Aktualizacja strony została wstrzymana

Nieortograficzne kompleksy – Alina Brzózka

Dla wielu Polaków angielszczyzna jest synonimem obycia, wyższej kultury, ma być znakiem statusu społecznego i wyjścia z polskiego zaścianka. Rada Języka Polskiego w imię ortografii i szacunku dla polszczyzny upomina bezskutecznie administrację, nadającą polskim obiektom sportowym i infrastrukturalnym anglojęzyczne nazwy.

Czy ktoś pamięta ze szkoły poirytowanie towarzyszące lekturze XVII-wiecznych polskich tekstów, przy której należało się zapoznać ze zjawiskiem makaronizowania? Współczesny czytelnik, pozbawiony najczęściej zaplecza w postaci wykształcenia klasycznego lub choćby szczęścia ukończenia liceum z kursem łaciny, staje bezradny wobec testów, które wtedy przeciętnie wykształconemu szlachcicowi nie sprawiały najmniejszego problemu. Dlatego też, aby przeczytać zapiski z jednego tylko roku Pamiętników J.Ch. Paska, musimy przestudiować ponad 400 przypisów tłumaczących łacińskie wyrażenia!

„Ale przecie, kiedy komu złem za dobre, niewdzięcznością nagradza się za wdzięczność, kiedy ojczyzna ta, dla której kto swoje ochotnie niesie in aleam fortuny zdrowie, jemu za to honor i reputacyją, jako najdroższy depozytyt dobrej odbierając sławy, kiedy nadto żółcią z piołunem mieszane przy niewinności propinat kalumnije, jest to afflictio supra afflictiones, dolegliwość nad wszystkie dolegliwości, jest to crimen atro carbone notandum przeciwko Bogu samemu i prawu militans”.

Dla wielu będzie męcząca łacina obecna w polskich zdaniach, ale zupełnie inaczej będą postrzegać język angielski w tej samej funkcji w tekstach współczesnych. Co prawda w badaniach przeprowadzonych przez CBOS na zlecenie Rady Języka Polskiego na pytanie, co najbardziej razi we współczesnej polszczyźnie używanej publicznie na pierwszym miejscu znalazły się wulgaryzmy (86,3%), a na drugim wymieniano masowe zapożyczenia z języków obcych (51,4%), to jednak dla wielu Polaków angielszczyzna jest synonimem obycia, wyższej kultury, ma być znakiem statusu społecznego i wyjścia z polskiego zaścianka. Skąd tak silne przekonanie o wyższości języka angielskiego nad polskim?

Niedawno mieszkańcy Szczecina w drodze głosowania wybrali nazwę basenu olimpijskiego – Floating Arena. Rada Języka Polskiego, która ma prawo opiniować nazwy pojawiające się w przestrzeni publicznej, napisała do władz samorządowych Szczecina m.in. „Człowiek, który od dzieciństwa jest przyzwyczajany do tego, że każdą treść można wyrazić w języku ojczystym, ma szacunek dla swego języka. Narzucanie mu obcowania z tekstami obcojęzycznymi w sytuacjach, w których najwłaściwszy jest język ojczysty sprawia, że odbiera on swój język jako gorszy”. Ta sama rada interweniowała w sprawie nazwy budowanego na mistrzostwa Europy w piłce nożnej stadionu w Gdańsku. Pisano: nazwa Baltic Arena „byłaby nazwą niedobrą, kalkowaną z angielskiego,(…) w imprezie międzynarodowej promującej Polskę w Europie powinno się propagować polskie nazwy, tak aby utrwalić ich związek z miastem”. W podobnym tonie komentowano pisownię Lech Walesa Airport jako naruszającą normy polskiej ortografii. „Pisownia Walesa w oficjalnej polskiej nazwie polskiego obiektu jest niezrozumiała i snobistyczna, jest przykładem ulegania modzie na anglicyzację, także graficzną, polszczyzny”. Cóż z tego, kiedy na swoje monity Rada odpowiedzi nie otrzymywała, nie mówiąc już o uwzględnieniu jej uwag.

Nie wiem, czy angielski jest współczesną łaciną. Wiem natomiast, że nie musimy się wstydzić naszej tradycji językowej, w której jest miejsce i dla Janicjusza, i dla Kochanowskiego.

Alina Brzózka

Alina BrzózkaAlina Brzózka

Za: Realitas.pl | http://www.realitas.pl/DorzecznaMowa/2011/AB22III.html

Skip to content