Aktualizacja strony została wstrzymana

Powrót układów sprzed afery Rywina

Wynikiem strategii obecnej ekipy rządzącej, która wpisuje się w dziedzictwo Okrągłego Stołu, jest państwo zachowujące się do szpiku poprawnie politycznie i niezdolne do artykułowania własnych interesów strategicznych, państwo o ograniczonej suwerenności

Z dr. Piotrem Naimskim, byłym doradcą szefa BBN i członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Justyna Wiszniewska

Po ogłoszeniu wstępnych, sondażowych wyników wyborów prezydenckich w pierwszej kolejności Bronisław Komorowski podziękował Tadeuszowi Mazowieckiemu i Lechowi Wałęsie. Jaki układ polityczny odsłonił ten symboliczny gest?

– Obecna ekipa rządząca jest strukturą polityczną będącą bezpośrednią kontynuacją porozumienia okrągłostołowego z 1989 r., a w związku z tym kontynuacją tego, co w polskiej polityce przeważało i ją determinowało w ciągu ostatnich 20 lat. Niechęć do odważniejszych, szybszych zmian, samoograniczanie stawianych celów (może to proste dziedzictwo po hasłach „samoograniczającej się rewolucji” z czasów „Solidarności”?), niechęć do przyjmowania personalnej odpowiedzialności za decyzje i realizacje dużych projektów. Brak wiary w to, że Polacy mogą sobie powiedzieć – chcemy, możemy i umiemy! Z tego wynika przemożna chęć do cedowania odpowiedzialności i decyzji. W kraju – z rządu na inne struktury, a za granicą – z Warszawy do Brukseli albo do Moskwy. Wynikiem takiej strategii jest państwo zachowujące się do szpiku poprawnie politycznie i niezdolne do artykułowania własnych interesów strategicznych, państwo o ograniczonej suwerenności. I, trzeba dodać, państwo chwalone przez otoczenie – jakżeby inaczej!

Duża część Polaków zaczęła o władzy mówić „oni”.

– I to jest bardzo zły objaw. Sytuacja ta powoduje, że duża część naszego społeczeństwa nie bierze udziału w życiu publicznym. To się przekłada również na wynik wyborczy. Mam na myśli nie tylko liczbę osób głosujących i to, który kandydat wygrywa, ale również liczbę osób nieuczestniczących w wyborach. Mówienie o tegorocznej frekwencji wyborczej, która wynosiła 55,31 proc., że była dość wysoka, jest de facto zgodą na wykluczenie z procesu politycznego w Polsce bardzo licznej grupy Polaków. Zmiana tej tendencji w kierunku zainteresowania się tych, którzy do wyborów nie chodzą, sprawami publicznymi, jest być może najważniejszą kwestią, jaka powinna być podniesiona i analizowana w najbliższej przyszłości.

Część naszych rodaków straciła zaufanie do przedstawicieli władzy i wiarę w to, że mają realny wpływ na kształt życia politycznego?

– Dużą rolę odgrywają zawiedzione nadzieje, że władza jest uczciwa oraz skuteczna. Powszechnie panuje przekonanie, że władza sądownicza jest nieskuteczna, władza administracyjna opieszała, a struktury gospodarcze przeniknięte są przez ludzi skorumpowanych itd. Niedobra atmosfera, jaka panuje w Polsce wokół kwestii gospodarczych, jest wynikiem afer, które co jakiś czas są ujawniane. To powoduje, że nasze społeczeństwo ma małe zaufanie do oficjalnego życia politycznego i gospodarczego. Próba zmiany sposobu funkcjonowania państwa z okresu rządu PiS w latach 2005-2007 została zarzucona i można powiedzieć, że skutecznie powrócono, jeżeli chodzi o sposób sprawowania władzy, do okresu sprzed afery Rywina. Afera hazardowa jest tego dowodem. Niestety, szansa na zmianę, która pojawiła się po aferze Rywina, została skutecznie zablokowana przez rząd PO, a wybór Bronisława Komorowskiego na prezydenta utrwali ten stan rzeczy.

Jedną z pierwszych decyzji, jakie podjął pełniący wówczas obowiązki prezydent Bronisław Komorowski, było bardzo szybkie podpisanie nowelizacji ustawy o IPN. Pojawia się w związku z tym pytanie o dalsze losy tej instytucji i procesu lustracji w Polsce – możliwości odsunięcia od sprawowania władzy osób uwikłanych we współpracę ze służbami PRL.

– Kwestia tzw. lustracji w Polsce jest, niestety – moim zdaniem – już bezpowrotnie rozwiązana negatywnie. Istnieją co prawda pewne procedury, które jednak są ułomne i nieskuteczne. Powodują, że od strony formalnej można twierdzić, że kwestia lustracji jest uregulowana, ale co chwila dowiadujemy się, iż istniejące procedury nie gwarantują odsunięcia od spraw publicznych czy też gospodarczych ani byłych agentów, ani byłych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. Ci ludzie w wielu środowiskach dominują, jeśli nie liczebnie, to narzucając swoje wzorce postępowania. Niestety, dotyczy to m.in. wielu środowisk akademickich, co jest szczególnie bolesne, bo fałszywe autorytety ciągle wyprowadzają tam na manowce młodych ludzi. Nie udało nam się w Polsce przeprowadzić chociażby tego, co pastor Joachim Gauck osiągnął w Niemczech. Ważniejszą jednak kwestią jest sama instytucja IPN i związany z nią niezwykle istotny problem zachowania pamięci historycznej naszego Narodu oraz możliwość prowadzenia badań dotyczących historii drugiej połowy XX wieku w Polsce. Wejście w życie wspomnianej nowelizacji oznacza poddanie IPN politycznej kurateli ze strony tego środowiska politycznego, które rozliczenia w sensie politycznym i historycznym z PRL podjąć nie chciało i nie chce.

Także stosunkowo młody aparat partyjny PO obawia się tego, co kryją archiwa IPN.

– Jest to problem związany m.in. z tym, że w skład obecnej polskiej elity politycznej czy gospodarczej wchodzi dużo osób, i niekoniecznie są to osoby starsze, które były uwikłane albo jeszcze w struktury peerelowskie, albo w tę miękką transformację postpeerelowską, czyli w to, co działo się w latach 90. ubiegłego wieku. Chodzi o mechanizmy powiązań środowiskowych, sposoby załatwiania różnych kwestii, zdobywania pozycji, pierwszych większych pieniędzy, których ujawnienie może okazać się dla wielu osób kompromitujące.

Bronisława Komorowskiego poparł również gen. Marek Dukaczewski, miał nawet wypić szampana za jego zwycięstwo. Co Pan o tym sądzi, biorąc pod uwagę fakt, że sam Komorowski głosował przeciw rozwiązaniu WSI?

– Jest takie powiedzenie w Polsce: „Pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś”. Sądzę, że ma ono bardzo dobre zastosowanie w tym przypadku. Bronisław Komorowski pokazał swoich przyjaciół, a właściwie jego przyjaciele się ujawnili, przy okazji tych wyborów. Smutne jest to, że obóz polityczny, który zdobył pełnię władzy w Polsce, jest reprezentowany przez prezydenta, który ma wsparcie środowisk byłej wojskowej bezpieki, a partia polityczna, która ma większość i jest partią rządzącą, była zakładana z kolei przez gen. Gromosława Czempińskiego (według jego oświadczenia, które nigdy nie zostało zdementowane). I to jest sytuacja z jednej strony dziwna i niepokojąca, a z drugiej smutna i symbolizuje moment historyczny, w jakim Polska się w tej chwili znajduje.

W jaki sposób sytuacja ta może przełożyć się na sposób uprawiania polityki przez rząd i prezydenta?

– Obawiam się w szczególności działań PO i Bronisława Komorowskiego w relacjach z zagranicą. Głównym problemem, na który warto zwrócić uwagę w prowadzeniu polityki zagranicznej czy polityki bezpieczeństwa, jest problem zachowania suwerenności decyzji i suwerenności zachowań, czyli własnej podmiotowości. Niestety, polityka prowadzona przez rząd Donalda Tuska zmierza do ograniczenia suwerenności polskich działań i polskich decyzji. Dramatycznym symbolem tego jest oddanie śledztwa w sprawie katastrofy pod Katyniem Rosjanom, bez specjalnych nacisków z ich strony, a wprost przeciwnie – pomimo deklaracji składanych w początkowym etapie śledztwa przez prezydenta Miedwiediewa, że prokuratury: rosyjska i polska, razem będą prowadziły to śledztwo. Badania opinii publicznej wskazują, że olbrzymia większość Polaków zareagowała na tę decyzję zdecydowanie negatywnie, odbierając ją jako poniżenie polskiego państwa i osobistą obrazę. Rząd i prezydent muszą mieć charakter i odwagę. Trudno nie zgodzić się z Jarosławem Kaczyńskim, który twierdzi, że Polska powinna stawiać sobie cele przekraczające nasze dzisiejsze możliwości, czyli że powinna chcieć więcej niż to, co jest teoretycznie możliwe do osiągnięcia. Tylko wtedy bowiem można wykorzystać maksimum drzemiącej w Polakach siły. Powinniśmy te możliwości wykorzystywać, a warto podkreślić, że nie są one wcale takie małe. Dotyczy to także naszej aktywności na terenie Unii Europejskiej, która obecnie ma charakter działań jedynie dostosowujących się, a nie kształtujących nową rzeczywistość.

Jednym z takich wyzwań okazała się możliwość pozyskiwania przez Polskę gazu ze złóż łupkowych. Czy może to się okazać naszą szansą na niezależność energetyczną?

– Perspektywa zagospodarowania niekonwencjonalnych złóż gazonośnych w Polsce rysuje się bardzo obiecująco. Co prawda media i politycy w ostatnich miesiącach stworzyli wokół tego zagadnienia zbyt sensacyjną atmosferę, twierdząc, że to będzie przełom dla Polski, a nawet dla Europy w krótkim czasie. Pozostając optymistą, trzeba zdawać sobie sprawę, że za – powiedzmy – 8-10 lat w Polsce będzie wydobywać się gaz w sposób niekonwencjonalny na skalę przemysłową w takiej ilości, która pozwoli w dużym stopniu uniezależnić nasz kraj od szantaży monopolistycznego dostawcy rosyjskiego, a to już byłby olbrzymi sukces. Przedsięwzięcie musi być oparte na współpracy z firmami, które dysponują technologiami wydobycia gazu z tego rodzaju złóż i równocześnie uwzględniać interes państwa polskiego. Głównie są to firmy amerykańskie, które już przystąpiły do badań i pierwszych wierceń.

We wszystkich tego typu przedsięwzięciach, np. w Danii, Niemczech, Norwegii, Stanach Zjednoczonych, firmy wydobywające gaz czy też inne kopaliny wpłacają do Skarbu Państwa – właściciela złóż, określone ustawami sumy. Trzeba zadbać, by w Polsce było podobnie. Warto przypomnieć, że złoża w Polsce są własnością Skarbu Państwa, a tylko na określony czas udzielana jest koncesja poszukiwawcza lub wydobywcza konkretnej firmie.

Czy zapisy ustawy Prawo geologiczne i górnicze zabezpieczają w pełni interes państwa polskiego w kwestii eksploatacji wspomnianych złóż?

– Należy przejrzeć obowiązujące prawo geologiczne i górnicze, które reguluje kwestię udzielania koncesji, a także sposób dzielenia się zyskami z państwem polskim, i jeśli trzeba – dostosować je do standardów i dzisiejszych potrzeb. Istnieją dobre wzorce uregulowań w Norwegii, Danii, Niemczech, Holandii.

Co jest najistotniejsze w rozwoju energetycznym Polski na najbliższe lata?

– Musimy zróżnicować źródła dostaw gazu i ropy naftowej. Eksport tych surowców przez niektóre kraje jest traktowany jako narzędzie działania politycznego i w szczególności dotyczy to Rosji. Po pierwsze, powinniśmy jak najszybciej zbudować gazoport w Świnoujściu i nie rezygnować z budowy gazociągu łączącego Danię z Polską. Nadal warto dążyć do otwarcia korytarza transportowego dla ropy naftowej z basenu Morza Kaspijskiego przez Morze Czarne do Polski. Drugą bardzo istotną kwestią jest modernizacja polskich elektrowni, które są stare, zdekapitalizowane, mało wydajne i w ciągu najbliższych lat wymagają olbrzymich inwestycji, właściwie całkowitej wymiany. Aby zrozumieć skalę problemu, warto sobie uzmysłowić, że koszt budowy gazoportu w Świnoujściu stanowi zaledwie ułamek kosztów, które będą musiały być poniesione na budowę nowych bloków energetycznych. Niewykluczone, że jest to w tej chwili najpoważniejszy problem, bo może się w pewnym momencie okazać, że mamy w Polsce za mało prądu elektrycznego. Po trzecie, powinniśmy prowadzić badania naukowe pod kątem wprowadzania nowych technologii, które pozwolą utrzymać węgiel jako podstawę dla polskiej elektroenergetyki. Węgla mamy dużo i chodzi o to, aby go efektywnie i w czysty sposób wykorzystywać, a równocześnie nie ulegać nieuzasadnionemu dyktatowi ze strony tych, którzy chcą „walczyć z klimatem” w skali globalnej, nakładając haracz na te kraje, które produkują energię z węgla. Po czwarte, uważam, że trzeba konsekwentnie inwestować w energetykę jądrową.

Dziękuję za rozmowę.

Doktor Piotr Naimski
pełnił również funkcje: sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki i był odpowiedzialny za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Polski w latach 2005-2007, doradcy ds. bezpieczeństwa w gabinecie politycznym premiera Jerzego Buzka w latach 1999-2001 oraz szefa Urzędu Ochrony Państwa w rządzie Jana Olszewskiego.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 10-11 lipca 2010, Nr 159 (3785) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100710&typ=my&id=my11.txt

Skip to content