Aktualizacja strony została wstrzymana

Książki Grossa dają ciepło i ukojenie

Opowieść okołochanukowa

(zgłoszenie do konkursu, chyba będzie konkurs, pan Janke nie jest przecież antysemitą?)


Siedzę przy piecu i palę. Znaczy, nie papierosy bo to świństwo rzuciłem od pierwszego.

Mam gorączkę, dreszcze, łamie w kościach, a z pyska toczę pianę. Mam nadzieję, że to objawy „odrzutu nikotynowego” a nie efekt, że ten antysemicki pies mnie pogryzł. Czas pokaże.

Przy okazji pozdrawiam wszystkich trwających w swoich noworocznych postanowieniach. Premier obiecał, że już nie wyjedzie na wakacje i naprawde zacznie rządzić. Facet nie ma silnej woli :((((((

A, wracam do palenia. Książki palę, w piecu. Książki Grossa, ostatnie dzieło, wersja polska.

Nie, nie jest to antysemityzm. Wszystko po prostu poszło na makulaturę, całe wydanie.

Błąd zrobiono zasadniczy. Wydrukowano taką samą wersję na Polskę i Zachód.

I wszystko trzeba od nowa. Nie martwcie sie dziatki, drukarnie pracują pełną parą, poprawiona edycja będzie na czas.

Ale o co chodzi, zapytacie. A to wszystko przez program Tomasza Lisa i liczbę żydowskich ofiar.

Cała polska awangarda dziennikarska, te wszystkie Lisy, Mazowieckie, Źakowskie, Paradowskie z „Gazetą Wyborczą” oraz zaprzyjaźnione telewizje dostały polską wersję książki jeszcze przed wydaniem, aby mogli nauczyć się na pamięć co bardziej antysemickich fragmentów i rzucać polskim antysemitom w twarz aby się wstydzili.

Tomasz Lis w rozmowie z Grossem ujawnił, że z treści, które przeczytał, Polacy zamordowali kilkaset tysięcy Żydów. Wywołało to konsternację u autora i sprostowanie, że nie kilkaset a zaledwie kilkadziesiąt tysięcy Żydów.

I cała książka d…pa :(((((((((

Ale, ale zacznę od początku, choc gorączka zalewa mi umysł. Całą prawdę i tylko prawdę historyczną.

Jak wszystkim wiadomo, Jan Tomasz Gross zaznał inspiracji do napisania kolejnej pozycji z cyklu polskiego antysemityzmu oglądając przypadkową fotografię.

Tylko prawdziwi geniusze potrafią na podstawie takiego skąpego materiału wykrzesać książkę, zawierającą tylko historyczną prawdę. Jan Tomasz Gross to właśnie taki rzadki okaz. Zobaczy kałużę — już pisze jak to polscy antysemici topili masowo Żydów. Stoi drzewo (brzoza) – szast prast jest opracowanie na temat wieszania Żydów na gałęziach, sprawcy ci sami. Widzi niebo — o cholera jutro szabas a w domu nie ma humusu, żona da popalić.

Słynna ta inspiracja – fotografia, przedstawia chłopów i chłopki ze szpadlami w rękach i czaszkami leżącymi przed tą grupą, a obok stoją dwaj milicjanci z bronią w rękach. Atmosfera na zdjęciu jest luźna i przyjemna.

Może porządkują teren. Może przenoszą zwłoki z pola na wspólne cmentarzysko. Może, może, może.

Jan Tomasz Gross zobaczył jednak coś innego. Jego czujne oko pogromcy polskiego antysemityzmu ujrzało worki na plecach prostych ludzi. Worki wypełnione żydowskim nieszczęściem, złotem i brylantami. Ręce chłopów ociekają krwią (widzicie to? widzicie?) a polscy milicjanci krzyczą groźne: „nu sabaki, paszli w tiurmu!!!!”. Taki obraz ukazał się naszemu czujnemu autorowi, a potem już poszło z górki.

Nie wszyscy wiedzą, że takie natchnienie dobre jest na pół książki, więc Jan Tomasz Gross miał również inną inspirację. W antysemickiej powieści „Chłopi” (pytanie na inteligencję –  kto napisał „Chłopów” Reymonta?) jest historia o parobku co poszedł do pańskiego lasu kłusować i gajowy czy leśniczy postrzelił go w nogę. W filmowej wersji tego parobka grał nieodżałowany Fijewski.

I ta właśnie scena przypomniała Grossowi o trzech naocznych świadkach z tamtych czasów. Oni to przekazali autorowi historię jak z „Baśni Tysiąca i jednej nocy” tylko, że prawdziwa bo świadkowie żydowscy zawsze mówią prawdę.  Owi to naoczni świadkowie usłyszeli od kogoś z trzeciej ręki, no nieważne skąd, przecież to są fakty. Jak wszystkim wiadomo, w wojnie występowały trzy narody. Naród dobrych Niemców, naród nazistowski i Polacy szmalcownicy. (Nawiasem mówiąc według najnowszego sondażu izraelskiej gazety „Haaretz” szmalcownicy stanowili 85% wszystkich Polaków  i tego nikt nie podważy!!!!)

Dobrzy Niemcy, których przybywa z roku na rok coraz więcej, kupili od nazistów bezpłatne bilety dla wszystkich Żydów na pociąg z Europy do Palestyny. 4 miliony ludzi wsiadło i wszystko zakończyłoby się jak w bajce „O czerwonym kapturku”, ale antysemicki polski kolejarz, czy to z nienawiści wrodzonej, czy dlatego, że był pijany jak bela nie przestawił zwrotnicy i pociąg pojechał na Podlasie.

W tamtych czasach na Podlasiu współczynnik antysemityzmu był najwyższy w Europie i wynosił 146% (dane z instytutu Wiesenthala). Znaczy to, że na każdych 100 Żydów, którzy w swoim pechu mogli się tam znaleźć, okoliczna ludność mordowała nieludzko 146. Nie wiem jak to możliwe, ale takie niestety są fakty.  I stało się nieszczęście. Oszalałe chłopstwo urządzało sobie kłusowanie na Żydów przy aprobacie i zachętach kościoła katolickiego. Z tego powodu Podlasie wtedy było najbogatszym regionem w świecie, prześcigając nawet Lichtenstein. Chłopki doiły krowy siedząc na złotych krzesłach a ich mężowie przerzucali gnój złotymi widłami.

Przeżyło tylko trzech świadków, którzy na wpół zabici oddali się w bezpieczne ręce nazistów. Od tej pory cała dywizja SS pilnowała nieszczęśników aż do przyjścia Rosjan. Sowieci rozwiązali problem krótko i po komsomolsku. Napili i najedli Żydów, a potem wysłali na Syberię, gdzie ślad po nich zaginął.

I tu jest ta kontrowersja, która spowodowała czasowe wycofanie książki.

Ilu Żydów zabili chłopi na Podlasiu?

Nie wiem czy wiecie, ale Jan Tomasz Gross wydaje zawsze dwie wersje swoich książek. Jest wydanie zachodnie, angielskie oraz drugie polskie, tubylcze.

Dzieje się to od czasu jak napisal „Jedwabne”. Poszło w jednej narracji, i na zachód i na kraj. I tu antysemici polscy zaczęli zadawać jakieś głupie pytania. Jak to możliwe – pluli – że w stodole zmieścilo się 1600 osób?

Teraz Jan Tomasz Gross jest czujny. Nie popełni tego samego błędu. „Strach” poszedł w dwóch wersjach, więc ostatnia książka też. W polskiej bezpiecznie stoi „polscy antysemici zabili kilkadziesiąt tysięcy Żydów”.

W Ameryce można pisać więcej. Oni przyjmą wszystko na temat holokaustu. Ćwiczeni w te klocki przez media już od lat 60-tych uwierzą w jedyną prawdę o wszelkich polskich bezeceństwach uprawianych przecież w „polskich” obozach koncentracyjnych. Tam można śmialo napisać, że polscy chłopi widłami i siekierami zabili osobiście „kilkaset tysięcy” Żydów. Nawet jest to w dobrym tonie. Zaraz przyjdzie grant na następną „historyczną” opowieść.

Polska ludność jest jeszcze za bardzo zacofana, za bardzo antysemicka. „Gazeta Wyborcza” i inne wzorujące się na niej środki masowego przekazu nie przeorały jeszcze wystarczająco dobrze umysłów miejscowych antysemitów. Podli dranie, zamiast słuchać, potakiwać i przepraszać, potrafią jeszcze zadawać pytania i siać zwątpienie. Na szczęście mamy pana Grossa, na którego zawsze możemy liczyć.

Tak, że siedzę przy piecu i palę książkami.

Ciepło jest, miło i przytulnie.

Szalom

Toughduckoo

Za: Toughduckoo blog | http://toughduckoo.salon24.pl/266882,ksiazki-grossa-daja-cieplo-i-ukojenie

Skip to content