Aktualizacja strony została wstrzymana

Jeden z prowodyrów zamieszek pod Krzyżem – skazanym przez sąd bandytą i gwałcicielem

„Gazeta Polska” ustaliła, że jednym z prowodyrów antykościelnych zamieszek pod Krzyżem Smoleńskim jest człowiek oskarżony w procesie szantażystów senatora Piesiewicza, wcześniej skazany za gwałt i napad z bronią w ręku. Fakt ten komentują Tomasz Terlikowski, Zbigniew Romaszewski i Joanna Fabisiak.

To pokazuje, że sprawa krzyża przed Pałacem była rozgrywana przez różne siły, nie zawsze przez politycznych zleceniodawców. To by wyjaśniało, rozumując czysto docześnie, dlaczego ta sprawa wymyka się spod kontroli politykom – stwierdził w rozmowie z portalem Niezależna.pl redaktor naczelny portalu Fronda.pl Tomasz Terlikowski.

Publicysta nie spodziewa się jednak żadnej reakcji na ujawnienie przez „Gazetę Polską” tego, kto stoi za wywoływaniem rozrób przed Pałacem. – Chodzi o to, by awantury te trwały pozornie niezależnie od siły, której przynosi ona najwięcej korzyści politycznych, czyli od Platformy Obywatelskiej – powiedział Terlikowski.

W podobnym duchu wypowiedział się senator Zbigniew Romaszewski (PiS). – Niewiele już mnie jest w stanie zaskoczyć po tym, gdy przed Pałacem Prezydenckim usłyszałem skandowane „Grzegorz Piotrowski na prezydenta”.

Senator twierdzi, że za sytuację pod Pałacem Prezydenckim, a tym samym za aktywne działanie w tym miejscu jednostek o przestępczej przeszłości, odpowiada kancelaria Bronisława Komorowskiego. – Ta sytuacja wywołuje głębokie podziały w społeczeństwie. Przez brak odpowiedzialności narasta nienawiść. Kancelaria Prezydebta powinna wreszcie zająć zdecydowane stanowisko. Błąd popełniono na samym początku, gdy nie zagwarantowano na piśmie formy upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej.

Najbardziej powściągliwa była posłanka PO Joanna Fabisiak. Stwierdziła, że przestępcami powinny zajmować się organa ścigania, a za spory przed Pałacem Prezydenckim – nawet jeśli są one inspirowane przez osobników pokroju Zbigniewa S. – odpowiadają ci, którzy „uwięzili krzyż przed Pałacem”. – Krzyż ustawiono przed Pałacem pod wpływem chwilowego impulsu, ale później powinien powędrować on tam, gdzie jego miejsce. Na pielgrzymce tysiące młodych ludzi modliłoby się przy nim w zgodzie, w jedności, nawet przy różnych poglądach politycznych. Jednak odstąpiono od tego. Agresja eskaluje agresję. Mamy tego przykład. Kto narobił problemów, niech się teraz martwi – powiedziała portalowi Niezależna.pl poseł Fabisiak.

(mem, gb, wg, Niezależna.pl)


Walka z krzyżem to powtórka z PRL

Z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską, socjologiem, adiunktem w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

W nocy z poniedziałku na wtorek doszło przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie do bluźnierczej manifestacji z udziałem m.in. młodzieży, która za cel postawiła sobie usunięcie krzyża upamiętniającego tragedię smoleńską w inne miejsce. Z czym tak naprawdę mieliśmy do czynienia?
– To, co wydarzyło się pod Pałacem Prezydenckim, naruszyło moje poczucie bezpieczeństwa. Mimo że tłum był niejednorodny, najbardziej widoczni byli ci, którzy przyszli wyrazić swój sprzeciw wobec obecności krzyża w sferze publicznej. Ta manifestacja pokazała, że krzyż, który spontanicznie pojawił się po 10 kwietnia, by zachować pamięć i okazać szacunek dla ofiar tragedii katastrofy smoleńskiej, stał się zarówno elementem gry politycznej liderów i zwolenników PO (i SLD), jak i okazją, by powrócić do swoistego cywilizacyjnego sporu o prawo ludzi wierzących do obecności w życiu publicznym.

Spór ten wywołała pierwsza decyzja prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego, że krzyż upamiętniający tragedię smoleńską zostanie przeniesiony…
– Deklarację prezydenta uważam za stricte polityczną, stał za nią wyraźny zamiar osłabienia, a nawet usunięcia z naszej pamięci demokratycznie wybranego poprzednika Bronisława Komorowskiego. Nie usłyszałam żadnego merytorycznego uzasadnienia tej decyzji i do dzisiaj nie znalazłam w mediach ani jednej przekonującej argumentacji na rzecz jej słuszności. Komentowane są powody sprzeciwu osób broniących krzyża, milczenie otacza intencje prezydenta Komorowskiego.

Bronisław Komorowski w swoim haśle wyborczym deklarował zgodę, a faktycznie prezydenturę rozpoczął od dzielenia Polaków?
– Dał przykład złej polityki. Gdyby sławna deklaracja: „Zgoda buduje, bo Polska jest najważniejsza”, była nie tylko zabiegiem marketingowym, lecz także politycznym programem, usłyszelibyśmy zapewnienie, że nowy prezydent w najbliższym czasie podejmie kroki na rzecz umieszczenia tablicy lub postawienia obelisku upamiętniającego jego tragicznie zmarłego poprzednika śp. Lecha Kaczyńskiego oraz pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej. To byłaby normalność, bo w demokracji nowy prezydent szanuje swoich poprzedników – nie w deklaracjach i w dwóch zdaniach orędzia, lecz w czynach. Niewyobrażalna dla mnie jest medialna akceptacja sytuacji dokładnie odwrotnej. Jedyne bowiem, co Bronisław Komorowski zrobił w tej sprawie przed objęciem urzędu prezydenta, to zamiar usunięcia symbolu upamiętnienia katastrofy, w której zginął poprzedni prezydent.

Jakie konsekwencje powoduje tego rodzaju polityka prezydenta?
– Bronisław Komorowski określający się jako „konserwatywny, wierzący” otworzył drzwi do sporu o miejsce krzyża w sferze publicznej. Nic dziwnego, że środowiska lewicowo-liberalne podjęły rękawicę i weszły w ten atrakcyjny dla siebie polityczno-cywilizacyjny spór z chrześcijaństwem. Człowiek „Solidarności”, chcąc nie chcąc, wprowadza nas w przeszłość, w której kwestionowano prawo do obecności symboli chrześcijańskich w sferze publicznej. Zdobycze III Rzeczypospolitej zaczynają być podważane. Pod Pałacem Prezydenckim nie doszło co prawda do żadnych siłowych rozwiązań, ale proszę zwrócić uwagę, że nie wiemy, co by było, gdyby nie barierki, policja i straż. To, czego mieliśmy przedsmak w nocy z poniedziałku na wtorek, ma charakter próby powrotu do czasów, kiedy wiara miała być tzw. prywatną sprawą człowieka. W gruncie rzeczy styl walki z krzyżem wcale się nie zmienił. Przyglądając się scenom sprzed Pałacu Prezydenckiego, miałam poczucie PRL w czystym wydaniu. Jeden z transparentów głosił: „Precz z krzyżami, na stos z mocherami” [pisownia oryginalna].

Te same mechanizmy, jak za czasów PRL…
– Zdumiewające, że praktyka walki z krzyżem w sferze publicznej zarówno dziś, jak i w PRL zawsze oznacza to samo: zamiast merytorycznej argumentacji – szyderstwo, prostactwo i grubiaństwo. Ujrzeliśmy bardzo smutny obraz tej młodzieży, którą Platforma Obywatelska traktuje jako swoją wizytówkę.

Z pewnością jej zachowanie jest dla Platformy bardzo wygodne…
– Nie wiem, chyba jednak przeważa wstyd. Odsłoniło się oblicze lewicowo-liberalnego elektoratu: dość luzackie, mało sympatyczne i nietolerancyjne. To w PRL było oczywiste, że prawo do religii kończy się na drzwiach kościoła i w drzwiach prywatnego domu. Manifestację trudno nazwać sporem cywilizacyjnym, bo ci młodzi ludzie nie reprezentowali intelektualnej grupy laickiej, która odwołuje się do jakichś wartości. Przypominam, że po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II też byli ludzie, którzy nosili koszulki z napisem: „Nie płakałem po papieżu”, i nie rozumieli, że te słowa ranią innych. Czym innym jest bowiem demonstrowanie żałoby czy wiary, a czym innym ostentacyjne, raniące innych demonstrowanie obojętności wobec cudzego nieszczęścia.

Na czym polega różnica między demonstrowaniem wiary a niewiary?
– Wiara oznacza aktywność i widoczne symbole: modlitwę, budynki, instytucje, sutannę, krzyż etc. Brak wiary to obojętność na wszystkie te symbole i wartości – do której każdy ma w demokratycznym kraju prawo. Ale brak wiary to także brak symboli, instytucji, krzyża etc., co nie jest tożsame z prawem do ograniczania innym ich symboli wiary. Nie ma tutaj idealnej symetrii, ponieważ ludzie niewierzący nie potrzebują kościołów, pielgrzymek, klasztorów. Owszem w marksizmie, leninizmie i komunizmie wokół ideologii tworzono świecką namiastkę religii, ale w normalnym demokratycznym państwie człowiek niewierzący nie buduje muzeum ateizmu i nie wysyła na święta kartek z dzieciątkiem Lenin.

Co powinno więc oznaczać – podnoszone tak często przez przeciwników krzyża – prawo do tolerancji?
– Tolerancja to także szacunek niewierzących dla ludzi modlących się. Młodzi, którzy manifestowali swoją niezgodę na krzyż przed Pałacem Prezydenckim, nie pokazali ani szacunku dla ludzi wierzących, ani dla ludzi starszych. Nie okazali też empatii dla ludzi wyrażających smutek po smoleńskiej tragedii. Szkoda.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Środa, 11 sierpnia 2010, Nr 186 (3812)


Rozróba pod krzyżem

Przeciwnicy obecności krzyża pod Pałacem Prezydenckim obnażyli swój prymitywizm. W modlącą się starszą kobietę rzucili szklaną butelką po wódce

Przy aprobacie najwyższych władz Polski cztery miesiące po katastrofie smoleńskiej pamięć ofiar została pohańbiona przez rozwydrzony tłum zabawiający się nocą przed Pałacem Prezydenckim. Zbezczeszczony został krzyż. Posłowie PiS zaapelowali wczoraj o powołanie w trybie pilnym komitetu honorowego budowy pomnika upamiętniającego delegację katyńską, by położyć kres podobnym ekscesom.

Według relacji reporterów TVN24, w nocy z poniedziałku na wtorek przed Pałacem Prezydenckim odbył się pokojowy piknik, radosny młodzieżowy festyn. Tak interpretowali scenerię, w której wiele rozbawionych osób rytmicznie podskakiwało na komendę: „Podskocz, jeśli jesteś przeciw krzyżowi”. Dwaj młodzi mężczyźni histerycznie wymachiwali fotomontażem zdjęcia nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego w stroju plażowym z pokaźnych rozmiarów krzyżem na piersiach oraz gejowskim rekwizytem. „Precz z krzyżami na stos z mocherami” (pisownia oryginalna) – głosił transparent przyniesiony przez innych zdeklarowanych ateistów. „Precz z krzyżem”, „Dość dyktatu krzyżaków!” – skandowano z tępą zaciekłością na twarzach. Śmiechom i hałasom nie było końca.

Dużo nienawistnych, wulgarnych słów, krzyków, wrzasków, gestów świadczących o braku szacunku dla zmarłych i symboli religijnych towarzyszyło „pokojowej” manifestacji przeciwników obecności krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.
W poniedziałek już od późnego popołudnia gromadziła się tam młodzież, która zwoływała się wcześniej na internetowych portalach społecznościowych.
Wiele grupek tańczyło w pobliżu miejsca, w którym harcerze ustawili krzyż hołdu i pamięci o 96 członkach delegacji katyńskiej. Inni przynieśli transparent nawołujący do umieszczenia w tym miejscu „koła zamiast krzyża”. Coś nakazało pewnemu mężczyźnie przebrać się za szatana. Od wielu uczestników akcji inspirowanej przez niejakiego Dominika Tarasa ps. „Rambo” cuchnęło alkoholem.

Wyzwiska podczas Mszy Świętej

Osoby czuwające przy harcerskim krzyżu w obronie pamięci i honoru ofiar smoleńskich od początku zachowywały się spokojnie i w skupieniu modliły się przed krzyżem. Zaczęły Mszą św. o godz. 20.00. Policja szczelnie otoczyła ich kordonem, nie dopuszczając w ich pobliże nikogo z szydzącego zbiorowiska. Było tam bardzo mało miejsca i inni ludzie, którzy także przyszli się pomodlić, nie mogli już dołączyć do ich grona. Mogło to wywołać wrażenie, że walczących z krzyżem jest więcej.
– My nie zrezygnujemy z tego, co robimy, bo ten krzyż musi zostać i musi powstać płyta pamiątkowa po ofiarach, które zginęły 10 kwietnia – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Dariusz Wernicki z grupy obrońców krzyża.

W trakcie akcji wymierzonej w krzyż i dzielącej Polaków doszło do rękoczynów, np. dwóch mężczyzn stojących wysoko na latarniach wszczęło bójkę. – Były rzuty butelkami plastikowymi i jeden szklaną butelką po wódce, która uderzyła starszą panią w rękę. Osoba ta udała się do szpitala, ale na szczęście do poważnego urazu nie doszło, zrobił się siniak. Incydent miał miejsce po formalnym rozpoczęciu manifestacji o godz. 23.00 – relacjonuje Wernicki. O godz. 19.00 policja stała w pełnej gotowości.

Jednak już w czasie Mszy św. o godz. 20.00 demonstranci rzucali wyzwiska pod adresem modlących się i wznosili okrzyki: „Krzyż do kościoła”, „Krzyż do góry nogami”. Padały wulgarne słowa, a jeszcze przed Mszą św. ciskano plastikami. Młodzi ludzie pili piwo, palili papierosy. Przeciwnicy krzyża wyróżniali się nie tylko tym. Wymachiwali płótnem z napisem: „Zburzyć pałac prezydencki – zasłania krzyż”, nosili balony, grali nadmuchaną piłką, na wszelkie sposoby chcieli sprowokować modlących się. Niektórzy, być może wstydząc się tego, co robią, choćby przed swoimi rodzicami, przyszli przebrani i wymalowani, w maskach, perukach. Wrzeszczeli: „Precz z krzyżami”, „Do kościoła”, „Przenieść pałac”, „Polska to kraj świecki, szanujmy konstytucję” czy „Grunwald pamiętamy”. Jedna osoba nosiła krzyż, na którym zawiesiła pluszowego misia. Młodzi ludzie w ramach „pikniku” wdrapywali się na okoliczne słupy, rozwieszali transparenty i niemiłosiernie krzyczeli.

Brak szacunku dla miejsca, na którym modlono się za ofiary katastrofy, bulwersował obrońców krzyża. Również poza grupą skupioną wokół niego nie brakowało zwolenników pozostawienia go przy Pałacu. Nikt nie dał się sprowokować, odmawiano Różaniec. Ludzie, którym zależy na upamiętnieniu ofiar katastrofy smoleńskiej, też trzymali transparenty: „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”. Wyróżniały ich biało-czerwone flagi oraz małe drewniane krzyże i różańce. Intonowali pieśni religijne, hymn narodowy, „Boże, coś Polskę”. Ktoś na trąbce odegrał „Rotę”.

– Jestem zbulwersowana. Nie wiem, w jakim kraju żyję z taką młodzieżą… to wywołuje przerażenie. Prowokują czy udają, że nie wiedzą, co to znaczy krzyż? Czy rodzice ich tego nie nauczyli? Ta młodzież się zatraciła, zagubiła, nie wie, jakimi korzeniami żyje. Teraz trwa walka o krzyż. Przeraża mnie, że mówi się, iż my walczymy o Kaczyńskiego; ja nie walczę o Kaczyńskiego, o PO czy SLD, walczę o to, że jestem Polką, i wiem, że 96 osób odeszło z tego świata w tej katastrofie – powiedziała „Naszemu Dziennikowi” pani Elżbieta (54 lata) z Warszawy.

Miejsce dla krzyża w życiu publicznym

W trakcie manifestacji do dziennikarzy podszedł ks. Stanisław Małkowski towarzyszący obrońcom krzyża i czuwający z nimi na modlitwie od wielu dni. – Ci, którzy chcą usunąć stąd krzyż, chcą usunąć krzyż z życia publicznego. Co to znaczy? To znaczy życie publiczne poddać nie temu, co wyraża krzyż, tylko czemuś przeciwnemu. Czyli nie miłości – tylko nienawiści, nie prawdzie – tylko kłamstwu, nie życiu – tylko śmierci. Brak krzyża w życiu publicznym oznacza cywilizację śmierci, spisek przeciwko życiu, o którym mówił i pisał Sługa Boży Jan Paweł II. Ten krzyż jest też wołaniem o prawdę o tragedii smoleńskiej i o pamięć – powiedział.

Protest zakończył się po godz. 2.00 nad ranem, ale policja zaczęła się rozchodzić ok. godz. 4.00, chociaż część funkcjonariuszy pozostała.
Prawo i Sprawiedliwość zaapelowało wczoraj o powołanie komitetu honorowego budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. Jak informował wczoraj wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński, patronat honorowy zgodziła się objąć matka Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Jadwiga Kaczyńska. – Zwracamy się z apelem o rozpoczęcie prac nad upamiętnieniem ofiar tej katastrofy. Upamiętnieniem, które – naszym zdaniem – powinno przyjąć formę pomnika – powiedział Kuchciński. – Wydaje się, że można znaleźć odpowiednią formę architektoniczną i to miejsce pozostanie w pamięci Polaków – dodał wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski.

Paweł Tunia

Za: Nasz Dziennik, Środa, 11 sierpnia 2010, Nr 186 (3812)

Za: niezalezna.pl | http://www.niezalezna.pl/article/show/id/37595 | BANDYTA I GWAŁCICIEL POD KRZYŻEM - KOMENTARZE

Skip to content