Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie można budować państwa na bagnie

Rozmowa z deputowanym do parlamentu ukraińskiego z ramienia rządzącej Partii Regionów Ukrainy Wadimem Kolesnyczenką – organizatorem wystawy „Rzezie na Wołynie: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA”

Rada Najwyższa Ukrainy próbowała niedawno uchwalić kilka ustaw antynazistowskich, ale to się na razie nie udało…?

– Została rozpatrzona ustawa o administracyjnej odpowiedzialności za propagandę nazizmu na Ukrainie w pierwszym czytaniu. Ale do ustawy jest wiele uwag posłów – dlatego ma być dopracowana i przedstawiona później. Także 13 kwietnia parlament rozpatrywał jeszcze drugą ustawę „O zakazie negowania wyników Trybunału Norymberskiego” – do uchwalenia której zabrakło tylko jednego głosu. Ale deputowani będą nadal pracować nad tymi ustawami, aby zostały nareszcie uchwalone, bo istnieje praktyka europejska, która zabrania rehabilitację kolaborantów hitlerowskich i propagandę nazizmu.

.

Jak Pan definiuje nazizm lub faszyzm na Ukrainie?

– W tej kwestii opieramy się na wyniki pracy Trybunału Norymberskiego (TN). Wg definicji TN wszystkie oddziały i wojska polowe SS są zbrodnicze. Na Ukrainie to przede wszystkim oddziały banderowskie i melnykowskie – bataliony „Roland” i „Nachtigal”, a także 14. Dywizja SS „Galizien”. Nas po prostu dziwi stanowisko w tej sprawie niektórych ukraińskich historyków i urzędników państwowych twierdzących, że udział Ukraińców w tych hitlerowskich formacjach był tylko manewrem politycznym w walce o niepodległość Ukrainy. To są grubymi nićmi szyte tłumaczenia. Aby w tej kwestii dojść do prawdy – musimy dostosować się do definicji TN. Mamy także w tej kwestii trzy rezolucje ONZ, gdzie precyzyjnie określono, iż wojskowe oddziały, które z bronią w ręku występowały przeciwko państwom koalicji antyhitlerowskiej – są poplecznikami nazistowskich Niemiec i nie mogą być rehabilitowane. Dlatego nie wolno traktować wg taryfy ulgowej OUN-UPA lub inne kolaboranckie formacje w Europie. Jeśli będziemy teraz gloryfikować OUN-UPA i jej watażków – to powrócimy do Niemiec początku lat 30. XX wieku, gdy Hitler i jego kompani jeszcze nie byli znanymi oprawcami, ale sięgali po władzę. Przecież Hitler też na samym początku nie był poważnie odbierany w Niemczech przedwojennych. Ale proces faszyzacji tak szybko się potoczył, iż Niemcy i Europa nie potrafiły nawet zdać sobie sprawy jak Hitler został wodzem i zbudował III Rzeszę, a z Europy naziści uczynili obóz koncentracyjny.

Czy mówiąc o tym nie czyni Pan aluzji wobec współczesnej Ukrainy?

– Tak. Specjalnie porównuję Niemcy lat 30. ze współczesną Ukrainą. Ukraina tak samo jest teraz w głębokiej depresji i kryzysie. Dlatego na Ukrainie może dojść i już dochodzi do podobnych zdarzeń, jak wtedy w Niemczech. Jeśli teraz nie przeciwstawimy się faszyzacji kraju, to skutki mogą być nieodwracalne. Przecież teraz na Ukrainie, tak samo jak kiedyś w Niemczech, młodzi naziści wychodzą bezkarnie na ulice miast i maszerują z symbolami nazistowskimi i pochodniami, wzorując się na batalionach ukraińskich „Nachtigal” i „Roland”. A Bandera i Szuchewycz dla części młodzieży – to najwięksi wodzowie narodu ukraińskiego. Młodzież ukraińska uważa, iż brutalne środki są dopuszczalne i normalne przy realizacji celów politycznych. W sumie ukraińscy nacjonaliści chcą zbudować państwo podobne do Niemiec nazistowskich. Przecież cel współczesnych banderowców w istocie jest taki sam, jak bojówek hitlerowskich. Uważają oni, że ukraińska nacja jest najlepsza na świecie, a reszta to wrogowie, skazani na zniszczenie. „Ukraina ponad wszystko!” – brzmi tak samo jak „Deutschland uber alles!” A narody, które przeszkadzają w realizacji tego celu współczesnych nadludzi ukraińskich – mają być poddane czystkom etnicznym, jak to miało już miejsce na Wołyniu w okresie II wojny światowej. Na przykładzie historii rzezi wołyńskiej doskonale widać genezę ukraińskiego nazizmu. Najpierw w rodzinie mieszanej trzeba było nienawidzić wszystkiego co jest polskie a nie ukraińskie. Potem od nacjonalisty ukraińskiego wymagano, aby zabił matkę lub ojca Polaka. W końcu członek OUN-UPA potrafił bez żadnej litości mordować wszystko co polskie, nie bacząc na okoliczności. Przecież głównym motorem działań nacjonalistów ukraińskich była i jest nienawiść do innych narodów. Problem nacjonalizmu polega na tym, że nacjonalizm nie ma poważnej ideologii i jest w istocie swojej zoologiczny i prymitywny. Obraca się jak ślepe koło, niszcząc nawet i tych, którzy go rozpędzili. Dowody czystości krwi doprowadzają do absurdu. I jeśli Ukraina nie chce dojść do stanu stuprocentowego zwyrodnienia – to musimy jednoznacznie opowiedzieć się za obiektywną historią i obiektywnymi faktami. Nie wolno na podstawie rewizji historycznej budować polityki państwowej, jak to czyniono na Ukrainie przez ostatnie pięć lat. Jeśli będziemy wychowywać społeczeństwo na fundamencie wzorców nazistowskich – to jednoznacznie zbudujemy państwo totalitarne. Takie państwo pozbawione tolerancji do innych narodów i innych poglądów politycznych będzie obozem koncentracyjnym pod szyldem Ukraina.

W okresie pięcioletniej prezydentury Wiktora Juszczenki odbyło się pojednanie jedynie polityków polskich i ukraińskich, ale nie było pojednania dwóch narodów, bo te wspólne relacje władz obu krajów budowano często nie na prawdzie, lecz na źle rozumianej poprawności politycznej. Jak w obecnej sytuacji te relacje polsko-ukraińskie można uzdrowić i wypełnić treścią?

– To jest prawdziwa diagnoza. Niby odbyło się pojednanie obu narodów… Ale z drugiej strony na poziomie zwykłych ludzi do pojednania i porozumienia nie doszło. Jeśli trzeźwo popatrzeć na relacje ukraińsko-polskie, to one się pogorszyły w porównaniu nawet z okresem „komuny”. Bo wtedy, w ZSRS, w zarodku tępiono nienawiść do innych narodów, w tym i do polskiego. W latach 1980-1982 pracowałem na Wołyniu w kołchozie „Sława”, niedaleko ówczesnej granicy sowiecko-polskiej. Wtedy, nie bacząc na różne zdarzenia polityczne w naszych państwach, osobiście nie obserwowałem nienawiści ze strony Ukraińców na Wołyniu do Polaków. W tych czasach Wołynianie ze strachem wspominali okres II wojny światowej, gdy po wioskach grasowali nacjonaliści ukraińscy. Za „komuny” na Wołyniu z relacji świadków poznałem prawdę o tym, jak całe wsie polskie, razem z ludźmi, puszczano z dymem. Po rzeziach OUN-UPA następowały akcje odwetowe polskiej AK. To był koszmar. I co ciekawe, w latach 80. na Wołyniu prości świadkowie tych strasznych rzezi nie ukrywali prawdy. I nacjonaliści wtedy na Wołyniu nie byli traktowani jako bohaterowie narodu ukraińskiego.

A teraz to, co uczynił z Ukrainy prezydent Juszczenko – mógł uczynić tylko zaklęty wróg naszego kraju. Rany wzajemnych urazów między Polakami i Ukraińcami zaczęła się goić. Były przecież sytuacje, iż rodziny ukraińskie i polskie, które podczas wojny wzajemnie się niszczyły – ale potem znowu się pojednały, bo czas zagoił rany. I nagle przez gloryfikację OUN-UPA Juszczenko powraca do tych strasznych czasów wzajemnej nienawiści i strachu. Przecież na Wołyniu w okresie wojny było wszystko pomieszane. Gdzie były oddziały AK, gdzie oddziały UPA, gdzie partyzantka sowiecka, gdzie ukrywający po lasach Żydzi i Romowie…? Przecież to byli ludzie, a nie śrubki. Wzajemna zagłada spowodowała, że trzeba było 15 lub 20 lat po wojnie, żeby te rany przestały boleć. Ludzie nareszcie zapomnieli o tych czasach nienawiści. I nie trzeba byłoby wracać do tych strasznych momentów wojny, gdyby nie juszczenkowska gloryfikacja zbrodniarzy wojennych spod znaku OUN-UPA.

Ale można byłoby nie wracać do tego, gdyby o tych strasznych czasach powiedziano by całą prawdę – zaczynając od podręczników dla młodzieży ukraińskiej…

– Ale wszystko się odbyło na odwrót. Szumowina stała się główną siłą w rozwiązaniu problemów trudnej historii obu krajów. Najgorszym zakłamaniem prawdy historycznej była i jest gloryfikacja OUN-UPA, która zaczęła niszczyć dobre relacje polsko-ukraińskie na poziomie zwykłych ludzi.

Zorganizował pan w Kijowie wystawę na podstawie polskich archiwów i dokumentów pt. „Rzezie na Wołyniu: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA”. Ale ta wystawa, odważnie przez Pana zapoczątkowana, także pokazała, iż neonaziści będą na Ukrainie ją zwalczać, bo nie chcą znać prawdy. Czy wystawa po atakach neobanderowców w Kijowie będzie pokazana także w innych miastach ukraińskich?

– Tak, za zorganizowanie tej wystawy jestem coraz bardziej atakowany przez środowisko banderowskie. Ale wystawa ma być kontynuowana, bo na nią niecierpliwie oczekują w innych miastach Ukrainy. Rozumiem, że po 5-letniej propagandzie banderowskiej Juszczenki u wielu Ukraińców ta wystawa wywołała szok. Bo tych wojaków OUN-UPA na wystawie pokazano takimi jakimi byli w rzeczywistości, a nie z obrazków propagandowych. I nagle się okazało, że ci nieskazitelni bohaterowie narodu ukraińskiego są zwyrodniałymi zbrodniarzami. To był szok dla wielu Ukraińców już w pierwszym dniu otwarcia wystawy. Mnie się spodobało wystąpienie przed wystawą Ewy Szakalickiej ze Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów ze Wrocławia, która powiedziała do zebranych, iż Polacy za te zbrodnie nie mają pretensji do narodu ukraińskiego, lecz tylko do marginesu nacjonalistycznego, który nie przewyższał 1% całej populacji. U mnie też nie ma pretensji do Polaków, którzy bronili na Wołyniu swej ziemi, swego domu, swojej rodziny. Przed bandytami trzeba było się bronić. Moim zdaniem Ukraińcy powinni znać całą prawdę o rzeziach Polaków na Ukrainie, aby to się znowu nie powtórzyło. Także nie powinniśmy stawiać na piedestał ludzi, którzy do tych strasznych zbrodni doprowadzili. Tych „bohaterów” trzeba wyrzucić z podręczników ukraińskiej historii, bo Ukraina ma swoich prawdziwych bohaterów, którzy mogą być budującym wzorem dla młodzieży.

Proponowałem ówczesnemu prezydentowi Juszczence podczas wywiadu, żeby trochę skorygował swoje podejście do „bohaterów” przeczytawszy „Gorzką Prawdę” i inne książki dr Wiktora Poliszczuka i Ewy Siemaszko, ale chyba zlekceważył moją propozycję…

– To dobrze, iż świętej pamięci Wiktor Poliszczuk nie mieszkał na Ukrainie – dlatego spadkobiercom OUN-UPA trudno było go oskarżyć o związki z KGB. Ale banderowcy i ich przywódcy nie chcą znać prawdy – dlatego czytają propagandę a nie prawdziwą historię.

Ale właśnie takimi absurdalnymi zarzutami współcześni banderowcy próbowali zniszczyć prawosławnego Ukraińca, który całym swoim sumiennym życiem na podstawie dokumentów pokazywał prawdziwe oblicze nacjonalizmu ukraińskiego…

– Oblać brudem można każdego – ale dr Poliszczuk pozostawił po sobie książki, które dokumentalnie wyciągają na światło dzienne z ciemności zbrodnie OUN-UPA i watażków tej formacji. To Wiktor Poliszczuk pomógł mi zobaczyć czym był i jest ten wrzód na ciele Ukrainy nazywany integralnym nacjonalizmem ukraińskim. Ale takie książki, które prawdziwie pokazywały istotę ukraińskiego nacjonalizmu były nie do zdobycia w okresie rządów prezydenta Juszczenki, który chciał zmienić całą ideologię państwową wg doktryny ideologa faszystowskiego Dmytra Doncowa. Teraz sytuacja kardynalnie się zmieniła. Musimy znać całą prawdę o OUN i UPA jaka by gorzka ta prawda nie była.

Współcześni banderowcy chociaż liczebnie są marginesem społeczeństwa, ale są najbardziej aktywną jego częścią o czym świadczą bezkarne i brutalne akcje faszystowskiej „Swobody” – jak zerwanie konferencji antyfaszystowskiej w Kijowie i próbę zniszczenia eksponatów wystawy „Rzezie wołyńskie OUN-UPA” w stolicy Ukrainy…

– Ukraina poszukuje drogi swojego rozwoju. Większość krajów, które powstawały tworzyła mity, które pomagały jednoczyć się ludziom wokół państwa. To były mity w dobrym rozumieniu tego słowa. Teraz narodowi ukraińskiemu trzeba udowodnić, że lepiej jest żyć w państwie ukraińskim niż przedtem w wielkim państwie sowieckim. Ale na nieszczęście do władzy na Ukrainie doszli ludzie o prowincjonalnym myśleniu, niskiej kulturze i wiedzy. Ci niedawni decydenci nie potrafili patrzeć na procesy państwowe w perspektywie. Plując we własną dosyć złożoną historię, politycy z obozu pomarańczowego próbowali poddać historię Ukrainy rewizji na własny użytek. Ale zapomnieli o tym, że historia jest nam potrzebna przede wszystkim dlatego, żeby wyciągnąć wnioski z popełnionych w przeszłości błędów.

Ale za rządów prezydenta Juszczenki robiono najpierw wnioski ideologiczne, że Stepan Bandera – bohater Ukrainy a potem do tego wniosku dodawano nowe mity historyczne. I w tej okropnej mitologizacji kraju czynny udział brał szef archiwum SBU Wołodymyr Wiatrowycz, pochodzący ze Lwowa…

– Dla mnie pan Wiatrowycz to hańba dla Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i wszystkich historyków. Nie wolno tak żarłocznie kochać pieniędzy, władzy i tak cynicznie traktować historię. Za pomocą właśnie takich ludzi, jak były szef archiwum SBU, otrzymaliśmy historyczny fundament na piasku, na którym próbujemy budować przyszłość Ukrainy. Jeśli w najbliższym czasie nie zmienimy naszego traktowania najnowszej historii i naszych relacji z sąsiadami – to będziemy kroczyć drogą, która prowadzi donikąd lub do przepaści. Nigdy nie zbudujemy normalnej teraźniejszości dopóki nie będziemy mieć prawdziwego fundamentu historycznego. Bo budowanie na wzorcach bojówkarzy OUN-UPA nie ma przyszłości i prowadzi do zguby. Z tego wnioskuję, iż u Juszczenki i jego nacjonalistycznego otoczenia nie było planu i koncepcji tworzenia demokratycznego, mocnego i cywilizowanego państwa ukraińskiego. Przecież nie można budować państwa na piasku lub bagnie.

Dziękuję za rozmowę.

Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

Myśl Polska, Nr 21-22 (23-30.05.2010)

Za: Myśl Polska, Nr 21-22 (23-30.05.2010)| http://sol.myslpolska.pl/2010/05/nie-mozna-budowac-panstwa-na-bagnie/

Skip to content