Aktualizacja strony została wstrzymana

Korupcja wojskowa

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy przez media przelatywały, niczym hiobowe wieści, informacje o korupcji przy dostawach sprzętu do wojska. I wydaje się, że – na tle innych afer korupcyjnych – przyzwyczailiśmy się do tych informacji.

Odnosi się wrażenie, że branie łapówek jest zjawiskiem powszechnym. I nikogo nie dziwi fakt, że ma to miejsce także w wojsku. I można by na tym poprzestać, ale kiedy zdamy sobie sprawę z faktu, że nasi żołnierze walczą na wojnach, to powinniśmy jednak zadać kilka pytań.

Czy to, czym walczą polscy żołnierze, spełnia ich oczekiwania? Jakiej jakości mają sprzęt? I można by takie pytania mnożyć, ale jedno jest zasadnicze dla tego zjawiska: czy korupcja ma wpływ na jakosć sprzętu?

Nie wydaje mi się możliwe, żeby firmy zabiegające o wojskowe zamówienia dbały o jakość, skoro wiedzą, że specyfikacja na wymagany sprzęt będzie napisana pod ich produkt, a przebieg przetargu jest „nadzorowany” przez „swoich” wojskowych.

Od lat borykamy się ze złej jakości sprzętem. Źe przypomnę zacinające się pistolety wojskowe, rwące się buty i plecaki-zasobniki. O innych napisała prasa, pokazała je telewizja. I pewnie to jeszcze nie koniec.

Jak pamiętam, wielką trudnością, wręcz czymś niemożliwym było wstrzymanie zakupów tego, co żołnierze kwestionowali. A opinie żołnierzy „polowych” kwestionowane były przez areopag wybitnych ekspertów „biurkowych”. Przykład GPS-ów jest jednym z wielu, jakie pamiętam. Pamiętam też, jak na jednej z odpraw w sposób arogancki wyśmiano opinie żołnierzy na temat pistoletów wojskowych. A opinie pochodziły bezpośrednio z Afganistanu.

Zdumiewające w tym wszystkim było to, że dano ludziom, raczej tylko z urzędniczym doświadczeniem, ogromne kompetencje. Śmiem twierdzić, że wiele przepisów, jakie funkcjonują w armii, zostało stworzonych przez tych ludzi dla własnego użytku. I okazuje się, że ostatni głos ma zawsze urzędnik wojskowy. Często nie uwzględniający opinii dowódców różnych szczebli dowodzenia. I problem jest z pewnością z gąszczem przepisów, które w efekcie umożliwiają korupcję.

Utworzono cały szereg instytucji, które z założenia miały być strażnikami czystości procedur. Efekt? Marny. Ich urzędnicy uwierzyli w swoją nieomylność i ignorują nagminnie opinie fachowców.

W armii panuje histeria antykorupcyjna. Prokuratura i żandarmeria dokonują nadludzkich wysiłków w jej ściganiu. A jednak korupcja ma miejsce i to, jak się okazuje, w majestacie prawa, z towarzyszeniem przepisów, które rozmydlają odpowiedzialność. Są niejednoznaczne i przez to wadliwe. Ich zapisy są karkołomne i powodują, że doświadczeni żołnierze nie mają nic do powiedzenia. Więc mamy to, co wybiera się zza biurka.

Źałuję, że ci „biurkowi” urzędnicy nie muszą cyklicznie udawać się na front, by osobiście doświadczyć skuteczności sprzętu, który kupili. Przetargi trwają miesiącami, często kończą się niczym – aukcja elektroniczna to gwarancja towaru najtańszego i najgorszego.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że decydenci chodzą w mundurach, i że wśród przemysłowców mają raczej kiepskie opinie, jako mało merytoryczni, ale bardzo zachłanni. Co ciekawe, są zawsze otoczeni „wianuszkiem” polityków.

Dziwi również fakt, że w Ministerstwie Obrony Narodowej zmiany struktur odpowiedzialnych za zakupy są permanentne, a efektów nadal nie widać. Natomiast niektóre kariery pięknie się rozwijają. I nikt nie ponosi za to konsekwencji.

Wystarczy przejrzeć kilka programów z ostatnich kilku lat. Przykładów znam co najmniej kilkanaście. Chociażby wersje specjalne Rosomaka, co już kwalifikuje się na lepszy skandal.

A narzekamy, że brak pieniędzy…

Gen.Waldemar Skrzypczak

Za: gen.WaldemarSkrzypczakBlog | http://skrzypczak.blog.interia.pl/

Skip to content