Aktualizacja strony została wstrzymana

Tusk chce zneutralizować społeczne oburzenie – wywiad z prof. Andrzejem Zybertowiczem

Nasz kontrwywiad jest nieudolny lub sparaliżowany. To IPN stał się faktycznie ogniwem systemu bezpieczeństwa państwa, pełniąc pewne funkcje kontrwywiadu.

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, byłym doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Mariusz Bober

Jak Pan ocenia woltę premiera Donalda Tuska, który nagle uznał, że raport MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej jest nie do przyjęcia?
– Trzeba pamiętać, że Donald Tusk jest zręcznym kalkulatorem. Nie podejmie żadnej ważnej decyzji, zanim nie dokona oceny jej skutków, zwłaszcza dla notowań sondażowych. W tym wypadku najwyraźniej zrozumiał, że…

…rosyjski raport podważa i w karygodnym świetle stawia jego decyzję o oddaniu śledztwa w ręce rosyjskich władz?
– Najprawdopodobniej nie tylko podważa jego „politykę miłości” wobec Rosji, a nawet ją ośmiesza. Nie wykluczam, że istotny może być również ujawniony w „Rzeczpospolitej” wątek agenturalnej przeszłości polskiego dyplomaty Tomasza Turowskiego. Okazuje się, że był on nie tylko obecny na lotnisku w momencie katastrofy polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie 10 kwietnia br., ale też aktywnie współtworzył „pojednanie” z Rosją.

„Nasz Dziennik” informował, że wiele wskazuje, iż to właśnie Turowski domagał się od rosyjskich funkcjonariuszy zniszczenia nagrania polskiego operatora, który filmował miejsce katastrofy. Jak Pan odbiera takie doniesienia?
– Rozumiem, że ta informacja jest sprawdzana. Ale niezależnie od tego, jeśli potwierdzą się informacje o biografii Tomasza Turowskiego, to wzmocni to tezy, które już formułowałem w wypowiedziach dla „Naszego Dziennika”. Mianowicie, że polski kontrwywiad nie wypełnia swoich zadań. Gdyby właściwie funkcjonował, zwłaszcza cywilny kontrwywiad – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, to Turowski powinien dawno temu zostać odsunięty od wpływu na jakiekolwiek sprawy państwowe. Skoro zaś nasz kontrwywiad nie działa jak należy, jest nieudolny lub sparaliżowany, mamy do czynienia z sytuacją, w której to IPN stał się faktycznie ogniwem systemu bezpieczeństwa państwa, pełniąc de facto pewne funkcje kontrwywiadu. Dlatego obecnie niektóre ataki na IPN muszą być rozpatrywane także jako osłabianie kontrwywiadowczej osłony naszego kraju.

Stawia Pan tezę, że to IPN jest obecnie jej najmocniejszym ogniwem?
– Funkcjonariusze tajnych służb nie działają w próżni kulturowej. Jeśli widzą, że w niektórych ważnych mediach lansowana jest agentura wpływu, jeśli dostrzegają brak woli politycznej, by ujawnić i przeciąć pewne typy powiązań niebezpiecznych dla naszego państwa, to nawet ta część funkcjonariuszy, która czuje się patriotami i profesjonalistami, rezygnuje – by chronić swoje posady – z prowadzenia trudnych operacji. Wprawdzie IPN także nie działa w próżni kulturowej, tu również nie brak koniunkturalistów albo osób po prostu lękliwych, ale z mojego oglądu sprawy wynika jednak, że poziom nasycenia postawami patriotycznymi w IPN jest znacznie wyższy niż w jakiejkolwiek innej polskiej tajnej służbie (za wyjątkiem CBA z okresu Mariusza Kamińskiego).

Czy zwrot w zachowaniu Donalda Tuska wynika głównie z odczytania nastrojów społecznych, czy też mogą być jeszcze inne powody zmiany frontu?
– Nie można wykluczyć, że premier wcześniej wiedział, iż IPN złoży wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec Turowskiego, lub iż ukaże się tekst na temat przeszłości tego dyplomaty. Donald Tusk mógł też obawiać się, że pewne informacje o manipulowaniu obiegiem informacji na miejscu katastrofy w Smoleńsku oraz o agenturalnie inspirowanym „pojednaniu” z Rosją zmienią nastawienie społeczeństwa. A wówczas Polacy spojrzą inaczej na katastrofę smoleńską i żenujące postępowanie kierownictwa państwa polskiego w tak poważnej sytuacji. Premier-kalkulator mógł dojść do wniosku, że bez ostrego zdystansowania się wobec raportu MAK poniesie wyższe straty niż dotąd. Chociaż swymi słowami o raporcie MAK szef rządu faktycznie zdezawuował zachowanie swojej ekipy przez ostatnie miesiące, to – licząc przecież na dalsze zamulanie sprawy przez zaprzyjaźnione media – premier mógł wybrać takie rozwiązanie jako mniej ryzykowne.

Gabinet Tuska może czuć się współautorem raportu MAK.
– Wydaje się, że to właśnie miękkie zachowanie obecnego rządu w ostatnich miesiącach doprowadziło do powstania raportu MAK w tak niedopuszczalnej formie, jaką otrzymała strona polska. Być może rosyjskie władze poczuły się tak silne, że przygotowano raport tak dalece obciążający stronę polską, że wprost kompromitujący obecny rząd. Dlatego Donald Tusk mógł poczuć się postawiony pod ścianą. Ponadto premier mógł też zrozumieć, że nie da się dłużej wytłumiać pewnych faktów, które są uwypuklane przez sejmowy zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej pracujący pod kierunkiem Antoniego Macierewicza.

„Komsomolskaja Prawda”, uważana za tubę propagandową premiera Putina, pyta: „Co się stało z premierem Donaldem Tuskiem?”…
– Rosjanie są zaskoczeni albo udają, że są.

Śledztwo smoleńskie przemodeluje polską scenę polityczną?
– Myślę, że sprawdzi się stara metoda, „przećwiczona” w wielu grach, przewrotach i procesach historycznych, w myśl której próbuje się przejąć na swoje sztandary najbardziej niebezpieczne hasła politycznego konkurenta. By tą drogą samemu zogniskować, a następnie zneutralizować niepokój społeczeństwa co do sposobu prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy.

Taka „operacja” się nie powiedzie bez poparcia części mediów…
– Jasne. Ale przecież uformowała się rozgałęziona konfiguracja biznesowo-polityczno-kulturowa, dla której Polska i Polacy to bardziej teren łowiecki niż własny naród.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 23 grudnia 2010, Nr 299 (3925) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101223&typ=my&id=my11.txt | Tusk chce zneutralizować społeczne oburzenie

Skip to content