Kiedy wyszło na jaw, że sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon apelował do przywódców tegorocznego szczytu G8 o działania na rzecz upowszechnienia aborcji w krajach rozwijających się, pojawiły się głosy oburzenia i niedowierzania. Część opinii publicznej nie mogła zrozumieć, jak organizacja kojarzona z błękitnymi hełmami żołnierzy akcji humanitarnych, ukazywanych w mediach jako jedyni sprawiedliwi w walce z ludobójstwem, nagle miałaby promować inną formę ludobójstwa.
Jednak to zalecenie sekretarza generalnego nie jest niefortunnym wypadkiem przy pracy, ale przejrzystym wyrazem stanowiska, którego Organizacja Narodów Zjednoczonych broni od lat. Zgodnie z tym stanowiskiem, jednym z zasadniczych celów międzynarodowych instytucji, takich jak ONZ, UNESCO, ale też WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), Amnesty International, a nawet UNICEF, ma być kontrola ziemskiej populacji. Innymi słowy, instytucje te roszczą sobie prawo do ustalania arbitralnych granic liczby ludności dla całego globu oraz poszczególnych państw i regionów, decydując o tym, kto zasługuje na życie, kto zaś nie. Aby zrozumieć takie podejście, należy cofnąć się do źródeł, z których wyrastają międzynarodowe organizacje.
Rząd światowy i religia praw człowieka
Jeśli przyjrzeć się uważnie ludziom i ideom stojącym za stworzeniem ONZ, nietrudno stwierdzić, że organizacja ta stanowi bezpośrednią emanację rozmaitego rodzaju tajnych stowarzyszeń, często o masońskim lub paramasońskim charakterze, które mimo różnic zgodne były przynajmniej w dwóch punktach: chęci stworzenia globalnego rządu opartego na uniwersalnej wierze w prawa człowieka oraz niechęci – czy wręcz nienawiści – do chrześcijaństwa. Punkty te były zresztą i są ściśle powiązane: nie da się bowiem pogodzić prometejskiego i materialistycznego kultu człowieka z religią uznającą istnienie transcendentnego Boga. Nie tylko więc chrześcijaństwo, ale również islam i każda religia głosząca wiarę w osobowego Boga jako stwórcę świata będzie traktowana wrogo przez organizacje nawiązujące do idei wojującego humanizmu.
Pomysł stworzenia ONZ zakiełkował już na początku II wojny światowej i znalazł wyraz najpierw w Karcie Atlantyckiej (1941), następnie Deklaracji Narodów Zjednoczonych (1942), później rozwijany był w trakcie konferencji w Teheranie, Jałcie i Waszyngtonie, aż wreszcie w 1945 w trakcie pierwszej konferencji ONZ, zwołanej w Nowym Jorku. Personalnie za tworzenie tej instytucji odpowiadali weterani różnego rodzaju elitarnych organizacji, tacy jak F.D. Roosvelt (mason 33. stopnia, członek Pilgrim’s Society i Rady Stosunków Międzynarodowych – CFR), E.R. Stettinius (członek CFR), W. Churchill (mason, członek Pilgrim’s oraz Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, organizacji założonej przez finansistę B. Barucha), H.L. Hopkins (CFR, Królewski Instytut), A. Hiss (CFR, związany też z Round Table), a także inni członkowie masonerii i CFR – Ch. Bohlen, G.C. Marshall, J.F. Dulles, P.J. Jessup, J.J. McCloy oraz N.A. Rockefeller.
(…) fragment z „Opcji na Prawo”-Nr 10/106, październik 2010 r.