Aktualizacja strony została wstrzymana

Piraci z Internetu – Robert Gwiazdowski

Parlament Europejski przyjął raport francuskiej deputowanej – Pani Marielle Gallo – sugerujący zaostrzenie sankcji karnych dla piratów internetowych. [link]

W raporcie mówi się o „nadzwyczajnym” rozwoju zjawiska nieuprawnionego „współdzielenia (podkreślenie moje) plików, które „stanowi coraz większy problem dla europejskiej gospodarki” i zaleca wprowadzenie przepisów karnych mających na celu zwalczanie naruszeń prawa autorskiego. Podczas swojego wystąpienia w Strasburgu Pani Gallo powoływała się na „wyzwania stojące przed społeczeństwem wiedzy”. [link]

A jak ON zaprosił JĄ na randkę i puścił jakąś muzyczkę, to się przecież „współdzielą”. Nieprawdaż? Bo przecież mają płytkę jedną, a słuchają we dwoje. A jak ona gdzieś wyjechała a on usycha z tęsknoty i żeby przypomnieć miłe chwile podeśle plik z muzyką przy której… to kogo zamkną? Ją, czy jego?

W USA też pracują nad projektem ustawy zmierzającej do zwiększenia zakresu kontroli Internetu. Powód tylko podają trochę inny. Co prawda wiceprezydent Joe Biden i Prokurator Generalny USA Tom Pirelli, który wcześniej był adwokatem RIAA (Recording Industry Association of America) zabiegają, aby słuchanie „pirackiej” muzyki zostało wciągnięte na listę ciężkich przestępstw federalnych (!!!) to jednak rozwiązania mające zagwarantować możliwość podsłuchiwania internetowych rozmów telefonicznych, zaszyfrowanych e-maili i wiadomości na czatach mają służyć głównie „bezpieczeństwu narodowemu”. Dostawcy usług pozwalających wymieniać zaszyfrowane wiadomości mają zostać zobowiązani do przedstawiania organom ścigania i służbom wywiadowczym podejrzanych komunikatów w postaci czystego tekstu. Zagraniczne firmy świadczące usługi na terenie USA będą musiały utrzymywać biura w USA, aby dało się prowadzić działania związane z podsłuchem i odszyfrowywaniem wiadomości. Oprogramowanie służące do nawiązywania łączności peer to peer (takie jak komunikatory internetowe) będą musiały być projektowane tak, aby służby specjalne miały wgląd w transmitowane informacje: [link]

Operatorzy klasycznych usług telekomunikacyjnych już od 1994 roku za sprawą ustawy CALEA (Communications Assistance for Law Enforcement ACT) są już zobligowani oddawać do dyspozycji organów bezpieczeństwa punkty/przyłącza służące do zakładania podsłuchów. W 2006 roku sąd apelacyjny w Waszyngtonie orzekł, że firmy oferujące usługi VoIP i szerokopasmowe łącza internetowe również podlegają ustawie CALEA.

Administracja Obamy używa argumentu strachu przed terrorystami, bo argument ochrony gospodarki przed skutkami piractwa został ostatnio podważony przez… administrację Obamy.

Po kilku latach badań GAO (Government Accountability Office) stwierdził w swoim raporcie (Intellectual Property: Observations on Efforts to Quantify the Economic Effects of Counterfeit and Pirated Goods) [link]  że wcale nie wiadomo „for sure”, czy „piractwo” źle wpływa na amerykańską gospodarkę.

Twierdzenie, że „gospodarka traci” na piractwie jest „for sure” nieprawdziwe. To nie gospodarka „traci”, ale niektóre koncerny tracą, dlatego starają się wprząc państwo w „walkę z piractwem”. W efekcie policja, zamiast szukać złodzieja, którzy ukradł sąsiadowi rower, sprawdza, czy sąsiad nie ma aby na komputerze „nielegalnych” plików muzycznych. Tymczasem jak ktoś komuś ukradł rower, to ktoś, kto go miał, już go nie ma, a ma go ktoś inny. A jak ktoś „ściągnął” z sieci jakiś plik muzyczny, to jego twórca ma go nadal. I jest to dość zasadnicza różnica.

Z ekonomicznego punktu widzenia, nie można mówić o „stratach dla gospodarki”, bo pieniądze nie wydane na jeden rodzaj dóbr są przeznaczane na coś innego. Jeśli ktoś nielegalnie skopiuje jakiś program, a pieniądze wyda na papierosy i piwo, to „gospodarka” na tym nie traci, a producenci papierosów i piwa oraz budżet państwa (z uwagi na podatek akcyzowy pobierany od sprzedaży papierosów i piwa, a nie pobierany od sprzedaży programów komputerowych) nawet zyskują.

Nieprawdziwe są też twierdzenia o tym, że piractwo powoduje wzrost bezrobocia – może przesuwać zatrudnienie do innych sektorów. A więc nie o gospodarkę tu chodzi. Więc o co? O „prawa twórców” też nie! Jak wylicza Agencja Nielsen z detalicznej ceny płyty wszyscy twórcy (autorzy tekstu, muzyki i wykonawcy) otrzymują 13%!!! 64% otrzymują wytwórcy (a nie „twórcy”) a 23% dystrybutorzy – często powiązani kapitałowo z wytwórniami. Ciągnący się kilkanaście lat proces między Beatlesami a EMI dobitnie pokazał, że nie o twórców chodzi.

Tak zwani „majorsi” (Sony, Warner, EMI i Universal) są trochę sami sobie winni. Jeśli państwo nakłada na obywateli zbyt wysokie podatki, to podatnicy czują się usprawiedliwieni, gdy uda im się jakiś podatek ominąć. Tak samo może być w wypadku piractwa, które rozprzestrzenia się bardziej wśród młodzieży niż dorosłych. Jak marże wytwórni są zbyt wysokie, to Internauci zachowują się jak podatnicy: starają sie płacić mniej. Szefowie koncernów powinni to doskonale zrozumieć, bo wielu z nich stara się nie płacić zbyt wysokich podatków i protestują, jak rząd podwyższając podatki próbuje penalizować pewne zachowania uznawane dotąd za legalne unikanie opodatkowania a nie za nielegalne uchylanie się od opodatkowania. Więc Internauci też protestują przeciw próbie penalizacji zachowań, które wcześniej zabronione nie były.

Robert Gwiazdowski

Za: Blog Roberta Gwiazdowskiego | http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=835

Skip to content