Aktualizacja strony została wstrzymana

„ILS niestety nie mamy” nie było na taśmie – manipulacje rosyjskiego komitetu MAK przy taśmach

Rosjanie „odczytali” nawet frazy, których nie było

Siódmego czerwca Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie poinformował prokuratora mjr. Jarosława Seja z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, że na przekazanej przez moskiewski MAK płycie z kopią zapisu VCR z kabiny Tu-154M stwierdzono brak 17,3 s zapisu. Dwa dni później minister Jerzy Miller i gen. Tatiana Anodina, odbierając w Moskwie nowe kopie rejestratora, podpisali protokół potwierdzający poprawność i autentyczność nagrań.

Chodzi o fragment transkrypcji: „ILS niestety nie mamy. Kurs lądowania 2–5-9 ustawiony. ARK mamy przygotowane, 310/640 nastrojone. Piątka, szóstka, automat ciągu” po początek passusu: „Aaa… Polski 1-0-1, według ciśnienia 7”. Opis „rozszyfrowany” w ten właśnie sposób przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, zdaniem specjalistów z Krakowa, fizycznie po prostu nie istniał. Instytut zaleca zweryfikowanie zawartości kopii i porównania jej z materiałem, jakim dysponuje Komisja Badania Wypadków Lotniczych Jerzego Millera. Wobec ustalenia tożsamości obu kopii należałoby brać pod uwagę ponowne zwrócenie się do strony rosyjskiej o prawidłowe wykonanie kopii zapisu z przedmiotowego rejestratora.

Podstawą porozumienia Jerzego Millera z gen. Anodiną było komisyjne przesłuchanie świeżo wykonanych kopii. O tym, że nie była to wystarczająca gwarancja zgodności otrzymanych materiałów z oryginałem przetrzymywanym w Moskwie, świadczą kolejne kłopoty krakowskich ekspertów, którym w odczycie głosów przeszkadzają nagrane na kopiach zakłócenia z sieci elektroenergetycznej.
Na początku czerwca eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie mieli „drobny” problem z zapisami głosu z czarnych skrzynek tupolewa – tak przynajmniej oficjalnie sprawę przedstawiał Jerzy Miller, szef MSWiA i zarazem przewodniczący KBWLLP. Opinia publiczna została poinformowana, że brakuje 16 s nagrania pochodzącego z końca taśmy. Krakowscy eksperci spostrzegli, że na otrzymanym do analiz CD brakuje kilku fraz zamieszczonych przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w stenogramach i przekazanych stronie polskiej w maju br. Jak zauważył nasz informator, ze zgromadzonej przez śledczych dokumentacji wynika, że chodziło o kilka zdań ze stron 26-27 tego dokumentu. Eksperci w swojej korespondencji z Prokuraturą Okręgową w Warszawie wskazali na brak nie 16, ale ok. 17,3 s nagrania. Instytut zaproponował wówczas, by jego pracownicy porównali otrzymaną kopię z nagraniem będącym w posiadaniu komisji Millera oraz zaznaczyli, że być może trzeba będzie rozważyć wystąpienie do MAK o ponowne, prawidłowe wykonanie kopii rejestratora. Tak też się stało. 9 czerwca br. polska delegacja z ministrem Millerem udała się do Moskwy, gdzie otrzymał on nowe kopie rejestratorów. Wówczas minister podpisał też pismo potwierdzające zgodność z oryginałem odebranych nagrań. Dokument w imieniu MAK sygnowała gen. Tatiana Anodina. Szefowi polskiej komisji towarzyszył prok. gen. Krzysztof Parulski, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Po powrocie do kraju minister Miller tłumaczył, że gdy szpula doszła do końca i urządzenie rejestrujące przechodziło na rewers, to w tym miejscu doszło do zmiany prędkości zapisu, co spowodowało trudności w odczycie przegrywanej taśmy. „Naszemu Dziennikowi” udało się skonfrontować przedstawiane fakty z tym, co w sprawie zgromadzono w prokuraturze. Z wizyty w Moskwie notatkę sporządził prok. gen. Parulski. Wynika z niej, że na spotkaniu z przedstawicielami MAK w pierwszej kolejności dokonano porównania zawartości pierwotnie otrzymanych nagrań i tych zdeponowanych w sejfie MAK. Potwierdzono ubytek 16-17 s nagrania. Wówczas wykonano nowe dwie kopie na CD, odtworzono i sprawdzono zarejestrowane zapisy, a eksperci nadzorujący proces stwierdzili kompletność wykonanych kopii. Wtedy zostały one protokolarnie przekazane Millerowi, który potwierdził ich zgodność. Zdaniem prokuratora Parulskiego, problem z nagraniem wynikał z użycia w Tu-154M dłuższej o 8 minut niż standardowa taśmy (30 min), co przy rewersie skutkowało niedostrojeniem urządzeń przegrywających i w efekcie wybrakowaną kopią. Braki dotyczyć miały czasu na mniej więcej 10 minut przed katastrofą.

Jednak nowe kopie również nie były wiernym odzwierciedleniem zapisu taśmy z tupolewa. Jak się okazało, podczas przegrywania zawartości czarnej skrzynki na właściwy zapis nałożyły się też zakłócenia pochodzące z sieci elektroenergetycznej. Teraz owo „buczenie” mocno utrudnia pracę biegłych. By je wyeliminować, eksperci muszą znać dokładną wartość częstotliwości, z jaką pracowała rosyjska sieć elektroenergetyczna w czasie przegrywania kopii.

Według doniesień medialnych o taką informację do Rosjan już zwróciła się polska prokuratura we wniosku o pomoc prawną. Wczoraj wystąpiliśmy o potwierdzenie tej informacji do rzecznika NPW, jednak nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Pytaliśmy także, czy problemy z odczytem głosów mogą zrodzić konieczność sporządzenia kolejnej – już trzeciej – kopii rejestratora.

Kłopoty z kopiami czarnych skrzynek Tu-154M potwierdzają, że komisyjne odsłuchanie taśmy w Moskwie nie było gwarancją poprawności wykonania kopii. Incydent ten wskazuje również, że rosyjskie urządzenia w laboratoriach MAK nie są najwyższej klasy i zgodnie z zapisami konwencji chicagowskiej czarne skrzynki powinny być powierzone lepiej wyposażonej placówce, która nie tylko zadbałaby o zabezpieczenie procesu kopiowania przed wpływem zakłóceń, ale też nie pozwoliłaby sobie na braki w przekazywanych polskim ekspertom nagraniach.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 4 listopada 2010, Nr 258 (3884) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101104&typ=po&id=po42.txt | "ILS niestety nie mamy" nie było na taśmie

Skip to content