Aktualizacja strony została wstrzymana

Stalinówki i „Platerówki” od drugiej strony – Tadeusz M. Płużański

W jaki sposób kobiety dochodziły na szczyty komunistycznej władzy? Nie były szczególnie ładne, ale miały inną, ważniejszą cechę. Taka np. Julia „Luna” Brystygier, która była nieformalnym, „piątym wiceszefem” Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po wojnie w różnych strukturach stalinowskiego państwa – głównie tych siłowych – pełno było też „Platerówek”. Czemu zawdzięczały karierę?

Mimo ukończenia przed wojną humanistyki na uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie związki Brystygier z Polską były żadne. Już od 1931 r. należała do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Swoją antypolską działalność mogła rozwinąć po wkroczeniu Sowietów w 1939 r. Raz, dzięki mężowi – lwowskiemu syjoniście Natanowi Brystygierowi, ale też zdolnościom własnym – donosom do NKWD, nawet na kom-partyjnych kolegów. Józef Goldberg (Jacek Różański) skarżył się nawet Izaakowi Fleischfarbowi (Józefowi Światło): „pomyślcie, towarzyszu, że ta… napisała raport na mnie. Ale tow. Luna zapomina, że ja mam dłuższą karierę w NKWD niż ona”. Brystygier, prócz Goldberga, nienawidziła też innego wysoko postawionego NKWD-zistę Fleischfarba.

Bolek-jebaka

Donosy nie były jednak sprawą zasadniczą, najważniejszy był status PPŹ. Płk Anatol Fejgin, dyrektor X departamentu MBP, mówił płk Henrykowi Piecuchowi: „Zanotowałem, jak to Kożuszko [Mikołaj Kożuszko, oficer sowieckich służb specjalnych, szef Wydziału Informacji WP – TMP], między jednym a drugim łapaniem i rozstrzeliwaniem dezertera, zabawiał się z PPŹ. (…) Otóż PPŹ to nic innego jak przechodnia polowa żona. Krótko mówiąc, taka sekretarka”.

Gen. Sokorski napisał, że Bierut „zapracował nawet na przydomek Bolek-jebaka. On nie przepuścił żadnej kobiecie. Miał kilka „żon” i różne dzieci rozsiane po kraju. Wcale się nie krył ze swoją namiętnością”.
Jedną z PPŹ Bieruta, której (w zasadzie) pozostał wierny do końca życia, była Małgorzata Fornalska. Swoje PPŹ miał Światło, Różański, a także Karol Świerczewski.

Światło: „w swej bogatej karierze Brystygierowa była w Rosji przez dłuższy czas równocześnie kochanką Bermana, Minca i Szyra [Jakub Berman – „numer drugi” w stalinowskiej Polsce; Hilary Minc – „spec” od gospodarki; Eugeniusz Szyr – dąbrowszczak, ekonomista – TMP]. Dwaj pierwsi zwłaszcza mają w związku z tym wobec niej poważne zobowiązania. I dzięki temu, jak Brystygierowa chce coś przeprowadzić, nawet przeciw Radkiewiczowi czy Romkowskiemu [szefowi i wiceszefowi MBP – TMP] w bezpiece, to wszystko może zrobić. Ileż to razy Radkiewicz nie zdążył jeszcze zreferować jakiejś sprawy Bierutowi, a już Bierut, czy Berman dzwonili do niego z zapytaniem: „słuchaj no, jest u ciebie taka a taka sprawa, dlaczego nam o tym nic nie mówisz?” (…) Oni już wiedzieli, bo oczywiście Brystygierowa referuje im wszystko nocami”.

Kochanek „Luny” Jakub Berman w książce Teresy Torańskiej „Oni” tak ją opisuje: „Była wyjątkowo inteligentną kobietą o dosyć miłej powierzchowności, choć niezbyt zgrabna”.

Stefan Staszewski (wpływowy członek PPR i PZPR „od kultury”) potwierdzał: „Twarz miała dosyć ładną, ale była potwornie niezgrabna, kwadratowa, niska, bardzo grube nogi. Agresywna, zaborcza. Była to pani z tych, które mówią, kto ma dziś ją do domu odprowadzać”.

Podobnie „urodziwa” była inna PPŹ – Helena Wolińska, „Lena”, późniejsza krwawa stalinowska prokuratorka, konkubina ważnego AL-owca, twórcy MO i bezpieczniaka, gen. Franciszka Jóźwiaka. Stanisława Sowińska „Barbara” (też PPŹ – kochanka swojego przełożonego, szefa Informacji AL Mariana Spychalskiego, późniejszego komunistycznego „marszałka” Polski) w swoich wspomnieniach „Lata walki” tak opisywała „Lenę”: „Tęga, rubaszna, pewna siebie dziewczyna. (…) Umiała niezgorzej po partyzancku kląć, w czym prześcigała nas wszystkich – kobiety i mężczyzn”. PPŹ nie znosiły się – w końcu konkurencja.

Obcowanie Towarzyszki

Berman opowiada o początkach „współpracy” ze swoją PPŹ: „Lunę poznałem w Moskwie, pracowała w Zarządzie ZPP. Potem przyjechała do Lublina. (…) Jak mi potem sama opowiadała [zapewne nie podczas oficjalnego spotkania – TMP], do pracy w Bezpieczeństwie zmusili ją Gomułka i Bierut. Podobno nie bardzo chciała, bojąc się odpowiedzialności i uważając, że niezbyt zna się na tej robocie. (…) Po niedługim czasie okazało się, że decyzja Bieruta i Gomułki była słuszna. (…) Na tle innych dyrektorów czy naczelników nie odznaczających się wielkimi talentami i stosującymi dosyć toporne często metody zdecydowanie się wyróżniała”. Ale czy jest sens źle wspominać kochankę?

Wspomniany Stefan Staszewski mówił Torańskiej, że Bolesława Piaseckiego i jego kolegów przekazał „Lunie” prawdopodobnie wywiad radziecki „i ona się nimi zajmowała do końca”.
„- Wciągając do współpracy? – pyta Torańska.
– Przede wszystkim do łóżka. Luna to był typowy dywersant polityczny, miała pod swoją opieką Kościół, inteligencję. Nie brała udziału w walce ze zbrojnym podziemiem, nie zajmowała się wymuszaniem zeznań czy montowaniem procesów, przydzielano jej zadania wymagające dużej inteligencji, typowo dywersyjnej. Kulturalna, elokwentna, wcale nie krzykliwa, taka pani do towarzyskiego obcowania”.
Światło ujawniał, że Bierut, prócz Piaseckiego, aby infiltrować i rozbijać Kościół, zwerbował za pośrednictwem „Luny” innego agenta – Dominika Horodyńskiego [dziennikarz, redaktor naczelny „Kultury” – TMP]. „Horodyńskiego można było często spotkać w mieszkaniu prywatnym pułkownika Brystygierowej przy Alei Przyjaciół 6”. PPŹ – na kolejnym etapie wprowadzania socjalistycznej praworządności – działał nadal.
Po rozwiązaniu MBP, jako Julia Prajs została szefową „Naszej Księgarni”. Osoba, która wcześniej, w istniejących od stycznia 1940 r. komunistycznych „Nowych Widnokręgach” systematycznie opluwała Polskę, miała czelność pisać opowiadania, m.in. dla polskich dzieci. Ale podobno zawsze chciała zostać pisarką… Julia „Luna” Brystygier zmarła w 1975 r.

Jedli, pili, bawili się

Ale PPŹ „Luna” Brystygier obok Wandy Wasilewskiej była też – jeśli można tak rzec – „mózgiem” 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki. A w jej skład wszedł 1. Samodzielny Batalion Kobiecy im. Emilii Plater. Powstał 6 maja 1943 r. na mocy rozkazu Stalina, który postanowił „załatwić pozytywnie prośbę Związku Patriotów Polskich”. W tej ściśle tajnej uchwale jest punkt: „Powołać do służby w oddziałach pomocniczych dywizji (lekarze, pielęgniarki, sanitariuszki, łącznościowcy) – 500 kobiet Polek w wieku od 18 do 30 lat”. Ciekawe, dlaczego taki przedział wiekowy był najbardziej w cenie?

Od nazwiska swojej patronki kobiety zostały „Platerówkami”. Nie brały udziału w żadnych działaniach bojowych, stanowiły zaplecze frontu (służba wartownicza, sanitarna), przede wszystkim jednak były wykorzystywane propagandowo – do wychwalania Stalina, Armii Czerwonej, a z drugiej strony opluwania „polskiego reakcyjnego podziemia”. Po wojnie zresztą wiele „Platerówek” podziemie to czynnie zwalczało, robiąc karierę w UB, Informacji Wojskowej, prokuraturze i sądownictwie wojskowym.
A jakie były stosunki w 1. SBK? Czy wzorem „Luny” Brystygier znany był tu proceder PPŹ, czyli przechodnich polowych żon? Najwięcej na ten temat mówią raporty samych kobiet-żołnierek. „Wieczorem 10.X.1943 była dowódcą warty baonu kobiecego w Sielcach. Oficer inspekcyjny przyszedł do niej z żądaniem, aby poszła do jednego z pomieszczeń warty, gdzie bawi się dowódca baonu kobiecego z dziewczętami. Sieńkowska odmówiła nie chcą pójść, ponieważ są tam osoby z baonu kobiecego. Oficer inspekcyjny poszedł sam i napisał po powrocie protokół, w którym jakoby było uwidocznione, że zastał tam śpiących dowódcę baonu kobiecego por. Maca z sierżantem Wysocką i z-cę d-cy ds. wyszkolenia ppor. Holzera z sierż. Turkiewiczówną oraz podoficera Morelówną pracującą w kwatermistrzostwie, która nie spała. Oficer inspekcyjny zażądał od Sieńkowskiej podpisania protokółu. Sieńkowska odmówiła. Pytana przeze mnie sierż. Turkiewicz wyjaśniła, że w niedzielę po kolacji zawołał ją ppor. Holzer razem z sierż. Wysocką i powiedział: – Pojedziemy. Dokąd jedzie nie wiedziała, myślała, że może do teatru. Razem z nimi pojechał d-ca baonu i podoficer Morelówna. Pojechali do Sielc, gdzie jedli, pili, bawili się, potem poszli spać. Wrócili do obozu ok. 5-tej rano…”

„Jakby nie dawały, to by nie żyły”

Inny raport: „(…) jedna z dziewcząt, która była przydzielona do sprzątania w ziemiance dowódcy i ppor. Holzera – Szalówna, z 2 komp. strzelców – wieczorem 10.X. przybiegła przerażona, że dowódca w stanie nietrzeźwym chciał ją zgwałcić i zmuszał ją rozkazem i krzykami „baczność” do posłuszeństwa, chwytał za ręce, ciągnął na łóżko. Krzykami i prośbą uwolniła się. Wtedy dowódca kazał jej zawołać saninstruktora Kozieł, z którą się zamknął i kazał Szalównie wyjść. W tym czasie do dowódcy zachodzili niektórzy oficerowie. W ziemiance było ciemno, drzwi zamknięte i głos dowódcy odpowiadał »nie wolno«”.

Raport za okres: 11.XI i 14.XI informuje, że znaczna część oficerów upiła się. Bili się, strzelali, chodzili po ziemiankach i obejmowali dziewczęta. Najgorzej zachowywali się ci z kompanii 4 pp. „Źołnierze rzucali się na dziewczęta, bili je po twarzy, przemocą wydzierali karabiny, których dziewczęta nie chciały oddać, kopali dziewczęta, bili kolbami, były próby gwałtów. Dowódca kompanii kpt. Lola [? – mało czytelne] nie reagował na to, a wręcz jeszcze podniecał swoich żołnierzy…”.
Przed laty w „Dzienniku Łódzkim” pojawiła się wypowiedź ppor. Marii Wolańskiej: „Podczas zlotu w Platerówce sama słyszałam – niektóre dziewczyny mówiły, że »jakby nie dawały, to by nie żyły«. To były bardzo rozgoryczone dziewczyny”. W tym samym artykule czytamy: „Sama [M. Wolańska] ma złe wspomnienia z ruskimi oficerami-dowódcami, których było sporo i u Berlinga. (…) Do niej też dobierali się… Chcieli z niej zrobić »peżet« [inne określenie na PPŹ]. Np. taki kpt. Lipicki potem, po wojnie ją odszukał i przepraszał. Sporo było dowódców, którzy tak myśleli. Więc, krótko mówiąc, dziewczyny zachowywały się różnie. Niektóre żyły z żołnierzami. Frontowe ciąże też się zdarzały, a i o skrobankach coś niecoś wie”. Czy dlatego w 1. SBK odbywały się comiesięczne przeglądy ginekologiczne?

Równouprawnienie w Nowym Ustroju

Ppłk Adam Bromberg, zastępca dowódcy pułku w 1. DP, politruk, później dyrektor PWN i inicjator Wielkiej Encyklopedii Powszechnej: „Nasza dywizja była większa od przeciętnej sowieckiej – trzy pułki (…), batalion fizylierek [tak nazywano 1. SBK] do służby wartowniczej i łączności, z których najładniejsze zabierano o kancelarii dywizji, pułków, batalionów. (…) Naszkowski zostawił mi również swoją sekretarkę, Dankę, i zgodnie z wojskowym zwyczajem miejsce przy niej na łóżku polowym. (…) Danka była bardzo atrakcyjna i łatwo nawiązywała kontakty, nawet z kilkoma oficerami na raz (…) a pili wszędzie – na postojach, w marszu i w warunkach bojowych. W każdym czołgu jechał kanister z wódką, przy każdym czołgu kręciła się dziewczyna. (…) Danka miała w brygadzie wielkie powodzenie i choć od dawna nie utrzymywałem z nią kontaktów seksualnych, w przekonaniu oficerów, którzy się z nią zabawiali, przyprawiała Żydowi rogi”.

Zygmunt Berling we wspomnieniach: „za rozpowszechnione i niczym nie hamowane pijaństwo i pewną demoralizację korpusu oficerskiego, w tym daleko idące rozluźnienie dyscypliny w oddziałach odpowiedzialny był Świerczewski. (…) Świerczewski znany był jako nałogowy pijak”. Ten sam Berling napisał do żony, że po powrocie do obozu „zastał w Sielcach burdel”. Podobno imprezy w Sielcach odbywały się nawet w czasie osławionego boju pod Lenino.

Wszystkie te żołnierskie obyczaje w Wojsku Polskim – pijaństwo, demoralizacja, gwałty, przechodnie polowe żony – przypominały te z Armii Czerwonej, a wręcz były ich kalką. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Do WP oddelegowano ok. 21 tys. oficerów i generałów AC.

Gustaw Herling-Grudziński w „Innym świecie” o kobietach wykorzystywanych seksualnie w łagrze: „Dla Rosjan, nawykłych do »ślubów za pięć rubli« i kopulacji uprawianej na wzór potrzeb fizjologicznych w wychodkach publicznych, nie był to właściwie problem istotny i służył raczej za przedmiot drwin z równouprawnienia kobiet w nowym ustroju”.

W duchu polskości

Jedną z bardziej znanych „Platerówek” (zastępcą dowódcy ds. polityczno-wychowawczych) była Irena Sztachelska. Już przed wojną zaangażowała się w komunę (Związek Lewicy Akademickiej „Front”, KZMP). Za działalność antypaństwową skazana w 1935 r. – w więzieniu spędziła cztery dni.

Po sowieckim najeździe na Litwę posłanka na Sejm, a następnie członkini Rady Najwyższej Litewskiej SRR. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej ewakuowana w głąb ZSRS, wstąpiła do Armii Czerwonej (16. Litewska Dywizja Piechoty). Potem były „Platerówki” i Związek Patriotów Polskich. Tak gorliwie kolaborowała z Sowietami, że w grudniu1942 r. Sąd Specjalny Rzeczypospolitej wydał na nią i męża Jerzego (później PPR-owiec, PZPR-owiec, poseł na Sejm PRL oraz bierutowski minister zdrowia i cyrankiewiczowski kierownik Urzędu do Spraw Wyznań) wyrok od trzech do piętnastu lat więzienia. W komunistycznej Polsce posłanka na Sejm (1947 – 1956) i przewodnicząca Zarządu Głównego Ligi Kobiet Polskich (1945 – 1950). Pracowała jako pediatra w Instytucie Matki i Dziecka. Rewizjonistką została dopiero w 1981 r. w proteście przeciwko stanowi wojennemu. Lewicowym (czytaj sowieckim) ideałom pozostała wierna do 8 czerwca 2010 r, kiedy zmarła.

W rewizjonistycznej „Gazecie Wyborczej” Związek Kombatantów RP (wcześniej ZboWiD) i towarzyszki broni napisali: „Wychowywała nas – Platerówki – w duchu polskości i umiłowania Ojczyzny”.

W duchu polskości i umiłowania Ojczyzny Irena Sztachelska, razem z innymi „Platerówkami”: Adelą Źurawską (dowódczyni kompanii, po wojnie prokuratorka – prawa ręka Heleny Wolińskiej), Krystyną Jodkowską (dowódczyni plutonu) i Ludwiką Bibrowską (zastępczyni dowódcy ds. polityczno-wychowawczych) wytoczyła Henrykowi Piecuchowi proces za poniżenie, bo śmiał wspomnieć, jakie obyczaje panowały w 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater.

Tadeusz M. Płużański

W tekście korzystałem z książki Andrzeja Zasiecznego „Polowanie na pułkownika. Sprawa VI K 394/96 Fakty i mity o 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. E. Plater”, Warszawa 2010

Za: Publicystyka Antysocjalistycznego Mazowsza | http://www.asme.pl/129971754557240.shtml | Stalinówki i "Platerówki" od drugiej strony Przechodnie Polowe Å»ony - nie ma dowodów? - Tadeusz M. Płużański

Skip to content