Aktualizacja strony została wstrzymana

Przez trzy miesiące byliśmy oszukiwani

Może się okazać, że rodziny ofiar tragedii smoleńskiej będą zmuszone samodzielnie zabiegać o powoływanie biegłych w Rosji i wgląd do rosyjskich akt śledztwa

Z Zuzanną Kurtyką, wdową po Januszu Kurtyce, prezesie Instytutu Pamięci Narodowej, który zginął w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Czy po spotkaniu z prokuratorami Pani wiedza na temat śledztwa jest bogatsza?
– Absolutnie nie. Nie dowiedziałam się niczego, czego mogłabym nie wiedzieć, bądź co już wcześniej nie byłoby nagłaśniane przez media. Tym, co było dla mnie nowe, a co być może nie wnosi niczego nowego do śledztwa, ale pokazuje, w jaki sposób jest ono prowadzone, była informacja o tym, że polscy patomorfolodzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok ofiar katastrofy. Okazuje się, że kiedy przylecieli oni do Moskwy, było już po sekcjach. Tak więc w czasie sekcji nie było ani polskich patomorfologów, ani też prokuratorów, co dla mnie osobiście jest bardzo przygnębiające. To także dowód, że przez trzy miesiące byliśmy okłamywani, zresztą jak i cała polska opinia publiczna, iż sekcje odbywały się z udziałem naszych patomorfologów. Nie wiem jednak, czemu to miało służyć.

Skoro to spotkanie nie wniosło niczego nowego, to jaki był sens jego organizacji?
– Sama zadaję sobie to pytanie… Być może prokuratura miała nadzieję, że spotkania i mówienie o niczym wystarczy rodzinom ofiar i być może będziemy milczeć, zadowoleni z faktu, iż zrobi się nam łaskę, organizując takie spotkanie. Innego sensu tego wydarzenia, poza wspomnianym, naprawdę nie widzę.

Naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski chce, żeby za kilka miesięcy zorganizować kolejne spotkanie z rodzinami ofiar, po to, aby przekazywać im sukcesywnie ustalenia w śledztwie. Wyraził opinię, że osoby dotknięte tragedią są „naturalnymi sprzymierzeńcami prokuratorów”.
– Będziemy sprzymierzeńcami, jeżeli będziemy widzieć, że prokuratura coś robi. Być może wielu prokuratorów ma związane ręce w wyniku umowy polsko-rosyjskiej na szczeblu rządowym i wiele spraw toczy się poza nimi. Natomiast fakt pozostaje faktem, że oni ze swojej strony się nie wychylają, co sprawia wrażenie, że taka sytuacja jest im na rękę. Tymczasem w ramach wniosku o pomoc prawną można było wysłać do Moskwy polskich prokuratorów, czego nawet nie próbowano robić. Ze spotkania wynika, że działania polskiej prokuratury polegają jedynie na wysyłaniu wniosków o pomoc prawną, i według nich sprawa jest już załatwiona. Czekają więc z założonymi rękami na realizację wniosków, które wysłali np. trzy miesiące temu. Według nich, jest to w porządku. Mają oni, jak powiedział to prokurator Parulski, głęboką wiarę w to, że Rosja pozytywnie odpowie na te wnioski. Jeżeli będziemy budować nasze śledztwo jedynie w oparciu o głęboką wiarę i tylko w oparciu o wiarę będziemy czekać rok, dwa, trzy na reakcję strony rosyjskiej, to nie brzmi to optymistycznie, zwłaszcza dla rodzin ofiar.

Jednak niektóre rodziny uważają brak pośpiechu w śledztwie za zaletę…
– Nikt tu nie mówi o pośpiechu, zresztą w tej sytuacji w ogóle trudno o tym mówić, natomiast dobrze byłoby wykazywać się jakąkolwiek aktywnością i osiągnięciami, których mimo upływu czasu wciąż nie widać. Na przykład okazuje się, że prokuratura do tej pory nie ma analizy filmu przemyconego z Rosji do Polski przez pana Wiśniewskiego, który oddał prokuratorom materiał zaraz po 10 kwietnia. Tymczasem do chwili obecnej nic na temat analizy tego filmu nie wiadomo.

Brakuje zabezpieczenia jednego z dowodów w śledztwie – wraku samolotu prezydenckiego
– Staranie po tytułem: wniosek o pomoc prawną, zostało wyartykułowane i tak to wygląda. Powtórzę zatem: starania polskiej prokuratury polegają na pisaniu kolejnych wniosków o pomoc prawną. Napisali ich już pięć, albo tylko pięć, wszystko zależy od tego, z jakiego punktu widzenia na to patrzymy. I nic z tego nie wynika. Mało tego, za chwilę może się okazać, że wicepremier Rosji, który powiedział, że Polska otrzymała już wszystko w sprawie śledztwa, mówił prawdę. Być może w ocenie Rosjan jest to już koniec realizacji naszych wniosków. Wtedy wielka wiara prokuratora Parulskiego niewiele będzie mogła nam już pomóc. Jako ostateczny środek pozostanie nam wówczas staranie się o status pokrzywdzonego w Rosji.
Może się okazać, że rodziny ofiar tragedii smoleńskiej będą zmuszone samodzielnie zabiegać o powoływanie biegłych w Rosji i wgląd do rosyjskich akt śledztwa. Powstaje jednak pytanie, kto znajdzie nam rosyjskich adwokatów, uwiarygodni ich i opłaci. Na to pytanie polscy prokuratorzy nie byli już w stanie odpowiedzieć, nie potrafili też nic powiedzieć na temat przepisów obowiązujących w Rosji, dotyczących statusu osoby pokrzywdzonej. Powiedziano nam jedynie, żeby w tej sprawie odwoływać się do naszych pełnomocników. Oni jednak z uwagi na to, że pracują w Polsce, nie mają żadnej wiedzy na temat prawa karnego obowiązującego w Federacji Rosyjskiej. W tym momencie słowa prokuratora Parulskiego, który mówi, że jest naszym sprzymierzeńcem, brzmią jak kpina.

Rząd nie poczuwa się do najmniejszej odpowiedzialności za katastrofę.
– Mogę mówić tylko za siebie i tych, którzy myślą tak jak ja. Uważam, że jest to jeden wielki skandal. Rządząca w imieniu Narodu partia obrała sobie za logo posła Palikota, który najnormalniej w świecie kpi sobie z tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, i z nas.

Jak ocenia Pani inicjatywę powołania parlamentarnego zespołu smoleńskiego?
– Jest to bardzo pozytywna inicjatywa. Wydaje mi się, że jest to jedyna w parlamencie grupa ludzi, którym zależy na dogłębnym wyjaśnieniu tej tragedii narodowej.

Ale sens istnienia tego zespołu jest mocno podważany chociażby w mainstreamowych mediach.
– Jeżeli mamy do czynienia z wydarzeniem historycznym, to nie można już tego zmienić, trzeba po prostu pogodzić się z faktami. Kiedy się na to patrzy z perspektywy, powstaje pytanie, skąd u ludzi, którym przyszło sprawować władzę, taka chęć do odegrania roli targowiczan we współczesnej historii Polski. Być może wynika to z nieznajomości historii i procesów historycznych, które potem trwają w świadomości Narodu przez wieki.

Dziękuję za rozmowę.


Posłowie będą pytać o organizację lotu

Na dobę przed wizytą prezydenta Lecha Kaczyńskiego – 9 kwietnia – lotnisko Smoleńsk Siewiernyj nie dysponowało pełnymi informacjami z nią związanymi. Tak wynika z dokumentacji zgromadzonej w prokuraturze wojskowej. Chodzi m.in. o zgodę na przelot i lądowanie na Siewiernym.

Rosyjskie lotnisko przez dłuższy czas nie dysponowało pełnymi danymi dotyczącymi wizyty polskiej delegacji 10 kwietnia br. Braki te miały być uzupełnione krótko przed terminem wizyty. Przynajmniej tak zapewnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Według informacji „Rzeczpospolitej”, brak numeru zgody na lądowanie i przelot był efektem niedopatrzenia ze strony rosyjskiej.
Tadeusz Augustynowicz, były pilot i wieloletni koordynator na lotniskach wojskowych, wskazuje, że to służby konsularne odpowiadają za przekazanie wszystkich informacji dotyczących organizacji specjalnych wizyt.
Prokuratura intensywnie gromadzi dokumentację dotyczącą organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Przede wszystkim akta dotyczą pracy polskich organów państwowych, które uczestniczyły w organizacji tej wizyty, jak Kancelaria Prezydenta, MSZ, MON i BOR.
– Ten wątek jest bardzo szeroko badany – mówi jeden z pełnomocników ofiar, mecenas Rafał Rogalski. – Ta sprawa jest rozwojowa – zaznacza. Adwokat dodaje, że sam składał wniosek m.in. o przesłuchanie szefa MON Bogdana Klicha, który został zrealizowany w części dotyczącej zgromadzenia stosownej dokumentacji.
Prokurator generalny Andrzej Seremet kilka dni temu powiedział, że możliwe jest, iż „komuś” mogą zostać postawione zarzuty w związku z organizacją wizyty w Katyniu. Prokurator nie chce na razie zdradzać bliższych szczegółów, ale na środowym posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości ma zostać przedstawiona informacja na temat organizacji prezydenckiej wizyty. – Staramy się przygotować szerszą informację na posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka – zapowiedział Seremet.
– W świetle zgromadzonego materiału dowodowego można mówić o zaniechaniach i zaniedbaniach przy organizacji tej wizyty, dlatego słowa prokuratora generalnego mnie nie dziwią – mówi mecenas Rogalski.
Dodaje, że w grę mogą tutaj wchodzić sprawy związane z brakiem informacji o warunkach meteorologicznych nad lotniskiem, przygotowanie pilotów, nieaktualne karty podejścia, przygotowanie wizyty przez BOR czy inne organy. – Krąg tych osób, które mogą ponosić odpowiedzialność, jest duży – przyznaje pełnomocnik.
Jak wcześniej informował „Nasz Dziennik”, ewentualne zarzuty mogą dotyczyć m.in. funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Chodzi o „poważne zaniedbania dotyczące niedostatecznej liczby funkcjonariuszy, nieodpowiednie uformowanie kolumny samochodowej oraz brak zabezpieczenia zapasowych lotnisk”. Śledczy przesłuchali już wszystkich oficerów BOR zaangażowanych w przygotowanie wyjazdu do Rosji. – Jedna z wersji śledczych przewiduje konieczność zbadania prawidłowości zabezpieczenia tej wizyty przez BOR – mówił płk Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 2 sierpnia 2010, Nr 178 (3804)

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 2 sierpnia 2010, Nr 178 (3804) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100802&typ=po&id=po15.txt

Skip to content