Aktualizacja strony została wstrzymana

Nieboszczyk kardynał i trup ambasadora

Kiedy 7 listopada 1975 roku zmarł John Carmel kardynał Heenan, katolicki Prymas Anglii i Walii, zgodnie z tradycją zamierzano pochować go w krypcie Katedry Westminsterskiej. Pojawił się jednak problem, bo do sprawy wtrącił się brytyjski SANEPID twierdząc, że katedra nie spełnia wszystkich warunków sanitarno-epidemiologicznych, by były tam składane ludzkie zwłoki. Widać było, że komuś zależy, by kardynałowi utrudnić tę ostatnią drogę z rezydencji prymasowskiej do miejsca wiecznego spoczynku. Od dekady panowały już wzorcowe „ekumeniczne” relacje pomiędzy katolikami a anglikanami, ale wśród tych ostatnich chyba nadal żywe było przeświadczenie, iż jeśli tylko można przeszkodzić papistom, to trzeba to zrobić. To, że królewscy urzędnicy w końcu ustąpili i ciało kardynała Heenana spoczęło w przygotowanej krypcie zawdzięczać można rosyjskiemu ambasadorowi, a właściwie ambasadorowi i przemyślności urzędników westminsterskiej kurii.

Owym ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym był hrabia Aleksander Benckendorff. Reprezentował on cara Mikołaja II przy angielskim Dworze Świętego Jakuba i w chwili śmierci kardynała Heenana nie żył już od 58 lat – podobnie z resztą jak imperator i jego państwo przekształcone w twór znany pod nazwą Związku Radzieckiego. W jaki więc sposób mógł być pomocny kardynałowi?

Benckendorff, rosyjski hrabia o niemieckich korzeniach i konwertyta z luteranizmu na katolicyzm zmarł w roku 1917, gdy trwała jeszcze I wojna światowa (był pierwszą z ofiar pomniejszej epidemii grypy poprzedzającą tzw. „hiszpankę”). Hrabia był świadom, że dogorywa i choć był wiernym poddanym cara, to jakoś nie spieszyło mu się – jako anglofilowi i katolikowi – do tego, by spocząć na łonie Mateczki Rosji. Wykorzystując fakt, iż transport zwłok do ojczyzny w warunkach wojennych byłby wielce utrudniony, w ostatniej woli – jak twierdziła jego córka – poprosił o złożenie jego szczątków w Katedrze Westminsterskiej, w której, jako gorliwy katolik – co trzeba mu oddać – uczestniczył we Mszach i nabożeństwach, a także spędzał wiele czasu na prywatnych modlitwach.

Kardynał Francis Bourne, ówczesny prymas, był nie tylko sceptyczny wobec pomysłu chowania w świątyni osoby świeckiej, która nie była namaszczonym władcą, ale zabraniało mu tego nawet prawo kościelne. Poza tym pomysłowi przeciwni byli sami Rosjanie, bo ambasador umarł na urzędzie, a nie jako osoba prywatna i powinien zostać pochowany w ojczyźnie. Brytyjskie Foreign Office miało więc problem, bo coś z tymi nadzwyczajnymi i pełnomocnymi ambasadorskimi zwłokami trzeba było zrobić. Odesłanie ich do Rosji nastręczało wiele trudności, a pochowanie na angielskiej ziemi było sprzeczne z protokołem. Zdecydowano się naciskać na kardynała Bourne’a, aby ten – dla dobra stosunków z rosyjskim aliantem – po odprawieniu obrzędów pogrzebowych zgodził się wziąć ambasadora „w depozyt”, aż sytuacja międzynarodowa nie pozwoli pochować go w Rosji. Bourne słał więc depesze do Rzymu i w końcu uzyskał zgodę na tymczasowe pochowanie Benckendorfa w Katedrze Westminsterskiej. Nikt jednak nie przewidział, że w Rosji wybuchnie rewolucja, która sprawi, że ciało carskiego ambasadora pozostanie tam na dłużej. W roku 1939 córce hrabiego pozwolono umieścić na płycie zakrywającej kryptę z jego trumną stosowny napis, zaznaczając jednak, że w żaden sposób nie zmienia to faktu, że jest to pochówek tymczasowy. Inskrypcja została sporządzona w języku rosyjskim i po łacinie i głosiła, że oto spoczywa tam Hrabia Aleksander Filip Konstantyn Ludwik Benckendorff, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Imperatora Rosji przy Dworze Świętego Jakuba. 1 sierpnia 1849 – 11 stycznia 1917.

Wróćmy jednak do kardynała Heenana, jego pochówku i sprzeciwu brytyjskich służb sanitarnych. W trakcie rozmów z brytyjskimi władzami jednemu z kurialistów przypomniało się, iż w Katedrze Westminsterskiej spoczywa ambasadorski „depozyt” i stwierdził, że skoro nie ma tam warunków do chowania zmarłych, to kardynał, owszem, zostanie pochowany na cmentarzu, ale Foreign Office powinno w końcu postanowić coś w sprawie zwłok ambasadora Benckendorffa. Był rok 1975 i ostatnią rzeczą jakiej życzyłby sobie Rząd Jej Królewskiej Mości, to niepotrzebnie drażnić Sowietów czy to zmuszając ich do odebrania ciała, czy to organizując państwowy pogrzeb carskiego posła, na który ani chybi pofatygowałaby się cała rosyjska emigracja robiąc przy tym wiele szumu.

Kardynał mógł więc spocząć w przeznaczonej dla niego krypcie, a carski ambasador stał się gwarantem i strażnikiem praw przyszłych arcybiskupów Westminsteru do spoczywania w podziemiach ich katedry.

Za: Pod mitrÄ… czyli kościelne Safari (11.04.2011) | http://jacquesblutoir.blogspot.com/2011/04/nieboszczyk-kardyna-i-trup-ambasadora.html

Skip to content