Źyjemy w czasach, które wydają się negować potrzebę istnienia państwa narodowego, a być może nawet państwa w ogóle. Obserwujemy na codzień migrację ludności i kapitału. Nie dziwi nas gdy najprostsże towary sprowadzane są z „końca świata” tylko dlatego, że tam właśnie robocizna jest w danej chwili najtańsza. Technologia i kultura staje się coraz bardziej wynarodowiona. Prawie cała młodzież na świecie ulega wpływowi kultur obcych, obecnie głównie amerykańskich. Coraz bardziej powszechne jest ujednolicenie się obyczajów czy też może raczej ich brak, upowszechnienie mody czy form rozrywki. Jest to w pewnym stopniu zgodne z zasadą wzrostu entropii, która mówi, że struktury uporzadkowane w naturalnym biegu wydarzeń zostają zastąpione coraz bardziej ujednoliconymi. W fizyce widzimy, jak gradienty stężeń czy temperatur zanikają aby pozostawić po sobie materię jednorodną pod względem składu i rozkładu energii. Podobna degradacja następuje także w sferze społecznej i kulturalnej. W tej sytuacji można powiedzieć, że państwo jako organizacja społeczna jest nam potrzebne tylko po to aby zapewnić ludności zamieszkującej dane terytorium bezpieczeństwo posiadanych dóbr indywidualnych oraz pewną organizację infrastruktury, w takim stopniu jaki jest konieczny dla zapewnienia funkcjonowania tego obszaru. Lokalne potrzeby mają być bowiem zaspakajane przez prywatne i lokalne kompanie usługowe bądż samorzaady terytorialne.
Ten zanik patriotyzmu, przywiązania do tradycji narodowych, własnej religii czy rasy jest częściowo wywołany faktem, że przynajmniej w Polsce, wychowały się juz całe pokolenia, które nigdy nie żyły w czymś co można by nazwać ze spokojnym sumieniem wolnym i samorządnym państwem polskim. Od czasów klęski II RP w wyniku II Wojny Światowej mamy wyłącznie do czynienia z administracjami narzuconymi Narodowi przez siły zewnętrzne, których podstawowe cele są wrogie istnieniu państwa Polaków, i które robiły i robią nadal wszystko aby zinternacjonalizować czy skosmopolityzować polską populację. Czy było to niszczenie struktur społecznych oddziedziczonych po II RP w PRLu, czy też aktualna manipulowana demokracja III RP, identycznym celem narzuconych Narodowi dysponentów władzy było zawsze sprowadzenie populacji do wspólnego mianownika bezmyślnej masy proli, która będzie skłonna do akceptowania podsuniętych haseł. „Cztery nogi dobre, dwie nogi złe” – kazały powtarzać innym składnikom inwentarza żywego świnki sprawujące władzę w orwelowskiej ” Farmie Zwierzęcej”. I tak też jest obecnie.
Podobnie jak za czasów komunistycznych, na listach wyborczych pojawiają się kandydatury nieznane wyborcy, ani ze względu na miejsce zamieszkania, ani też ze względu na jakiś specyficzny program działania. W USA, gdzie demokratyczne rządy są także iluzją, kandydaci na stanowiska publicznego zaufania zadają sobie chociaż tyle trudu aby odwiedzić swoich wyborców w miejscu ich zamieszkania, bądź zorganizować z nimi spotkanie zbiorowe, pozwalające poznać chociażby wygląd i sposób bycia kandydata. Wyraźnym potwierdzeniem bezmyślności Moich Drogich Rodaków jest fakt, że po dwudziestu latach od nominalnego początku „transformacji ustrojowej” mamy scenę polityczną zdominowaną wyłącznie przez socjalistyczno-populistyczne partie w rodzaju PO, członka międzynarodowej koalicji lejberzystowskiej, czy PiS, który jest łagodną wersją partii narodowo-socjalistycznej. Nie wspominam nawet o PSL, która była i jest typową partią roszczeniową chłopstwa. Jedyna partia o śladowej orientacji prawicowej, LPR , została wyeliminowana z procesu parlamentarnego dzięki stosownie spreparowanej ordynacji wyborczej. A nie była to przecież partia prawdziwie prawicowa! Raczej rodzaj polskiej wersji partii chadeckiej.
Nic więc dziwnego, że Polska jako państwo i organizm gospodarczy staje się w coraz większym stopniu marginalną częścią niemieckiej Europy. Rodzajem rezerwy ludnościowej oraz rynkiem zbytu dla towarów sprzedawanych przez firmy będące w rękach zagranicznych właścicieli. Ten sam zbiór genetyczny, który przez 45 lat trwania PRLu nigdy nie był w stanie doprowadzić do zbilansowania budżetu państwowego czy uzyskania zrównoważonego bilansu handlowego (z wyjątkiem dwóch lat w czasie rządów Gierka) , teraz powtarza ekonomiczny bieg wydarzeń PRLu w nieco odmiennej konfiguracji politycznej.
Przed wojną było popularne powiedzenie, że pod względem ideologii w Polsce rządzą dwie trumny: Dmowskiego i Piłsudskiego. Obecnie możemy śmiało powiedzieć, że III RP rządzi trumna Bieruta. Widać to szczególnie wyraźnie jeśli spojrzymy na dotąd nie załatwioną (po dwudziestu latach podobno wolnej i kapitalistycznej Polski!) sprawę odszkodowań za majątki i zakłady przemysłowe skonfiskowane na podstawie dekretów PKWN. Nic to, że PKWN był organizacją marionetkową, a jego dekrety były wydane z naruszeniem zasad prawnych przyjętych przez samą tą organizację (myślę tu o decyzji o przejęciu lasów prywatnych).
Komunizm podobno jest na śmietniku historii, ale postepowanie prawne stosowane w tym okresie obowiązuje nadal w praktyce. Jest to zresztą fenomen wyłącznie Polski. Te same kwestie majątkowe rozstrzygnięto już dawno, na korzyść wywłaszczonych, w innych krajach „Obozu Sprawiedliwości Społecznej”, z wyjątkiem Rosji. Czyżby kacapskie porządki to był właśnie ten standard, do którego aspiruje polska elita polityczna? Co więcej, w Polsce stosuje się zasadę równych i równiejszych wobec prawa. Obserwujemy więc zwrot majątków ukradzionych Naszemu Świętemu Kościołowi Katolickiemu, w końcu takiej samej osobie prawnej jak i zwykły szary obywatel, ale tego samego przywileju nie udziela się już jeszcze żyjącym potomkom Zamoyskich, Wielopolskich, Sobańskich, Chłapowskich, Sapiehów,….. .
Mój dziadek, który miał zwyczaj nazywać rzeczy po imieniu mawiał, że każdy rząd to swołocz i im większy rząd tym większa swołocz. I jak widzę miał on całkowitą słuszność jeśli chodzi o rządy panujące w Naszej Umęczonej Ojczyźnie. Rozbójnicza polityka ekonomiczna jaką prowadzą rządy III RP (patrz Bobolowisko – link) powoduje zanik dochodów państwa z coraz to malejącej liczby jeszcze nie sprzedanych bądź zamkniętych zakładów wytwórczych. Wolny rynek i nieograniczony import najprostszych artykułów powoduje postępujacy spadek wytwarzania oraz zubożenie ludności. Od czasu przystąpienia do Unii zniszcżeniu uległ przemysł morski i stoczniowy, cukrownictwo, przemysł ciężki i elektroniczny oraz kopalnictwo. Wszystkie te przemysły padły ofiarą zarządzeń unijnych, których celem było wzmocnienie i zabezpieczenie rozwoju, w warunkach światowego kryzysu, stosownych sektorów przemysłowych krajów starej Unii.
Pamiętajmy też, że podobnie jak w USA, każdy obywatel polski płaci obecnie podatki na utrzymanie obu administracji: krajowej i unijnej. W USA podatek federalny jest widoczny i niekiedy możemy nawet uzyskać jego częściowy zwrot. W Polsce władze podatkowe działają jako poborca obu form opodatkowania, ale o tym, że część podatku jaki płacimy jest bezzwrotną daniną dla Unii, jest cicho. Głośno natomiast jest o dotacjach unijnych na różnego rodzaju projekty, które unijni komisarze ludowi uznali za godne poparcia. Mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że jest to tylko częściowy zwrot unijnego podatku, czyli pieniędzy zebranych od polskich podatników w żadnym stopniu nie równoważący strat jakie ponosi Polska ze względu na inspirowaną przez Unię destrukcję polskiego kapitału.
Każdy Polak w wieku zdolnym do pracy stanowi jednostkę narodowego potencjału wytwórczego. Jest to jednostka, która wymaga pewnych świadczeń z terenu państwa, bez względu na to czy wytwarza coś użytecznego czy nie. Dlatego jest tak istotne aby każdy, kto może i musi pracować dla swojego utrzymania mógł takie dobrze płatne zatrudnienie znaleźć. Pamietajmy, że nie wszyscy chcą bądź mogą wyjechać zagranicę i tam szukać szczęścia. Ci zaś, którzy zostają, tak czy inaczej będą żyć z wytworzonego przez jeszcze zatrudnionych rodaków kapitału. Czy będą to świadczenia socjalne czy też kradzieże i rabunki, w ogólnym bilansie zawsze jest tak, że ten kto żyje na danym terytorium, utrzymuje swoje bytowanie albo własną pracą albo też pracą swoich rodaków. Masowych samobójstw osób bezrobotnych raczej nie obserwujemy, chociaż zdarzają się i takie przypadki.
Dla osób, do których przemawiają wyłącznie argumenty rynkowe muszę też dodać, że tylko społeczeństwo będące w posiadaniu pewnego „wydawalnego” dochodu (czyli dochodu, który nie musi być całkowicie przeznaczony na potrzeby podstawowe w postaci mieszkania czy jedzenia), tworzy koniunkturę rynkową. Osoby, które nie mają dochodów nie płacą też od nich podatków, a nawet wręcz przeciwnie – uszczuplają zasoby podatkowe, które muszą być zużywane na świadcżenia „społecznej sieci bezpieczeństwa” oraz na policję i więziennictwo. Jak już wielokrotnie pisałem, nie ma najmniejszej możliwości aby Państwo Polskie było w stanie zbilansować budżet bez zrównoważenia bilansu handlowego. A przecież konieczne jest też wypracowanie pewnej nadwyzki jeśli obecne zadłużenie państwowe ma być kiedykolwiek spłacone. Tego same podatki nie osiągną, gdyż ich podniesienie oznacza tylko dalszą pauperyzację ludności na obszarze państwa. Przelewanie z jednej kieszeni do drugiej nie czyni nikogo bogatszym.
Andrzej Bobola
Andrzej Bobola jest pseudonimem literackim profesora fizyki chemicznej, który dla odpoczynku od nieco rozrzedzonej atmosfery fizyki teoretycznej oddaje się rozważaniom na tematy humanistyczne o aktualnym znaczeniu.