Aktualizacja strony została wstrzymana

Reforma czy destrukcja? – gen. Waldemar Skrzypczak

Odtrąbiono wprowadzenie nowego etatu polskich Sił Zbrojnych, tym samym akcentując zakończenie reformy w armii. A ja jakoś, mimo usilnych zabiegów, nie mogę sobie przypomnieć jej początku. W zasadzie jako sukces widzi się w MON rezygnację z przymusowego poboru. Jeżeli to cała reforma, to rzeczywiście można ogłosić jej zakończenie.

Tylko warto poznać głębiej fakt wprowadzenie nowego etatu wojska. Pisałem już wiele na temat radykalnej redukcji potencjału bojowego. Likwidacji jednostek bojowych, dowództw poziomu taktycznego (1 DZ), likwidacji systemu przygotowania rezerw osobowych, braku spójnego systemu dowodzenia, rozdmuchanej biurokracji wojskowej – słowem, o początku drogi ku końcowi zdolności bojowych, a może raczej obronnych Wojska Polskiego.

W tej materii można by jeszcze parę rzeczy dorzucić.

Na przykład próbę likwidacji w armii pojęcia specjalista wojskowy. Wspomniany nowy etat generalnie powoduje obniżenie stopni etatowych. I nie w Warszawie, a w jednostkach bojowych. Bo szukając oszczędności szuka się ich w etatach wysoko wykwalifikowanej kadry. Posłużę się przykładem. Dotychczas na stanowisku operatora w wozie przeciwlotniczym typu OSA (PRWB) był chorąży, który z reguły dawno już skończył dobrą szkołę chorążych, był tym operatorem przez kilka często kilkanaście lat, dochodząc do najwyższego kunsztu poprzez mozolne ćwiczenia. Dodam, że wyszkolenie takiego operatora jest drogie i długotrwałe. Teraz obniżono ten etat do sierżanta. Skąd go wziąć? Przecież ów doświadczony chorąży nie zgodzi się na niższy etat. I opuści armię. Kto wyszkoli jego następcę-sierżanta? To w Warszawie nikogo nie obchodzi…

W nowym etacie SZ takich zmian jest kilka tysięcy. A to oznacza, że armię opuści kilka tysięcy wysoko wykwalifikowanych specjalistów wojskowych, których nie ma kim zastąpić. Jak to nazwać? W tym samym czasie do każdej jednostki wprowadza się do etatów bojowych żołnierzy z NSR, którzy nigdy nie będą w stanie zastąpić wyszkolonych żołnierzy-specjalistów rezerwy.
W związku z tym mam pewną propozycję. Niech każdy autor takiego lub podobnego pomysłu będzie przedstawiany opinii publicznej z nazwiska. Niech wiemy, kto jest twórcą tego, co się dzieje. Przecież nie stoją za tym anonimowi ludzie.
Pamiętam, jak przekonywano nas, dowódców, do ustawy pragmatycznej w 2004 roku. Ponieważ się sprzeciwialiśmy, zarzucano nam brak rozumu. Stwierdzono: „wy nie rozumiecie nowoczesnej armii”. I teraz mamy to, co mamy. I dalej brniemy konsekwentnie w te same błędy. A w takich pomysłach prześcigają się „wyborni” urzędnicy wojskowi. W wyścigu po zasługi i uznanie. Szkoda, że zapomnieli, iż jądrem armii są wojska, nie sztaby.

Zapomniano, jakie wymogi powinny spełniać jednostki bojowe. Obniża się systematycznie wymagania w zakresie kwalifikacji wojskowych. Obniża się kryteria szkoleniowe. Ogranicza środki na szkolenie. Sprzęt się dekapitalizuje. Pozbawia się wojsko czynników motywacyjnych. W zamian fundując zwiększony wymiar szkolenia z musztry, regulaminów i … śpiewu.
Bo czymś trzeba wojsko zająć…

Gen. Waldemar Skrzypczak

Za: Blog Generała Waldemara Skrzypczaka | http://skrzypczak.blog.interia.pl/?id=2055500

Skip to content