Aktualizacja strony została wstrzymana

Na bruku przedsionka piekła – Stanisław Michalkiewicz

Pan Leszek Skonka, którego pamiętam jeszcze z czasów tak zwanej „opozycji demokratycznej”, co to występowała przeciwko (właśnie; przeciwko czemu właściwie? Czy tylko przeciwko partii – ale za „prawdziwym” socjalizmem, czy też – przeciwko socjalizmowi?) jeszcze w drugiej połowie lat 70-tych, kiedy o „Solidarności” nikomu, nawet Lechowi Wałęsie, co to już wtedy w samotności opracowywał strategię samotnego obalenia komunizmu i ćwiczył skoki przez płot, jeszcze się nie śniło – tenże pan Leszek Skonka wezwał wszystkich ludzi dobrej woli, by 17 września uznali Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu.

Jestem przekonany, że pan Skonka ma intencje poczciwe i zwyczajnie pragnie uczcić pamięć tych wszystkich, o których Polska, sztorcowana przez małpiarnię pod dyrekcją redaktora Adama Michnika i uwodzona przez sezonowe mody „polityki historycznej” chętnie zapomina – to znaczy Polaków objętych deportacjami podczas pierwszej i drugiej sowieckiej okupacji Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej, a następnie AK-owców i innych „wrogów ludu pracującego miast i wsi”. To bardzo szlachetne z jego strony i potrzebne, ale dlaczego właściwie nazywa on tych wszystkich ludzi „ofiarami stalinizmu”? Takie określenie sugeruje, że istniał jakiś specyficzny, ludobójczy „stalinizm”, który różnił się czymś istotnym od praworządnego komunizmu i doprowadził ludzkość a zwłaszcza jej postępową część, do różnych paroksyzmów, na przykład – do epidemii tzw. „ukąszenia heglowskiego”. Że wynalazcą „stalinizmu” był Józef Stalin, a po jego śmierci w roku 1953 wszystko wróciło do normy i już było w jak najlepszym porządku.

Obawiam się, że pan Leszek Skonka podświadomie poddał się tresurze specjalistów od politycznej poprawności. To oni właśnie posługują się określeniem „stalinizmu” nie tyle gwoli potępienia Józefa Stalina i jego licznych pomocników i wielbicieli, tylko gwoli podstępnej rehabilitacji komunizmu.

Józef Stalin, jak wiadomo, stanął na czele komunistycznej szajki po śmierci Włodzimierza Lenina, przedtem niekwestionowanego przywódcy tej szajki. Podstępnymi i okrutnymi metodami pozbył się swoich konkurentów, którzy, nawiasem mówiąc, okazali się niezbyt odporni na tego rodzaju presję, zdziesiątkował bolszewików, a następnie, przy pomocy bolszewików sterroryzowanych, przywrócił w Rosji samodzierżawie, pozostawiając komunizm. Istotą komunizmu – o czym dzisiaj chętnie się zapomina – były „przekształcenia własnościowe”, to znaczy – rabunek, a następnie likwidacja własności prywatnej. W ten sposób ludzie zostali pozbawieni wszelkiej autonomii wobec wszechwładnej biurokracji tworzącej „państwo”. Potępiany przez doktora Skonkę „stalinizm”, był więc jedną z odmian komunizmu, pod względem ludobójczych skłonności wcale nie wyjątkową, bo przecież Włodzimierz Lenin wcale pod tym względem Chorążemu Pokoju nie ustępował, podobnie zresztą, jak Mao Zedong w Chinach, czy Pol Pot w Kambodży. Dlaczego zatem nie mamy czcić po prostu ofiar komunizmu?

Wspomniałem, że dr Skonka ma intencje poczciwe, ale intencje swoją drogą, a skutki – swoją. Ofiarami Józefa Stalina byłi bowiem nie tylko ludzie, jak to się mówi, niewinni, ale również – zbrodniarze wcale nie lepsi od niego, jak na przykład Lew Trocki, czyli Lejbusz Bronstein, zamordowany z rozkazu Stalina w Meksyku, czy Zinowiew, czyli Gerszon Aronowicz Radomyski, stracony po słynnym procesie, podobnie jak Kamieniew, czyli szwagier Trockiego Lew Rosenfeld, nie mówiąc już o Henryku Jagodzie, czyli Herszlu Jehudzie, w latach 1934-1936 szefie OGPU, rozstrzelanym z rozkazu Stalina w roku 1938, albo jego następcy, szefie NKWD w latach 1936-1938 Mikołaju Jeżowie, rozstrzelanym w roku 1940, czy wreszcie – o Karolu Radku, czyli Karolu Sobelsonie, zadźganym w 1939 roku przez knajaków w łagrze, dokąd trafił z rozkazu Stalina. No a Bucharin? Ten sam Bucharin, co w latach dobrego fartu zalecał tworzenie „człowieka komunistycznego” metodą „proletariackiego przymusu” we wszystkich formach, „poczynając od rozstrzeliwania, a kończąc na obowiązku pracy”? Czy pamięć tego łajdaka też mamy „uczcić”17 września? W jakiej mianowicie formie? Może na przykład przez postawienie pod ściankę generała Jaruzelskiego lub generała Kiszczaka – w końcu też ofiar Józefa Stalina?

Co tu dużo mówić; wygląda na to, że albo dr Leszek Skonka nie do końca przemyślał swoja inicjatywę, ale też ja przemyślał, ale w takim razie, ani w jednym, ani w drugiem przypadku nie ma powodu, by jakikolwiek rozsądny człowiek jego pomysł w tej formie poparł. Uczczenie pamięci ofiar komunizmu – aaa, to co innego! Ale w jaki sposób? Na Norymbergę, jak wiadomo, nie godzi się ani małpiarnia pod dyrekcją Adama Michnika (nic dziwnego; któż chciałby zostać parrycydą?), ani podobne małpiarnie w Europie Zachodniej, której ton nadaje dziś komuna lub „socjaldemokracja”. Przecież małpiarnia nie chce zgodzić się nawet na postawienie znaku równości między „nazistami” i bolszewikami! Ciekawe, czy ze względu na pobudki rasowe, czy rodzinne? Zresztą – co tu mówić o czczeniu pamięci ofiar komunizmu, kiedy władze państwa polskiego nie odważyły się nawet na uczczenie pamięci ofiar ludobójstwa na Kresach i wolą na Placu Grzybowskim w Warszawie wykopać staw dla żab-optymistek, niż wyznaczyć miejsce dla pomnika przypominającego ich tragedię?


 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2008-09-23  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.
Skip to content