Aktualizacja strony została wstrzymana

Porozumienia sierpniowe i Konstytucja 3 Maja. Dwa zrywy. Dwie porażki?

Czy polskie ruchy odnowy muszą zawsze kończyć się klęską w przeciągu kilkunastu miesięcy? Odpowiadają prof. Jacek Bartyzel, Marcin Wolski i Krzysztof Wołodźko.

Prof. Jacek Bartyzel, publicysta, wykładowca akademicki, współzałożyciel Ruchu Młodej Polski:

Nie widzę żadnej analogii pomiędzy tymi oboma wydarzeniami, poza jedną – że trwały niedługo. Konstytucja 3 Maja była wynikiem świadomego działania, mającego charakter zakonspirowany, kierowany przez ośrodek polityczny, który dążył do przeprowadzenia w gruncie rzeczy zamachu stanu. To było działanie, które prowadziła czyjaś ręka, w przeciwieństwie do Sierpnia ’80, który był konsekwencją procesów toczących się od pewnego czasu. To, że w strajkach brali udział ci, a nie inni ludzie, to czysty przypadek. Pierwsze strajki w Lublinie miały charakter czysto kiełbasiany, jak się wówczas mówiło. Były to wydarzenia spontaniczne, nie kierowane z góry – należą do historii ruchów masowych, w przeciwieństwie do uchwalenia pierwszej europejskiej konstytucji, które wynikło z działania elit.

Nie można powiedzieć, że tego typu procesy nie mają szansy na sukces. To byłoby myślenie deterministyczne. Historia jest jednak wynikiem ludzkich działań, które zawsze zawężają ilość alternatyw – może się okazać, że w końcu ostatnie dwie mogą prowadzić do tragicznych skutków. I w tym zakresie widzę różnice między Konstytucją 3 Maja a „Solidarnością”.

Grupa, która sama mieniła się stronnictwem patriotycznym, która doprowadziła do uchwalenia Konstytucji 3 Maja, dała się wmanewrować w przymierze polsko-pruskie, które było jedynie sprytną pułapką zastawioną na nas przez Prusy. Tego typu reforma ustrojowa była z geopolitycznego punktu widzenia przedwczesna, należało co najmniej poczekać na śmierć carycy Katarzyny – abstrahując od tego, że jako konserwatysta mam także inne liczne zastrzeżenia do pierwszej polskiej ustawy zasadniczej.

Z kolei to, co działo się w PRL w latach 1980-1981, mogło zakończyć się sukcesem. Nie zgadzam się z prof. Jerzym Holzerem, który twierdził w pierwszym dostępnym opracowaniu na temat „Solidarności”, że jej upadek był nieunikniony. W historii tego ruchu były momenty, w których umiejętne kierownictwo mogłoby uniknąć jej klęski podczas stanu wojennego, choćby przez odwlekanie. Ostatecznym gwoździem do trumny było „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, które nawoływało do ogólnej rewolty przeciwko systemowi. Pomijając trockistowski sens tego przesłania, z taktycznego punktu widzenia „Solidarność”, wydając je, wydała na siebie wyrok. A do tego nie musiało dojść.


Marcin Wolski, pisarz, satyryk:

O podobieństwach obu wydarzeń świadczy ich doniosłość. W obu przypadkach naród wytworzył ruch odnowy, który miał zmienić trudną sytuację. Ponadto Konstytucja 3 mają była pierwszą konstytucją w Europie, zaś „Solidarność” pierwszą próbą dogadania się władzy i społeczeństwa. Jednak na tym podobieństwa się kończą. Konstytucja 3 maja doprowadziła do mobilizacji wrogów Polski – niektórzy twierdzą, że gdyby nie ona, wszystko by sobie spokojnie gniło, aż w końcu zmarłaby caryca Katarzyna, zaś Napoleon podbił Prusy. W XIX wieku obudzilibyśmy się nie w małym i zależnym od Rosji Królestwie Polskim, tylko w państwie o terytorium większym niż II RP.

W przeciwieństwie do Konstytucji 3 Maja, „Solidarność” nie była ruchem rozpaczy ówczesnych elit, a reakcją na fasadę pozorów rzekomej jedności narodu, którą zbudował Gierek. Była także efektem I pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, która przyniosła owoce już po roku. W przypadku uchwalenia Konstytucji 3 Maja „światła” część będących u władzy elit – Potocki, Małachowski, w dobie Sejmu Wielkiego próbowała doprowadzić do naprawy państwa. W przypadku decydentów z okresu PRL, porozumienie z „Solidarnością” było tylko taktyką, by utrzymać się u władzy. Władza nie próbowała nawet poszerzyć swej suwerenności wobec Związku Sowieckiego, panował bezgraniczny serwilizm, by przypomnieć choćby rozpaczliwe prośby gen. Jaruzelskiego o interwencję zbrojną w Polsce. W porównaniu do ówczesnych elit nawet biorący złote ruble Stanisław August Poniatowski był większym patriotą.


Krzysztof Wołodźko, stały współpracownik magazynu „Obywatel”, redaktor Salon24.pl:

Trudno mówić o jakichś oczywistych analogiach historycznych między wydarzeniami związanymi z Konstytucją 3 Maja i porozumieniem sierpniowym, czy szerzej: „Solidarnością” i jej karnawałem, przede wszystkim ze względu na zmieniony kontekst dziejowy. Zwróciłbym uwagę na jedną kwestię: jeśli przyjmiemy, że oba te wydarzenia, bagaż doświadczeń jakie niosły, miały służyć naprawie ustroju i funkcjonowania Polski, to oba zostały przekreślone przez czynniki zewnętrzne. Niezależnie bowiem od tego, czy Sowieci chcieli interweniować zbrojnie, jasne jest, że władze PRL nie były właściwie niczym innym, jak moskiewską ekspozyturą i działały w porozumieniu z Kremlem i ze względu na interesy, które dyktował ZSRR.

Ale można też spojrzeć szerzej: Rzeczpospolita szlachecka straciła swoją pozycję mocarstwową, ale i suwerenność właściwie jeszcze przed zaborami nie tylko na rzecz Rosji. Podobnie stłumienie ruchu solidarnościowego przez stan wojenny i późniejsze procesy zachodzące w schyłkowym PRL, łącznie z nieco późniejszą transformacją, trzeba traktować jako element geopolitycznej i gospodarczej gry mocarstw: poszczególnych państw i globalnych graczy rynkowych. Nikt chyba nie wierzy w altruizm w polityce zagranicznej i w globalnej ekonomii, szczególnie w momentach tak przełomowych. Tu pojawia się interesujące pytanie, nie tylko do historyków i do miłośników badań nad historią alternatywną, jak mogłaby wyglądać Polska, gdyby karnawał „Solidarności” nie został stłumiony, lub gdyby transformacja ustrojowa odbyła się nie w oparciu o Okrągły Stół i Magdalenkę, a Polska zerwała z PRL-em nie obciążona jego długami.

Jeśli zatem uznać, że Konstytucja 3 Maja, a znacznie później „Solidarność” miały służyć korekcie procesów globalnych na korzyść Rzeczpospolitej, to lekcja wypływa z nich prosta: silna Polska nie była w interesie państw ościennych. I właściwie nic się w tej materii – zachowując oczywiście proporcje – nie zmieniło i zapewne nie zmieni. Pytanie zatem, chyba bardziej interesujące, jakie możemy sobie postawić: co to znaczy polska suwerenność, co działa na jej korzyść, jak należałoby ją definiować i czy jest Polakom potrzebne silne państwo? Zasługą „Solidarności”, mimo tego, że nie wszyscy radują się w dniach jej święta, także dlatego że są sfrustrowani i zmęczeni, jest to, iż możemy publicznie stawiać takie pytania, nie obawiając się „zaproszenia” do siedziby żadnej służby bezpieczeństwa, cudzoziemskiej czy polskojęzycznej.

not. sks

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/porozumienia_sierpniowe_i_konstytucja_3_maja_dwa_zrywy_dwie_pora

Skip to content