Aktualizacja strony została wstrzymana

Grad(obicie) polskiej kieszeni

Nie ma większych oszustów, malwersantów, aferzystów i zwykłych złodziei od tych, którzy zajmowali się dotychczas tzw. prywatyzacją majątku narodowego, uchodzącą nota bene za największy kant w dziejach polskiej gospodarki. Jak dowiodły tego działania Najwyższej Izby Kontroli, nie było ani jednej prywatyzacji bez narażenia interesu narodowego na straty.

O tym, że ów przestępczy proceder trwa nadal w najlepsze, świadczą lansady w wykonaniu Ministerstwa Skarbu Państwa, które prze za wszelką cenę do stworzenia sytuacji, w której naciągaczom trzeba będzie wypłacić miliardy, jakich brakuje na podwyżki dla nauczycieli, sędziów, kolejarzy, pocztowców, lekarzy, pielęgniarek i wielu innych środowisk zawodowych, chociaż wynagrodzenie ich osiąga jedną czwartą wysokości zarobków w bogatych krajach Unii Europejskiej. Tymczasem nasze polskie, pożal się Boże, rządy zwykły dbać o kieszeń zagraniczną bardziej niż o krajową, wychodząc z założenia, iż Polacy powinni zadowalać się jałmużną. Założenie takie przyjęli twórcy transformacji ustrojowej w 1989 roku, stwarzając tym samym dla obcych inwestorów zachętę do lokowania pieniędzy w Polsce. Zachętą tą miało być niskie, a więc podnoszące konkurencyjność produkcji wynagrodzenie polskich gastarbeiterów we własnym kraju. Gastarbeiterzy zaczynają się jednak buntować, czym sprawiają zawód i rządzącym elitom, i zagranicznym inwestorom, którym pozostają teraz tylko Chiny bądź Indie.
Jak tak dalej pójdzie, to kapitał zagraniczny zacznie się z Polski powoli wynosić, a szanse przybliżenia się zarobków polskich do zarobków zachodnich będzie trzeba odłożyć ad calendas graecas. Zadba o to Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP), które z racji swej rzeczywistej funkcji winno nazywać Ministerstwem Trwonienia Skarbu Państwa (MTSP).


Przyjrzyjmy się polityce tego resortu pod rządami Aleksandra Grada wobec kwestii prywatyzacji PZU. W normalnym kraju już dawno sprawą powinien zająć się prokurator i oskarżyć wszystkich, którzy umaczali w niej ręce po same łokcie. A są to urzędnicy w randze ministrów i prezesów oraz inni czynownicy, którzy zadbali o takie zagmatwanie całej sprawy, by do ładu nie doszedł sam diabeł. Zadbali nie za darmo, albowiem w grę wchodzą pieniądze, jakich zwykły śmiertelnik nie jest w stanie sobie wyobrazić.

I dlatego minister Grad czyni wszystko, by jednak wysupłać dla Eureko pieniądze, choć może nie w żądanej i astronomicznej wysokości 35 miliardów złotych, których domaga się partner holenderski. Mając do czynienia z takimi dającymi się robić w konia kontrahentami, jak minister Grad i jego urzędnicy, sam bym na miejscu Eureko domagał się jak najwyższego frycowego zwanego odszkodowaniem, gdyż tylko ciężki frajer mógłby z tego zrezygnować. Problem w tym, czy rzeczywiście MTSP robi z siebie durnia, czy też jest to gra sprawiająca tylko takie wrażenie na użytek ogłupianej opinii publicznej. Znając profesjonalizm, z jakimi przeputano gospodarkę narodową, można mieć co do tego niejakie wątpliwości.

A że sprawa jest, delikatnie mówiąc, śmierdząca, nie mają wątpliwości analizujący ją eksperci, których MTSP nie jest skłonne słuchać, albowiem skorzystanie z ich rad pozwoliłoby uniknąć wypłaty odszkodowania.. Odszkodowanie to w znanej wysokości 35 miliardów złotych nie stoi w żadnej proporcji do zainwestowanych przez Eureko pieniędzy w kwocie 3 miliardów wyasygnowanych zresztą przez polski podmiot gospodarczy, jakim jest BIG BG. Mamy więc do czynienia z klasyczną próbą naciągnięcia polskiego partnera, który udaje, że nie wie, iż jest jawnie robiony w bambuko.

Wracajmy jednak ad rem. Otóż eksperci twierdzą, że wyjść z tej patowej pozornie tylko sytuacji jest kilka. Najprostsze polega na doprowadzeniu w sądzie polskim do orzeczenia o nieważności zawartej z Eureko umowy prywatyzacyjnej. Najprostszym dlatego, że umowa przewiduje, iż rozstrzyganie wszelkich sporów leży w kompetencji sądu polskiego, nadto sygnatariusze jej dopuścili się w sposób jawny pogwałcenia obowiązującego prawa..

Diabli wiedzą, chociaż nie trudno się tego domyśleć, dlaczego sprawa prywatyzacji PZU trafiła do arbitrażu zagranicznego, który to arbitraż również skorzystał z możliwości naruszenia prawa, by obrócić sprawę na korzyść Eureko. O tym, że w składzie orzekającym znalazł się prawnik powiązany z tą nie mającą dotąd nic wspólnego z ubezpieczeniami firmą holenderską, wspominać już nawet nie warto. Podobnych kwiatków na tej zachwaszczonej łączce prywatyzacji PZU jest więcej, ale MTSP nie jest skłonne przystąpić do jej plewienia.

Taką a nie inną postawę MTSP wobec prywatyzacji PZU i wyraźnego sprzyjania interesom Eureko tłumaczyć można sobie trojako: 1) albo resort dąży do krycia umaczanych w tej aferalnej sprawie VIP-ów, 2) albo liczy, że na wypłacie odszkodowania skorzysta nie tylko Eureko, ale i dbający o jego interesy ludzie, 3) albo jedno i drugie. Nie jest w końcu tajemnicą, że nad strategią negocjacyjną MTSP z Eureko czuwa kancelaria Hogan & Hartson, w której znalazł dla siebie przystań Andrzej Mikosz: minister skarbu państwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i ten, który chciał za bezdurno pozbyć się pod pretekstem prywatyzacji szczecińskiej elektrowni Dolna Odra. Kwalifikacje negocjacyjne ministra Mikosza wydają się ministrowi Gradowi na tyle cenne, iż warto z nich skorzystać, by móc legalnie okraść każdego statystycznego Polaka z jednego tysiąca złotych i złożyć go w darze holenderskiej firmie Eureko. Chyba że ministrowi Gradowi uda się odnieść sukces negocjacyjny i każdy Polak wyasygnuje na cele odszkodowania dla Holendrów po 600, a może nawet i po 500 złotych.

Będzie to w każdym razie nie tylko Grad(obicie) polskiej kieszeni, ale i przekręt na skalę globalną oraz powód do pośmiewiska dla całego świata. Nie zdarzyło się bowiem dotąd, by za małe pieniądze krajowe można było kupić akcje krajowej firmy i z powodu odmowy jej całkowitego przejęcia żądać 10-krotnie wyższego odszkodowania!

Michał Dybicki
Myśl Polska, Nr 25-26 (22-29.06.2008)

Skip to content