Aktualizacja strony została wstrzymana

To jednak był aksamit, a nie atłas – Romuald Szeremietiew

Moje opowiadanie „sylwestrowe” (poprzedni wpis na blogu) pojawiło się na kilku stronach internetowych. Jeden z komentujących łagodnie wytknął mi, że czeską zmianę ustroju nazwano „aksamitną”, a nie „atłasową rewolucją”. Rzeczywiście, pamięć mnie zawiodła. Chodziło o tkaninę inną niż atłas, ale przyznajmy też miłą w dotyku. Poważniejszy zarzut zgłosił prof. Jerzy Przystawa („salon24”). Nie kwestionując moich przypadków więziennych wziął w obronę pensjonariuszy obozu w Jaworzu. Napisał: „Z tych relacji wynika jedynie to, że w więzieniach Jaruzelskiego były warunki bardzo różne. A dlaczego różne, kto o tym decydował itd. itp., to jest zadanie dla historyków stanu wojennego.” Profesor siedział w Nysie, gdzie – jak mówi – nikogo nie pobito i byli nawet tacy, co doktoraty w celach pisali. Regułą więc było traktowanie zamkniętych łagodnie. To przypomina anegdotę o dobroci Lenina. Komsomolca, który coś zbroił, dyktator walnął po głowie. A gdzie tu dobroć Włodzimierza Ilicza? No przecież Lenin mógł go zabić, a tylko uderzył! Pozbawianie ludzi wolności w stanie wojennym było objawem takiej dobroci.

Chcąc oceniać represje władz PRL w czasach schyłkowych reżimu musimy zastanowić się czym był wówczas opór. System polityczny rozpadał się, chwiała się potęga sowiecka i przed ludźmi władzy stawało pytanie, czy nie trzeba będzie ponieść odpowiedzialności za popełnione zbrodnie. Po strajkach sierpniowych 1980 r. i powstaniu „Solidarności” reżim wyraźnie zakreślił granice ustępstw. Można, uznając „kierowniczą rolę partii” reformować i naprawiać gospodarkę PRL, ale nie wolno domagać się dla Polski niepodległości. Zamknięcie nas (kierownictwa KPN) w więzieniu w czasie „karnawału Solidarności” wskazywało, co spotka nieposłusznych. Jednak w wielomilionowym ruchu  idea niepodległościowa zyskiwała zwolenników. Władze PRL zdawał sobie sprawę, że trzeba znaleźć jakichś sojuszników w społeczeństwie, aby uniknąć najgorszego. Wtedy po komuszej stronie zaczęły pojawiać się opinie, że nie każdy oponent musi być wrogiem. Analitycy reżimowi bez wątpienia czytali książkę Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” w której autor ogłosił, że głównym wrogiem „lewicy laickiej” jest „polski nacjonalizm”. W ośrodkach władzy z czasem pojawił się pomysł wykreowania „opozycji konstruktywnej”, z którą będzie można rozmawiać „jak Polak z Polakiem”, aby zapewnić sobie bezpieczne lądowanie. Zaczęło się zacieranie dawnego zasadniczego podziału na polską lewicę niepodległościową (PPS) i agenturalną, komunistyczną (KPP-PPR-PZPR). Jednocześnie przypisywano środowiskom niepodległościowym faszyzm, nacjonalizm, antysemityzm, ciągoty autorytarne. Mimo to KPN, zyskiwała na znaczeniu (np. legitymacje konfederackie miało 12% delegatów na pierwszy zjazd „Solidarności”).

Wydaje się, że obok wielu przyczyn podjęcia decyzji o stanie wojennym była też chęć odwrócenie niekorzystnego dla władzy trendu. Represje stanu wojennego nie mogły jednak być zastosowane, tylko wobec wrogów reżimu PRL. Pozostawienie w spokoju przew. Wałęsy i jego doradców skompromitowałoby ich i uczyniło nieużytecznymi w sterowaniu nastrojami społecznym. Dlatego 13 grudnia 1981 r. zamykano wszystkich, traktując możliwie łagodnie, „aksamitnie” i „atłasowo”, przyszłych partnerów i surowo, „zgodnie z prawem stanu wojennego”, zdeklarowanych wrogów reżimu. To zdaje się powodowało, że w więzieniach Jaruzelskiego były warunki bardzo różne.

Kiedy trafiłem do Barczewa zastanawialiśmy się z Tadeuszem co sprawiło, że wywieziono nas z Rakowieckiej. Byli tu „skazani”: Edmund Bałuka, działacz związkowy jeszcze z grudnia 1970 r. (5 lat),  Piotr Bednarz zastępca przew. regionu Dolny Śląsk (4 lata), Władysław Frasyniuk przew. regionu Dolny Śląsk (6 lat), Patrycjusz Kosmowski przew. regionu Podbeskidzie (6 lat), Jerzy Kropiwnicki zastępca przew. regionu Ziemia Łódzka (6 lat), Leszek Moczulski KPN (7 lat), Andrzej Słowik przew. regionu Ziemia Łódzka (6 lat). Tadeusz Stański KPN (5 lat), Romuald Szeremietiew KPN (5 lat). Dlaczego zgromadzono taką grupę w dalekim od stolicy miejscu?

Późną jesienią 1983 r. dotarła za pośrednictwem mojego obrońcy i przyjaciela śp. Jerzego Woźniaka wiadomość, że czerwony rozpoczął poufne rozmowy z wyselekcjonowaną grupą działaczy i doradców „Solidarności” siedzących na Rakowieckiej. W tych kontaktach mieli uczestniczyć przedstawiciele Kościoła, a jakieś rozmowy toczyły się w rządowym pałacyku w Otwocku.  To było kiepskie miejsce. W czasach saskich w tym pałacyku spotkali się król August II Mocny, który zlikwidował wojsko Rzeczpospolitej (służyli w nim starcy, brakowało broni i koni – na pułk jazdy przypadał 1 koń!) z carem Piotrem I budującym imperialną potęgę Rosji. Obaj monarchowie snuli wtedy plany rozbioru Polski.  Stański zauważył, że teraz w Otwocku też mogą omawiać coś równie paskudnego. Sądził, że wywiezienie nas do Barczewa było elementem przygotowań do tych rozmów. Obecność na Rakowieckiej „barczewskiej grupy” mogło przeszkadzać. Rozważaliśmy, co możemy w związku z tym zrobić. Doszliśmy do przekonania, że trzeba wykorzystać protest, który podejmiemy w związku z zaostrzeniem reżimu więziennego. Jurek Kropiwnicki i Andrzej Słowik podjęli bezterminową głodówkę. Była to bierna formą oporu. Moczulski znając nasze obiekcje w sprawie głodowania zaproponował głodówkę „rotacyjną” – kolejnego dnia miała głodować kolejna cela. Był to protest na niby. Uznaliśmy, że należy podjąć opór czynny, głośny na zewnątrz, aby zepsuć klimat sprzyjający otwockim spotkaniom.

Więzienie jest miejscem, gdzie panuje cisza. Hałas burzy panujący porządek. Postanowiliśmy więc hałasować o różnych porach dnia i nocy. Zostałem przywódcą buntu i ja miałem dawać sygnały do rozpoczynania akcji. Zdawaliśmy sobie sprawę, że władze więzienia zastosują ostre represje.

Poinformowaliśmy o tym planie Kosmowskiego. Bez zastrzeżeń zgodził się uczestniczyć w akcji. Namówiliśmy Frasyniuka, nie wspominając mu o głębszych powodach naszego protestu. Nie udało się porozumieć z Bednarzem, który był w głębokiej depresji. Dopiero później dowiedziałem się, że Piotrowi podawano leki psychotropowe. Przedstawiliśmy koncepcję Moczulskiemu. Nie zgodził się z nami, wolał głodować „rotacyjnie”. Podobnie postapił Bałuka. W efekcie rozpoczęliśmy walkę w czterech i ta grupa została poddana najostrzejszej pacyfikacji. Ciężkie chwile przeżywali też głodujący Słowik i Kropiwnicki. Ich usiłowano karmić siłą stosując brutalne metody.

Zgodnie z naszymi przewidywaniami protest miał swoje reperkusje poza więzieniem. Mimo izolacji byliśmy w stanie przekazywać grypsy z informacjami o stosowanych torturach. Stało się to przedmiotem pytań dziennikarzy zachodnich na konferencjach prasowych rzecznika rządu Urbana. W Polsce zjawiła się delegacja szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Nie wpuszczono jej do Barczewa. Zaczęły się interwencje Kościoła, także Ojca Świętego. W końcu władze nie mogły wytrzymać nacisku i polecono naczelnikowi, aby spełnił nasze żądania. Wywalczyliśmy warunki jakie powinny przysługiwać więźniom polityczny. Wygraliśmy. Na pierwszym spotkaniu z adwokatami dowiedziałem się, że w czasie naszego protestu otwockie rozmowy przerwano.

Należałem do wrogów systemu PRL. Był to mój świadomy wybór. W następstwie podjąłem walkę cywilną z reżimem. Walkę, a to oznaczało, że po przeciwnej stronie nie było partnera do rozmów. Był wróg, którego należało pokonać. Uwięzienia nie traktowałem jako przerwy w walce. To też było „pole bitwy”. Mam dowód, że tak było – w aktach IPN jest opinia na mój temat sporządzona w Barczewie.

„Zachowanie skazanego od samego początku odbywania kary jest niewłaściwe. Nie przestrzega ustalonego porządku dnia i wymogów regulaminu. Odmawia dostosowania się do ogólnie przyjętych wymogów jak: słania łóżka, meldowania się przełożonym (klawiszom – RSz), wstawania na pobudkę i na apel. Twierdzi, że regulamin wykonania kary pozbawienia wolności go nie dotyczy – domaga się przyznania „statutu więźnia politycznego” (chodziło o status, naczelnik nie zrozumiał – RSz). W stosunku do przełożonych (tj. klawiszy – RSz) jest ironiczno – cyniczny. Bezkrytycznie ustosunkowany do popełnionego przestępstwa oraz obecnego postępowania. Popełnił kilkadziesiąt przekroczeń regulaminowych, za które był łącznie kilkanaście razy karany dyscyplinarnie. Skazany był inspiratorem wszelkich wystąpień skazanych z pobudek politycznych przeciwko administracji zakładu karnego, co stanowi groźne niebezpieczeństwo dla bezpieczeństwa zakładu. Za stawianie oporu przy wyjściu z celi na przeszukanie był zastosowany w stosunku do skazanego szczególny środek bezpieczeństwa w postaci siły fizycznej w dniu 7.12.1983 r. Za swoje wysoce naganne zachowanie został decyzją Komisji Penitencjarnej w dniu 28.02.1984 r. zdegradowany do rygoru obostrzonego. W dniu 29.03.1984 r. dopuścił się czynnej napaści na wykonującego obowiązki służbowe funkcjonariusza SW.

Ogólna ocena zachowania – negatywna.”

Zastępca Naczelnika Zakładu Karnego,

podpis nieczytelny. 30.03.1984.

Romuald Szeremietiew

Za: RomualdSzeremietiewBlog | http://szeremietiew.blox.pl/2011/01/To-jednak-byl-aksamit-a-nie-atlas.html

Skip to content