Aktualizacja strony została wstrzymana

Co ma wspólnego Robert Kubica i Ojciec Rydzyk? – Zbigniew Girzyński

Nie trzeba być wielkim fachowcem w zakresie formuły 1, aby obserwując zmagania najlepszych kierowców świata zauważyć, że jedyny Polak w tej doborowej stawce nie ma lekko. Musi nie tylko walczyć z przeciwnikami na torze, ale na dodatek nie zawsze ma właściwe wsparcie w zespole. Jego niemiecki zespół BMW Sauber nie do końca radzi sobie mentalnie z faktem, że młody Polak jeździ lepiej niż drugi kierowca tej grupy Nick Heidfeld. Jest to oczywiście wróżenie z przysłowiowych fusów, ale obserwując poczynania zespołu BMW Sauber, który w kilku wyścigach ewidentnie faworyzował Nicka Heidfelda, zaryzykowałbym tezę, że gdyby Robert Kubica był Niemcem walczyłby w tym sezonie nie o 3 miejsca, ale o zwycięstwo w generalnej klasyfikacji.

            Okazało się, że walka o trzecie miejsce dla swojego rodaka (zdaje się, że zakończona porażką) była dla niemieckiego zespołu ważniejsza niż rzucenie wszelkich możliwych środków, aby pomóc Polakowi w walce o najwyższe trofeum. 3 – 4 wyścigi gdzie na bolidzie Kubicy testowano niesprawdzone ustawienia, względnie puszczano go na niewłaściwych oponach (zmieniając je jednocześnie Heidfeldowi) sprawiły, że stracił kilka punktów, których może zabraknąć podczas kończącego tegoroczne mistrzostwa Grand Prix Brazylii do walczących o zwycięstwo Hamiltona czy Massy.

            Nawet w zawodowym sporcie jak widać, gdzie prywatni sponsorzy zespołów powinni się kierować zwykłym rachunkiem ekonomicznym, górę biorą narodowe sentymenty. Okazuje się, że przysłowie „bliższa koszula ciału niż sukmana” sprawdza się także i dziś, i to w każdej dziedzinie.

            Ten dość widowiskowy sport, choć przyznam, że jeśli nie byłoby tam Kubicy pewnie bym tego nie oglądał, cieszy się ogromną popularnością zwłaszcza w krajach żyjących z eksploatacji ropy naftowej. Niepozorne państwa jak Bahrajn czy Katar czerpią ogromne dochody z wydobywania „czarnego złota” jakim jest, zwłaszcza w tak energochłonnych czasach jak dzisiejsze, ropa naftowa. Zresztą o tym jak ważna jest ropa nie trzeba nikogo przekonywać, a co bardziej zawzięci moi adwersarze w kontekście konfliktu na Kaukazie, za każdym razem podkreślali, że Polska nie powinna zabierać głosu ponieważ zbyt jest uzależniona od rosyjskich dostaw ropy i gazu.

            Z faktami nie mam zamiaru polemizować. O tym, że nasze pozycja energetyczna nie jest najlepsza wie każdy i o konieczności zwiększenia naszej energetycznej niezależności mówią wszyscy politycy od skrajnego lewa po skrajną prawicę (cokolwiek by te nazwy nie oznaczały). Niby wszyscy wiedzą, a jednak robi się niewiele, a w każdym razie nie tyle ile można.

            Najwybitniejszy chyba polski geolog naftowy drugiej połowy XX w. prof. Julian Sokołowski, uznany autorytet na świecie w zakresie poszukiwanie i eksploatowanie kopalin płynnych, był niestrudzonym propagatorem idei wykorzystywania na masową skalę energii odnawialnej – geotermalnej. Wyniki jego badań były dla Polski bardzo obiecujące. Ponad 80% powierzchni naszego kraju ma bardzo korzystne położenie i dysponuje dostępem do źródeł geotermalnych. Rezultaty tych badań zostały potwierdzone przez naukowców z innych krajów, zwłaszcza z Niemiec. Niemcy bowiem od pewnego czasu, o czym się prawie w Polsce nie mówi, inwestują ogromne pieniądze (zarówno środki europejskie jak i rządowe) w tego typu badania mimo, że dysponują źródłami według szacunków o połowę skromniejszymi niż polskie. Zresztą podobne badania i to z sukcesami są prowadzone i powstają na ich bazie coraz większe elektrociepłownie i elektrownie także w innych miejscach na świecie np. w Stanach Zjednoczonych.

            Polska dysponuje ponoć zasobami geotermalnymi niewiele mniejszymi, choć mniej widowiskowymi (brak urokliwych i turystycznie interesujących gejzerów) niż Islandia. Warto nadmienić, że w tym dość zimnym kraju 90% budynków ogrzewanych jest dzięki energii geotermalnej, jej pozyskiwanie jest na tyle tanie, że dwa największe islandzkie miasta (m.in. stolica kraju Rejkiawik) podgrzewają co bardziej uczęszczane chodniki. Poza pozyskiwaniem ciepła (w tym klimacie to sprawa niebagatelna) zasoby geotermalne z coraz większymi sukcesami są wykorzystywane do pozyskiwanie energii elektrycznej (obecnie na poziomie ok. 20% zapotrzebowania).

            W Polsce działa zaledwie kilka tego ciepłowni zasilanych energią geotermalną. Wszystkie zdaje się były tworzone dzięki badaniom prof. Juliana Sokołowskiego i jego współpracowników. Są to najczęściej niewielkie przedsięwzięcia zaspokajające potrzeby ciepłownicze lokalnych społeczności. Na szerszą skalę nikt tego do tej pory w Polsce nie próbował. Tak jakoś mało przekonywująco to brzmi, że niby się coś z ziemi wydobywa i to przynosi korzyść?  Gdy w połowie XIX w. Ignacy Łukasiewicz prowadził badania naukowe nad sposobami wykorzystanie w przemyśle ropy naftowej też mu niedowierzano. Gdy dopiął swego z dobrodziejstwa skromnych bardzo polskich zasobów „czarnego złota” korzystała długo cała Małopolska, a jego badanie zmieniły oblicze świata. Mimo niewielkich zasobów ropy naftowej to właśnie w Polsce staraniem tego uczonego powstała pierwsza na świecie rafineria.

            Dziwna substancja, za jaką jeszcze 150 lat temu, była uznawana ropa, dziś jest obiektem pożądanie i od 100 lat staje się co jakiś czas przyczyną toczonych wojen o dojście do jej zasobów. Ostatni konflikt na Kaukazie w sumie przecież też się właśnie do tego sprowadzał. Może więc warto nie bagatelizować sprawy energii geotermalnej tak jak to robi obecny rząd? Skoro pakują w to potężne pieniądze Niemcy czy Amerykanie, a w mroźnej Islandii ogrzewa się dzięki tej energii 9 na 10 domów to chyba warto się zastanowić?

            Nieżyjący już niestety prof. Julian Sokołowski jakoś specjalnie bardzo religijny nie był. Tak się jednak złożyło, że tym co robił i do czego zachęcał zainteresował się akurat Ojciec Rydzyk. Rozumiem, że ktoś go może nie lubić, że kogoś może denerwować i że niekoniecznie trzeba się z nim we wszystkim (a nawet z większością jego pomysłów) zgadzać. Potępiać jednak w czambuł, zwalczać, a przede wszystkim starać się dyskredytować działania, które mogą służyć wszystkim i zwiększyć z czasem w znaczący sposób naszą energetyczną niezależność jest głupotą, a może nawet sabotażem.

            Niemiecka załoga zespołu BMW Sauber robiła wszystko, aby kosztem Kubicy sukcesy odnosił ich słabiej jeżdżący rodak Nick Heidfeld. A u nas? Niby się tyle mówi o tym, że trzeba razem, że po co się kłócić, że trzeba ponad politycznymi podziałami, że przecież liczyć się powinien interes całego społeczeństwa, że powinno się żyć lepiej – wszystkim. I co z tego wynika?

            Nie wiem do czego się dowierci Ojciec Rydzyk w czasie prowadzonych obecnie pod Toruniem prac związanych z geotermią? Wiem, że odwiertu dokonuje jedna z najbardziej doświadczonych w tego typu przedsięwzięciach firma z Jasła (tego samego gdzie mieszkał i pracował Ignacy Łukasiewicz, honorowy obywatel tego miasta). Wiem, że projekt przygotowali i badanie przeprowadzili najwybitniejsi w Polsce znawcy tej dziedziny wiedzy, cieszący się uznaniem na całym świecie. Wiem wreszcie, że Ojciec Rydzyk ma głowę na karku i intuicję biznesową, którą mu zresztą przeciwnicy często wypominają, ale nigdy nie kwestionują.

            Siedząc sobie w ciepłym mieszaniu w Toruniu kibicuję Kubicy żeby może wbrew wszystkiemu utarł nosa Niemcom i jednak wygrał rywalizację o mistrzostwo świata i ks. Rydzykowi żeby się dowiercił do takich zasobów geotermalnych, których w najlepszych nawet prognozach nie spodziewałby się prof. Julian Sokołowski. Zawsze to milej siedzieć w cieple gdy się wie, że się za nie będzie mniej płacić. Tym bardziej, że skóra katolikom, protestantom, prawosławnym czy ateistom marźnie dokładnie tak samo.

Zbigniew Girzyński

 

Skip to content