Aktualizacja strony została wstrzymana

Kto kazał zniszczyć dowody?

Polska prokuratura nie otrzymała do tej pory nagrań autorstwa Sławomira Wiśniewskiego odebranych mu 10 kwietnia w Smoleńsku przez funkcjonariuszy rosyjskiego OMON. Wciąż nie wiadomo także, kim był mężczyzna, który w czasie zatrzymania operatora nakazał Rosjanom zniszczenie odebranych mu materiałów mogących stanowić ważny dowód w śledztwie. Miał być to Polak, prawdopodobnie pracownik ambasady lub konsulatu. Jaka była jego rola i dlaczego wydawał Rosjanom polecania?

Sławomir Wiśniewski, operator TVP, był obecny w Smoleńsku zarówno 7, jak i 10 kwietnia br. Z relacji, do których dotarł „Nasz Dziennik”, wynika, że 7 kwietnia filmował lądowanie samolotu z delegacją premiera Donalda Tuska, ale to nagranie prawdopodobnie znalazło się na jednej z kaset, którą trzy dni później odebrali mu funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony… Co wydarzyło się 10 kwietnia? Rano Wiśniewski przebywał w smoleńskim hotelu i zarejestrował z okna lądowanie samolotu Jak-40 z dziennikarzami. Potem pogoda zaczęła się pogarszać, więc Wiśniewski uznał, że z powodu mgły nie uda mu się utrwalić lądowania samolotu z prezydentem RP na pokładzie. Zdjął kamerę z okna. Po chwili usłyszał dźwięk silników odrzutowych – miał być on dość dziwny i brzmiał inaczej niż podczas lądowania samolotów tego typu. Był on głośniejszy, ale jakby zduszony, a silniki zdawały się pracować na wysokich obrotach. Przez okno mężczyzna dojrzał zarys skrzydła samolotu pochylonego pod kątem 45 stopni względem ziemi. Jak uznał, koniec skrzydła samolotu raczej nie tarł po ziemi. Słychać było jednak zgrzyt, szum, a po chwili jeden głośny huk; następnie widać było niewielki słup ognia. Wiśniewski chwycił kamerę, ubrał się i udał się w stronę wybuchu. Starał się filmować i komentować rejestrowane wydarzenia. Dotarł do wraku samolotu niemal w tej samej chwili co wóz straży pożarnej. Nie było tam wiele ognia, ale czuć było zapach paliwa lotniczego. Nie było też bagaży ani szczątków ludzkich. Zarejestrowany na taśmie fragment maszyny to prawdopodobnie część ogona i jeden z silników. Po kilku minutach do Wiśniewskiego podeszła grupa funkcjonariuszy. Operator schował włączoną kamerę do torby. Chciał, by utrwalił się chociaż głos. Funkcjonariusze chcieli odebrać mu sprzęt, ale ten oponował i dopiero na wyraźne żądanie oddał Rosjanom taśmę, ale z innym nagraniem. Kaseta z rejestrowanym właśnie materiałem pozostała w kamerze. W ocenie Wiśniewskiego grupie rosyjskich funkcjonariuszy towarzyszył wówczas przynajmniej jeden Polak. Rosjanie pytali go, czy zna zatrzymanego, a ten w języku polskim zaprzeczył. Potem zwrócił się – już w języku rosyjskim – do funkcjonariuszy, by ci zatrzymanego aresztowali i zniszczyli sprzęt. W ocenie Wiśniewskiego, tajemniczy mężczyzna był Polakiem – mówił w języku polskim bez charakterystycznego dla Rosjan akcentu. Jak sugerował, być może był to pracownik polskiej ambasady lub konsulatu. Miał ok. 50 lat. Chwilę potem funkcjonariusze OMON zaprowadzili zatrzymanego do samochodu z zaklejonymi szybami, a ok. godziny 11.00-12.00 czasu moskiewskiego odwieźli go pod hotel. Wykonane 10 kwietnia nagrania Wiśniewskiego można było zobaczyć w mediach.

Nie wiadomo jednak, co stało się z zabranymi przez OMON materiałami – czy zostały zatrzymane i przekazane rosyjskim śledczym, czy też zgodnie z poleceniem zniszczone. Czy znalazły się one wśród materiałów przekazywanych przez prokuraturę rosyjską do Polski? Czy ustalono tożsamość i funkcję mężczyzny towarzyszącego grupie rosyjskich funkcjonariuszy, który nakazał zniszczenie materiałów mogących stanowić dowód w prowadzonym śledztwie? O szczegóły tej sprawy zapytaliśmy prowadzącą śledztwo Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Jak tłumaczył płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW, informacje, które nas interesują, wciąż nie wpłynęły do biura rzecznika z warszawskiej WPO. Los nagrania nie jest też znany jego autorowi. – Nie mam pojęcia, co się z stało z tym nagraniem. Być może zostało zniszczone, może wyrzucone. Nie wiem – powiedział nam Wiśniewski. Dopytywany o treść odebranych mu nagrań uznał, że nie jest pewien zawartości kasety, ale mogły być na niej zarówno nagrania prywatne jeszcze sprzed katastrofy, jak również mogła być ona czysta. Operator nie chciał też szerzej komentować roli mężczyzny w cywilu, który towarzyszył rosyjskim funkcjonariuszom.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 1 grudnia, Nr 279 (3905) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101201&typ=po&id=po41.txt

Skip to content