Aktualizacja strony została wstrzymana

Afroamerykanin zrobił swoje? – Stanisław Michalkiewicz

Coś się zaczęło psuć w stosunkach między razwiedką a Platformą Obywatelską. Kiedyś takie rzeczy były nie do pomyślenia, a teraz – proszę! Oto dwaj przodujący w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariusze TVN, panowie Morozowski i Sekielski, ci sami, którzy zaaranżowali rozmowę posłanki Renaty Beger z dygnitarzami PiS; Adamem Lipińskim i Wojciechem Mojzesowiczem, kiedy to Renata Beger wiedziała, że rozmowa jest rejestrowana i tylko wygłaszała przygotowane uprzednio kwestie – otóż ci sami funkcjonariusze bezceremonialnie przesłuchali przed kamerami ministra Drzewieckiego, który takiego noża się nie spodziewał i oblewał się siódmymi potami. Ale bo też rzeczywiście – takie noże przeznaczone były dotychczas tylko dla faszystowskich pachołków z PiS. Kiedy zatem dziennikarka radia RMF FM zaczęła rozmawiać z ministrem Michałem Bonim tak, jakby rozmawiała z Jarosławem Kaczyńskim, ten, dotknięty do żywego nie tylko rozmowę przerwał, ale nawet zapowiedział bojkot tej radiostacji. O ile w przypadku ministra Drzewieckiego można by to uznać za zemstę z powodu podejmowanych przez niego prób ręcznego sterowania Polskim Związkiem Piłki Nożnej, o tyle w przypadku ministra Boniego ten motyw w rachubę przecież nie wchodzi. Najwyraźniej zatem zaczyna zawodzić koordynacja, dotychczas funkcjonująca bez zarzutu. Co razwiedka postanowiła, to rząd premiera Tuska w podskokach realizował, a Salon, pod batutą redaktora Michnika chóralnie chwalił. Tymczasem teraz Morozowski i Sekielski przygważdżają ministra Drzewieckiego ogniem krzyżowych pytań bez uprzedniego skonsultowania z Salonem, bo zaskoczony Salon dopiero następnego dnia zaczyna dawać odpór w postaci tradycyjnych protestów. Protestuje pani Wielowieyska, protestuje redaktor Wroński, a nawet niebożę Krzysztof Daukszewicz, mimo, że dotychczas mógł eksploatować swój niewielki talent, występując w charakterze satyryka w audycji „Szkło kontaktowe”. Zatem – „czy instrument niestrojny, czy muzyk się myli?” – jak zapytywał poeta.

A przecież najgorsze przyszło dopiero teraz i to ze strony cichego koalicjanta w rządzie premiera Tuska. Jak bowiem wiadomo, rząd jest koalicyjny i z ramienia partnerskiego PSL zasiada w nim Waldemar Pawlak, jako wicepremier i minister gospodarki, Marek Sawicki, jako minister rolnictwa, oraz Jolanta Fedak, jako ministerka pracy i polityki społecznej. Dotychczas współpraca koalicyjna polegała na tym, że Waldemar Pawlak mówił premieru Tusku, na co PSL się zgodzi, a na co się nie zgodzi, premier Tusk przyjmował to do wiadomości i postępował zgodnie z tymi ustaleniami. Media musiały mieć rozkaz, żeby o PSL nie pisać i w rezultacie PSL wprawdzie kierował rządem, ale tak, jakby w ogóle go nie było. I dopiero po pierwszej rocznicy powołania rządu PO-PSL to się zmieniło. Otóż premier Tusk poleciał do Kataru, skąd triumfalnie ogłosił, że Polska będzie tam kupowała skroplony gaz, jak tylko zbuduje gazoport. No, zupełnie jak ten faszysta Kaczyński, z tą tylko różnicą, że tamten chciał kupować gaz w Norwegii, ale to przecież jeden diabeł. Dotychczas bowiem gaz kupowany był w Rosji, a wokół tych zakupów zdążyło utworzyć się całkiem spore grono starych rodzin. Najwyraźniej katarskie wojaże premiera Tuska, który w dodatku nakłaniał tamtejszych szejków do inwestowania w Polsce, musiały tubylcze rodziny trochę zaniepokoić. Czyżby premieru Tusku strzeliła do głowy myśl odgrywania roli arbitra między tubylczymi starymi rodzinami, a szejkami z Kataru? Strzeliła, nie strzeliła – w każdym razie ktoś musiał uznać, że nadeszła pora by szefowi PO przypomnieć, skąd wyrastają mu nogi.

Okazja nastręczyła się sama, bo jak wiadomo, system emerytalny w Polsce trzeszczy w szwach, więc rząd, nie czekając nawet na sfinalizowanie prac nad pilotażową ustawą o zmniejszeniu emerytur ubekom, w ekspresowym tempie przeforsował ustawę zmniejszającą tzw. emerytury pomostowe. Wywołało to burzliwe protesty wszystkich central związkowych, a Sierpień-80 okupował nawet biuro poselskie samego premiera. Rząd jednak demonstrował nieustępliwość, więc prędzej czy później wszyscy by się z nowymi regulacjami musieli pogodzić, bo skoro rządowi wolno zmniejszyć emerytury ubekom, to dlaczego nie wszystkim innym? Tymczasem ministerka Jolanta Fedak ni stąd ni zowąd obiecała przywódcy Związku Nauczycielstwa Polskiego, panu Broniarzowi, że nauczycielom możliwość wcześniejszych emerytur przywróci. Nie tylko obiecała, ale nawet przygotowała „poselski” projekt stosownej ustawy. Nietrudno się domyślić, że wywołało to wściekłość wszystkich pozostałych central związkowych, które na 8 grudnia zapowiedziały strajk powszechny. Toteż po powrocie z Kataru premier Tusk „odciął się” od pomysłu pani minister Fedak. Nie bardzo wiadomo, czy oznacza to, że wycofał się z tej obietnicy, czy też – że jednak ją spełni, ale niechętnie, słowem – jeszcze nic nie wiemy. Ale to właśnie jest najgorsze, bo wiadomo, że „kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”. Wygląda na to, że strajk powszechny może nawet być wcześniej, niż w grudniu, bo proletariat tym razem burzy się nie na żarty.

Organizatorem tych wszystkich protestów są, jak wiadomo, związki zawodowe. Dodatkowe światło na ten problem rzucił niedawno poseł Andrzej Czuma, twierdząc, że Sierpień-80 ma „ubeckie korzenie”. Może to być prawda, jak zresztą wszystko, co mówią posłowie, ale w takim razie warto spytać, jakie korzenie ma pozostałe kilkadziesiąt central? Dlaczegóż by razwiedka zapuszczała korzenie tylko w Sierpniu-80? A inne związki, zresztą o wiele większe i bardziej wpływowe, to co – od macochy? Oczywiście między związkami, chociaż nawet korzenie mogę mieć takie same, istnieje konkurencja, a w każdym razie – jej pozory. Ale pozory takiej konkurencji pojawiają się również w łonie razwiedki. Oto np. wydało się, że Centralne Biuro Antykorupcyjne robiło koło pióra szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, panu Krzysztofowi Bondarykowi i nawet wykryło, że „zataił” on dochód, jaki w wysokości 1,5 ml zł. uzyskał z Polskiej Telefonii Cyfrowej. Pan Bondaryk tłumaczył się, że niczego nie zataił, a dochód był trzykrotnie mniejszy, ale nie o to przecież chodzi, tylko o fakt, iż służby koncentrują się na wzajemnym podsrywaniu. Dodatkowej pikanterii dodaje temu wszystkiemu okoliczność, że głównym akcjonariuszem (ponad 70 proc.) Polskiej Telefonii Cyfrowej jest spółka niemiecka. Źe też akurat ona tak hojnie futruje szefa polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Ale na to nikt już nie zwraca uwagi, bo wiadomo – wszystko ma swoje granice.

Kropkę nad „i” postawił wreszcie Trybunał Konstytucyjny, stwierdzając niezgodność z konstytucją ustawy, która zabraniała niezweryfikowanym funkcjonariuszom rozwiązanych Wojskowych Służb Informacyjnych zatrudniania się w tajnych służbach nadal działających. W rezultacie wszyscy ci, którzy poddali się weryfikacji i złożyli zeznania znienawidzonemu Macierewiczowi, wyszli na idiotów, których powracający na dawne stanowiska oporni na weryfikację razwiedczykowi już tam odpowiednio wymusztrują. Jak widać, „nowe” wraca w pełnej chwale i ostentacji. Czyżby więc Murzyn, tzn. pardon – oczywiście czyżby Afroamerykanin zrobił swoje i zatem może odejść? Nie jest to wykluczone, że w mrokach podziemia razwiedka przygotowała już alternatywę polityczna dla Platformy Obywatelskiej i premiera Tuska, który może nawet nie wiedzieć, że siekiera już jest do pnia przyłożona, bo podczas czwartkowego posiedzenia Sejmu, szczebiotał o „sukcesach” swojego rządu, jakby nigdy nic.


Stanisław Michalkiewicz
Komentarz  ·  tygodnik „Goniec” (Toronto)  ·  2008-11-23  |  www.michalkiewicz.pl


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Skip to content