Aktualizacja strony została wstrzymana

Mogli skonać po katastrofie

Włączone aparaty telefoniczne pasażerów Tu-154M należały do ludzi znanych z tego, że nigdy ich nie uruchamiali w trakcie lotu. Być może zdarzyło się coś niezwykłego, że zdecydowali się je włączyć, i zdążyli to jeszcze zrobić.

Czy i kto mógł przeżyć tragiczny lot z 10 kwietnia? Z wypowiedzi Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy moskiewskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym, udzielonej rosyjskiej prasie wynika, że niektórzy pasażerowie Tu-154M zmarli dopiero jakiś czas po katastrofie. Zdaniem pełnomocników rodzin ofiar, wszystkie wątpliwości w tym względzie mogłyby rozwiać protokoły sekcji zwłok ofiar, które jednak spoczywają w Moskwie.

Wypowiedź Edmunda Klicha została umieszczona w artykule „Samolot Kaczyńskiego rozbił się na wiele wersji”, opublikowanym w rosyjskiej gazecie „Moskowskij Komsomolec” z 4 października br. (nr 25466). Edmund Klich powiedział tam, że „niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie. Jest to związane z tym, że podczas upadku odnieśli oni urazy, które nie pozawalały przeżyć”. „Wydawałoby się, że wszystko jest jasne, jednak na forach internetowych do tej pory toczy się szeroka dyskusja na temat zamieszczonego na YouTube filmu, na którym widać dwóch ludzi wyłaniających się z mgły” – pisze gazeta. Według „Komsomolca”, „zgodnie z aktami czas śmierci niektórych członków polskiej delegacji różni się o 10-15 minut”. – W aktach polskiego śledztwa brakuje jakiejkolwiek dokumentacji, która mogłaby jednoznacznie potwierdzić, jaki był czas śmierci ofiar katastrofy. Brakuje wciąż najważniejszych dokumentów w tym przedmiocie, tj. protokołów sekcji zwłok. To budzi bardzo poważny niepokój, dlaczego strona rosyjska po tylu miesiącach nie ujawniła tak ważnych i tak istotnych dokumentów, które były sporządzane w pierwszych dniach po takim zdarzeniu – mówi mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego. – Stąd też nie można wykluczyć, że rzeczywiście taka sytuacja mogła mieć miejsce. Dopóki nie mamy dokumentacji ze strony rosyjskiej, taka teza jest uprawniona. Natomiast ja nie dysponuję takimi dokumentami, którymi być może dysponuje pan Klich, na podstawie których formułuje takie, a nie inne tezy – dodaje. – Nie wykluczałbym takiej sytuacji. Dziewięćdziesiąt sześć osób nie ginie jednocześnie, w tym samym czasie. Mogły przecież być osoby, które przez jakiś czas po katastrofie żyły. Czasami obrażenia są bardzo poważne, ale zgon nie następuje natychmiast. Informacje te powinny być zawarte w protokołach sekcji zwłok – stwierdza Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej: Bożeny Mamontowicz-Łojek, Grażyny Gęsickiej, Sławomira Skrzypka i Tomasza Merty.

To tylko przypuszczenia?
Mecenasi nie wypowiadają się na temat dokumentów prokuratury dotyczących identyfikacji i sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Dokumentacja, którą dysponujemy, to protokół sekcji zwłok oraz dokumentacja fotograficzna ciała pana prezydenta sprzed sekcji zwłok – krótko relacjonuje mecenas Rogalski. Naczelna Prokuratura Wojskowa nie chce komentować wypowiedzi Edmunda Klicha. – Nie znam tej wypowiedzi, ale z zasady nie komentujemy takich wypowiedzi – stwierdza płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, zaznacza, że wypowiedź Klicha została skonstruowana w ten sposób, że zawsze będzie mógł się z niej wycofać. – Pan Klich użył trybu przypuszczającego, więc zawsze będzie mógł się z tej wypowiedzi wycofać. Moim zdaniem, oświadczenie rosyjskie wydane w ciągu godziny po katastrofie, a powtarzane później przez rząd pana Tuska, o tym, że wszystkie osoby zginęły na miejscu, jest absurdalne. Nie jest w stanie nikt przy blisko stu ofiarach stwierdzić w ciągu godziny, że nikt nie żyje. W tego typu sytuacjach nadzieja umiera ostatnia. Czyli, że do ostatniego przeszukanego fragmentu samolotu szuka się osób żywych – stwierdza Macierewicz. Jego zdaniem, mamy tu do czynienia wyłącznie ze świadomym dążeniem do tworzenia celowego zamieszania, z którego – jak podkreśla Macierewicz – Klich jest znany.

Jak zauważa Ignacy Goliński, członek Komisji Badań Wypadków Lotniczych, godzina śmierci jest w pewnym sensie umowna, natomiast po obrażeniach ciała można domniemywać, czy ktoś mógł przeżyć katastrofę. – Jeżeli ktoś doznał silnego urazu głowy czy krwotoku wewnętrznego, to zanim organizm się wykrwawi, osoba ta może żyć jeszcze przez jakiś czas. Nie jest tak, że wszyscy pasażerowie giną jednocześnie – mówi Goliński. Zauważa, że w historii lotnictwa dochodziło do wypadków, gdy pasażerowie wychodzili z katastrofy cało, chociaż jej rozmiar kazał przypuszczać, iż wszyscy powinni byli zginąć. – Najczęściej daje się to zauważyć w przypadku katastrof tzw. samolotów lekkich (czyli o wadze do 7250 kg), ale bywa też, że jest tak w przypadku samolotów ciężkich, do jakich zaliczyć można niewątpliwie pasażerski Tu-154M – wyjaśnia ekspert.

Protokoły sekcji zwłok leżą w Moskwie
Wątpliwości co do tego, czy ktoś w ogóle przeżył katastrofę, wyjaśniłyby protokoły sekcji zwłok, których jedynym dysponentem jest strona rosyjska. Prokuratura nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, kiedy materiały te zostaną udostępnione stronie polskiej. – Chcielibyśmy to wiedzieć. Postulowaliśmy o ich przesłanie we wniosku o pomoc prawną. Natomiast kiedy ten wniosek zostanie zrealizowany przez Rosjan, tego nie wiemy – usłyszeliśmy w prokuraturze. Równie enigmatycznie prokuratura wypowiada się na temat tego, w jakim stanie znajdowały się ubrania ofiar katastrofy. – Kwestie te są tak delikatne, że opinii publicznej nie będziemy przekazywali tych informacji. Jest to w tajnej części akt, mają do tego dostęp najbliżsi ofiar – mówi płk Rzepa. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy w aktach prokuratorskich znajdują się zeznania wszystkich pracowników polskiej ambasady w Moskwie. W ocenie mec. Bartosza Kownackiego, zeznania takowe istnieją i są one podobne do tych złożonych przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. – A więc pojawiają się tam m.in. informacje na temat warunków pogodowych, jakie panowały na smoleńskim lotnisku – tłumaczy Kownacki. Czy w zeznaniach oficerów BOR są informacje na temat stanu ubrania prezydenta? Jak podkreśla Goliński, bywają sytuacje, że ubrania ofiar katastrof lotniczych są poszarpane, tylko w częściach, ale nie jest to regułą. Bywa też i tak, zaznacza Goliński, że ciała pozostają całkowicie ubrane. Wszystko to zależy od sił, które działają na to ciało. Jak twierdzi Antoni Macierewicz, wiele telefonów komórkowych należących do ofiar było czynnych po katastrofie. – Z ustaleń zespołu wynika, że były to aparaty należące do ludzi znanych z tego, że nigdy nie włączali telefonów podczas lotu. Takim człowiekiem był Zbigniew Wassermann. Być może więc zdarzyło się coś niezwykłego, że zdecydowali się włączyć komórki i jeszcze zdążyli to zrobić. A przecież włączenie komórki nie odbywa się w ciągu sekundy, lecz co najmniej piętnastu sekund. Istnieje silne domniemanie, że włączyli je ich właściciele, a nie ktoś z zewnątrz nieznający kodu dostępu – mówi szef zespołu smoleńskiego.

Anna Ambroziak

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 14 października 2010, Nr 241 (3867) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101014&typ=po&id=po32.txt | Mogli skonać po katastrofie