Aktualizacja strony została wstrzymana

Narodziny sensu – Wojciech Wencel

W mojej rodzinie na pasterkę chodziło się piechotą – siedem kilometrów przez las.

Po wieczerzy wszyscy śpiewali kolędy, a potem ubierali się w nadgryzione przez mole kożuchy i żegnani szczekaniem psów znikali w ciemności. Mężczyźni kilkakrotnie zatrzymywali się po drodze, wyciągali z kieszeni rogowe tutki i zażywali tabakę. Teraz już nie żyją albo są bardzo starzy. W lesie wylano asfalt, a w pobliskim jeziorze odbijają się światła dyskoteki. Tylko kościół parafialny w Szymbarku stoi tak jak stał.

Pieter Bruegel, Spis ludności w Betlejem, detal

Wchodzili tuż przed północą i w milczeniu ustawiali się pod chórem. Wnętrze wypełnione było po brzegi ciałami omotanymi bawełną i poliesterem. Gołe żarówki pod sufitem rzucały żółtawe światło, w którym można było zobaczyć ludzkie oddechy. Dosłownie – zobaczyć, bo z nosów i ust obficie wydobywała się para. Mój dziadek Jan, którego nigdy nie widziałem, bo umarł zanim się urodziłem, myślał o pozostawionej w domu butelce jałowcówki.

Przez kopne śniegi do Betlejem
toczą się wozy – staje kolej
i mroźny wiatr nad ludźmi wieje

(Boże Narodzenie 1994)

Rumuński historyk religii Mircea Eliade twierdzi, że „dla ludzi »pierwotnych«, jak również dla wszystkich społeczności przednowożytnych, świętość oznacza tyle, co siła, a ostatecznie także po prostu rzeczywistość”. Źródłem świętości na Ziemi jest dla chrześcijan wcielenie się Boga w Jezusa Chrystusa. W Betlejem razem z Dzieciątkiem rodzi się więc rzeczywistość – co roku w noc wigilijną celebrowana podczas milionów nabożeństw na całym świecie.

Pieter Bruegel, Spis ludności w Betlejem (1566)

Moi zmarli bliscy wiedzieli, co robią, przemierzając drogę ukrytą w ciemnym lesie. Szli po siłę, poczucie sensu i – jak tracący pamięć mieszkańcy Macondo z powieści Gabriela Garcii Márqueza – po własne imiona. Dzięki adwentowym i bożonarodzeniowym rytuałom człowiek religijny potrafi – jak pisze Eliade – „przechodzić” ze zwykłego trwania w czasie do czasu świętego. Okres Bożego Narodzenia polega więc na zerwaniu temporalnej ciągłości, jest początkiem powtarzającego się co roku misterium zbawienia i bardziej należy do „wiecznego teraz” świętego Augustyna niż do szarej codzienności.

Czy naprawdę tak bardzo oddaliliśmy się od naszych przodków, że ta wędrówka wydaje nam się często jedynie obyczajem? Pogrążeni w świeckiej pseudorzeczywistości, przejrzyści jak bohaterowie telewizyjnych seriali, skąd weźmiemy siłę?

(fragment szkicu Niebo nad stajenką z mojej książki Przepis na arcydzieło, 2003)

Wojciech Wencel

Za: Wojciech Wencel | http://wojciechwencel.blogspot.com/2010/12/narodziny-sensu.html

Skip to content