Aktualizacja strony została wstrzymana

Sensacyjne ustalenia „Wiadomości”?

„Wiadomości” TVP: Kontrolerzy na lotnisku w Smoleńsku chcieli zniechęcić załogę prezydenckiego Tu-154M do lądowania. Dlatego podali jej zaniżone dane o widoczności – wynika z zeznań pracowników lotniska, do których dotarły „Wiadomości” TVP1. Zeznań, w których jest sporo nieścisłości. Wiele do życzenia pozostawia również sposób ich spisania. Starszy kierownik Paweł Pliusnin zeznał milicjantom, że podał załodze nieprawdziwe dane o widoczności na lotnisku. Mówił o 400 m, gdy wynosiła ona jeszcze 800 m. Jak tłumaczył, chciał zniechęcić pilotów do lądowania. Co ciekawe, ta wypowiedź znajduje się tylko w komputerowym protokole z przesłuchania. Nie ma jej w drugim, pisanym ręcznie. Z przesłuchań kontrolerów Rosjanie sporządzili po dwa protokoły. (…) Drugi przesłuchiwany kontroler – Wiktor Ryżenko – przyznał, że poza nim i Pliusninem, na wieży była jeszcze trzecia osoba o nazwisku Krasnokutskij. Jak powiedział milicjantom Ryżenko, nie wykonywał on jednak żadnych czynności. Do tej pory nie został przesłuchany. Zeznania Ryżenki zaskakują jeszcze w innym fragmencie: „Samopoczucie moje w dniu 10 kwietnia 2010 r. było dobre. Ok. godz. 7 tego dnia ja i Pliusnin odbyliśmy badanie lekarskie w punkcie zdrowia Jednostki Wojskowej 06755, w wyniku którego stwierdzono, że jestem zdrowy”. W tym miejscu protokołu pojawia się dziwna rzecz. Dodane jest słowo „nie”, słowa o wynikach badań zostają przekreślone, a po nich kontroler dopowiada: „ponieważ w punkcie zdrowia nikogo nie było, ale – jak już powiedziałem – moje samopoczucie było dobre i nic nie stało na przeszkodzie, abym mógł wykonywać swoje obowiązki służbowe”.

Może jestem przewrażliwiona, ale podchodzę ostrożnie do takich sensacji, zwłaszcza, że sposób ich podania wskazuje, że „Wiadomości” do niczego nie „dotarły”, i raczej nie widziały na własne oczy żadnego dokumentu, to raczej do nich dotarł ktoś, komu zależało, żeby w tym właśnie momencie zająć opinię publiczną taką właśnie sensacją. Jeśli po dwóch miesiącach supertajnego rosyjskiego śledztwa wycieka taki news, zastanawiam się czy nie jest to przeciek kontrolowany, mający sprzedać nam narrację wygodną dla inspiratora przecieku. Ja tego na razie nie kupuję, z trzech powodów.

Po pierwsze, kolejność protokołów. Zakładam, że oryginalne zeznanie zostało spisane ręcznie i jest wersją pierwotną, a to co potem zostało przepisane na komputerze jest wersją udoskonaloną. Niekoniecznie przez samego przesłuchiwanego. Nie mam wątpliwości, że to śledztwo od początku jest pod pełną kontrolą najwyższych czynników, nie wierzę, że kontroler po odręcznym spisaniu protokołu z przesłuchania po prostu przypomniał sobie, że nie powiedział śledczym o tym, że okłamał pilotów i postanowił uzupełnić zeznania. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że ktoś wziął ręcznie spisane zeznania kontrolera i podrasował je, aby lepiej pasowały do pozostałych informacji i składały się w jakąś w miarę bezpieczną wersję zdarzeń. Zwalenie na jednego kontrolera jest wersją dużo bezpieczniejszą niż dociekanie innych przyczyn. Ostrożnie więc przyjmuję, że protokół spisany ręcznie jest wersją kontrolera, a protokół wklepany do komputera jest jej modyfikacją dokonaną na potrzeby opinii publicznej.

Po drugie, publiczne okłamywanie Putina. Chętnie wierzę, że rosyjski kontroler nie miałby oporów przed okłamaniem polskiego pilota, i być może nie bałby się nawet do tego przyznać w śledztwie ale jakoś trudno mi uwierzyć, że rosyjscy oficjele odważyliby się publicznie okłamywać Putina. A o widoczności 400 metrów (a nawet dużo mniej), mówili Putinowi jego najbardziej zaufani ludzie na słynnej publicznej konferencji 10 kwietnia. (Konferencja Putina 10 kwietnia)

Po trzecie, informacje z JAK-a 40. O 400 metrach widoczności informowała polskich pilotów także będąca już w Smoleńsku załoga JAK-a 40, która nie miała żadnych powodów okłamywać swoich kolegów.

Wiele wskazuje więc na to, że widzialność faktycznie wynosiła 400 metrów, a rzekome kłamstwo kontrolera na jej temat zostało wprowadzone do „ulepszonej” wersji jego zeznań, choć jeszcze nie mam pomysłu w jakim celu. Jeśli jednak uznać sensacje „Wiadomości” za przeciek kontrolowany (a moje wrażenie, że tak właśnie było potęguje fakt, że dziennikarze nie dotarli do żadnych innych informacji, a i tę dostali wyłącznie w omówieniu, nie mają żadnych kwitów), warto się zastanowić w jakim celu. Niewykluczone, że jest to łatwy sposób na uwiarygodnienie „śledztwa” i jego ostatecznych „ustaleń”. Rosyjski kontroler podawał pilotom błędne dane o pogodzie, informując, że jest gorsza niż w rzeczywistości była. Może nawet uda się przekonać opinię publiczną, że robił to z dobrego serca, chcąc ułatwić polskim pilotom podjęcie jedynej właściwej decyzji i uniknięcie ryzyka związanego z lądowaniem w skrajnie trudnych warunkach, a może po prostu miał gorszy dzień, i nie przeszedł rutynowych badań, które by to wyłapały?

To bardzo wygodna wersja dla strony rosyjskiej, bo całą winę można zwalić na jedną osobę, na dodatek przedstawiając to tak, jakby to mogła być wina całkiem nieumyślna, wynikająca z rozkojarzenia, złego samopoczucia, w ostateczności z chęci powstrzymania niewinnym w gruncie rzeczy kłamstwem polskich pilotów przed – jak się później okazało tragiczną w skutkach – decyzją o lądowaniu. Taka narracja pozwoliłaby rozwiać wrażenie pochopnego i niesprawiedliwego obciążenia wyłączną winą polskich pilotów, uwiarygodniłaby też ostateczny efekt rosyjskiego „śledztwa” zamykając usta niedowiarkom, bo przecież „jak możemy nie wierzyć Rosjanom, skoro odważnie wzięli na siebie swoją część winy i nie próbowali ukrywać błędów kontrolera”. Choć więc mam wątpliwości co do wiarygodności samej informacji podanej przez „Wiadomości”, gdyby się potwierdziła, byłaby cenną wskazówką w jakim kierunku próbują pchnąć śledztwo Rosjanie.

Na marginesie zaś samego newsa, fakt, że pojawia się dwa miesiące po tragedii i nie jest w żaden sposób komentowany przez stronę polską świadczy chyba o tym jak żałośnie  wygląda nasz udział w śledztwie. I ile o nim wiemy. Gdyby – jak się nam wmawia – polscy śledczy uczestniczyli od początku we wszystkich czynnościach i mieli wgląd we wszystkie dokumenty, informacja o sensacyjnych zeznaniach kontrolera wyciekłaby już dawno, a oni wiedzieliby nie tylko co zeznał, ale także dlaczego te zeznania się między sobą różnią, bo już dawno zapytaliby o to rosyjskich kolegów, z którymi podobno ręka w rękę, po partnersku, prowadzą to śledztwo. Tylko dlaczego mam wrażenie, że polscy śledczy dowiedzieli się o dziwnych zeznaniach z tego samego przecieku co opinia publiczna lub niedługo przed nią? I dlaczego o bardzo prawdopodobnych błędach wieży jeszcze kilka dni temu nie wspominał nikt ze strony polskiej, z zaliczającym wszystkie media Edmundem Klichem na czele? Możliwości są dwie – albo nic nie wiedzą o śledztwie i dopiero z rosyjskich gazet dowiadują się o możliwych błędach wieży, albo – i to jest wersja załamująca – choć nie mają żadnych oporów przed oskarżaniem polskich pilotów, nie chcą lub nie mogą wspomnieć o niczym co by wskazywało jakąkolwiek winę strony rosyjskiej. Dopóki nie przyznają tego sami Rosjanie. Może przy najbliższej bytności Edmunda Klicha w którejś z redakcji – a na to nie powinniśmy długo czekać – jakiś dziennikarz zapyta:

Od kiedy strona polska wie o zeznaniach kontrolera? Co zrobiła, żeby wyjaśnić te sprzeczności? Dlaczego wiedząc o nawet nie błędach a świadomym okłamywaniu polskich pilotów pozwolono całą winę zrzucać na nich, a prym w tym wiodły osoby oddelegowane do śledztwa z zadaniem patrzenia na ręce rosyjskich śledczym i pilnowania polskich interesów?


Do podanej przez „Wiadomości” sensacyjnej informacji nie warto się więc przywiązywać, podobnie jak do większości tego co się przedostaje do opinii publicznej bo na razie niewiele się potwierdziło. Dziennikarze kupują wszystko jak leci i połowa tego co nam potem odsprzedają jest niewiele warta, by wspomnieć choćby informacje o czterech lądowaniach, czy wielokrotnych próbach namówienia pilotów do lotu na zapasowe lotnisko. Nic takiego w stenogramach nie ma. Nie ma też nacisków, ani Błasika przejmującego stery, do ostatnich minut drugi pilot zwraca się do pilota „Arek”, a przecież gdyby w międzyczasie Błasik zmienił „Arka” pozostałby po tym jakiś ślad na stenogramie. W każdym razie nikt by nie miał powodu udawać, że prowadzi nadal „Arek”.

Kataryna

Za: Kataryna | http://kataryna.blox.pl/2010/06/Sensacyjne-ustalenia-Wiadomosci.html

Skip to content