Aktualizacja strony została wstrzymana

BBN przekształca się w ministerstwo obrony

Restrukturyzacja Biura Bezpieczeństwa Narodowego może oznaczać gromadzenie się czarnych chmur nad ministrem Bogdanem Klichem. To z BBN będą się wywodziły „przyszłe talenty”, oddelegowane we właściwym czasie do MON, aby dla prezydenta były oczami i uszami

Z Witoldem Waszczykowskim, byłym wiceministrem spraw zagranicznych, głównym negocjatorem amerykańskiej tarczy antyrakietowej i wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego w latach 2008-2010, rozmawia Marta Ziarnik

Zawiódł się Pan na Radosławie Sikorskim?
– Minister Sikorski odszedł bardzo daleko od swoich poglądów i działań z poprzednich lat. W zasadzie nie wiem teraz, kiedy był sobą – czy przed laty, czy obecnie. Nie wiem też, czy tak radykalnie zmienił poglądy, czy jedynie radykalnie zmienił instrumentarium swojego zachowania, aby dopasować się do wymogów premiera Donalda Tuska i by – choć za tak wysoką cenę – utrzymać się przy władzy. Liczą się fakty, a te wskazują na radykalną zmianę naszej polityki zagranicznej, na odejście od wieloletnich kanonów naszej dyplomacji na Wschodzie oraz w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Myślę, że Radosław Sikorski poświęcił te kierunki polityki zagranicznej polityce wewnętrznej tego rządu. To za wysoka cena i błąd, który trudno będzie naprawić w przyszłości.

W środę Sikorski, z którym przepracował Pan kilka lat, wyrzucił Pana z MSZ…
– Jest to wydarzenie bez precedensu. Sama dymisja ministra, ambasadora czy odwołanie dyrektora itp. to rzecz naturalna, ponieważ to jeden z instrumentów kształtowania polityki kadrowej w każdym resorcie. Natomiast całkowite zwolnienie z pracy – do tej pory coś takiego raczej się nie zdarzało. Przypomnę, iż w latach 2005-2007, kiedy byłem w dwóch rządach Prawa i Sprawiedliwości, zdarzyło się kilka dymisji wiceministrów. Ale żaden z nich nie został wyrzucony z pracy! Wręcz przeciwnie – za swoją dotychczasową pracę zostali uhonorowani wysokimi rangami dyplomatycznymi, za którymi szły także gratyfikacje finansowe. Przynajmniej część z tych osób została później zatrudniona do prac analitycznych bądź specjalnych poruczeń. W moim przypadku tak się nie stało. Całkowicie pozbawiono mnie pracy. Ta decyzja ma dla mnie charakter administracyjnej próby odsunięcia od możliwości wpływania na politykę zagraniczną i jej komentowania.

Dlaczego?
– Ze względu na fakt, że otwarcie krytykuję politykę obecnego rządu.

MSZ twierdzi, że nie przydzielono Panu innego stanowiska, ponieważ rzekomo nie ma takiego, które odpowiadałoby Pana kwalifikacjom.
– Trudno jest się odnieść do takiej argumentacji. Moje kwalifikacje nie zostały zakwestionowane, zatem mogłoby z tego wynikać, że w całym MSZ nie ma miejsca, by te kompetencje zostały zagospodarowane… Nie ma sensu tego roztrząsać. To jest wymówka! Jak już mówiłem, to czytelna próba administracyjnego pozbycia się człowieka, który ma krytyczny stosunek wobec władz. Gdy temu rządowi i ministrowi nie starczyło siły argumentów, żeby rzeczowo ze mną polemizować, żeby w sposób zrozumiały wyjaśnić zarzuty, jakie mi się stawia, to posunięto się do argumentów siły, czyli w tym przypadku do administracyjnych posunięć, które dążą do wyciszenia mojej osoby.

Pretekstem do zwolnienia może być też postępowanie, które dwa lata temu wszczęto wobec Pana, a które ma wyjaśnić, czy udzielając wywiadu tygodnikowi „Newsweek” na temat tarczy antyrakietowej, nie ujawnił Pan tajemnicy państwowej…
– Tylko że choć certyfikat dostępu do materiałów niejawnych został zawieszony, to w MSZ można pracować bez takiego certyfikatu i jest tam wiele osób, które pracują bez niego. Między innymi byli ambasadorowie i dyrektorzy, którym podobnie certyfikaty zostały zawieszone ze względów polityczno-administracyjnych jako wynik niechęci do nich. Te certyfikaty są bardzo często używane właśnie jako instrument walki politycznej wobec osób, których się nie lubi i do których żywi się jakąś polityczną niechęć. Ale to nie przeszkadza pracować, dlatego że jest wiele zadań analitycznych, które nie wymagają takiego certyfikatu. A poza tym ten certyfikat jest dawany i odbierany. Jego odebranie to nie jest wyrok na całe życie. Po pierwsze, po roku można się odwołać – i ja byłem w tej procedurze odwoławczej cały czas, a po drugie, po jakimś czasie można ponownie wystąpić o certyfikat. Wyciąganie tej kwestii to zatem nic innego, jak – powiedzmy to wprost – zwykłe wymówki. A te będą musiały znaleźć rozstrzygnięcie w sądzie.

Wypowiedzenie wręczono w dniu, w którym wrócił Pan z dwuletniego urlopu bezpłatnego, podczas którego sprawował Pan funkcję zastępcy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
– Tak. Przypomnę, że z chwilą, kiedy po wyborach prezydenckich uznałem, że moja misja się tam skończyła, złożyłem rezygnację w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Wcześniej też uzgodniłem sposób wypowiedzenia tej umowy. Wówczas ustaliliśmy, że do końca sierpnia będę jeszcze wykorzystywał przysługujące mi urlopy. Ale już w lipcu wysłałem oficjalne podanie do dyrektora generalnego i do dyrektora kadr w MSZ, informując, że w związku z zakończeniem mojej funkcji wiceszefa BBN będę chciał wrócić do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dlatego napisałem w tym podaniu, że proszę o odwieszenie urlopu bezpłatnego, który został mi przyznany w 2008 roku na czas pełnienia funkcji w BBN, i przydzielenie stanowiska odpowiedniego do moich kwalifikacji.

Jaką otrzymał Pan odpowiedź?
– Źadnej. 31 sierpnia, we wtorek, zadzwoniłem do biura kadr i zapytałem, co mam zrobić 1 września, gdyż chcę się pojawić w MSZ. Odpowiedziano mi, że o godz. 14.00 przyjmie mnie pani wicedyrektor kadr. Tak więc następnego dnia o umówionej godzinie zgłosiłem się do biura kadr, a tam pani dyrektor odczytała mi i wręczyła wymówienie. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. I na tym zakończyła się moja współpraca z MSZ.

Pana plany zawodowe?
– Jestem w trudnej sytuacji, ponieważ do końca roku MSZ będzie się jeszcze mną „opiekowało” – jestem w trakcie wypowiedzenia umowy o pracę. W tym czasie muszę znaleźć sobie jakieś nowe miejsce. Ale moja trudna sytuacja nie jest spowodowana tylko i wyłącznie tym wypowiedzeniem. Muszę przyznać, że ciągle jeszcze trwa u mnie pewna trauma po tej wielkiej tragedii z 10 kwietnia. I chyba to bardziej rzutuje obecnie na moją psychikę i sposób myślenia. Prawdopodobnie to sparaliżowało moje myślenie o przyszłości. Teraz jednak będę musiał poszukać jakiegoś sposobu na życie.
Na pewno będę chciał pozostać przy sprawach polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa, gdyż tymi tematami zajmuję się już od 30 lat. Moje doświadczenie w tym względzie i kwalifikacje nie są przez nikogo kwestionowane. W związku z tym mam nadzieję, że znajdę dobrych ludzi, dobre środowiska, które zechcą wykorzystać moje doświadczenie.

Rozważa Pan ubieganie się o mandat parlamentarzysty?
– Jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Wybory do parlamentu będą prawdopodobnie pod koniec przyszłego roku, a zatem jest jeszcze dużo czasu. Przez ten rok dużo może się zmienić. Uczciwie mówiąc, to i takiej opcji bym nie wykluczał. Dlatego że w Polsce bardzo trudno jest być urzędnikiem wysokiego szczebla niezwiązanym z jakąś opcją polityczną. Podejmowane od lat próby tworzenia służby cywilnej, jakichś korpusów urzędniczych nie powiodły się. Politycy nie akceptują sytuacji, gdy wysocy urzędnicy są neutralni. Doświadczyłem tego na własnej skórze w 2008 roku. Uznałem, że moja wiedza o tym, jak źle wyglądają rozmowy z Amerykanami o tarczy antyrakietowej i że mogą one w konsekwencji spowodować, że wbrew interesowi narodowemu tarczy może nie być – bo przeszkadzało to interesowi partyjnemu – nie może pozostać nieujawniona. Ta wiedza nie pozwalała mi zachowywać się neutralnie i musiałem powiedzieć, jak wygląda ta sytuacja. To oczywiście wepchnęło mnie w pewien obóz polityczny.

Może warto było zostać w BBN?
– Zrezygnowałem z pracy w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego po wyborach prezydenckich, które zakończyły się takim, a nie innym rezultatem. Uznałem wówczas, że rola BBN i Kancelarii Prezydenta pod nowym kierownictwem ulegnie radykalnej zmianie i że cała nowa prezydentura będzie zupełnie inna. Do tej pory poprzedni trzej prezydenci (choć Lech Wałęsa działał pod zupełnie inną Konstytucją, gdzie miał bezpośrednio wpływ na mianowanie ministrów w pewnych resortach) pełnili swoją funkcję jako strażnicy, kustosze Konstytucji i prerogatyw, które ustawa zasadnicza dawała prezydentom – w polityce zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony. Tymczasem Bronisław Komorowski zarówno w kampanii, jak i już po niej, dawał sygnały, że będzie prowadził inną politykę. I dzisiaj się okazuje, że będzie on jakby uzupełnieniem rządu. Źe nie będzie audytorem prac rządu w dziedzinach polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony, a raczej będzie ich dopełnieniem. Taka rola szefa państwa – jakiegoś adoratora rządu – mi osobiście nie odpowiada. Uznałem, że ośrodek prezydencki – wraz z Kancelarią Prezydenta i BBN – powinny pełnić inną rolę. Oczywiście funkcję pomocniczą dla prezydenta, wspierając go analizami i nowymi pomysłami, ale powinny też dostarczać mu pewnych ocen dotyczących nie tylko sytuacji międzynarodowej, ale także sytuacji w Polsce. Oceniać, jak instytucje, które powinny zajmować się pewnymi dziedzinami polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i wojskowymi, realizują te zadania, w jaki sposób przyczyniają się do realizacji pewnej doktryny obronnej itp. To, jak rozumie te kwestie prezydent Komorowski, nie zgadza się z moim rozumowaniem. Oczywiście on ujmuje to w kategoriach pełnej współpracy z rządem. Natomiast de facto będzie to polityka w dużej mierze zależna od polityki rządu.

Świadczą o tym już pierwsze zmiany i nominacje, jakich przed dwoma dniami dokonano w BBN.
– Dokładnie. Te zmiany wpisują się w trend, o którym mówię. W czwartek gen. Stanisław Koziej przedstawił nowe nominacje. Wchodzą w to także zmiany w Kancelarii Prezydenta, zwolnienia itp.

Zechciałby się Pan odnieść do nowych nominacji w Biurze?
– To są urzędnicy średniego szczebla, często bez doświadczenia administracyjnego i bez doświadczeń w dziedzinie polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa. Oznacza to, że będą pełnić bardzo „usługową” funkcję, w zasadzie obsługi prezydenta. Nie będą natomiast odgrywać roli audytora działań państwa.

Zgodnie z ogłoszonymi przez gen. Kozieja zmianami, BBN zmienia swą strukturę i misję – z nadzorczo-kontrolnej na analityczno-koncepcyjną. Co to w praktyce oznacza?
– Po pierwsze widać z tego, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego bardzo redukuje obszar swoich zainteresowań. Już nie tylko przestanie się zwracać uwagę, jak są wykonywane poszczególne polityki państwowe w tych resortach, doradzać prezydentowi, czy są one złe, czy dobre, a stanie się takim małym biurem śledzącym wydarzenia na świecie i ewentualnie podsyłającym jakieś analizy. Będzie więc jakimś małym analitycznym ośrodkiem, think tankiem jakich w Polsce jest wiele. Po drugie widać, że będzie się mocno koncentrowało na bezpieczeństwie wojskowym, militarnym. O tym świadczy znaczna liczba przyjętych generałów i urzędników z Ministerstwa Obrony Narodowej. To też jest pewna wskazówka, gdzie będą się ogniskować główne zainteresowania prezydenta Komorowskiego. Będzie się mniej skupiał na polityce zagranicznej, a bardziej na wojskowej. Ale to może oznaczać też czarne chmury dla ministra Bogdana Klicha, gdyż równie dobrze może to świadczyć, że BBN przekształci się w alternatywne ministerstwo obrony. Stamtąd będą się wywodziły „przyszłe talenty”, które zostaną oddelegowane do MON, by były dla prezydenta oczami i uszami. Pomijam jeszcze trzeci aspekt, a mianowicie to, że zawsze reorganizacja pozwala zwolnić niechcianych ludzi. No i widzimy, że zwolniono aż jedną trzecią osób.

Zastępcą gen. Kozieja ma zostać dr Zdzisław Lachowski. Co sądzi Pan o tej decyzji szefa BBN?
– Owszem, pojawiło się nazwisko pana Lachowskiego. To jest naukowiec, analityk, który przez wiele lat pracował m.in. w Sztokholmskim Instytucie Badań nad Pokojem – SIPRI. Człowiek ten nie ma jednak doświadczenia administracyjnego, więc to po raz kolejny pokazuje, że BBN ma być teraz tylko i wyłącznie ośrodkiem piszącym analizy, a nie analizującym politykę państwa.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 4-5 września 2010, Nr 207 (3833) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100904&typ=po&id=po51.txt | BBN przekształca się w ministerstwo obrony

Skip to content