeń co do procedowania i traktowania nas jako senatorów przez marszałka, co nierzadko widać podczas debat na sali senackiej. Źyczyłabym sobie bliższej współpracy z panem marszałkiem, chciałabym powiedzieć, że to jest mój marszałek.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Środa, 4 maja 2011, Nr 102 (4033) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110504&typ=po&id=po21.txt