Aktualizacja strony została wstrzymana

Przemówienie z okazji odsłonięcia tablicy upamiętniajacej czyn Jerzego i Ryszarda Kowalczyków

Przemówienie Wiesława Uklei wygłoszone w Gdańsku 18 grudna 2010 z okazji odsłonięcia tablicy upamiętniajacej czyn Jerzego i Ryszarda Kowalczyków

W nocy z 5 na 6, a właściwie 6 października 1971 roku o świcie, została wysadzona w powietrze aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, w której miano celebrować doroczne Święto Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Tym razem obchody miały być szczególne. Zamierzano nagradzać funkcjonariuszy biorących udział w krwawym tłumieniu protestów robotniczych na Wybrzeżu. Główną postacią obchodów miał być kat Szczecina z 1970 roku, kierujący tzw. szwadronami śmierci – pułkownik Julian Urantówka, przeniesiony do Opola na stanowisko komendanta wojewódzkiego MO.

Do haniebnego znieważania ofiar masakry grudniowej, celebrowania ponurego święta i nagradzania komunistycznych zbrodniarzy nie dopuścili bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie, pracownicy opolskiej WSP. Wysadzenia auli dokonał Jerzy Kowalczyk za wiedzą brata Ryszarda..

Bracia Kowalczykowie przyjechali do Opola z rodzinnego Rząśnika pod Wyszkowem. Starszy brat Ryszard dostał się tu na studia na wydziale fizyki w 1958 roku. Po ich ukończeniu, jako wybitnie zdolny absolwent, objął w tym wydziale asystenturę. W 1970 roku obronił na Uniwersytecie Wrocławskim pracę doktorską wyróżnioną nagrodą ministra oświaty. Młodszy brat Jerzy po odbyciu zasadniczej służby wojskowej dołączył w 1961 roku do Ryszarda na stanowisko pracownika technicznego w katedrze fizyki.

Obaj bracia odebrali w domu rodzinnym wychowanie patriotyczne. Byli świadkami toczącej się walki z niemieckim, a potem sowieckim okupantem. W domu Kowalczyków ukrywali się partyzanci antykomunistycznego podziemia. Ojciec, kowal i ślusarz z zawodu, naprawiał im broń. Walka zbrojna z narzuconą narodowi władzą komunistyczną toczyła się w ich rodzinnych stronach do późnych lat pięćdziesiątych, a jej tragiczny finał pozostawił trwały ślad w pamięci obu braci. Byli świadkami niezłomnej postawy żołnierzy podziemia i krwawej, okrutnej rozprawy UB i NKWD z polską partyzantką. Odział Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, w którym walczył ich stryj, Stanisław Kowalczyk, został rozbity 27 sierpnia 1951 roku. Starszy z braci, Ryszard, był świadkiem haniebnego poniżania polskich patriotów na sali sądowej w stalinowskim procesie na zamku w Pułtusku. Stryja Stanisława wraz z dowódcą Janem Kmiołkiem skazano tam na karę śmierci. Ciał obu żołnierzy, zamordowanych w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie w dniu 7 sierpnia 1952 roku, rodzinom nigdy nie wydano.

Wyniesiony z domu rodzinnego patriotyzm i nienawiść do obcego, narzuconego Polsce przemocą systemu komunistycznego, nie pozwalały braciom w milczeniu godzić się z krzywdą i kłamstwem. Już w szkole podstawowej w Rząśniku weszli (zwłaszcza Jerzy) w konflikt z dyrektorem na tle nauczania polskiej historii. Jerzy, by przeciwstawić się komunistycznemu kłamstwu, przynosił do szkoły przedwojenne podręczniki, które zostały mu skonfiskowane. Z powodu nieprzejednanej postawy miał problemy, które, mimo ponadprzeciętnych zdolności, przeszkodziły mu w zdobyciu wykształcenia. Po szkole zawodowej trafił do zasadniczej służby wojskowej. Dopiero w Opolu ukończył technikum mechaniczne i zamierzał uczęszczać wieczorowo na studia techniczne. Starszy brat Ryszard w czasie nauki w liceum nawiązał współpracę z organizacją Wolność i Niezawisłość, włączając się w prowadzoną na terenie Pułtuska akcję plakatową. Z powodu korespondencji utrzymywanej z innym stryjem, którego losy wojenne rzuciły do Kanady, podejrzewany był przez pułtuski PUBP o kontakty z podziemiem. Był bity i zmuszany do składania zeznań. W klasie maturalnej powtórnie był przesłuchiwany i bity oraz zawieszony na miesiąc w prawach ucznia w związku z donosem w sprawie słuchania stacji radiowych BBC i Wolnej Europy. Z takim bagażem doświadczeń i opinią wroga systemu, pomimo zdania egzaminów na fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, Ryszard nie dostał się tam na studia. W latach 1956-1958 pracował w Warszawskim i Białostockim Przedsiębiorstwach Elektryfikacji Rolnictwa. W roku 1958 dostał się na wymarzona fizykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w odległym Opolu.

Niestety, ponura rzeczywistość komunistyczna nie pozwoliła o sobie zapomnieć również w tym mieście. Tu bracia przeżyli boleśnie inwazję wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację i tu, na opolskiej WSP, byli świadkami rozprawy władz komunistycznych z protestami studenckimi w marcu 1968 roku. Widzieli, jak w atmosferze politycznej prowokacji uczelniany aparat partyjny PZPR, rzucając pod adresem najaktywniejszych przedstawicieli studentów oszczercze oskarżenia, usuwa ich z uczelni i kieruje do karnych kompanii wojskowych.

Nienajlepsza reputacja opolskiej WSP, na której organizowano nieustannie konwentykle i wojewódzkie zjazdy partyjne, pogorszyła się znacznie po 1968 roku. Nazywano ją Czerwoną Sorboną. Była zapleczem kształcenia funkcjonariuszy partyjnych, MO i SB oraz kuźnią kadr dla tych instytucji. Ogromna aula, w której organizowano uroczyste inauguracje roku akademickiego, stała się de facto miejscem celebrowania świąt komunistycznych i organizowania partyjno-milicyjnych akademii. Bracia Kowalczykowie obserwowali te prosowieckie i antypolskie spektakle z obrzydzeniem, zaś aula, którą mijali codziennie idąc do pracy, była dla nich żywym symbolem i świadectwem  komunistycznego zniewolenia.

Oburzała ich komunistyczna arogancja i antynarodowa buta, gdy występował tam, znany ze swej krwawej obietnicy obcinania rąk podniesionych na władzę ludową, premier komunistycznego rządu Józef Cyrankiewicz. Jeszcze przed 1970 rokiem chcieli dokonać w niej jakiegoś ośmieszającego partyjnych dygnitarzy pirotechnicznego wybuchu, który by ich przestraszył i co najwyżej pobrudził sadzą.

Determinacja podjęcia radykalnego działania przeciw reżimowi pojawiła się, gdy Polskę obiegła w grudniu 1970 roku przerażająca wiadomość o dokonaniu przez komunistów krwawej masakry robotników Wybrzeża protestujących przeciwko wprowadzonym podwyżkom cen żywności i artykułów pierwszej potrzeby.

Grudniowa masakra obnażyła i przypomniała nieludzkie, zbrodnicze oblicze reżimu komunistycznego. Wydawało się, że spacyfikowane brutalnie i zgnębione moralnie społeczeństwo niezdolne będzie przez długie lata do podjęcia czynnego działania i upominania się o własne prawa. W 1971 roku wiele wskazywało, iż komuniści osiągnęli zamierzony cel. Bracia Kowalczykwie nie zamierzali jednak stać obojętnie w obliczu zła..

Jezry Kowalczyk wspominał ten czas po trzydziestu latach:” Kiedy w 1970 roku ci właśnie milicjanci, wspierani przez oddziały wojska Jaruzelskiego, dokonali masakry robotników, moja rozpacz, że mordują rodaków, i bezsilność, pchnęły mnie do szaleńczego kroku zniszczenia tego symbolu zniewolenia, służalczości i areny do świętowania namiestników Kremla. Może nawet i tak by się nie stało, ale właśnie w tej auli miała się odbyć dekoracja bezpośrednich uczestników masakry, oddelegowanych służbowo z Opola do Gdańska. Ich komendantem mianowano Urantówkę…”

Wybuch był potężny i przeraził władze komunistyczne. Okazało się, że nie ma już w Polsce miejsca, gdzie komuniści mogliby czuć się bezpiecznie

Rozpoczęto niezwłocznie gorączkowe śledztwo, w które zaangażowanych zostały dziesiątki funkcjonariuszy i oficerów dochodzeniowych. W lutym 1972 roku bracia zostali aresztowani i oskarżeni z art.126 par. 1 Kodeksu Karnego o dokonanie zamachu na funkcjonariuszy państwowych, za co kodeks przewidywał wyrok od 10 lat pozbawienia wolności do kary śmierci włącznie. Ówczesny prokurator, a dzisiejszy wzięty adwokat warszawski, Jerzy Jamka, zażądał najwyższego wymiaru kary, choć wybuch nastąpił na wiele godzin przed planowaną akademią i nikt w rezultacie tego wybuchu nie zginął, a nawet nie odniósł najmniejszych obrażeń . W 2001 roku Jerzy Kowalczyk w związku z tą okolicznością wspominał: ”W nocy z 5 na 6 października 1971 roku, w przeddzień akademii z okazji święta milicji, wysadziłem to miejsce w powietrze. Zarzucano mi potem podczas procesu, że chciałem z ludźmi i tak dalej.  Gdybym chciał, to bym tak zrobił, ale nie chciałem i nie zrobiłem tak; decyzja należała tylko i wyłącznie do mnie”.

Niezależnie od materialnej prawdy i argumentów obrony w dniu 8 września 1972 roku na rozprawie przed Sądem Wojewódzkim w Opolu pod przewodnictwem sędziego Zygmunta Jaromina zapadł wyrok śmierci na Jerzego Kowalczyka i wyrok 25 lat pozbawienia wolności na Ryszarda..

. Wyrok ten odebrany powszechnie jako zemsta reżimu komunistycznego zadziałał mobilizująco na opinię publiczną, poruszoną jawną niesprawiedliwością. Skłonił rozmaite środowiska, przeżywające dotąd w osamotnieniu i milczeniu koszmar komunizmu, do podejmowania protestów w obronie braci. Było to zbieranie podpisów i wysyłanie apeli o złagodzenie kary, zwłaszcza uchylenie kary śmierci Jerzemu Kowalczykowi. W rezultacie ogromnej, jak na czasy terroru, reakcji społecznej, w styczniu 1973 roku, stosując prawo łaski, zamieniono Jerzemu Kowalczykowi karę śmierci na 25 lat więzienia. Po latach Jerzy tak oceniał ten czas: „Skazano mnie za to w 1972 roku na karę śmierci, ale po pół roku ułaskawiono, zamieniając śmierć przez powieszenie na powolną śmierć przez dożywotnie uwięzienie. I tak by w istocie było, gdyby nie powstańczy zryw narodu polskiego w 1980 roku. Pod koniec 1985 roku, w wyniku zmasowanej presji szlachetnej części narodu polskiego, zwolniono mnie warunkowo. W więzieniu straciłem zdrowie, jestem inwalidą. Źyję na torfowiskach niedaleko Rząśnika, pośród resztek dzikiej przyrody. Jestem szczęśliwy… prawie szczęśliwy, jak Iwan Denisowicz Sołżenicyna, kiedy najadł się do syta, czegokolwiek, ale do syta. Moi rodzice zmarli, a mój najmłodszy brat – Narcyz – na którego mogłem zawsze liczyć i który walnie przyczynił się do mojego uwolnienia z katorgi, jest od dwóch lat sparaliżowany. Czy warto było zapłacić tak straszliwą cenę za bunt przeciwko tyranii?! Dzisiaj po latach myślę, że tak. Każde ludzkie działanie składa się z małych etapów, jak świat z atomów. Wszystko, co nowe rodzi się boleściach. Niestety!

Droga do uwolnienia braci była długa. Przyczyniły się do niego walnie protesty z czasu rewolucji solidarnościowej lat osiemdziesiątych. Ryszarda Kowalczyka zwolniono warunkowo w 1983, a Jerzego w 1985 roku.

Znacznie dłużej, bo do dnia dzisiejszego, trwały próby przywrócenia braciom Kowalczykom dobrego imienia, znieważanego przez reżimowe instytucje i media, ale i środowiska postkomunistyczne i anty-antykomunistyczne w jakoby już wolnej Polsce.

Jednym z ostatnich na tej drodze działań, podjętych przez Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej wraz z Komisją Zakładową NSZZ „Solidarność” Uniwersytetu Opolskiego , był, zakończony niepowodzeniem, wniosek o wmurowanie tablicy upamiętniającej czyn braci Kowalczyków na fasadzie budynku dzisiejszego Uniwersytetu Opolskiego – spadkobiercy dawnej opolskiej Czerwonej Sorbony.

Dzięki wsparciu naszej inicjatywy i przejęciu jej przez śp. Annę Walentynowicz  i Andrzeja Gwiazdę stoimy dzisiaj w miejscu, gdzie w symboliczny sposób spotkały się wątki polskiej tragedii narodowej, ale i polskiej walki o godne życie we własnym wolnym i suwerennym państwie. Stoimy w miejscu, które jak wciąż żywa rana historii polskich zmagań o wolność stało się elementem mitologii narodowej i kamieniem milowym na polskiej drodze do niepodległości. Obok monumentalnego pomnika poległych stoczniowców, który symbolizuje nasz szacunek i hołd dla tych, którzy oddali swe życie za wolną Polskę pojawił się pomnik czynu braci Kowalczyków, którzy w obronie honoru i pamięci poległych stoczniowców rzucili samotne wyzwanie zbrodniczemu reżimowi komunistycznemu w odległym o setki kilometrów stąd Opolu i przez całe dziesięciolecia za czyn swój byli wyklęci.

Dzisiejsza uroczystość odsłonięcia tablicy upamiętniającej czyn braci Kowalczyków zbiega się z czterdziestą rocznicą masakry robotników Wybrzeża dokonanej przez  komunistycznych zbrodniarzy W obliczu pojawiających się niebezpiecznych tendencji przywracania do łask i rehabilitowania oprawców niech ten widoczny i trwały znak pamięci czynu braci Kowalczyków stanie się drogowskazem dla przyszłych pokoleń Polaków i przestrogą dla tych, którzy lekceważą wolność narodu.

My, Opolanie jesteśmy braciom Kowalczykom wdzięczni za przykład heroizmu w obronie wolności i za to, że swoim czynem ocalili nasze miasto od hańby dopisując je do miejsc chwały w historii polskich zmagań o niepodległość

Chwała poległym i chwała obecnym tu dziś bohaterom!

Wiesław Ukleja
2010-12-21

Za: Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej | http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=429 | Przemówienie Wiesława Uklei wygłoszone w Gdańsku 18 grudna 2010 z okazji odsłonięcia tablicy upamiętniajacej czyn Jerzego i Ryszarda Kowalczyków

Skip to content