Aktualizacja strony została wstrzymana

Czas się rozliczyć – Stanisław Michalkiewicz

Stanowczo monarchia jest ustrojem i lepszym i tańszym. Lepszym – bo nie trzeba co 5, a właściwie co 4 lata rozhuśtywać emocjonalnie całego społeczeństwa, by – doprowadzone do stanu onieprzytomnienia – wybrało 460 filutów, którzy przez 4 lata będą wysilali swoją pomysłowość, by – po pierwsze – trwale rozwiązać sobie własne problemy socjalne i po drugie – by zapewnić możliwość dojenia Rzeczypospolitej, tzn. – współobywateli tym wszystkim, którzy im w zdobyciu tego stanowiska pomogli. I rzeczywiście – widać gołym okiem, jak z kadencji na kadencję powiększa się liczba osób na utrzymaniu państwa. Już dawno przestały wystarczać na to niemałe przecież podatki, więc kolejne rządy, bojąc się bardziej obciążyć pokolenia aktualnie żyjącego, zadłużają pokolenia następne z szybkością co najmniej 3 tys. złotych na sekundę – bo w takim właśnie tempie przyrasta polski dług publiczny. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku wyborów prezydenckich i o ile jednym polityczna wścieklizna mija szybko, to inni wydają się zainfekowani nią w sposób trwały. Jakże inaczej wytłumaczyć apel red. Jacka Źakowskiego, który w „Gazecie Wyborczej” nawołuje Bronisława Komorowskiego do „wyrżnięcia” IV Rzeczypospolitej, czy człowieka o zszarpanych nerwach, czyli wicemarszałka Niesiołowskiego, który w skołatanej głowie układa sobie jakieś listy proskrypcyjne, czy wreszcie – posła Palikota, który już po wyborach zauważa „krew na rękach” zabitego w katastrofie prezydenta Lecha Kaczyńskiego? To są niewątpliwie pacjenci, których jak najszybciej powinien przebadać jakiś weterynarz, jako że wścieklizna jest przecież chorobą odzwierzęcą. Tymczasem w monarchii nie ma żadnej potrzeby infekowania kogokolwiek wścieklizną. Przeciwnie – edukacja nastawiona jest na wzbudzanie szacunku dla króla, personifikującego całość państwa, co niewątpliwie sprzyja nie tylko emocjonalnej stabilności opinii publicznej, ale i trwałości organicznych struktur społecznych.

Monarchia wreszcie jest ustrojem tańszym. Oto dowiadujemy się, że kampania prezydencka marszałka Bronisława Komorowskiego kosztowała 14 milionów zł. Jest to rachunek oczywiście zaniżony, bo nie obejmujący np. kosztów pozyskiwania przychylności mediów głównego nurtu, ani wartości obietnic poczynionych przez kandydata. A przecież ani media głównego nurtu nie popierały marszałka Komorowskiego za darmo, ani – tym bardziej – nie robiły tego sprawujące rzeczywistą władzę w Polsce tajne służby, których najtwardszym jądrem jest wojskowa razwiedka z gorejącym sercem po lewej stronie, czyli – z sowieckim rodowodem i sentymentami. Dlatego też marszałek Bronisław Komorowski, o ile nie musi przejmować się zupełnie obietnicami, jakich w czasie kampanii narobił wyborcom na sumę co najmniej 33 miliardów złotych – co, mówiąc nawiasem, oznacza, że najpierw trochę większą sumę musiałby obywatelom odebrać – o tyle z obietnic, jakie poczynił swoim sponsorom i poplecznikom, a w szczególności – razwiedce – musi się teraz rozliczyć. I to właśnie będzie prawdziwym programem prezydentury Bronisława Komorowskiego, przy czym warto podkreślić, że to nie on będzie decydował, kiedy i w jaki sposób odwdzięczyć się za sponsoring i nadymanie, tylko będzie o tym wszystkim na bieżąco informowany tak samo, jak na bieżąco, a często nawet w ostatniej chwili informowany jest o swoim prawdziwym programie rząd pana premiera Donalda Tuska. A ponieważ tubylcza razwiedka, w odróżnieniu od tajniaków rządzących państwami poważnymi, jak np. Rosja, czy Niemcy, dąży do rozgrabienia okupowanego przez siebie kraju i znalezienia bezpiecznego schronienia pod skrzydłami państw, na służbę których się przewerbowała – prezydent Bronisław Komorowski, deklarując „współpracę z rządem”, z góry zapowiada posłuszeństwo razwiedce, za pośrednictwem której państwa trzecie, w szczególności – strategiczni partnerzy, czyli Rosja i Niemcy, będą realizowały swoje projekty związane z Polską. Dlatego nie można się dziwić radości, z jaką wybór Bronisława Komorowskiego został przyjęty przez rosyjskie, a zwłaszcza – przez niemieckie media. Nie tylko zresztą media – bo i przez niemieckich polityków, spośród których najbardziej ucieszył się minister spraw zagranicznych Gwidon Westerwelle, skądinąd znany, jako ostentacyjny sodomita. Koszty, jakie Polska będzie musiała z tego tytułu ponieść, wydają się niemożliwe do oszacowania – bo jak wyliczyć szkody spowodowane przygotowywaniem, np. poprzez rozbrajanie państwa – i ewentualną realizacją scenariusza rozbiorowego? Wygląda na to, że monarchia jest ustrojem nie tylko tańszym, ale przede wszystkim – bezpieczniejszym

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   specjalnie dla www.michalkiewicz.pl   7 lipca 2010

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1689