Aktualizacja strony została wstrzymana

Przykład Grecji zachęca do utrzymania własnej waluty

Rozmowa z dr Erykiem Łonem z Katedry Bankowości  Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.

Jak Pan ocenia sytuację w strefie euro? Coraz większa liczba ekspertów, ale również i polityków zaczyna mówić o poważnym kryzysie, jaki dotknął europejską walutę. Zgadza się Pan z tymi opiniami?

Kryzys strefy euro nie jest przypadkowy. Koncepcja likwidacji walut narodowych i zastąpienie ich wspólnym pieniądzem od samego początku budziła wątpliwości. Przykładowo, noblista w dziedzinie ekonomii G. Becker uważał, że tworzenie monopolu walutowego w Europie jest błędną koncepcją i postulował powrót do walut narodowych. Obszar wspólnej waluty nie spełnia od samego początku swego powstania warunków tzw. „optymalnego obszaru walutowego”, czyli warunków niezbędnych do sprawnego funkcjonowania unii walutowej np. zbieżności takich komponentów jak: PKB per capita, wydajność pracy, mobilność siły roboczej, ale też udział sektora finansowego w gospodarce czy saldo rachunków bieżących. W dalszym ciągu poszczególne kraje wykazują w tym względzie zbyt duże różnice aby jedna waluta mogła funkcjonować sprawnie. Właściwie od 1999 r. czyli od momentu powstania strefy euro niewiele się zmieniło pod tym względem. Różnice między gospodarkami nadal pozostały. Dlatego kraje tworzące obszar wspólnej waluty narażone są na kryzys. Prawdopodobnie sytuacje kryzysowe takie jak obecny przypadek będą się zdarzały coraz częściej w przyszłości. Ponadto mamy w tym wypadku jeszcze drugi aspekt całej sprawy – wymiar polityczny koncepcji wspólnej waluty. Stworzenie jednego pieniądza i jednego banku centralnego (centralizacja władzy monetarnej) oznacza odebranie prawa prowadzenia krajowej polityki pieniężnej poszczególnym krajom z osobna. Kraje te tracą swą suwerenność monetarną na rzecz EBC. Strefa euro stopniowo upodabnia się do jednego państwa.

– Euro pomogło Grecji i Irlandii. Za chwilę pomoc będzie najprawdopodobniej potrzebna kolejnym krajom: Hiszpanii i Portugalii. Czy jest jakaś granica, której nikt nie odważy się przekroczyć?

Grecja została przyjęta do strefy euro dopiero w 2002 roku. Już wówczas wypowiadano się, że Grecja weszła do strefy euro za szybko. Uważano, że przyjmowanie kryteriów z Maastricht przez Grecję może powodować spowolnienie wzrostu gospodarczego w tym kraju. Po paru latach funkcjonowania okazało się, że cały ciężar przystosowań strukturalnych tej gospodarki do wspólnego obszaru walutowego złożono na barki polityki budżetowej. Przy relatywnie niskich stopach procentowych ustalanych przez EBC (za niskich dla gospodarki Grecji) wzmagała się pokusa zaciągania dodatkowych długów przez rząd grecki. Prowadzono zbyt ekspansywną politykę budżetową, która w krótkim czasie doprowadziła do bardzo wysokiego długu publicznego (przekraczającego obecnie 120% krajowego PKB). Jeśli chodzi o Irlandię perturbacje w tej gospodarce pojawiły się w czasie ostatniego kryzysu finansowego (lata 2007-2009) gdy problemami związanymi z niewypłacalnością banków obciążono budżet państwa. W krótkim czasie zwiększyły się wielokrotnie wydatki budżetowe na ratowanie bankrutujących irlandzkich instytucji finansowych (roczny deficyt budżetowy w relacji do PKB przekroczył ponad 20%). W efekcie Irlandia straciła zaufanie inwestorów zagranicznych. Rentowność obligacji skarbowych Irlandii szybko wzrosła (była kilkakrotnie wyższa niż np. rentowność obligacji niemieckich). W obu przypadkach (Grecja i Irlandia) pozbawienie się przez te kraje własnych krajowych narzędzi monetarnych (pieniądza, instrumentów pieniężnych) którymi można korygować wahania gospodarki oraz odpowiednio reagować na szoki zewnętrzne (np. ostatni kryzys) okazało się dla nich zbyt kosztowne. Kraje takie jak Hiszpania i Portugalia mają również problem z niedostawaniem struktur swych gospodarek do struktury euroobszaru. W obu krajach występują podobne problemy jak w przypadku Grecji czy Irlandii. Deficyty budżetowe i dług publiczny Hiszpanii i Portugalii niepokojąco rosną przekraczając znacznie wymagane poziomy w Eurolandzie odpowiednio 3% i 60% PKB. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że i one będą zmuszone do zaciągania dalszych pożyczek zagranicznych by ratować swe finanse publiczne przed bankructwem.

– Coraz głośniej zaczynają pojawiać się głosy, że euro grozi całkowity upadek. Czy Pana zdaniem jest to możliwe w najbliższym czasie?

Można przewidywać, że im dłużej będzie się utrzymywać tak duża dysproporcja między kosztem obsługi długu publicznego między takimi krajami jak z jednej strony Niemcy, Francja a z drugiej strony Grecja, Portugalia rozpad strefy euro może być całkiem realny. Samo zwiększanie funduszu stabilizacji dla krajów bankrutujących strefy euro może tu nie wystarczyć. Obszar strefy euro od samego początku był i jest w dalszym ciągu obszarem stagnacji gospodarczej, wzrost PKB w latach jej funkcjonowania (1999-20010) jest stosunkowo niski. Jak do tej pory nie ma wyraźnych przesłanek za zmianą tego stanu rzeczy. Według prognoz czy OECD czy Banku Światowego wzrost PKB dla strefy euro w najbliższych 5-10 latach ma być nadal stosunkowo niski.

– W ub. roku Słowacja odmówiła współfinansowania pakietu pomocowego dla Grecji argumentując, że nie stać jej na to i nie są to jej długi. Teraz Węgry i Czechy zapowiedziały, że nie przystąpią do paktu na rzecz euro. Czy dołączą do nich inne kraje?

Miejmy nadzieję, że przyszły rząd naszego kraju wyłoniony po najbliższych wyborach parlamentarnych dołączy do krajów takich jak: Wielka Brytania, Szwecja, Węgry czy Czechy. Kraje te nie przystępując do Paktu dla euro chciały zamanifestować, że nie godzą się na wspólny rząd gospodarczy w obrębie strefy euro. Koncepcja kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozy’ego idzie w kierunku centralizacji władzy fiskalnej w strefie euro. W dokumentach ostatniego szczytu europejskiego poświeconego sprawie Paktu dla euro jest m. in. mowa o ujednoliceniu podatków dochodowych czy systemów emerytalnych. Koncepcja ta prowadzi do likwidacji suwerenności finansowej poszczególnych państw członkowskich strefy euro. Oznacza to de facto dalsze odbieranie przez instytucje unijne kompetencji przynależnych państwom narodowym i tworzenie jednego wspólnego państwa w obrębie strefy euro. Wielka Brytania, Szwecja zawsze ceniły sobie suwerenność własnych państw i dlatego prawdopodobnie nie zgodzą się na taki scenariusz. Podobnie myślą Czesi i Węgrzy.

– Sytuacja ekonomiczna Europy jest wciąż bardzo słaba, większość państw jest potwornie zadłużonych, wzrost gospodarczy jest zaś niewielki. Mimo to euro wciąż jest silniejsze na rynkach niż dolar. Czym można to tłumaczyć?

Warto wskazać, że dolar mimo swego osłabienia do innych walut w ostatnich latach – nadal ma dominujące znaczenie (ponad 62% udział) w całkowitych rezerwach walutowych świata. Euro ma udział ok. 25% w tych rezerwach. Trzeba zauważyć, że w ostatnich latach udział poszczególnych walut się zmienił w strukturze rezerw walutowych. Dolar jeszcze w 2001 r. miał ok. 80% udział a euro ok. 15%. Mimo że znaczenie dolara trochę osłabło to jednak nadal dolar jest walutą kluczową pod tym względem. Ostanie zmiany kursu dolara do euro można tłumaczyć pewnymi działaniami FED-u, który prowadzi od połowy 2007 roku do chwili obecnej łagodną politykę monetarną (obniżki stóp procentowych), która sprzyja osłabianiu dolara do innych walut. Z kolei EBC łagodną politykę rozpoczął dopiero w drugiej połowie 2008 roku i właśnie w kwietniu 2011 roku ją zakończył. Na ostatnim posiedzeniu podniósł stopy procentowe. EBC zatem prowadził bardziej restrykcyjną politykę pieniężną aniżeli FED w tym samym czasie. Bardziej restrykcyjna polityka EBC wpływała na większe umocnienie euro do innych walut, w tym na umocnienie do dolara. W przypadku zmian kursu dolara względem innych walut dochodzą jeszcze świadome działania administracji prezydenta Obamy mające doprowadzić do osłabienia dolara. Prezydent Obama obiecał swym wyborcom, że będzie prowadził politykę sprzyjającą amerykańskim eksporterom. Osłabienie dolara miałoby zwiększyć szanse konkurencyjne amerykańskich firm.

– Na koniec chciałbym zapytać o Polskę. Rząd zapowiadał na początku kadencji, że będziemy gotowi do wejścia do strefy euro w 2012 roku. To scenariusz nierealny, bo do dziś nie spełniamy żadnego kryterium wejścia. Ale przedsiębiorcy już dziś ponoszą koszty ewentualnego przystąpienia do strefy euro, np. kupując droższe kasy fiskalne, które będzie można używać po zastąpieniu złotówek przez euro. Czy wiadomo Panu jakie są inne koszty, czy są to znaczne sumy i co się stanie, kto poniesie odpowiedzialność, jeśli np. strefa euro się rozpadnie, albo odmówi Polsce przyjęcia, a gospodarka będzie gotowa na przyjęcie euro?

Po pierwsze samo spełnienie kryteriów z Maastricht nie oznacza automatycznego wejścia do strefy euro. Pamiętajmy, że jest alternatywa wobec koncepcji wejścia do strefy euro. Tą alternatywą jest suwerenność monetarna naszego kraju. Suwerenność monetarna to niezbywalne prawo posiadania własnego krajowego banku centralnego oraz własnego krajowego pieniądza. Doskonale rozumieją to Brytyjczycy, Duńczycy, Szwedzi, ale ostatnio również Czesi i Węgrzy. Czesi np. domagają się od Komisji Europejskiej klauzul wyłączających z obszaru wspólnej waluty tzw. klauzul out put. Klauzule out put wywalczyły sobie również Wielka Brytania i Dania w pierwszej połowie lat 90-tych, gdy decydowały się losy ratyfikacji Traktatu z Maastricht. My tu w Polsce też powinniśmy bronić swego niezbywalnego prawa posiadania własnego pieniądza i własnego banku centralnego. Warto bowiem wzorem Czechów dążyć do uzyskania takich klauzul wyłączających ze strefy euro w przyszłości. To powinno być jednym z priorytetowych zadań całej klasy politycznej naszego kraju.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Paweł Toboła-Pertkiewicz

Za: pafere.org

Za: Myśl Polska | http://mercurius.myslpolska.pl/2011/04/przyklad-grecji-zacheca-do-utrzymania-wlasnej-waluty/ | Przykład Grecji zachęca do utrzymania własnej waluty

Skip to content