Aktualizacja strony została wstrzymana

Książ­ka Gros­sa jest „in­te­lek­tu­al­nym gnio­tem” – wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim

Z księ­dzem Ta­de­uszem Isa­ko­wi­czem-Za­le­skim roz­ma­wia­ła Al­do­na Za­or­ska

Czy nie są­dzi ksiądz, że ma­my ostat­nio do czy­nie­nia z za­kła­my­wa­niem rze­czy­wi­sto­ści? Mam tu na my­śli m.”‹in. „no­we spoj­rze­nie” na na­szą hi­sto­rię. Książ­ka „Zło­te żni­wa” Ja­na To­ma­sza Gros­sa jest te­go dość moc­nym przy­kła­dem…

W mo­jej oce­nie na po­wsta­nie twór­czo­ści Ja­na To­ma­sza Gros­sa ma wpływ mię­dzy in­ny­mi po­praw­ność po­li­tycz­na. Przez ca­łe la­ta pew­nych te­ma­tów nie wol­no by­ło po­ru­szać, po­tem o pew­nych spra­wach nie mó­wio­no. Nie za­bez­pie­czo­no do­ku­men­ta­cji, nie prze­pro­wa­dzo­no rze­tel­nych ba­dań, tym­cza­sem wszyst­kie­go nie da się ukryć, zmieść pod dy­wan, za­be­to­no­wać i uda­wać, że pro­ble­mu nie ma. Gross wy­ko­rzy­stu­je wła­śnie ten błąd – że­ru­je na tym, że nie ma opra­co­wań i wy­peł­nia lu­kę po swo­je­mu.
Jan To­masz Gross przyj­mu­je i prze­pro­wa­dza z gó­ry za­ło­żo­ną te­zę i do niej do­sto­so­wu­je swo­je pu­bli­ka­cje. Nie uwzględ­nia ani wszyst­kich fak­tów, ani wszyst­kich oko­licz­no­ści. Ja­sne, że w spo­łe­czeń­stwie pol­skim by­li szmal­cow­ni­cy, szu­mo­wi­ny znaj­dą się wszę­dzie, ale to był mar­gi­nes. Gross przed­sta­wia sy­tu­ację do­kład­nie od­wrot­nie, co jest nie­zgod­ne z rze­czy­wi­sto­ścią. Na­le­ży też zwró­cić uwa­gę, że nie jest on żad­nym hi­sto­ry­kiem, nie jest też pro­fe­so­rem, nie ma więc pra­wa wy­stę­po­wać ja­ko hi­sto­ryk…

Jak oce­nia ksiądz wy­po­wie­dzi Ja­na To­ma­sza Gros­sa? Miał ksiądz oka­zję spo­tkać go oso­bi­ście…
W mo­jej oce­nie Gros­so­wi uda­ło mu się za­ist­nieć, po­nie­waż ma ogrom­ne wspar­cie me­diów, przede wszyst­kim „Ga­ze­ty Wy­bor­czej”, co w przy­pad­ku te­go ty­tu­łu jest jak­by na­tu­ral­ne i ni­ko­go nie za­ska­ku­je. Ma jed­nak tak­że wspar­cie – i to jest za­ska­ku­ją­ce – te­le­wi­zji pu­blicz­nej – pro­gram „Mam in­ne zda­nie”, do któ­re­go zo­sta­łem za­pro­szo­ny, jest na to naj­lep­szym do­wo­dem. Mo­im zda­niem był to pro­gram „usta­wio­ny”, na­wet pro­wa­dzą­cy Ma­rek Za­jąc, któ­re­go znam oso­bi­ście, za­cho­wy­wał się tak, jak­by widz był głu­pi. Jak moż­na mó­wić o pre­zen­to­wa­niu róż­nych po­glą­dów, kie­dy naj­wy­raź­niej za­ło­że­niem pro­gra­mu by­ło zgo­dzić się z te­za­mi gło­szo­ny­mi przez mał­żeń­stwo Gros­sów? Jak moż­na mó­wić o rów­nym trak­to­wa­niu go­ści, sko­ro nie zo­sta­łem wpusz­czo­ny na wi­zję ra­zem z in­ny­mi oso­ba­mi, tyl­ko po­in­for­mo­wa­ny,
że Gros­so­wie nie wie­dzą o mo­im udzia­le, bo ina­czej by nie przy­szli? Jak moż­na mó­wić o pre­zen­to­wa­niu po­glą­dów, sko­ro mnie bar­dzo szyb­ko ode­bra­no głos? Na­zwa­łem książ­kę Gros­sa „in­te­lek­tu­al­nym gnio­tem” i to wy­star­czy­ło, by unie­moż­li­wić mi wy­po­wiedź. Za­pa­mię­ta­łem py­ta­nie, któ­re już po zej­ściu z wi­zji ktoś z pu­blicz­no­ści za­dał pa­nu Sze­wa­cho­wi We­is­so­wi – am­ba­sa­do­ro­wi Izra­ela w Pol­sce. Ktoś za­py­tał go, czy w pu­blicz­nej te­le­wi­zji w Izra­elu by­ła­by moż­li­wa re­ali­za­cja i emi­sja pro­gra­mu, w któ­rym dwo­je an­ty­se­mi­tów oplu­wa­ło­by na­ród ży­dow­ski. Am­ba­sa­dor od­po­wie­dział, że to nie­moż­li­we. Tym­cza­sem pu­blicz­na te­le­wi­zja w Pol­sce do­pu­ści­ła, by mał­żeń­stwo Gros­sów oplu­wa­ło na­ród pol­ski i nikt na to nie re­ago­wał. Za­rów­no za­cho­wa­nie Gros­sa na wi­zji, jak i po­za nią, kie­dy krzy­czał za mną na te­le­wi­zyj­nych ko­ry­ta­rzach, że pój­dę do pie­kła, po­ka­zu­je ja­sno, że jest to typ, któ­ry nie zno­si kry­ty­ki – moż­na mó­wić tyl­ko to, co on chce i tyl­ko to, co jest zgod­ne z je­go po­glą­da­mi.

Gross sam nie uzy­skał­by po­pu­lar­no­ści?
Gross bar­dzo do­brze zna się z Ada­mem Mich­ni­kiem i Blumsz­taj­nem – wszy­scy by­li w ta­kim klu­bie, to się chy­ba na­zy­wa­ło „Po­szu­ki­wa­cze sprzecz­no­ści”, do któ­re­go na­le­ża­ły dzie­ci pro­mi­nent­nych ko­mu­ni­stycz­nych dzia­ła­czy. Nic więc dziw­ne­go, że Mich­nik tak ocho­czo lan­su­je Gros­sa – świet­nie się zna­ją jesz­cze z cza­sów mi­ło­ści do so­cja­li­zmu. Pew­nym pa­ra­dok­sem jest, że Gross, któ­re­mu so­cja­lizm był tak bar­dzo bli­ski nie wy­emi­gro­wał na Sy­be­rię, tyl­ko do USA, gdzie zresz­tą jest ab­so­lut­nie nie­zna­ny. Bę­dąc w USA py­ta­łem śro­do­wi­ska po­lo­nij­ne o Gros­sa – przed wy­lan­so­wa­niem go przez „Wy­bor­czą”, nikt o nim nie sły­szał. Jest zna­ny tyl­ko w Pol­sce a i u nas ka­rie­rę zro­bił tyl­ko dzię­ki „Ga­ze­cie Wy­bor­czej”, któ­ra zro­bi­ła z nie­go au­to­ry­tet mo­ral­ny. W rze­czy­wi­sto­ści Gross to tyl­ko ma­rio­net­ka Mich­ni­ka. Re­dak­to­ro­wi Na­czel­ne­mu „Wy­bor­czej” po pro­stu od­po­wia­da,
co pi­sze Gross. Co cie­ka­we, ten sam Na­czel­ny ja­koś nie pro­mu­je pu­bli­ka­cji, pod­wa­ża­ją­cych „Zło­te żni­wa”.

Są już ta­kie opra­co­wa­nia?
Oczy­wi­ście. Przy­kła­dem mo­że być bar­dzo cie­ka­wa książ­ka au­tor­stwa dwóch hi­sto­ry­ków – Chod­kie­wi­cza i Mu­szyń­skie­go pt. „Zło­te ser­ca – Zło­te żni­wa”, bę­dą­ca po­le­mi­ką z pu­bli­ka­cją Gros­sa. Au­to­rzy nie ukry­wa­ją, że w Pol­sce był mar­gi­nes szu­mo­win, ale by­li też wspa­nia­li lu­dzie, któ­rzy ra­to­wa­li Źy­dów i nikt ni­g­dy im nie po­dzię­ko­wał, nie dał me­da­lu „Spra­wie­dli­wi wśród na­ro­dów świa­ta”
a do dziś po­zo­sta­ją bez­i­mien­ni.

Od­cho­dząc od te­ma­tu pu­bli­ka­cji Gros­sa, Fun­da­cja św. Bra­ta Al­ber­ta, któ­rą ksiądz pro­wa­dzi mia­ła po­waż­ne pro­ble­my z PE­FRO­Nem. Ist­nia­ło ry­zy­ko, że nie bę­dzie mo­gła dzia­łać, a prze­cież zaj­mu­je się upo­śle­dzo­ny­mi dzieć­mi, głów­nie z ma­łych miej­sco­wo­ści.
Tak już jest, że je­śli krzy­czą nie­peł­no­spraw­ni, to ude­rza się w czło­wie­ka, któ­ry się o nich upo­mi­na. Na szczę­ście uda­ło się za­wrzeć ugo­dę w wy­ni­ku któ­rej usta­lo­no, że do­ta­cja zo­sta­nie Fun­da­cji prze­ka­za­na, a świe­tli­ce te­ra­peu­tycz­ne, któ­re pro­wa­dzi­my bę­dą funk­cjo­no­wać do koń­ca te­go ro­ku. Co bę­dzie da­lej nie wia­do­mo, bo nie wia­do­mo.
By­ło­by nam du­żo ła­twiej dzia­łać, gdy­by­śmy mie­li po­czu­cie sta­bi­li­za­cji. Jej brak jest naj­więk­szą bo­lącz­ką, na któ­rą uskar­ża­ją się np. ro­dzi­ce dzie­ci, ko­rzy­sta­ją­cych z po­mo­cy na­szej fun­da­cji. Urzęd­ni­cy po­win­ni zro­zu­mieć, że nie da się prze­rwać re­ha­bi­li­ta­cji, zwłasz­cza oso­by upo­śle­dzo­nej, że te dzie­ci nie zro­zu­mie­ją pro­ble­mów bu­dże­tu, kry­zy­su ani in­nych kwe­stii, „unie­moż­li­wia­ją­cych” prze­ka­za­nie do­ta­cji. Dla upo­śle­dzo­nych dzie­ci, któ­ry­mi zaj­mu­je się Fun­da­cja św. Bra­ta Al­ber­ta, świe­tli­ce te­ra­peu­tycz­ne to ca­ły świat. W nich na­praw­dę jest wy­ko­ny­wa­na wiel­ka pra­ca, tym­cza­sem ad­mi­ni­stra­cja pań­stwo­wa trak­tu­je czę­sto or­ga­ni­za­cje po­za­rzą­do­we ja­ko zło ko­niecz­ne. To bar­dzo nie­spra­wie­dli­we po­dej­ście i bar­dzo dla nas – lu­dzi pra­cu­ją­cych w fun­da­cjach – bo­le­sne.

Jak Ksiądz są­dzi, dla­cze­go tak się dzie­je?
My­ślę, że zna­cze­nie ma to, iż „na gó­rze” PFRO­Nu czę­sto sie­dzą tech­no­kra­ci, któ­rzy ni­g­dy nie spraw­dzi­li się przy pra­cy z nie­peł­no­spraw­ny­mi. Nie pra­co­wa­li z oso­ba­mi ko­rzy­sta­ją­cy­mi ze wspar­cia fun­da­cji, po pro­stu nie wi­dzą te­go, co my – pra­cu­ją­cy w fun­da­cjach wi­dzi­my co­dzien­nie. Prze­cież każ­da fun­da­cja mu­si pla­no­wać da­lej niż na kil­ka ty­go­dni do przo­du. Lu­dzie, któ­rzy w niej pra­cu­ją ma­ją pra­wo wie­dzieć, czy bę­dą mie­li pra­cę, pro­wa­dzą­cy Fun­da­cję, że bę­dzie mógł wy­naj­mo­wać dla niej po­miesz­cze­nia, bę­dzie mógł za­ku­pić dla pod­opiecz­nych sprzęt do re­ha­bi­li­ta­cji i tak da­lej. Dla­te­go lek­ce­wa­że­nie pro­ble­mów fun­da­cji po­wo­du­je, że wie­le z nich nie wie, czy bę­dzie mo­gło dzia­łać. W do­dat­ku utra­ta pra­wa do otrzy­my­wa­nia 1 pro­cen­ta od­pi­su od po­dat­ku przez wie­le ma­łych fun­da­cji do­dat­ko­wo kom­pli­ku­je ich sy­tu­ację – one te­raz po pro­stu nie ma­ją z cze­go żyć. Gross bar­dzo do­brze zna się z Ada­mem Mich­ni­kiem i Blumsz­taj­nem – wszy­scy by­li w ta­kim klu­bie, to się chy­ba na­zy­wa­ło „Po­szu­ki­wa­cze sprzecz­no­ści”, do któ­re­go na­le­ża­ły dzie­ci pro­mi­nent­nych ko­mu­ni­stycz­nych dzia­ła­czy. Nic więc dziw­ne­go, że Mich­nik tak ocho­czo lan­su­je Gros­sa – świet­nie się zna­ją jesz­cze z cza­sów mi­ło­ści do so­cja­li­zmu.

Za: WarszawskaGazeta | http://www.warszawskagazeta.pl/polityka/35-polityka/553-ksika-grossa-jest-intelektualnym-gniotem | Książ­ka Gros­sa jest „in­te­lek­tu­al­nym gnio­tem”

Skip to content