Aktualizacja strony została wstrzymana

Horda plastikowych blondynek… z przedszkola – Marta Brzezińska

W samych tylko Stanach Zjednoczonych każdego weekendu odbywa się około stu konkursów piękności. Jednak nie dla dorosłych kobiet czy nastolatek, ale dla… 7, 6 a nawet 5-letnich dziewczynek! Czy paradowanie po wybiegu w „dorosłych” strojach i z pełnym makijażem to aby na pewno zajęcie dla dziecka? – zastanawia się Marta Brzezińska.

Dziecięce konkursy piękności zdają się być intratnym przemysłem. Portal TVN24 informuje, że w samych Stanach Zjednoczonych takich konkursów odbywa się każdego weekendu około stu, zaś jednorazowe przygotowanie dziecka do startu w nim, to koszt, bagatela – tysiąca dolarów.

Materiał filmowy zamieszczony na stronie portalu TVN24 oglądałam z wielkim przerażeniem. Już nawet nie chodzi o to, że te dziewczynki zamiast z plecakiem chodzić do szkoły, paradują po wybiegach. Tipsy, „naturalna” opalenizna prosto z solarium, misternie upięte włosy, pełen makijaż, balowe stroje – to tylko niektóre elementy życia dziecięcej miss.

To wszystko w zestawieniu z dzieckiem, które właściwie jeszcze dobrze nie potrafi nawet mówić, albo ssie smoczka (to także widać na filmie!) stanowi arcykomiczne, ale nade wszystko żenujące połączenie.

Ale najbardziej przerażające jest to, że te dziewczynki wcale nie wyglądają ładnie! Gdyby startowały w konkursie na miss monstrum albo karykatury, to może miałoby to jakieś uzasadnienie. Dzieciaczki wyglądają natomiast jak puste, plastikowe lalki Barbie (choć w zestawieniu z nimi to nawet lalka Barbie jest całkiem ładna). Przerażające są te dziecięce buzie, wytapetowane do tego stopnia, że jedyne, co zwraca w nich uwagę to puste, szklane oczy.

Nie rozumiem tylko rodziców którzy robią tak wielką krzywdę swoim własnym dzieciom. Bo trzeba to jasno i otwarcie przyznać, że w dużej mierze udział dzieci w takich konkursach to kwestia niespełnionych ambicji ich rodziców, którzy często emocjonują się nimi bardziej niż ich pociechy.

Profesor Amy Best z Uniwersytetu George Mason naiwnie tłumaczy, że takie konkursy to okazja, aby dzieci spędzały dużo czasu z rodzicami i rówieśnikami. Jakoś trudno mi uwierzyć, by pomiędzy nakładaniem tipsów a kręceniem loków był czas na beztroskie rozmowy z mamą. Albo w sytuacji, kiedy już od najmłodszych lat dzieci oswajane są z niezdrową rywalizacją można było nawiązywać relacje z rówieśnikami.

Organizatorzy dziecięcych konkursów piękności zapewniają jednak, że to doskonała zabawa a dzieci same rwą się, by brać w nich udział. – Te dziewczynki naprawdę tu chcą być i naprawdę chcą to robić, chcą się pięknie ubrać i spędzić weekend z mamą albo całą rodziną – uważa Maxine Tinnel, organizatorka jednego z takich konkursów.

Właściwie, to wcale nie dziwi mnie, że w dzieciach rodzą się takie, a nie inne pragnienia. To tylko element szerszej, dominującej dziś wizji świata, w którym od dzieci wymaga się szybszego dorastania. Wielokrotnie na portalu Fronda.pl można było znaleźć informacje o pomysłach przymusowego uświadamiania maluchów. Już w 2009 roku ONZ zachęcało, by pięciolatkom mówić o masturbacji i aborcji, związkach między osobami tej samej płci i chorobach przenoszonych drogą płciową. Raport na temat edukacji seksualnej z wyszczególnionymi wytycznymi przygotowało UNESCO. To samo środowisko (ONZ-owska Komisja ds. Statusu Kobiet) nie tak dawno zajmowała się proponowanym przez amerykańskich nauczycieli pomysłem „graficznej” edukacji seksualnej. Zaś Planned Parenthood, największa organizacja aborcyjna na świecie, od dawna zachęca, by rodzice rozmawiali ze swoimi dziećmi o seksie i nie krytykowali masturbacji. Takich historii można mnożyć w nieskończoność. Niestety.

Najsmutniejsza w tym wszystkim jest przerażająca krótkowzroczność tego typu działań. Doskonale zdaję sobie sprawę, że od konkursu piękności do przedwczesnego rozpoczęcia współżycia, faszerowania się tabletkami antykoncepcyjnymi, a w końcu niechcianej ciąży, czy w ostateczności aborcji, jest szalenie długa droga, niemniej, takie wymuszanie na dziecku szybszego dorastania nie prowadzi do niczego dobrego, a wymienione przeze mnie wydarzenia niestety dość łatwo wpisują się w prosty ciąg przyczynowo – skutkowy.

Wypowiadająca się w tvn-owskim materiale prof. Best przyznaje w końcu, że „wprowadzanie go w świat dorosłych czy uświadamianie seksualności, zwłaszcza w przypadku dziewczynek” może być „niepokojącym aspektem” konkursów piękności. Powiem więcej – z pewnością nim jest!

„Każda rzecz ma swój czas” – czytamy w starotestamentalnej Księdze Koheleta. To, że dzisiejszy świat pędzi niewyobrażalnie szybciej niż to miało miejsce choćby kilkanaście lat temu nie oznacza, że człowiek także przyspieszył tempo swojego dojrzewania. Można dorosnąć w sensie fizycznym i być zupełnie niedojrzałym psychicznie i emocjonalnie!

Przedwczesne wpychanie dziecka do świata dorosłych każe mu obierać zupełnie „dorosłe” role. Z wszystkimi ich konsekwencjami. Zaś konkursy piękności, które od najmłodszych lat uczą dzieci rzeczowego traktowania ciała, a wręcz kultu ciała, prowadzą tylko do jednego – do takiegoż samego, przedmiotowego traktowania ciała już w dorosłym życiu.

Czy w takim układzie kogoś będzie jeszcze dziwiła horda plastikowych, tlenionych blondynek na ulicy? A czy któraś z nich będzie zdziwiona, że mężczyźni nie darzą ich większym szacunkiem aniżeli dmuchane lalki?

Marta Brzezińska

Za: Fronda.pl | http://www.fronda.pl/news/czytaj/brzezinska_horda_plastikowych_blondynek_z_przedszkola | Brzezińska: Horda plastikowych blondynek... z przedszkola

Skip to content