Aktualizacja strony została wstrzymana

Historia poprawiona na photoshopie

QCHNIA POLITYCZNA
„Historia – świadek czasu, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielka życia, zwiastunka przyszłości.” Tak definiował historię rzymski filozof – Cyceron. Gdyby żył w dzisiejszej Polsce napisałby zapewne, że historia, a szczególnie ta najnowsza, to kolejny podział społeczeństwa, przepaść, mur, barykada, na której z jednej strony walczą znienawidzeni historycy IPN, „odbrązawiacze”  mitów i odkrywcy trudnej, bolącej prawdy i cała reszta pozostałych, nagradzanych, publikowanych, nobilitowanych przez „salon” politycznie i towarzysko. Jakie są największe problemy stojące przed badaczami historii najnowszej? Nie jest to tylko metodologia, która zmienia się wraz ze zmieniającym się światem, ale problem uwikłania w nurt poprawnej polityki, wobec której Klio – muza historii,  jest bezsilna.
Norman Davies. Angielski historyk najbardziej znany w Polsce. Wydaje się nawet, że innych nie ma, bo jak w tym dowcipie o lodówce, jego historyczne cegły zalegają wszystkie biblioteki uczelniane i każdą księgarnię, a sam pojawia się wszędzie, często w czerwonej koszulce z godłem Polski. Prawie jak Polak. Kawaler Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski, Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, Złotego Medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, Odznaki Honorowej „Bene Merito”, honorowy obywatel wielu miast Polski, doktor honoris causa wielu polskich uniwersytetów, członek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu. A mnie do śmiechu nie jest. Sporo wydałam na eseje i książki historyczne Daviesa, dlatego z ogromnym niepokojem i niesmakiem obserwuję jego ewolucję. Nie zaczęła się ona przecież od udziału w komitecie honorowym Bronisława Komorowskiego, ale to zaangażowanie było zwieńczeniem konsekwentnej drogi, może nie „przemysłu nienawiści”, ale na pewno spółdzielni pod nazwą ND, której udziałowcy pozostają nadal tajemnicą. Zresztą Davies w jednym z wywiadów powiedział, że jego prace są wynikiem pisania przez „spółdzielnię” którą on firmuje. Sam nie byłby w stanie wyprodukować w takim czasie tylu pozycji i w dodatku na różne, nieraz bardzo odległe od siebie tematy. Jak wiemy jednak, nie ma tajemnic historii, choć ich poznanie jest często długie i bolesne, a  umiejętność wychwycenia przez historyka, tego krótkiego momentu, między przyczyną a skutkiem, jest podstawą zrozumienia i rzetelnej oceny sporu, który aktualnie przeżywamy.
Pierwsza sprawa to wizja Daviesa polityki historycznej, którą opisał na łamach Gazety Wyborczej. Według niego nie da się pisać historii współcześnie bez pisania jej do obecnego kontekstu, obecnego czytelnika. Jeśli historykowi wydaje się  że myśli obiektywnie, jest to iluzją, bo wpływają na niego bodźce ze świata współczesnego. „Historię piszemy dla ludzi, którzy będą ją czytać w konkretnej sytuacji politycznej, w której żyją„- mówi historyk i stwierdzenie to jest do przyjęcia jedynie w Ministerstwie Prawdy, które kreuje własną, wymyśloną historię jako opowieść dla konkretnej grupy polityczno-środowiskowo-towarzyskiej,  która kontrolując przeszłość, myśli o kontrolowaniu przyszłości.
To wykorzystywanie niewiedzy obywateli do przedstawiania zdarzeń w świetle korzystnym dla danej opcji politycznej.
W wywiadzie z Janiną Paradowską we wrześniu ub. r. Norman Davies zatroskany o Polskę mówi, że PiS to dla niego polityczna sekta:
Zobaczyłem, że w Polsce dzieją się niepokojące rzeczy. Byliśmy z żoną w Smoleńsku 7 kwietnia, wraz z premierem Donaldem Tuskiem, widzieliśmy, jak się te uroczystości odbywały, i miałem nadzieję, że polska polityka powoli wchodzi na lepszą drogę. (…) 7 kwietnia w Katyniu widzieliśmy, jak ten straszny Putin, kagiebowiec, wykonał przyzwoity gest, jakiego nie zrobił przed nim żaden rosyjski polityk. A później zobaczyłem, co się dzieje wokół krzyża, i bardzo mnie to poruszyło. (…) A potem widzę grupę ludzi, którzy przywłaszczają sobie ten moment, a krzyż przestaje być symbolem żałoby i pojednania, wspólnego żalu, a staje się instrumentem politycznej gry. Pomyślałem, że w Polsce zaczynają się dziać nieprzewidywalne rzeczy.(…) Tu mamy destrukcyjne działania polityczne. A wywrotowa retoryka, w której używa się słownictwa z najwyższej półki – w rodzaju wiara, patriotyzm, ojczyzna – służy zawłaszczeniu tej sfery wartości dla jednej partii. Dostrzegłem, że dzieje się coś dziwnego także dlatego, że zacząłem dostawać listy, jakich nie otrzymywałem nigdy wcześniej. W najgrzeczniejszych pisano: wprawdzie opublikował pan sporo pięknych książek, ale teraz żadnej pana książki już nie przeczytam, bo pan nie popiera propolskiej partii. Tak więc większość zostaje wykluczona nawet z dyskusji, nie ma do niej prawa, bowiem od razu jest niepolska. Dlatego używam określenia, że PiS to sekta polityczna, bo to jest właśnie cecha sekty. Ona będąc częścią całości uważa, że właśnie jest całością, a reszta niczym. (…) Byłem jednak zdumiony, jak szybko kierownictwo PiS załatwiło pochowanie brata prezesa na Wawelu, stało się to chyba już drugiego czy trzeciego dnia. Prezes był politykiem, który już w tamtym momencie klarownie myślał, aby skorzystać z katastrofy.
Język, jakim posługuje się historyk, daleki jest od polityki miłości, wykracza poza granice dobrego smaku i naukowego warsztatu.
O porównywaniu marszów nazistowskich z lat 30. ze spotkaniami ludzi pragnącymi 10 każdego miesiąca powspominać zmarłych w tragedii smoleńskiej mówi:
Porównywanie ich jest trafne. I tu, i tu są ruchy wywrotowe. Są ludzie, którzy nie mają zamiaru dojść do celu drogą demokratyczną, tylko przez emocje i rozpalonytłum. O wojnie polsko-polskiej czyli wewnętrznych polskich sporach: Ta wojna polsko-polska to okres wymiotów.
W 1986 roku Davies miał wykład w Milwaukee na temat historii Polski. Po odczycie, odpowiadał na pytania miejscowych Żydów, „dlaczego Polacy pozwolili Niemcom budować obozy koncentracyjne na swoim terenie”. Już wtedy mówiło się, że Davis nie dostał „tenure” na uniwersytecie w Stanford i będzie musiał wyjechać z Ameryki. Powodem były „błędy” w interpretacji historii, zapewne niezgodne z wizją wielu wpływowych osób, przelewających grube miliony na konto uniwersytetu. Davis nie był mile widziany w USA za przekłamania historyczne a ściślej za sympatyzowanie z komunistycznymi rządami Polski.
Widać, że ta sympatia jest niezmienna, skoro w taki sposób wypowiada się o Prawie i Sprawiedliwości:
„PiS nie jest normalną opozycją, a sektą polityczną, posiadającą guru, misję i własnych świętych. To raczej ruch wywrotowy, który próbuje nie tyle polepszyć III RP, co ją zburzyć.” – oświadczył Norman Davies w wywiadzie dla „Newsweeka”.
O Lechu Wałęsie mówi, że w oczach wszystkich uczciwych jest człowiekiem pokoju i sprawiedliwości i nadziei i wolności. a „bzikowata interpretacja historii” to pewnie książka  „SB a Lech Wałęsa”.W książce „Zaginione królestwa” wyd. ZNAK, specjalizującego się w twórczości historycznej Grossa, w historyczną narrację o Gdańsku Davies wplata:
W 2006 roku podczas obchodów rocznicy strajku z 1980 roku miała miejsce w Gdańsku pewna niechlubna scena. Jeden z dawnych współpracowników Wałęsy, zwolniony swego czasu z powodu kłopotów, jakie sprawiał, oświadczył zuchwale, że on i jego towarzysze dziś „stoją tu, gdzie stała Solidarność”, podczas gdy inni obecni przeciwnicy polityczni – wszyscy dawni koledzy z Solidarności – rzekomo „stoją tam, gdzie wtedy stało ZOMO”.
(…) „Takie pełne żółci wypowiedzi szkodzą polskiej demokracji.  W latach 2005-2007 główny wichrzyciel zdobył największą liczbę mandatów w polskim Sejmie, zorganizował wybory swojego brata bliźniaka na urząd prezydenta Rzeczypospolitej i na krótko stanął na czele polskiego rządu. Pierwszy raz w dziejach świata zdarzyło się, żeby dwóch identycznych braci bliźniaków sprawowało dwa najwyższe urzędy w państwie.Działając we dwójkę, razem ze swoją partią Prawo i Sprawiedliwość wykorzystali okazję, aby podkopywać demokratyczny ład ustanowiony po 1990 roku, grożąc wprowadzeniem autorytarnej czwartej Rzeczpospolitej i wymyślając nową historię nowoczesnej Polski”.
Norman Davies, człowiek salonu, stał się ikoną establishmentu i politycznej interpretacji historii. Polska nie skorzystała na jego twórczości, ale on skorzystał na Polsce. Odkrył, że nie interesuje go obiektywna prawda historyczna, zrzucił maskę obiektywnego historyka, wikłając się w nagonkę na opozycję. Jest historykiem, który opisując ją, zachowuje się jak  grafik bawiący się photoshopem.

Magda Figurska

Tekst opublikowano w nr.12/2011 Warszawskiej Gazety

Za: MagdaFigurska.Blog | http://wing2009.salon24.pl/291454,historia-poprawiona-na-photoshopie

Skip to content