Aktualizacja strony została wstrzymana

Komorowski – kandydat postkomunistycznych służb WSI

Źołnierze WSI nie będą głosować czwórkami, ale Komorowski ma mój głos i środowiska WSI, bo kategorycznie był przeciwny likwidacji WSI. Otworzę szampana, gdy wygra – powiedział w wywiadzie dla „Polski. The Times” Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, szkolony przez GRU w Moskwie. Ta deklaracja nie dziwi – kandydat na prezydenta PO Bronisław Komorowski był związany z wojskowymi służbami specjalnymi od początku swojej publicznej działalności po 1989 r.

Wspomniany wywiad udzielony przez Marka Dukaczewskiego jest deklaracją poparcia Komorowskiego przez całe środowisko Wojskowych Służb Informacyjnych. Nie jest to poparcie bezinteresowne – ludzie związani z tą formacją chcą wrócić. Wprawdzie nie do czynnej służby, ale jako szeroko rozumiane zaplecze eksperckie prezydenta Bronisława Komorowskiego.

– Gdyby ktokolwiek chciał skorzystać z naszej rady, z naszych opinii czy ekspertyz, absolutnie jesteśmy otwarci, żeby taką wiedzą służyć – stwierdził Marek Dukaczewski.

Jego zdaniem miłość Komorowskiego do WSI bierze się z pragmatyzmu, ponieważ poznał te służby. Dukaczewski nie powiedział natomiast, że WSI pomogły Komorowskiemu i wybawiły go z kłopotów.

Lokata w parabanku

W 2007 r. w Aneksie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych ukazała się informacja o pieniądzach ulokowanych przez Bronisława Komorowskiego i aktora Macieja Rayzachera (jest obecnie w komitecie poparcia Komorowskiego na prezydenta) w parabanku.

„Służby interesowały się również kontaktami finansowymi Komorowskiego i Rayzachera z Januszem Paluchem, który prowadził tzw. działalność parabankową. Komorowski, Rayzacher i Benedyk mieli zainwestować w przedsięwzięcie Palucha 260 tys. DEM. (…) W notatce WSI stwierdzono, że Rayzacher i Komorowski nie mieli »możliwości żądania zwrotu pieniędzy drogą prawną«. W.S. Tomaszewski dowiedział się, że »generałom udało się odzyskać pieniądze przy pomocy kontrwywiadu wojskowego«. Próbą odzyskania pieniędzy zajął się w imieniu Komorowskiego i Rayzachera WS [tajny współpracownik WSI – red.] »Tomaszewski«”. – czytamy w Aneksie.

Sprawę szeroko komentowały zarówno media, jak i Bronisław Komorowski i Maciej Rayzacher, który w latach 1991-1993 był zastępcą dyrektora departamentu oświatowo-kulturalnego w Ministerstwie Obrony Narodowej w czasie, gdy Komorowski był wiceministrem obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych.

„Wymienianie mojego nazwiska w kontekście nadużyć dokonanych przez niejakiego Janusza Palucha to kolejny przykład opowiadania w stylu: »On ukradł albo jemu ukradli, dość, że zamieszany w kradzież«. Otóż to mnie ukradziono wówczas pieniądze, które pożyczyłem od rodziny i powierzyłem p. Rayzacherowi, który je umieścił w jakiejś piramidzie. To nie miało nic wspólnego z WSI. Tyle że WSI rozpracowywały aferę, w której pieniądze utracili też niektórzy oficerowie” – stwierdził na łamach „Gazety Wyborczej” w lutym 2007 r. Bronisław Komorowski.

Maciej Rayzacher nie chce mówić o szczegółach transakcji. – Niewiele pamiętam, a w tej sprawie już się wypowiadałem na łamach „Rzeczpospolitej”, która opublikowała mój list – mówi „Gazecie Polskiej”.

„W „Rzeczpospolitej” z 19 lutego 2007 r. ukazał się artykuł „Politycy toczą wojnę o raport WSI”. Gazeta streściła część raportu w ramce pt. „Komorowski, oskarżony i ofiara”. „Jestem w niej wymieniony wraz z ówczesnym moim przełożonym, wiceszefem MON Bronisławem Komorowskim jako powiązani rzekomo interesami z panem Paluchem. Pragnę wyjaśnić, że w trakcie internowania w obozie w Jaworzu, podczas wizyt u stomatologa nawiązałem kontakt z wojskowym lekarzem Michałem Benedykiem, który podjął się przekazać naszą korespondencję do rodzin, a następnie także do Ojca Świętego oraz prymasa Józefa Glempa. Benedyk ryzykował wtedy wiele. Dlatego, kiedy odezwał się do mnie w 1991 r., potraktowałem go z sympatią. Zaproponował mi »zainwestowanie« oszczędności w parabank prowadzony przez pana Palucha. Kwoty, które przekazałem przez Benedyka, były wielokrotnie niższe od wymienionej w ramce, gdyż cały stan posiadania naszej rodziny nie sięgał tej sumy. Po kilkakrotnych wpłatach (zawsze przez Benedyka) z prasy dowiedziałem się o aferze. Bronisław Komorowski udzielił mi kilkutysięcznej pożyczki na rzecz mej »inwestycji« i na tym polega jego udział w sprawie. Informacje zawarte w raporcie o WSI są równie »wiarygodne«, jak notka o moim rzekomym senatorowaniu” – napisał w marcu 2007 r. Maciej Rayzacher w liście do „Rz”.

Dziś nikt nie chce mówić o szczegółach odzyskania pieniędzy, podobnie jak i o tym, jaki był udział Wojskowych Służb Informacyjnych w całym przedsięwzięciu. Jedno jest pewne: to nie WSI rozpracowały całą aferę – jak stwierdził Bronisław Komorowski, a dowodem na to są akta śledztwa, które aktualnie znajdują się w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy.

Rzeczywistość jak scenariusz

Kilkanaście tomów akt śledztwa prokuratorskiego nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto faktycznie stał za parabankiem Janusza Palucha. W archiwach prasowych zarówno z początku lat 90., jak i z 2009 r., gdy zapadł wyrok, można poznać jedynie parę szczegółów dotyczących Janusza Palucha, bydgoskiego biznesmena i sponsora. Prokuratorskie akta tej sprawy mogłyby się z powodzeniem stać kanwą do scenariusza filmowego.

Janusz Paluch, operator ruchu PKP ze średnim wykształceniem, na początku lat 90. był właścicielem firmy Nedpol. Po Bydgoszczy jeździły taksówki z logo jego firmy. Na stadionie Zawiszy Bydgoszcz, klubu sponsorowanego przez Palucha, zawisły firmowe flagi. W gazetach i radiu pojawiły się wywiady z Januszem Paluchem. W 1992 r. najpierw Bydgoszcz, a później całą Polskę obiegła informacja, że Janusz Paluch prowadził działalność parabankową, na której setki ludzi straciło pieniądze – jak się później okazało – do parabanku trafiło 9 mln marek. Prokuraturę zawiadomili poszkodowani klienci Nedpolu, których było co najmniej 800.

Janusz Paluch po wybuchu afery przez pewien czas się ukrywał. Ścigany listem gończym do aresztu trafił w kwietniu 1992 r.

W mediach na początku lat 90. pełno było informacji o Januszu Paluchu, parabanku i śledztwie. Artykuły prasowe ukazywały się również w trakcie trwania procesu, który zakończył się wiosną 2009 r. Na próżno jednak szukać w nich ważnych informacji, które znajdują się w aktach śledztwa.

Już na początku wybuchu afery zginął jeden z wiceprezesów Nedpolu. Ciało Adama G. znaleziono w jego domu – prokuratura stwierdziła samobójstwo.

W sumie prokuratura oskarżyła cztery osoby i, co ciekawe, ze sprawy wyłączono działalność Janusza Palucha. Media zajęły się wyłącznie nim – na próżno szukać w archiwach wiedzy o pozostałych osobach. Nie ma informacji, że wiceprezesem firmy Nedpol, w której ramach funkcjonował parabank, był Hieronim I., były żołnierz Pomorskiego Okręgu Wojskowego, w czasach PRL-u, uczestnik misji ONZ w Syrii.

„Oprócz generałów POW, tj. Zalewskiego i Dysarza, I. (Hieronim I. – przyp. red.) powiedział mi, że do dzikiego banku (tak o swoim przedsięwzięciu mówił w prokuraturze Paluch – przyp. red.) wszedł wiceminister Komorowski (…)” – zeznał 19 maja 1992 r. podczas przesłuchania w prokuraturze Janusz Paluch.

Z akt śledztwa wynika, że klientami parabanku było wielu wojskowych, także tych wysokich rangą, m.in. wspomniany Roman Dysarz, szef POM, członek rady wychowania fizycznego i sportu MON, Zdzisław Czerwiński, specjalista MON, Lechosław Konieczyński, szef sztabu JW 4795 WP. Nedpol sponsorował także wojskowy klub sportowy „Zawisza” – na procesie Paluch zeznał, że na szczeblu ministrów, generalicji i PZPN kontakty mieli pułkownicy z zarządu jego kasy: Janusz R. i Piotr B. Wojskowa prokuratura w Bydgoszczy prowadziła śledztwo w sprawie płk B. – sekretarza generalnego wojskowego klubu sportowego „Zawisza”. Płk B. miał przyjmować pieniądze od firmy Nedpol, a część z nich miała być wydana na korumpowanie sędziów piłkarskich. Ostatecznie sprawa została umorzona.

W aktach śledztwa Nedpolu oprócz nazwiska Bronisława Komorowskiego pojawiają się inne osoby, m.in. wspomniany w raporcie z weryfikacji WSI płk Janusz R. To płk R., lekarz wojskowy z bydgoskiego szpitala, miał być – według zeznań Janusza Palucha – jedną z ważniejszych osób w parabanku.

W aktach śledztwa pojawia się również nazwisko satyryka Tadeusza Drozdy, który miał być związany z parabankiem. – Coś jak przez mgłę mi się kojarzy z Bydgoszczą i jakimiś pieniędzmi. Ale o co dokładnie chodziło – nie pamiętam. Ktoś mnie namawiał do zainwestowania pieniędzy na duży procent, ale kto to był i czy rzeczywiście zainwestowałem, teraz sobie nie przypomnę – mówi nam Tadeusz Drozda.

Prowadzący śledztwo prokurator nie przesłuchał ani Bronisława Komorowskiego ani Tadeusza Drozdy, ani też innych znanych osób, których nazwiska pojawiają się w aktach sprawy i które miały zainwestować pieniądze w parabanku.

Sprawa ostatecznie zakończyła się w kwietniu 2009 r. – Janusz Paluch został skazany na trzy lata więzienia i 5 tys. zł grzywny.

Nigdy nie została wyjaśniona rola funkcjonariuszy WSI, którzy pomogli niektórym osobom odzyskać zainwestowane fundusze.

Wzajemna pomoc

W wywiadzie dla „Polski. The Times” na pytanie, czy Bronisław Komorowski miał bliskie związki z WSI, Marek Dukaczewski odpowiedział: „Nie. Na początku lat 90. jako były wiceminister obrony. Ale nie miał żadnego wpływu na działalność operacyjno-rozpoznawczą”.

Wspomniane związki Bronisława Komorowskiego z WSI na początku lat 90. dotyczyły m.in. wskazywania do pracy w tej formacji ludzi, którzy trafiali tam jako eksperci lub wręcz starali się o zatrudnienie w WSI, czego przykładem jest Andrzej Grajewski.

Problem polega jednak na tym, że Bronisław Komorowski był wówczas wiceministrem obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych, czyli nie powinien mieć żadnych związków z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Ale było inaczej. Komorowski – jak sam wspomina – po mianowaniu przez premiera Tadeusza Mazowieckiego na stanowiska wiceministra obrony narodowej dostał nadzór nad reformą Wojskowej Służby Wewnętrznej. Pierwszym zadaniem było uporządkowanie sprawy palenia akt WSW. Komorowski nie tylko temu nie zapobiegł, ale swoim opieszałym działaniem doprowadził do tego, że poza gen. Edmundem Bułą nikt nie poniósł odpowiedzialności za te skandaliczne działania. Nawet ówczesny Sejm był tak wzburzony powolnością Komorowskiego wobec służb, że powołano specjalną podkomisję Komisji Obrony Narodowej, kierowaną przez posła Janusza Okrzesika, w celu zanalizowania sytuacji w WSW. Raport tej podkomisji był dla Komorowskiego kompromitujący: wykazano, że utrzymał w WSW ludzi związanych z służbami PRL i służbami radzieckimi oraz że nie dokonał żadnych istotnych zmian. Przykładem był szef zarządu I szefostwa WSW płk Aleksander Lichocki, który odszedł ze służby dopiero z końcem 1991 r., i to z etatem i pensją generalską, którą otrzymał właśnie od Komorowskiego. Wcześniej Komorowski po ustaleniu tego z gen. Siwickim mianował szefem kontrwywiadu WSI płk. Lucjana Jaworskiego, przypadkowo byłego żołnierza Pomorskiego Okręgu Wojskowego, gdzie mieścił się obóz internowanych i na którego „kontakcie” był współpracownik WSW Benedyk posługujący się pseudonimem „Tomaszewski”. Ten sam, który później pośredniczył w operacji w parabanku Janusza Palucha.

Nie jest również prawdą stwierdzenie gen. Dukaczewskiego, że Komorowski nie miał żadnego wpływu na działalność operacyjno-rozpoznawczą. Według ustawy z 1995 r. o ministrze obrony narodowej ten ostatni był „w szczególności odpowiedzialny za działalność operacyjno-rozpoznawczą WSI”. A to oznacza, że musiał nie tylko wiedzieć o wszystkich operacjach podejmowanych przez te służby i je zatwierdzać (przede wszystkim decyzje dotyczące techniki operacyjnej), lecz także miał obowiązek kontrolowania działań operacyjno-rozpoznawczych.

Romuald Szeremietiew publicznie stwierdził, że te uprawnienia Komorowski wykorzystał. „Bronisław Komorowski wysłał na mnie WSI. Wojskowe służby zaczęły inwigilowanie mnie, byłem śledzony i dziś wiem, że szukano na mnie haków. Na polecenie Komorowskiego. Bronisław Komorowski nie ma moralnego prawa, żeby kandydować na prezydenta” – stwierdził Romuald Szeremietiew, wiceminister obrony narodowej w czasie, gdy resortem kierował Komorowski. To właśnie wtedy Szeremietiew został odwołany w atmosferze korupcyjnego skandalu – zarzuty stawiane w wyniku operacji prowadzonej przeciwko niemu przez WSI i prokuraturę nie znalazły potwierdzenia i Romuald Szeremietiew został po latach uniewinniony prawomocnie przez sąd.

Dorota Kania

Za: Gazeta Polska | http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3122/kandydat-wsi | Kandydat WSI

Skip to content