Aktualizacja strony została wstrzymana

Polacy – wielki naród, którego nie łączy nic – Janusz Wojciechowski

Rosjan łączy wojna ojczyźniana, Niemców mur berliński, a Polaków nic

Każdy naród ma w swej pamięci i tożsamości coś takiego, jakąś szczególną dla niego wartość, która go łączy ponad wszystko. Łączy go tak, że inne narody z daleka to widzą. Każdy naród ma po prostu swoje narodowe świętości.

Dla Rosjan świętością jest pamięć wojny – Wielikoj Otiecziestwiennoj Wojny. Wobec Rosjanina tej pamięci nie wolno podważyć ani tym bardziej z niej zadrwić. Na tej wojnie Rosjanie walczyli, ginęli, zwyciężyli. a niemieckiego wroga odepchnęli spod bram Moskwy, Leningradu i znad Wołgi.
Jako Polak szanuję tę rosyjska pamięć, a na grobach poległych w Polsce Rosjan staram się od czasu do czasu zapalić świeczkę.
Szanuję tę pamięć tym bardziej, że mi Matka opowiadała o rosyjskich kobietach z Komarowki, które z nieludzkim wyciem biegły przez wieś, z „pohoronnem” (zawiadomieniem o śmierci) w ręku i opłakując śmierć kolejnych chłopców z tej wsi. Stu sześciu poszło na wojnę, sześciu wróciło.
Tę wojenną świętość uszanuje wobec każdego Rosjanina, choć w duchu czasem pomyślę co innego, bo jako Polak mam też świadomość niektórych ciemniejszych stron tej świętości.

Niemców łączy mur berliński. Łaczy ich pamięć, że ten mur kiedyś przemocą ich podzielił. Kawałki muru opakowali i sprzedają jak relikwie. Na każdej j autostradzie wschód-zachód stoi tablica informująca – tu przebiegała granica podziału Niemiec w latach 1945-89. Oni nie chcą o tym podziale zapomnieć, tak jak my zapomnieliśmy wszystkie granice zaborów, rozbiorów i podziałów, które rozdzierały Polskę.Na autostradzie A2 za Słupcą próżno szukać tablicy – tu przebiegała granica podziału Polski po rozbiorach.
A niby tak roztrząsamy narodową pamięć….

Niemcy są też dumni, że mur berliński obalili i uwolnili świat od komunizmu. Próżno ich przekonywać, że mur runął im sam, po tym jak Polacy podkopali jego fundamenty. Nie przyjmę tego, są dumni, że się wdrapali na ten mur i go przewrócili.

No i łaczy ich też pamięć o tzw. wypędzonych. Przez myśl im nie przyjdzie nazwać ich – tak jak my naszych wypędzonych nazywamy – repatriantami, czyli powracającymi do ojczyzny. Niemcy nie mają watpliwości, że ich rodaków z ich ojczyzny wypędzono, w następstwie wojny, która rozpoczęła się w listopadzie 1944 roku wkroczeniem Armi Czerwonej do Prus Wschodnich.

Tę niemiecka pamięć szanuję w ludzkim jej wymiarze, bo rozumiem co czuli ludzie zmuszeni do opuszczenia swoich domów, a bywało, że i zabijanych na tych domów progach. Nie przyjmuję tylko szukania sprawców tego wypędzenia poza granicami Niemiec.

Węgrów łączy pamięć rozbioru w Trianon w 1919 roku, kiedy to zabrano im dwie trzecie terytorium ich dawnego państwa. To jest zadra, która dotkliwie boli każdego Węgra, z lewa czy z prawa i z wdzięcznością przyjmie każdą oznakę solidarności z tym bólem. I jak się Węgrowi gdzieś  za granicą dzieje krzywda, w Rumunii czy Słowacji, to wszyscy Węgrzy podnoszą larum na cały świat. Nie tak jak Polacy, którym w większości zwisają kalafiorem coraz większe litewskie szykany wobec rodaków z Wileńszczyzny.

Dla Serba świętością jest Kosowo i nie trzeba pytać Serba, czy on jest nacjonalistą, czy demokratą, każdy się ucieszy, jeśli mu się powie – Kosowo je Srbija.
W Polsce powiesz – Śląsk to jest Polska – i masz problem.

Francuz z kolei nie roztrząsa jakiegoś konkretnego zdarzenia, jemu trzeba powiedzieć „vive la France”, wtedy cieszy się jak dziecko. Bo Francja jest najważniejsza, a wszystko co francuskie, jest najlepsze.
Też inaczej niż Polacy, bo dla wielu z nas wszystko co polskie jest z definicji gorsze, niż zagraniczne.

No właśnie – a nas Polaków co takiego łączy dziś właściwie?
Co może do nas powiedzieć cudzoziemiec, żeby zrobić przyjemność każdemu napotkanemu Polakowi, niezależnie od jego poglądów i sympatii politycznych?
Cudzoziemiec powie – wojna, bohaterstwo…. e tam, lepiej nie wspominać, bo trafi się na czytelnika pewnej gazety, który będzie przekonywał, że wojna w wydaniu polskim to głównie szmalcownictwo i antysemityzm.

Poza tym kampania wrześniowa była beznadziejna, powstanie warszawskie bez sensu, niepotrzebne… nie, Polakowi lepiej o wojnie i bohaterstwie nie wspominać.

Obalenie komunistycznych murów? Lepiej nie ruszać tego tematu. Nie możemy się dogadać nawet w sprawie obalenia płotu, jedni twierdzą, że go przeskoczył z ziemi, drudzy, że z motorówki.

Katyń też nas nie łączy, bo jeden powie – ludobójstwo – a drugi do gardła mu skoczy i będzie udowadniał, że nie.

Kiedyś łaczył nas Papież, chociaż też nie do końca, bo na przykład taki Siwiec z Papieża sobie drwił i w niczym mu to w karierze nie zaszkodziło, a dziś w „Zetce” u pani Moniki kolejny raz łajał, tumanił i przestraszał PiS-em.
Nie łączy nas już nawet Małysz, od kiedy zszedł ze skoczni narciarskiej i wszedł na skocznię polityczną.

Jesteśmy wielkim narodem którego nic nie łączy, ani wspólne świętości, ani wspólna pamięć, ani wspólna wizja przyszłości.
A mimo to mamy wspólne państwo i to duże.
Najlepszy dowód, że Pan Bóg jednak czyni cuda na ziemi.

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog | http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/4,AU6214744,index.html

Skip to content