Aktualizacja strony została wstrzymana

Pani prezydent ma więcej w portfelu – Michał Pluta

Radni Warszawy podjęli uchwałę w sprawie wynagrodzenia pani prezydent miasta. Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz ze wszystkimi dodatkami będzie teraz zarabiała 12 740 zł brutto (ok. 310 zł więcej niż obecnie), a od marca 2011 r. – 12805 zł (ok. 375 zł więcej). Hojni radni zwiększyli dodatek do pensji pani prezydent za wieloletnią pracę, który dotychczas wynosił 15% zasadniczego wynagrodzenia (975 zł brutto). Od czwartku będzie to 16% (1040 zł brutto), a od marca przyszłego roku – 17% (1105 zł brutto). Dodatek ten ma rosnąć co roku o 1%, do osiągnięcia poziomu 20%. Wyższy będzie też dodatek specjalny; radni zwiększyli go z 2455,22 zł brutto do 2700 zł brutto. Podwyżkę dla prezydent miasta poparło 42 radnych, nikt nie był przeciw, siedmioro radnych Prawa i Sprawiedliwości wstrzymało się od głosu.

Czego to ludzie już nie wymyślą, żeby napchać sobie kieszenie. Proszę, jaka jednomyślność wśród radnych, tych samych co to jeszcze niedawno obiecywali, że będą pracować dla dobra miasta, dla dobra warszawiaków. A jak co do czego przyszło to łapki w górę podnoszą dla grubszego portfela pani prezydent.

A gdzie to się pani prezydent tak napracowała, że trzeba jej zwiększać dodatek za wieloletnią pracę? Jak wynika z biogramu, Hanny Gronkiewicz-Waltz całe życie siedziała na opłacanych przez podatników stołkach. Jak nie na wyższych uczelniach, to w Sejmie, jak nie w Sejmie to w Narodowym Banku Polskim, jak nie w NBP to na stołku prezydenta Warszawy. Gdzie tak się narobiła to nie wiem. Na państwowych, samorządowych itp. funkcjach to przecież pozoruje się wykonywanie obowiązków, a tak naprawdę załatwia się interesy i interesiki, jeden wynosi papier toaletowy inny ustawia przetargi na wiele milionów złotych.

Kariera naukowa też nie wygląda imponująco. Jak podaje Wikipedia w 1981 r. obroniła doktorat na podstawie pracy zatytułowanej Rola ministra przemysłowego w zarządzaniu gospodarką państwową. Pewnie stek bzdur, ale kogo to obchodzi. W 1993 r. już jako urzędująca prezes NBP obroniła pracę habilitacyjną pod tytułem Bank Centralny – od gospodarki planowej do rynkowej. Nie sadzę, aby recenzenci byli szczególnie dociekliwi, wiadomo w zdegenerowanym środowisku naukowym nad Wisłą nikomu nie przyjdzie do głowy podskakiwać tak znaczącej w warszawce personie.

Biogram informuje, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest ekonomistką. Może i tak, ale co na to wskazuje? Praca pt. Rola ministra przemysłowego w zarządzaniu gospodarką państwową? Pełnione funkcje świadczą, iż jest urzędnikiem. Gdyby poradziła sobie z prowadzeniem sklepu warzywnego można byłoby się zgodzić, że coś tam o ekonomii wie.

A skoro mowa o rządzących. Przypomina mi się sytuacja, jaka poprzedziła podpisanie w 1800 r. układu handlowego między Francją a Stanami Zjednoczonymi.

Ówczesny minister spraw zagranicznych Francji, Karol Maurycy Talleyrand zapytał Livingstone’a – amerykańskiego posła, którzy przybył podpisać traktat:

– Czy ma pan pieniądze?

– Pieniądze? Ależ Obywatelu Ministrze… – wyjąknął Livingstone.

– Proszę mi szczerze odpowiedzieć. Czy ma pan pieniądze?

– Owszem, ale… nie rozumiem.

– Przecież to bardzo proste – rzekł Talleyrand. – Ale to nie wszystko. Czy ma pan dużo pieniędzy? Bo, widzi pan, w naszym kraju bardzo trudno doprowadzić do zawarcia transakcji. Trzeba mieć dużo pieniędzy. Wtedy nie ma trudności nie do pokonania. Proszę się nad tym dobrze zastanowić. Tylko od pana będzie zależało, czy sprawy zostaną załatwione ku zadowoleniu układających się stron.

Na podpisaniu układu handlowego z USA minister spraw zagranicznych Franci wzbogacił się o 2 miliony franków.

Ale to było dawno i w dodatku nad Sekwaną. Teraz nad Wisłą mowy nie ma, żeby urzędnik łapówkę wziął. Gdy premierem był Jarosław Kaczyński to brali łapówki, mówili o tym w telewizorze, a to posłanka Platformy Obywatelskiej pakował do swej torebeczki obok szminki i lusterka grube pliki banknotów, a to jakiś lekarz chował po szufladach łapówki, że były afery i w ogóle w państwie był nieporządek, a nawet była zagrożona demokracja. Teraz w telewizorze nie mówią o łapówkach, więc pewnie pod nowoczesnymi, europejskimi rządami Donalda Tuska (przez chwilę udawajmy, że od niego zależy coś więcej niż niewiele ponad to, czy poleci sekretarce zrobić sobie kawę czy herbatę) urzędnicy a w ślad za nimi lekarze i wszyscy inni od razu stali się uczciwi. Kolejny sukces rządu! A, że tam jakiś poseł Zbigniew Chlebowski coś komuś miał załatwić, to przecież nie doszło do złamania prawa, jak zapewniła Julia Pitera. Ona, której chyba ulubionym słowem jest transparentność też przecież musi zarobić na swą pensję.

Jaki z tego wniosek? Taki, że oni zawsze znajdą sposób, żeby się nachapać. A my powinniśmy pamiętać o tym podczas wyborów. Nie podniecać się efektownymi sporami nagłaśnianymi przez media i albo dać sobie spokój z głosowaniem, albo oddać głos na tych, którzy dają szansę na likwidacje złodziejstwa we władzach.

Michał Pluta

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów autorskich

Skip to content