Aktualizacja strony została wstrzymana

Status quo?

Z wyników sondażowych można wyciągnąć jeden dość ciekawy wniosek: wielu narzeka na aktualny stan zarówno w Państwie, jak i na szczeblu lokalnym. Jednocześnie ci sami ludzie głosują na osoby którym ów stan zawdzięczają. Jest to jakiś paradoks. I mam często wrażenie, jakby dla wielu wybory nie miały znaczenia rzeczowego, lecz czysto polityczne. To znaczy: stan Państwa czy gospodarki nie jest łączony z osobami piastującymi odpowiednie stanowiska, osobami, które de facto są odpowiedzialne za swoje działania lub ich brak. Zupełnie jakby wybory były jedynie plebiscytem czysto politycznym, nie mającym wpływu na gospodarkę czy czy to w skali kraju, czy w skali samorządu terytorialnego.

W sumie nie dziwią mnie wyniki jakie pokazują sondaże. Inną sprawą jest to, że sondaże także są częścią machiny politycznej i mają wpływ na decyzje wyborców. Już nieraz okazywało się, jak odbiegają od realnych wyników wyborów, zwłaszcza podczas ostatnich wyborów prezydenckich. Ale mniejsza o to, na ten temat napisano już wiele. Także i na temat „urealniania” wyników rzeczywistych do sondaży.To już było poruszane na wielu forach, więc o tym nie ma sensu się rozpisywać.

Ważniejszą sprawą jest to, że sam widzę iż często pojawiają się głosy: jest źle, ale co ja mogę na to poradzić? Kiedy takim ludziom mówię, żeby zmienili coś podczas głosowania, odpowiadają: ale co da mój jeden głos? Odpowiadam: jeden nic, ale suma takich samych głosów już coś daje. Znowu pytają: ale ile ich może być? Przecież moi znajomi mówią, że  – i tu powielane z TV banały. Czyli – mało jest takich, którzy zagłosują za zmianami. Ale równocześnie te same osoby – te powielające telewizyjne hasła – narzekają na aktualny stan na każdym szczeblu. Oczywiście, bezrefleksyjnie – nie zastanawiają się nad przyczynami i skutkami, a wręcz często przyczyna ze skutkiem jest mylona. A bywa, że są nawet od siebie – oderwane.

Najlepiej obrazuje to fragment z filmu „Ranczo”, kiedy to redaktor Tomasz robił wywiad uliczny z mieszkańcami gminy.

– Co pani sądzi o wójcie?

– Toż to największy cwaniak, krętacz i łapówkarz.

– A na kogo by pani głosowała, gdyby teraz były wybory?

– Jak to na kogo? Na wójta, a na kogo? – odpowiada zdziwiona pani.

Ob.Serwator


Dziś wstydzę się, że mieszkam w Olsztynie – Łukasz Adamski

Odwołany przed dwoma laty z urzędu prezydenta Olsztyna, podejrzany o gwałt i molestowanie urzędniczki, były komunistyczny cenzor Jerzy Czesław Małkowski, wygrał niespodziewanie pierwszą turę wyborów prezydenckich w stolicy Warmii i Mazur. Albo kondycja moralna olsztynian jest tak niska, albo mamy już do czynienia z mediokracją.

Przedwyborcze sondaże pokazywały, że Małkowski zajmuje drugie miejsce  w wyścigu do Ratusza. Był to i tak bardzo wysoki wynik, pamiętając, jak człowiek ten skompromitował Olsztyn. Okazało się jednak, że Małkowski był w sondażach niedoszacowany, bowiem olsztynianie wstydzili się przyznać, że na niego głosują. Nie wstydzili się jednak postawić znaku „x” w kratce przy jego nazwisku.

Gdy wybuchła „seksafera” Małkowski przed kamerami ogólnopolskich stacji kłamał, że nie utrzymywał z kobietą, którą według prokuratury zgwałcił, kontaktów seksualnych. Dziś przyznaje, że mamy do czynienia ze sprawą a’la Bill Clinton. Już samo to kluczenie w normalnym kraju usunęłoby na stałe polityka z piedestału. Jednak nie w III RP. Trudno jest mieć oczywiście pretensję o brak prawdomówności do człowieka, który nie widzi nic złego w byciu komunistycznym cenzorem prześladującym Kościół katolicki.

Zresztą stanowisko takie mógł sprawować tylko karzeł moralny i cwaniaczek wyjęty żywcem z serialu „Alternatywy 4”, który po upadku komunizmu szybko przefarbował się na socjaldemokratę paradując na dodatek z różańcami, by wkupić się w łaskę Kościoła (co mu się nota bene udało, ale wspieranie przez niektórych księży byłych komunistów jest tematem na oddzielny tekst). „Czerwony Casanova”, gdy jego panem był bolszewik, potrafił cenzurować Św. Tomasza z Akwinu i Jana Pawła II (którym twarz sobie w III RP niejednokrotnie wycierał). Kiedy w latach 80. redakcja „Posłańca Warmińskiego” zorganizowała Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, wielu dziennikarzy trafiło do aresztu. Redaktor naczelny pisma, ks. Benedykt Przeracki, po jednym z przesłuchań na SB trafił do szpitala z zawałem serca. Małkowski jednak nie czuje się winny. W jednym z wywiadów, którego udzielił już w III RP, powiedział, że wiele tekstów ukazało się w „Posłańcu”…  właśnie dzięki niemu. Taka bezczelność nie jest, rzecz jasna, niczym zaskakującym dla kraju postkomunistycznego i postkolonialnego, ba, jest nawet jego nieodłącznym elementem.

Przez lata lokalni żurnaliści jedli z ręki olsztyńskiemu ogierowi. Nie będę tego szerzej opisywał, bo zrobił to doskonale w „Rzeczpospolitej” Mariusz Kowalewski i sam już o tym pisałem w „Gazecie Polskiej”. Za przykład niech posłuży artykuł (a raczej ulotka wyborcza) Elżbiety Mierzyńskiej „Wigilie to skarb”, który pojawił się w czymś, co kiedyś było katolickim „Posłańcem Warmińskim”, a stało się na jakiś czas „Posłańcem Prezydenckim”.

Jeżeli tak łatwo zapomina się (pamiętajmy, że mieszkańcy Olsztyna odwołali Małkowskiego z urzędu prezydenta, więc uwierzyli w jego winę) kompromitujące taśmy, na których słychać maniaka seksualnego, który lubi zabawiać się na wieży Ratusza, kłamstwa na temat relacji seksualnych z osobą, która oskarża go o gwałt i wyrzuca się do kosza wszystkie dowody, jakie przedstawiła „Rzeczpospolita”, to człowiek może zadać sobie dwa pytania. Czy olsztynianie są tak niedojrzali, że dali się nabrać na słowa Małkowskiego o jego niewinności, zaś świadomość życia publicznego jest tak niska, że mieszkańcy miasta myślą, iż człowiek ten został uniewinniony, bo przestała o nim mówić telewizja? Czy ludzie nie rozróżniają wyroku uniewinniającego za afery gospodarcze od toczącej się sprawy o gwałt na ciężarnej kobiecie? A może jednak chodzi o to, że w społeczeństwie istnieje przyzwolenie na molestowanie seksualne i nawet gwałt, bo przecież, jak mawiają niektórzy, „dziwki z miniówkach same się o to proszą”. Zaczynam powoli rozumieć feministki i olsztyńską Radę ds. równouprawnienia, której istnienie będzie miało sens, jeżeli „czerwony Casanova” wygra drugą turę wyborów. Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie i wyborcy PO i PiS zagłosują w II turze masowo na jego kontrkandydata i obecnego prezydenta miasta Piotra Grzymowicza. Nie potrzeba nam kolejnej kompromitacji, którą już teraz są druzgocące porażki Jerzego Szmita (PiS) i posła Janusza Cichonia (PO) z Małkowskim.

Jeden z czołowych polskich dziennikarzy i mój serdeczny przyjaciel zawsze, gdy do mnie dzwoni, mówi: „czołem miastu polskiej hańby”. Dziś jego słowa nabierają realnego sensu.

Łukasz Adamski

Za: Fronda.pl

Za: ObSerwatorBlog | http://blogmedia24.pl/node/40802

Skip to content