Aktualizacja strony została wstrzymana

Upór po poznańsku – rzecz o własności

Facet się nazywa Bąkowski. Dariusz Bąkowski. Wszystkie możliwe urzędy, bitne generały biurokracji się na niego zawzięły, a on nic, kurczaki sprzedaje. Kością w gardle stoją te kurczaki od 15 lat kolejnym prezydentom Poznania i pomagierom z zaprzyjaźnionych mediów (zgadnijcie których), a on nic. A wszystko dlatego, że się uparł.

W tym 1997 roku Bąkowski był (jest do dziś) właścicielem placyku o wymiarach 10 metrów na 6 metrów. Ale na placu Wiosny Ludów w Poznaniu, co oznacza, że w samiusieńkim centrum. Wpół drogi między Starym Browarem pani Kulczykowej, a Starym Rynkiem. Kiedy powstał plan budowy „Kupca Poznańskiego”, molocha wielobranżowej sprzedaży, nikt z inwestorów nawet nie brał pod uwagę tak banalnej niedogodności, jak Bąkowski. A on na tych swoich metrach sprzedawał kurczaki z rożna.

Inwestorzy „Kupca” wykupili wszystkich parcelowłaścicieli, przyszli do Bąkowskiego. A on, że nie jest zainteresowany. A oni, że dobra kasa. A on, że nie potrzebuje kasy, bo na kurczakach ma – o tyle! No to oni jeszcze więcej kasy dawali, a on ramionami tylko wzruszał. Potem oni chcieli wzruszyć Bąkowskiego, pokazywali mu plan wielkiej inwestycji, której nie mogą postawić, bo jego Bąkowskiego działka, to narożnik planowanego, wielkiego, nowoczesnego multiszkłoaluminium projektu i budynku.

A on na to, że architekt musi zlikwidować narożnik tego na planie budynku, bo to jego działka, a on – nie sprzeda i koniec. Uparł się.

Prasa (wiodący) przez wszystkie te lata obiektywnie wspomagała starania magistratu pisząc, że „buda z kurczakami”, że wstyd i nieeuropa, że estetycznie wątpliwa etykieta na trakcie Stary Rynek – Stary Browar, a Bąkowski nic, tylko sprzedawał kurczaki. Mało tego, zbiesił się i dorzucił stragan z stanikami niewiadomego pochodzenia i parasolami. Zmieścili się.

Tymczasem postawili Kupca Poznańskiego. Z pokaźną szczerbą na narożniku, bo Bąkowski się nie ruszył ani o pół metra. Na dodatek mordowany był oczywiście komisjami sanitarnymi i innymi hitlerjugendami współczesności. I nic, choć chodów to raczej on po urzędach nie miał. Kurczaki świeże, podatek zapłacony, nikt się nie skarży, możecie spadać. A przed wyborami stawiał na swojej ziemi billboard, znad kurczaków ten billboard wystawał i w oczy kłuł co wrażliwszych. A po wyborach wklejał tam komercyjne reklamy. Tablicę też za szkłem postawił i przyszpilał co trafniejsze o sobie publikacje prasowe.

Dziś czytam, że Bąkowski dostał pozwolenie na… wybudowanie w tym miejscu kamienicy. Ale czy będzie się budował…, nie jest powiedziane. Miał wyznać, że jeśli się tam pobuduje, to na parterze będą kurczaki. O biustonoszach nie wspomniał.

Zawsze jak jestem w Poznaniu kupuję u niego kurczaka. U faceta, który wie co to własność i się urzędom nie kłaniał. I was zachęcam do tego samego gestu – znajdziecie go bez problemu, bo wszyscy w Poznaniu znają doskonale jego historię i miejsce, gdzie bez poszanowania dla poczucia estetyki kolejnych rad miasta i prezydentów – żeni te swoje kuraki z „obskurnej budy” czy jak to tam łaskawie ujmowali przez całe lata wysublimowani dziennikarze.

I staniki oczywiście. I staniki.

oranje

Za: Nowy Ekran - oranje | http://oranje.nowyekran.pl/post/5110,upor-po-poznansku-rzecz-o-wlasnosci

Skip to content