Aktualizacja strony została wstrzymana

Znajomi Jezusa z „Gazety Wyborczej” – Stanisław Michalkiewicz

Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok w sprawie krzyża, który „uraził” uczucia pewnej pani we Włoszech. Trybunał po długich deliberacjach uznał, że krzyż nikogo nie „razi”, bo jest „pasywny”. W Europie, a także i poza nią, oczekiwali tego orzeczenia z napięciem zarówno zwolennicy usunięcia nie tylko krzyży, ale wszelkich w ogóle symboli chrześcijańskich z przestrzeni publicznej – jak i chrześcijanie zaniepokojeni postępującym spychaniem ich jeśli nie do katakumb, to w każdym razie – na margines. Zresztą i wśród chrześcijan jest piąta kolumna, która właśnie w takich sytuacjach się ujawnia. Jak to mówią Rosjanie – „łarczik prosto atkrywajetsia” – no i w „Gazecie Wyborczej” – bo jakże by inaczej – pan red. Jan Turnau, razem z panią red. Katarzyną Wiśniewską rzucony przez ścisłe kierownictwo na religijny odcinek frontu ideologicznego, wygłosił swoje credo.

Wprawdzie, ma się rozumieć, krzyż jest dla niego „najświętszy”, ale po wyroku „nie czuje się rozanielonym zwycięzcą”. Bowiem „jako chrześcijanin” uważa – powołując się na widać jeszcze lepszą przyjaciółkę Jezusa, panią Joannę Jurewicz – że „gdyby Jezus zobaczył z krzyża, że on kogoś razi, zszedłby zeń, wziął go w ramiona i zaniósł w inne miejsce”. Ciekawe, że prawie dokładnie to samo proponowali Jezusowi przedstawiciele żydowskiej tłuszczy podburzonej przez arcykapłanów – właśnie żeby zszedł z krzyża. Pewnie jego widok tak bardzo ich raził, że z tego wszystkiego już nawet zapomnieli poradzić Jezusowi, by zaniósł krzyż w inne miejsce, ale czy pani Joanna Jurewicz wie lepiej? Ciekawe, dlaczego w takim razie Jezus z krzyża jednak nie zszedł i nie przeniósł go z Golgoty gdzieś indziej, w jakieś ustronne, osłonięte miejsce, skąd nie byłby dla nikogo widoczny? Czyżby pani Jurewicz jednak nie znała Jezusa tak dobrze, jak wydaje się panu redaktorowi Turnau? To być może; wielu ludzi powołuje się na bliską znajomość, a nawet poufałość ze sławnymi osobami, ale bardzo często – bezpodstawnie. Czyżby i pani Joanna do takich osób należała? Ładny interes!

Aż strach pomyśleć, a cóż dopiero – napisać, mając w perspektywie proces przed niezawisłym sądem. Ale – amicus Plato, sed magis amica veritas, a poza tym, wydaje się, że i na niezawisłych sądach robi czasami wrażenie tak zwany „gniew ludu” – jak to było w przypadku Poncjusza Piłata, który wyszedł naprzeciw życzeniom żydowskich arcykapłanów i Jezusa skazał, no a ostatnio – na rozprawie przeciwko Markowi Rymkiewiczowi. Ten Michnik w końcu się doigra; kto wie zresztą, czy mu właśnie nie zależy na zostaniu męczennikiem polskiego antysemityzmu? Jeśli empatia skłoniłaby przypadkiem jakiegoś gorliwego chrześcijanina do wyjścia naprzeciw tym jego marzeniom, to klangor wybuchłby aż pod niebiosa, zaś pan redaktor – kto wie – może zostałby awansowany na oczekiwanego daremnie Mesjasza? Takie zakończenie kariery rozpoczętej w Klubie Poszukiwaczy Sprzeczności – czegoż chcieć więcej?

Ale revenons a nos moutons, czyli do pana red. Turnaua i pani Joanny, najwidoczniej uchodzącej wśród redaktorów „GW” za dobrą znajomą Jezusa. Wprawdzie pan red. Turnau twierdzi, że krzyż jest dla niego „najświętszy”, ale skoro sam Jezus powinien go w podskokach uprzątnąć, gdyby tylko jego widok uraził dajmy na to, jakichś żydowskich drapichrustów tworzących tłuszczę zmobilizowaną przez arcykapłanów, to znaczy, że uprzedzenia drapichrustów są jednak świętsze od niby to „najświętszego” krzyża! I rzeczywiście – któż nie pamięta zachwytów publicystów „Gazety Wyborczej” nad tłuszczą alfonchów, „skrzykniętych” na Krakowskie Przedmieście podobnież przez pewnego kuchcika, niejakiego pana Tarasa – bo już nie mogli wytrzymać widoku krzyża. Pamiętamy z jakim cmokaniem powitali państwo redaktorzy ten „powiew świeżego powietrza” i chociaż są przecież wytresowani jak mało kto w politycznej poprawności, to jednak jakoś nie raziło ich uporczywe molestowanie starszych kobiet, by alfonchom „pokazały cycki”. Skoro nawet sam Jezus ma alfonchom ustąpić i w podskokach zabrać im krzyż sprzed oczu, to chyba alfonchowie są ważniejsi nie tylko od krzyża, ale i od Jezusa – nieprawdaż? Zawsze twierdziłem, że dział religijny „Gazety Wyborczej” jest najweselszy ze wszystkich, ale prawdę mówiąc, to taka sama kupa gówna, jak cała reszta. Jak król Midas czegoś się dotknął, to zaraz zamieniało się w złoto. Jak tylko czegoś dotknie się pan red. Turnau, to też się zamienia – ale nie w złoto, niestety.

Bo prawdziwe zwycięstwo krzyża jest zawsze nie z tej ziemi” – konkluduje patetycznie swoje elukubracje pan red. Turnau. No dobrze – nie z tej ziemi. Ale w takim razie co ma zwyciężyć na tej ziemi, tu i teraz? Co pan redaktor rozkaże? Czyżby „młodzi, wykształceni”, którym krzyż służył do sprawiania ulgi pęcherzowi moczowemu, wypełnionemu produktami rozpadu „piwka”? Co tam panu redaktorowi dyktuje mądrość etapu? Z obfitości serca usta mówią, więc skoro już wszyscy nawołują nas do myślenia pozytywnego, to i w elukubracjach pana redaktora Turnaua jest ziarno prawdy. Rzecz w tym, że pokazuje on, do czego tak naprawdę sprowadza się w praktyce forsowana przez postępactwo i Żydów formuła „państwa neutralnego światopoglądowo”. Nie chodzi o żadną światopoglądową neutralność państwa – bo to jest nawet teoretycznie niemożliwe – tylko o pretekst do chamskiego, brutalnego usunięcia przez odwiecznych wrogów Krzyża Chrystusowego – wszelkich śladów chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej Europy. Co ma nad tą przestrzenią potem zapanować? Na wszelki wypadek dobrze byłoby wiedzieć to już teraz.

I na koniec chciałbym wyrazić podobne do red. Turnaua odczucia po wyroku strasburskiego Trybunału. Ja też nie czuję się „rozanielony”, tyle – że z innego powodu. Chodzi o to, że dzisiaj Trybunał wprawdzie pozwolił na obecność krzyża w przestrzeni publicznej Europy – ale nie mamy przecież najmniejszych gwarancji, że kiedy strzeli mu do głowy co innego, to również dobrze może na obecność krzyża nie zezwolić. I co wtedy? Posłuchamy się go pokornie, czy nie będziemy mieli innego wyjścia, jak zbuntować się przeciwko faszystom, którzy coraz mocniej ujmują w swoje szpony europejskie narody?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   miesięcznik „Opcja na prawo”   18 kwietnia 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze miesięcznika „Opcja na prawo” (pow. poznański).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2008

Skip to content