Aktualizacja strony została wstrzymana

Gorące lato – Stanisław Michalkiewicz

Letnie kanikuły w całej pełni; żar leje się z nieba, więc nic dziwnego, że coraz więcej ludzi zdradza objawy zapalenia głowy. Ciekawe, że ogniskiem tej epidemii wydają się być pomieszczenia tubylczego parlamentu, w którym mimo klimatyzacji temperatura jest jeszcze wyższa niż na dworze, a to z powodu wytężonej pracy tęgich głów. Tęgie głowy zaś obmyślają coraz to nowe sposoby przekomarzania się w ramach wojny o pokój, jako że prawdziwa polityka zarezerwowana jest dla starszych i mądrzejszych. O prawdziwej polityce tedy niewiele wiadomo, bo cóż może wyniknąć na przykład z tego, że Radosław Sikorski, postawiony na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych pojechał do Afganistanu? Podobno tamtejsi talibowie próbowali skorzystać z jednoczesnej obecności tylu dygnitarzy by wysadzić ich w powietrze, ale tajniacy udaremnili te niecne zamiary. Wygląda na to, że profilaktyka zamachów może okazać się dla tajniaków żyłą złota, co jeszcze w głębokiej starożytności spraktykował prorok Jonasz. Jak wiadomo, został posłany do Niniwy, żeby tamtejszym niniwiakom zakomunikować wyrok Opatrzności, skazujący ich na zagładę. Niniwiacy bardzo się przestraszyli, dzięki czemu wyrok został odwołany i miastu nic się nie stało. Skoro zatem tajniacy uratowali w Afganistanie tylu ważniaków, to który ważniak poskąpi forsy dla tajniaków? Ale mniejsza z tym, bo naszym celem jest spenetrowanie wszystkich frontów wojny o pokój, prowadzonej z jednej strony przez obóz zdrady i zaprzaństwa, a z drugiej – przez obóz płomiennych obrońców interesu narodowego. Warto przy tym odnotować, że obóz zdrady i zaprzaństwa jest znacznie szerszy, niż można było sądzić, bo wchodzą doń również „lewicowcy”, których prezes Jarosław Kaczyński uniewinnił był z zarzutu „postkomunizmu” Okazało się, że chyba przedwcześnie, bo właśnie urządzili sobie w Lublinie sabat z okazji 22 lipca, wspominając z nostalgią lata dobrego fartu przy Sowieciarzach i snując plany na świetlaną przyszłość. Świetlanej przyszłości wykluczyć zaś nie można, bo według ostatniego sondażu, gdyby wybory odbyły się teraz, do Sejmu weszłaby Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej, zdobywając nawet 11 procent głosów. Jeszcze trochę i SLD wysforuje się najpierw na drugi co do wielkości, a następnie – na największy fragment demokratycznego parawanu, za osłoną którego razwiedka rozgrabia nieszczęśliwy kraj i paraliżuje kolejne struktury państwa.

W związku z całkowitym blamażem rządu premiera Tuska i niezależnej ponoć od niego prokuratury przy wyjaśnianiu okoliczności smoleńskiej katastrofy, posłowie Prawa i Sprawiedliwości utworzyli zespół, który zamierza wyjaśnić okoliczności tej katastrofy samodzielnie. Co tam wyjaśni – trudno powiedzieć, bo nie ma on uprawnień sejmowej komisji śledczej, więc w zasadzie może tylko groźnie kiwać palcem w bucie – ale jego powstanie, a zwłaszcza objęcie przewodnictwa przez posła Antoniego Macierewicza, wywołało straszliwy jazgot i w salonie i wśród konfidentów poprzebieranych za dziennikarzy. Najwyraźniej jazgoczący obawiają się, że do wyjaśniania smoleńskiej katastrofy, chory z nienawiści Macierewicz wykorzysta również wiadomości zdobyte podczas rozwiązywania Wojskowych Służb Informacyjnych. Inna rzecz, że do zdemaskowania bęcwalstwa rządowych dygnitarzy nie jest to wcale potrzebne, bo już pierwszego dnia okazało się, że minister Ewa Kopacz publicznie fantazjowała opowiadając wzruszające historie o wspólnym – polsko-rosyjskim prowadzeniu sekcji zwłok ofiar katastrofy – że niby uczestniczyli w nich również polscy lekarze i prokuratorzy. Tymczasem ani prokuratorzy, ani lekarze nie zostali do tych czynności w ogóle dopuszczeni, zatem kto kazał pani minister Kopacz opowiadać takie bajki? Od razu widać, że wystarczy tylko leciutko poskrobać, żeby naszym zdumionym oczom ukazały się Siły Wyższe. Warto w związku z tym zauważyć, że pani Ewa Kopacz była – obok „Mira”, czyli Mirosława Drzewieckiego, jedyną osobą z tak zwanego „gabinetu cieni” Platformy Obywatelskiej, która rzeczywiście objęła stanowisko do którego się przygotowywała. Pozostali członkowie „gabinetu cieni” potulnie ustąpili miejsca kandydatom na ministrów wskazanych Donaldu Tusku przez starszych i mądrzejszych – bo ktoś chyba musiał mu ich wyszukać w korcu maku – no nie?

Okazuje się tedy, że powołanie parlamentarnego zespołu do wyjaśniania okoliczności katastrofy smoleńskiej było pociągnięciem trafnym, w odróżnieniu od próby ulokowania centrum politycznej wojny o pokój wokół krzyża postawionego w okresie żałoby przez harcerzy przez Pałacem Namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Pomysł nie był fortunny, bo w ten sposób Jarosław Kaczyński stawiał pod ścianą nie tylko prezydenta-elekta Komorowskiego, ale przede wszystkim – Kościół, którego hierarchia właśnie tego najbardziej nie lubi. Toteż na tym odcinku wojna dobiega końca, bo właśnie zostało zawarte porozumienie między Kancelarią prezydenta, JE abpem Kazimierzem Nyczem, harcerzami i rektorem kościoła akademickiego św. Anny, do którego krzyż wkrótce zostanie przeniesiony bez względu na to, czy w jego miejsce stanie pomnik ku czci ofiar katastrofy, czy nie. Widać, że ta próba narzucenia kultu Lecha Kaczyńskiego nie została przyjęta życzliwie również przez hierarchię, która najwyraźniej musiała uznać to za próbę wkroczenia w jej kompetencje. Jeszcze by tego brakowało, żeby politycy decydowali, kto ma zostać santo subito, a kto nie.

Natomiast zespół – to co innego, bo chociaż możliwości wyjaśnienia przyczyn samej katastrofy i ewentualnego udziału Rosjan w jakimś intencjonalnym przedsięwzięciu ma on – powiedzmy sobie szczerze – bardzo niewielkie, to przecież wyjaśnić skandaliczne manewry rządu premiera Tuska a zwłaszcza – Ministerstwa Spraw Zagranicznych w okresie poprzedzającym wylot prezydenta z delegacją do Katynia może jak najbardziej – a przedstawienie opinii publicznej tych zachowań byłoby wystarczającym materiałem być może nawet dla Trybunału Stanu. Oczywiście w normalnym państwie, którym Polska pod rządami razwiedki już dawno być przestała, ale nawet w istniejącej sytuacji miałoby to swój rezonans. Powołanie zespołu potwierdza zatem przypuszczenie, że Jarosław Kaczyński nie zaakceptował warunków zakończenia „wojny polsko-polskiej” przedstawionych przez PO (wybaczenie „win” popełnionych w związku z „budową IV RP” i zaprzestanie „dorzynania watahy”), tylko stawia swoje warunki, wśród których nie można wykluczyć intencji wyeliminowania ministra Radosława Sikorskiego, którzy chyba rzeczywiście trochę przy tym napaskudził. Stąd wściekłość tych wszystkich, którym się wydawało, że Jarosław Kaczyński został spacyfikowany i stąd nadymanie Janusza Palikota, który w zapamiętaniu, a pewnie również w uzyskanych od swoich mocodawców jakichś gwarancjach bezkarności przekracza granice już nie tylko chamstwa – bo ten biłgorajski filozof już dawno przekroczył – ale granice absurdu. A wydawało się, że po odfajkowaniu zwycięstwa pod Grunwaldem, czeka nas już tylko świętowanie kolejnego zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej – bo w sytuacji, gdy „lewica” nostalgicznie nawiązuje do tradycji 22 lipca 1944 roku – świętowanie Sierpnia 1980 roku mogłoby okazać się „dzielące”, „jątrzące” przez co „kontrowersyjne”.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   tygodnik „Goniec” (Toronto)   25 lipca 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl |http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1708

Skip to content