Aktualizacja strony została wstrzymana

Mafia ma się dobrze – twierdzi prokurator A. Czyżewski

Szanowny Panie Profesorze [list do prof. Mirosława Dakowskiego, zamieszczony na jego stronie internetowej], pozwalam sobie przesłać tekst wywiadu ze mną dla tygodnika „Fakty i mity“ ktory nie mógł sie ukazać. Zamiast tego opublikowano „nibywywiad“ ze mna, bez mojej wiedzy i zgody. Doszlo do tego w okolicznościach, ktore mialy sluzyc wg. p. Urszuli Grzelak i jej znajomego p. Paradowskiego zapewnieniu warunkow do powstania kilku wywiadow, majacych rozpoczac publikacje w internecie materialow Sejmowej Komisji Sledczej ds. PKN Orlen SA , o ktorych istnieniu wiem.

Dla porównania przesyłam tekst „nibywywiadu“ [nie umieszczam, można przeczytać w FiM – MD] zeby mógł sobie Pan wyrobić opinie o dokonanej manipulacji i odpowiedziec przy okazji  na pytanie dlaczego. Odpowiedz ta bez trudu mozna znalesc w tekscie mojego opracowania. Bylbym wdzieczny gdyby Pan podjął ryzyko opublikowania na swoich stronach mojego tekstu z informacja o dokonanym oszustwie. Serdecznie pozdrawiam. AMC

 
Rozmówca „Faktów i Mitów” Andrzej Czyżewski to były prokurator, działacz „Solidarności”, internowany w 1981 r. (jako jeden z dwóch w kraju prokuratorów), członek wladz emigracyjnych  II RP, w latach 90 współpracownik Uniwersytetu w Hamburgu, później  związany z firmami paliwowymi i budowlanymi w Niemczech, w Belgii i w Holandii, aktualnie ekspert międzynarodowych grup gospodarczych działających w Polsce. Od 1995 r. obywatel Niemiec. Zasłynął ujawnieniem w 2000 r. kulisów działania mafii paliwowej w Polsce.

 

 

 Mafia ma się dobrze

– Kilka lat temu zdetonował Pan bombę…

– Stało się to 7 czerwca 2000 roku, gdy w imieniu Pani Danuty M. Gaszewskiej i swoim złożyłem zawiadomienie w Prokuraturze Rejonowej w Zgorzelcu ujawniając działalność mafii paliwowej i złożyłem wniosek o podjęcie przeciwko niej śledztwa. Jednak już kilka godzin później szefowa tejże prokuratury wzięła udział w pewnym poufnym spotkaniu we Wrocławiu, w którym uczestniczył prawnik pracujący dla mafii. W ciągu kilkunastu następnych dni z zawiadamiającego o przestępstwie i pokrzywdzonego stałem się podejrzanym i w końcu oskarżonym. Pani Gaszewska, w imieniu której wystąpiłem doczekała się kilkunastu śledztw i kilku wyroków skazujących, w wydaniu których istotna role odegrali sędziowie Sądu Najwyższego Od maja 2002 r. przez okres ponad 4 lat byłem ścigany listem gończym, również międzynarodowym. Kilkakrotnie podjęto próby pozbawienia mnie życia. Podobny los spotkał Panią Gaszewską.  

– Dziś już nikt nie wątpi w istnienie mafii paliwowej, ale jeszcze kilkanaście lat temu naśmiewano się z dziennikarza z naszej redakcji, który jako pierwszy opisał gigantyczne interesy robione przy pomocy „lewego paliwa”.

– Tak. Przez kilkanaście lat zarówno politycy jak i przedstawiciele np. wojskowych służb informacyjnych, czy tez wymiaru sprawiedliwości i prokuratury starali się, często z powodów osobistych , nie dostrzegać problemu. Także obecnie są takie Prokuratury Okręgowe i Apelacyjne, dla których problem ten w dalszym ciągu nie istnieje.

– Skąd się wzięła mafia paliwowa w Polsce?

– Wszystko ale już w sposób zorganizowany zaczęło się od rozporządzenia ministra Adama Glapińskiego (PC) z 31 marca 1992 roku (koncesjonowanie handlu paliwem), które stało się, jak kiedyś przepisy wprowadzające w USA prohibicje, aktem konstytucyjnym przestępczości mafijnej w polskim sektorze paliwowym. Gdy na początku lat 90. panowie z SB i służb informacyjnych dzielili pomiędzy sobą „uwolniony od komuny” kraj, ten szczególnie korupcjogenny akt prawny wprowadzający także obowiązek uzyskiwania tzw. pozwoleń przywozu zapoczątkował wspólnie z późniejsza ustawa o VAT nowa erę w okradaniu społeczeństwa.

Na konta mafii, reprezentowanej przez tysiące fikcyjnych spółek i tysiące nie mniej fikcyjnych osób mogły płynąć miliardy zl. Przejecie kontroli nad wydawaniem koncesji i pozwoleń przywozu, a także odpowiednia wykładnia przepisów podatkowych stały się domeną mafii.

– Jakiś przykład metod działania mafii?

–  W 1999 r. byłem krotko formalnym  współudziałowcem w spółce paliwowej „Dansztof”, dysponującej między innymi kilkoma stacjami paliwowymi. Występując jednocześnie w imieniu dwóch niemieckich koncernów paliwowych doprowadziłem do zawarcia przez spółkę „Dansztof” i Panią Gaszewską dwóch umów handlowych określających zasady współpracy spółki w zakresie m.in. dystrybucji produktów paliwowych zagranicznych rafinerii. Spółka Pani Danuty Gaszewskiej miała też otrzymać kredyt w wysokości 70 milionów marek niemieckich w wyniku kolejnej przygotowywanej przez Deutsche Bank AG i Koncern RWE DEA OIL AG umowy handlowej. Pojawiająca się możliwość dostaw przez spółkę „Dansztof” tańszego i lepszego paliwa stworzyła śmiertelne zagrożenie dla układu mafijnego na Dolnym Śląsku. Przy udziale sędziów z Jeleniej Góry spreparowano więc na użytek mafii dokumentację dotyczącą firmy Pani Gaszewskiej, stworzono fikcyjne zadlużenie, co z kolei umożliwiło mafii wyprowadzenie dużych pieniędzy z „Dansztofu” i w końcu przejęcie kontroli nad tą firmą, do usunięcia jej właściciela z terenu spółki włącznie. Za nieistniejące długi i na podstawie sfałszowanych przez sędziów SR w Jeleniej Górze akt rejestrowych spółki. Sprawcy liczyli także na to, że uda im się również przejąć, tak jak wcześniej przejęli pieniądze z rachunków bankowych spółki „Dansztof”,  owe 70 mln marek gwarantowanych przez Deutsche Bank AG. W tym celu przy udziale kilku współpracujących z mafia sędziów wprowadzili do władz spółki swoich ludzi przysłanych m.in. z Warszawy, Katowic i z Wrocławia. Na szczęście strona niemiecka, w odróżnieniu od polskiej prokuratury właściwie oceniła wypadki, które towarzyszyły pozbawieniu Pani Gaszewskiej jej własności.

– Ale mafia i tak łyknęła niezły kąsek w postaci wspomnianej spółki Gaszewskiej…

– …której majątek należy oceniać na 26 mln złotych. Usiłowaliśmy przeciwdziałać zmianom w statucie „Dansztof”, ale wobec kolejnych wydawanych na zamówienie mafii decyzji sędziów z Jeleniej Góry, którzy pod nadzorem Prezesa Sadu Okręgowego w Jeleniej Górze P.Gregiera otwarcie podrabiali dokumentacje spółki, dopuszczając sie przerabiania treści pism procesowych i usuwania z akt spółki szeregu dokumentów okazaliśmy sie za słabi. Mafia w ciągu kilku miesięcy wchłonęła spółkę i po uzyskaniu jej kosztem dziesiątków milionów zl., po zrealizowaniu szeregu przestępczych operacji, doprowadziła do likwidacji spolki. Odbyło sie to w ramach tzw. kontrolowanej przez mafie upadłości spółki „Dansztof”. Zasadnicza role w przeprowadzeniu tej operacji odegrał Prezes Sadu Okregowego w Jeleniej Górze  sędzia P.Gregier

– Musiało to mafię sporo kosztować…

– …  i wiemy nawet ile – według naszej wiedzy sędziom znanym mi z imienia i nazwiska z Jeleniej Góry zapłacono około 1,2 miliona złotych. Za taką kwotę mafia przejęła majątek firmowy, a także prywatny Pani Gaszewskiej i w oparciu o współpracujących z nią sędziów mogła przez okres kilku lat spokojnie dokonywać kolejnych operacji.

W maju 2000 r., a wiec stosunkowo wcześnie podjęto próbę wykorzystania mnie i Pani Gaszewskiej do podpisania bardzo niekorzystnej dla spółki umowy z jednym z gdańskich banków, przygotowanej zresztą przez współpracowników tego banku. Gdy jednak zorientowano sie, że wiemy o co chodzi i celowo wprowadzamy ich w błąd co do naszej uległości, chcąc zyskać na czasie w celu przygotowania dla CBS i prokuratury zawiadomieni, mafia a właściwie wysocy oficerowie UOP i b. funkcjonariusze WSW wydali na nas wyrok śmierci. Rozpoczęło się polowanie na dzieci właścicielki firmy, grożono porwaniami i zabójstwem, płonęły jej zabudowania w Bogatyni. W toku jednej z takich operacji tylko przypadkowo nie doszło do tragedii i Pani Gaszewskiej udało sie ocalić życie, tylko dlatego ponieważ egzekutorzy z Pruszkowa w tym najważniejszym momencie pomylili osoby. Po prostu przez pomyłkę – o mało co – nie zginęła inna kobieta nosząca to samo nazwisko..

– Zapewne o tym wszystkim informowaliście organy ścigania…

-… i składaliśmy kolejne wnioski ujawniające kulisy finansowania mafii, a także udział banków i urzędów kontroli skarbowej w nielegalnych operacjach. Doszło bowiem do tego, że urzędnicy kontroli skarbowej stanęli na straży interesów przestępców, chroniąc przed wykryciem legalizacje dochodów mafii. Spotkałem się nawet z prokuratorem z Prokuratury Krajowej Ryszardem Rychlikiem i poinformowałem go o zagrożeniach dla mnie i Pani Gaszewskiej. Mówiłem też o wykorzystywaniu przeciwko nam materiałów ze śledztwa, przekazałem sporo informacji uzyskanych m.in. od Zdzisława Majki, mojego znajomego, od kilku lat tkwiącego w strukturach mafii, który chciał się z niej wycofać, za co zresztą zapłacił życiem w okolicznościach, które nigdy nie stały sie przedmiotem prawidłowo poprowadzonego śledztwa.. Liczyłem też na pomoc prokuratora St. Śnieżko.

– Czy wówczas były jeszcze szanse na uratowanie spółki „Dansztof”?

– Gdyby szybko i zgodnie z obowiązującym prawem podjęto odpowiednie czynności w Prokuraturze Okręgowej w Jeleniej Górze i w Prokuraturze Krajowej to z pewnością nie tylko  udałoby się wyhamować działania mafii paliwowej ale także rozpocząć jej likwidacje. Uratowano by przed zniszczeniem wiele takich spółek jak „Dansztof”. Kilkadziesiąt osob zachowałoby życie i zdrowie. Egzystencja setek a może nawet tysięcy rodzin, których członkowie potracili prace, zwalniani bezprawnie ze spółek, jak to miało miejsce w przypadku spółki „Dansztof”,  przejmowanych przez mafie, nie ległaby w ruinie.    

– Niejednokrotnie mówił Pan, że za interesami mafii paliwowej stali politycy z pierwszych stron gazet, np. Miller, Janik, Celiński, Ciosek, Grad, Frasyniuk, Tomaszewski, ale żaden z nich nie poniósł odpowiedzialności.

– Zawsze uważałem, że mafia paliwowa była i jest ponadpartyjną strukturą rozlewającą sie po kraju jak nowotwór złośliwy. Ze względu na olbrzymie pieniądze, jakimi obracała i nadal zarządza, nie tylko przyciąga polityków wszystkich opcji ale tez ich kreuje. Bez jej kreatywnej ingerencji polska scena polityczna byłaby uboższa o indywidualności, których poziom moralny i zawodowy powinny wywoływać powszechny sprzeciw. Być może, jak usłyszałem w rozmowie z jednym ze znanych „politykow” mafia wpływa na obraz i kształt całych organizacji politycznych. Wspomniany już Zdzisław Majka w Paryżu i Luksemburgu zakładał zaszyfrowane konta, na które przelewano wielkie kwoty. Dla kogo? Można się tylko domyślać. Nikt z polityków nie poniósł do tej pory jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nie przypadkowo zatem, na żadnym etapie istnienia od 18 lat „innego państwa” nie ujawniono mechanizmów korumpowania władzy i nie pozwolono, by śledztwa przybrały kształty wyłącznie określane prawem karnym. Stara sie o tym mówić ostatnio prok. W. Miloszewski., stawiając pytanie z gatunku retorycznych, komu na tym zależy?

– I tak już zostanie?

– Jestem optymista, bo założyłem z góry wersje pesymistyczna. Mówiłem o tym przed 15 laty w wywiadzie dla Polskiego Radia. Społeczeństwo o nie tuzinkowej przeszłości dało sie w najbardziej ordynarny sposób uwieść „cieniom” poprzedniej epoki. Jako przedmiot i tło kolejnych przestępczych manipulacji przedstawia obraz, który widziany z zewnątrz jest zaprzeczeniem marzeń z przed 28 lat. Oddala sie od wizji państwa prawa po drodze wyznaczanej przez „zorganizowaną przestępczość gospodarczą”. A ta dzisiejsza przestępczość zwana z braku innego polskiego terminu mafia ma się z kazdym rokiem lepiej niż ta sprzed lat. Jest lepiej zintegrowana z Narodem i umiejscowiona „pod politycznym przykryciem” na szczytach demonstrowanej społeczeństwu władzy.

– Czy dotyczy to także mafii węglowej?

– Mafia węglowa powinna być postrzegana jako podgrupa mafii paliwowej. Zapewne nie bez powodu Jarosław Kaczyński   po lekturze pewnych akt które miały wywrzeć na nim „porażające wrażenie” podjął decyzje, o których bliżej w wypowiedziach prok M.. Miłoszewskiego. Mając w pamięci rozporządzenie z dnia 31.03.1992 r. i akty późniejsze, nie potrafię ukryć braku zdziwienia po mojej stronie z takiego obrotu sprawy i pojawienia sie już tylko wyłącznie sprawy „mafii węglowej” zawężonej do osoby B. Blidy.  Pan R. Giertych już w 2005 roku domagał się przesłuchania mnie w tej sprawie. Warte przypomnienia byłyby jego słowa wypowiadane w 2005 r. właśnie w programie „Warto Rozmawiać”. Jednakże p. J. Kaczyński, już w roli Premiera zagroził p. Giertychowi końcem koalicji w przypadku, gdyby ten dalej domagał sie reaktywacji Sejmowej Komisji Śledczej ds. PKN Orlen SA. W zamian p. Kaczyński zaproponował utworzenie… komisji w sprawie Dochnala. Myślę, ze warto wrócić do tego zdarzenia.

– Oskarża Pan też prokuratorów…

– Bo nie wykonywali należycie lub w ogóle swoich obowiązków i na nich spoczywa odpowiedzialność za to, co stało się w Polsce z mafią paliwową. Zresztą czas przeszły jest tutaj nie do końca na miejscu. Po złożeniu przeze mnie i Panią Gaszewską zawiadomień i przekazaniu CBS i prokuraturze setek stron dokumentów, prokuratorzy z kilkunastu prokuratur w calym kraju zamiast podjąć rozprawę z paliwowym podziemiem, niezgodnie z prawem, a czesto działając wyraźnie wbrew prawu, wszystkie protokoły zeznań zaczęli przesyłać natychmiast do Warszawy do byłego szefa Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej Ryszarda Rychlika, o którym bardzo szczegółowo w materiałach Sejmowej Komisji Śledczej ds. PKN Orlen SA i za każdym razem w moich wystąpieniach publicznych. Była to wyraźnie narzucona w sposób pozaprocesowy praktyka, świadcząca o tym, że decyzje w sprawie mafii paliwowej podejmowane sa poza kontrola społeczną na szczeblu centralnym w stolicy. Dokładniej w b. siedzibie Informacji Wojskowej przy Al. Ujazdowskich 11. Tam tez podejmowano decyzje dotyczące losów wielu pokrzywdzonych i świadków, którzy mieli odwagę przeciwstawić sie mafii. Dla wielu z nich skończyło sie to utratą życia bądź zdrowia. Zaufanie, którym obdzielili oni prokuraturę i często funkcjonariuszy UOP i CBS, składając zeznania oraz ujawniając, względnie chcąc ujawnić szczegóły na temat mafii paliwowej, stało sie przyczyna ich tragedii.

– Kogo z polityków prosił Pan jeszcze o pomoc?

– Pan Wasserman dostał ode mnie pełną dokumentację dotyczącą mafii paliwowej, lecz nic z nią nie zrobił lub nie mógł zrobić. W tej sprawie istnieje bogata korespondencja z p. Wassermannem. Myślę, ze można byłoby go poprosić o jej ujawnienie. W każdym razie w maju 2007 r. wystąpił przeciwko mnie z zawiadomieniem do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Inni nagabywani przeze mnie w sprawie mafii paliwowej politycy z okresu rządów p. J. Kaczyńskiego postarali się sie o wszczęcie przeciwko mnie dwóch dalszych śledztw, a w końcu przyczynili sie do powstania publikacji, w której zostałem przedstawiony jako „podpułkownik WSI i agent wywiadu jednego z bliżej nie określonych państw europy zachodniej”.

– Zapowiada Pan ujawnienie jeszcze wielu rewelacji. Kiedyś. Dlaczego nie teraz?

– Dwa przesłuchania w Hamburgu z marca i maja 2005 r. miały być kontynuowane w lipcu 2005 r. w Warszawie przed pełnym składem Komisji Sejmowej. Liczę dalej na takie przesłuchanie przed odpowiednio przygotowanym gremium poselskim.. Posiadam jak mi sie wydaje w dalszym ciągu bardzo ważne dla opinii publicznej dokumenty, których jeszcze nie ujawniłem, dotyczące np. sposobów finansowania tzw. lewicy poprzez kilka rafinerii czy kulisów powoływania firm przez funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych i UOP, a także dalszych ich losów w strukturach PKN Orlen SA.

– Wiemy, że strukturach mafijnych byli także ludzie Kościoła…

– Na razie mogę powiedzieć tylko tyle: to bardzo poważna sprawa, związana z tajemniczą śmiercią we wrześniu 2000 roku trzech osób, które usiłowały przeciwdziałać zawłaszczeniu stoczni w Gdańsku. Śledztwo w tej sprawie, w którą zamieszany jest pewien bardzo znany biznesmen w sutannie zostało „wyciszone” właśnie w okresie, w którym nie powinno było do tego dojść.

– Pana informacje dyskredytował m.in. Andrzej Celiński, wypierając się znajomości z Panem…

– … bo p. Celiński będąc w Komisji Sejmowej do spraw PKN Orlen SA znalazł się w niewłaściwym miejscu i roli, czyli w niezręcznej sytuacji, o czym doskonale wiedział. Znaliśmy się od lat, poznaliśmy sie w Gdańsku, użyczał mi nawet swojego senackiego samochodu służbowego, o czym nie chciał później jakoś pamiętać. Ja natomiast pamiętam jego wypowiedz z dnia 8.10.2004 r. po moim wystąpieniu w programie TVN „Prześwietlenie”

– Czy zatem opłacało się przed laty detonować tę bombę?

– Tak, z przyczyn etycznych i zawodowych, a także w uznaniu i pamięci dla przyjaciela z celi wiezienia w Iławie i w Kwidzynie Mariana Mocko stoczniowca, który zginął 15.09.2000 r. pod Nidzicą, jadąc razem z dwoma innymi Kolegami do Warszawy na spotkanie w sprawie Stoczni Gdańskiej. [Jednym z nich był nieustraszony Bolesław Hutyra..Adm.] Dzisiaj zrobiłbym to samo, chociaż z tego powodu i właśnie dlatego stałem sie uczestnikiem tragicznych zdarzeń i odbiorca przygnębiających informacji. W wyniku przeprowadzonej kiedyś przeciwko moim rodzicom akcji antyterrorystów – nagle wtargniecie do mieszkania, wykręcanie rąk, groźby aresztowania, brutalne przeszukanie pomieszczeń mieszkalnych itd. itp. – w 2002 roku zmarł mój ojciec.

Ja sam przeżyłem kilka zamachów. Od 29.07.2000 r. wspólnie z Panią Danutą M. Gaszewska znajduje sie na „liście”. W każdej chwili może zostać przeprowadzona ponownie próba zrealizowania „zlecenia”.

Trwanie tego stanu oczekiwania na „wykonanie wyroku” zawdzięczamy wyłącznie polskiej prokuraturze.

Andrzej M. Czyżewski

 

Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego

 

.