Aktualizacja strony została wstrzymana

Wybielanie zbrodniarza

W lutowym numerze miesięcznika „Focus-Historia” (nr 2/2010) zamieszczono obszerny zbiór materiałów poświęconych postaci Władysława Gomułki „Wiesława”. Bezpośrednią przyczyną tej publikacji jest 105. rocznica jego urodzin. Redaktorzy piszą o nim expressis verbis: „Postać I sekretarza KC PZPR wciąż budzi wiele emocji – jedni uważają go za narodowego bohatera, inni zaś za człowieka, który pogrzebał narodowe marzenia o lepszej Polsce. Są i tacy, dla których Wiesław jest wyłącznie obiektem kpin. Prawda o tym polityku wymyka się jednoznacznym opiniom”.

Jako świadek tamtej epoki odnoszę wrażenie, że autorów słów, iż prawda o tow. Wiesławie wymyka się jednoznacznym opiniom, zawodzi pamięć lub znajomość naszej historii najnowszej. Świadczą o tym potknięcia redakcyjne, m.in. mylna sugestia, iż robotniczy bunt na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku rozpoczął się w Szczecinie, choć powszechnie wiadomo, że ośrodkiem buntu od samego początku był Gdańsk Takich potknięć jest więcej, ale najważniejsza jest ewidentna próba wybielenia komunistycznego przywódcy, który w pamięci narodowej pozostał zbrodniarzem, gdyż nie zawahał się rozkazać strzelania do robotników domagających się przestrzegania ich praw. Piosenka z tamtych czasów stawia wyraźnie kropkę nad i: „Pożałował chleba dla polskiego rodu – czołgów nie żałował, bo je miał ze Wschodu”.

Do roli biografa Gomułki redakcja miesięcznika wyznaczyła Jerzego Diatłowickiego – znanego dziennikarza z kręgu ideowego „Gazety Wyborczej”. Na samym wstępie wysuwa on tezę, że dwukrotne rządy Gomułki w Polsce Ludowej różniły się ideologicznie od rządów Bieruta, Gierka i Jaruzelskiego. Autor nie uzasadnia swej tezy, więc możemy jedynie zgadywać, że chodzi mu o bardziej niezależny kurs podczas jego rządów wobec Kremla. Jest to jednak popularny na lewicy zabieg propagandowy. Podczas tzw. pierwszej gomułkowszczyzny w latach 1944 – 1948 na rzecz legendy Gomułki oddziałała „odwilż”, spowodowana przyjazdem do kraju b. premiera rządu emigracyjnego Stanisława Mikołajczyka. Stalin zobowiązał się wobec mocarstw zachodnich, że mimo obecności wojsk sowieckich w Polsce zapewni Polakom wolny wybór pomiędzy polskimi komunistami a PSL. Jak to u Stalina było w zwyczaju – słowa nie dotrzymał. Komuniści sfałszowali wyniki referendum, a następnie wyborów do Sejmu, Mikołajczyk musiał salwować się ucieczką na Zachód. Beneficjantem pamięci o względnie liberalnych czasach powojennych został Gomułka – w owym czasie zawzięty wróg Mikołajczyka. Sugestie atoli o niezależnym od Kremla kursie gomułkowskiej PPR – to propagandowa legenda. Gwarantem pozorów niezależności Polski w owym czasie był Stanisław Mikołajczyk.

Inna rzecz, że obowiązujący w PPR kurs nie zależał wyłącznie od jej sekretarza generalnego. W kierownictwie PPR w owym czasie panowała dwuwładza, gdyż większym zaufaniem Kremla cieszył się Bolesław Bierut, formalnie bezpartyjny prezydent Polski Ludowej, który jeździł do Moskwy po instrukcje. W 1948 roku on też dokonał pałacowego zamachu stanu i stanął na czele PPR. Powodem była wypowiedź Gomułki dezawuująca ideowe tradycje przedwojennej KPP, rozwiązanej wszak przez stalinowskie kierownictwo III Międzynarodówki. „Wiesław” sądził, iż postępuje racjonalnie, gdyż głosił syntezę klasowych tradycji KPP oraz niepodległościowych i patriotycznych tradycji PPS w nowej, połączonej monopartii. Odpowiedzią był jednak bunt sprzeciwu dawnych weteranów KPP. Ekipie Bieruta, złożonej z byłych KPP-owców, traktujących z religijną wręcz czcią swą dawną partię, udał się wyjątkowy wręcz manewr: oskarżając Gomułkę o prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie, uzyskali oni u Stalina zgodę na rehabilitację KPP jako partii leninowsko-stalinowskiej, prawidłowo łączącej treści klasowe i narodowe.

Bałamutnie przedstawia Jerzy Diatłowicki warunki uwięzienia Gomułki w willi MBP w Miedzeszynie, podkreślając, iż nie było to więzienie. Formalnie tak, ale siedział on w ciągu kilku lat w pokoju przerobionym na celę-pojedynkę, zaś jego żona Zofia w piwnicy. Siedziałem w swym życiu w czterech różnych więzieniach i w każdym warunki były zupełnie inne, więc po co tu dzielenie włosa na czworo.

Powrót „Wiesława” na szczyty władzy nastąpił w roku 1956 dzięki śmierci Bolesława Bieruta w Moskwie. Na jego miejsce wybrano Edwarda Ochaba, ale nie miał on tak mocnej pozycji w aparacie partyjnym, co zmarły „Gospodarz”. W kierownictwie partyjnym zwalczały się dwie orientacje: ciesząca się poparciem ambasady sowieckiej koteria „natolińska” o orientacji neostalinowskiej i konserwatywnej. Jej przedstawiciele – członkowie KC Bolesław Rumiński oraz Wiktor Kłosiewicz wysunęli propozycje powrotu Gomułki do władz partyjnych. W przytoczonej przez miesięcznik „Focus” wypowiedzi Artura Starewicza podkreśla on swoje zasługi w torowaniu Gomułce drogi do władzy, przemilczając znacznie bardziej skuteczny wkład innych działaczy. Pikanterii do wspomnień Artura Starewicza dodaje okoliczność, iż zaznacza on swój zdecydowany dystans wobec „liberalnej”, proreformatorskiej koterii tzw. puławian, z którą wiążą go historycy tego okresu.
Przeciągnięcie Gomułki na stronę liberalnej i reformatorskiej koterii (zasady organizacyjne partii komunistycznej wykluczały podział członków na grupy ideowe, tym bardziej frakcje) można uznać za zasługę Romana Zambrowskiego. Był on bliskim współpracownikiem Gomułki w latach 1944 – 1948, wraz z Bierutem obalił go w 1948, ale w 1956 roku spotkał się z nim i wysoko ocenił jego proreformatorską postawę. Według relacji Edwarda Ochaba złożonej Teresie Torańskiej, Roman Zambrowski oraz premier Józef Cyrankiewicz zaagitowali większość kierownictwa partyjnego za powrotem Gomułki do władzy, a następnie Roman Zambrowski namówił Edwarda Ochaba, by ustąpił swe stanowisko Gomułce. Co też Ochab uczynił, miast komunistycznym zwyczajem oskarżyć Zambrowskiego o antypartyjną działalność (Jean Paul Sartre w głośnym artykule „Widmo Stalina” stwierdził, że Edward Ochab swym szlachetnym czynem uratował Polskę przed wojną domową na kształt wydarzeń węgierskich).
Zaskoczeni nie uzgodnioną z Kremlem roszadą na szczycie władzy, Sowieci podjęli interwencję zbrojną, uruchamiając swe dywizje pancerne stacjonujące w Polsce oraz flotę wojenną. Władysław Gomułka jednak nie ugiął się przed szantażem, a zyskał poparcie setek tysięcy studentów i robotników, przede wszystkim w Warszawie. W dodatku Polaków poparli wpływowi w obozie komuniści chińscy oraz komuniści jugosłowiańscy z prezydentem Josipem Brozem „Titem” na czele. Było to poparcie na wagę złota.
Na VIII październikowym plenum KC po raz pierwszy w dziejach sowieckiego bloku w tajnym głosowaniu zatwierdzono zgłoszoną przez Gomułkę propozycję składu Biura Politycznego. Przedtem Gomułka wygłosił znakomite przemówienie programowe, wbrew temu co twierdzi J. Diatłowicki, napisane przez niego samego bez współudziału Władysława Bieńkowskiego (w grudniu 1970 roku Rozgłośnia Polska RWE na polecenie Jana Nowaka-Jeziorańskiego odczytywała całe to przemówienie Gomułki, konfrontując dawne przyrzeczenia Wiesława z jego traktowaniem zbuntowanych robotników Wybrzeża). 24 października 1956 roku odbył się pod Pałacem Kultury wielki wiec poparcia dla Gomułki. Gomułka na przekór woli zebranych wezwał do zakończenia wiecowania. Po rozwiązaniu wiecu atoli tłumy młodzieży nadal manifestowały, domagając się odesłania marszałka Konstantego Rokossowskiego do Moskwy oraz uwolnienia z internowania ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Co też Gomułka uczynił. Wdzięczny Prymas, świadom trudnej sytuacji Polski, poparł wezwanie Gomułki do głosowania bez skreśleń podczas styczniowych wyborów do Sejmu.
Niestety, Gomułka sprawił zawód narodowi, rezygnując z przyrzeczonych reform społecznych i gospodarczych. Stopniowo odbierał zdobycze październikowego przełomu, podporządkował politykę wewnętrzną i zagraniczną wytycznym Kremla. Na cztery wiatry rozpędził Radę Ekonomiczną, złożoną z największych w Polsce autorytetów naukowych o światowej sławie. Z jej dorobku skorzystał Janos Kadar, wprowadzając na Węgrzech reformy rynkowe i dzięki nim – „gulaszowy socjalizm”. W lecie 1962 roku pielęgniarki zorganizowały manifestację protestacyjną pod Ministerstwem Zdrowia na ul. Miodowej w Warszawie, upominając się o płace umożliwiające normalne warunki życiowe. W 1964 zrozpaczeni ingerencjami cenzury naukowcy i literaci wystosowali głośny list 34 do premiera Józefa Cyrankiewicza. W 1966 Gomułka podjął kompromitującą go w oczach milionów wiernych konfrontację z Episkopatem na tle listu polskich biskupów do biskupów niemieckich (Biskupi nie kwestionowali polskich granic na Odrze i Nysie. Przy sposobności sprostuję, że – wbrew temu co sugeruje J. Diatłowicki – Gomułka nie musiał agitować Stalina za przesunięciem Polski na zachód. Taki program rekompensaty za Kresy Wschodnie wysunęli w 1943 roku polscy komuniści w Rosji, przede wszystkim Alfred Lampe, na łamach „Nowych Widnokręgów”). W 1968 roku w imię przyjaźni ze Związkiem Rad zdjęto ze sceny Teatru Narodowego dramat narodowego wieszcza „Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka, a po protestach studentów i literatów rozpętano w myśl sowieckich wskazówek antysemicką kampanię, okrywając Polskę hańbą w świecie.
Ostatecznie zmiótł go ze sceny politycznej grudniowy protest robotników Wybrzeża, gdy zaproponował podwyżkę cen żywności tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1970 roku.

Obok obszernego życiorysu Gomułki pióra red. J. Diatłowickiego redakcja miesięcznika zamieściła również ciekawą relację Marii Turlejskiej o jej rozmowach z Gomułką w jego willi w Konstancinie w 1980 roku. W sumie odbyła około dwudziestu parogodzinnych rozmów. Spisała je dopiero z pamięci już po jego śmierci w 1986 roku. Jest to cenny dokument, umożliwiający wgląd w jego życie wewnętrzne. Dla mnie najbardziej uderzającym momentem był jego pełen nienawiści stosunek do Bolesława Bieruta, którego oskarżał o kolaborację z Niemcami w czasie pobytu w latach 1941-43 w Mińsku Białoruskim. Bierut pracował wtedy na odpowiedzialnym stanowisku w niemieckim urzędzie i działał tak na zlecenie sowieckich służb specjalnych. Szczególne zaufanie, jakim cieszył się Bolesław Bierut w oczach Kremla, miało źródła w tym właśnie epizodzie z jego biografii. O wadze przywiązywanej do bezpieczeństwa jego osoby świadczy okoliczność, że gdy został wezwany przez KC PPR do Warszawy, to do granic Generalnego Gubernatorstwa konwojował go specjalny sowiecki oddział partyzancki (świadkiem tego zdarzenia był m.in. za młodu muzykolog Bohdan Pilarski – były poseł na Sejm). Mimo to Gomułka w swych rozmowach zaperzał się do tego stopnia, że pomawiał „Gospodarza” o współpracę z okupantem hitlerowskim bez sowieckiej sankcji.
Jednocześnie miał pretensje do Bieruta i jego współpracowników o swoje uwięzienie, nie dopuszczając do głowy ich zasług w tym względzie. Przecież PRL nie była niepodległa i decyzje w sprawie uwięzienia Gomułki podejmowano na Kremlu. Gdyby nie opór Bieruta i jego ludzi, Gomułkę mógł spotkać los Laszlo Rajka i Rudolfa Slansky’ego. Sam przyznawał, iż nie był torturowany, co było wyjątkiem w owych czasach. Marszałek Konstanty Rokossowski na zlecenie z Moskwy wielokrotnie naciskał na „Gospodarza”, by sprawę Gomułki przekazał z rąk „nieudolnych” bezpieczniaków w ręce sprawniejszej Informacji Wojskowej. „Gospodarz” nie ugiął się pod naciskami i tym uratował Gomułce życie.

Wspomnienie Marii Turlejskiej dokumentuje też istotny rys w postawie Gomułki: cały czas uważał, że Polakom powodzi się zbyt dobrze. Wynikało to z biedy, w której wyrósł za młodu. Na początku lat 60. pracowałem w Centralnym Ośrodku Doskonalenia Kadr Kierowniczych z prof. Ignacym Haendlem. Był on przyrodnim bratem okręgowca KPP, który go prosił, by go zastąpił w konspiracyjnym spotkaniu z Władysławem Gomułką. Ignacy Haendel był wtedy studentem lwowskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza i działaczem PPS-owskiej młodzieżówki, a zatem osobą zupełnie legalną, zaś jego brat jako komunista ścigany był przez policję. Gomułka mimo rozpoczynającej się zimy przybył na spotkanie ubrany w pepegi pomalowane na czarno oraz w marynarkę. Zamiast szalika miał na szyi ręcznik. Po takich przeżyciach tow. Wiesław każdego mógł mieć za przysłowiowego burżuja.
W swych rozmowach z Marią Turlejską dawał wyraz nie tylko przeświadczeniu, że Polacy żyją zbyt bogato, ponad stan, ale i że są wyjątkowo niedobrym, bo niesfornym narodem. Na tle dorabianej mu legendy o jego patriotyzmie są to wypowiedzi wręcz szokujące. U krakowskich „stańczyków” wyczytał tezy o magnaterii polskiej, która doprowadziła do rozbiorów i upadku I Rzeczypospolitej. Dorobił do tego tezę o polskiej burżuazji, która zmarnowała II Rzeczypospolitą, zaś w chwili robotniczego protestu na Wybrzeżu uzupełnił to tezą o klasie robotniczej, która również chce zguby państwa polskiego. Istotnie – dla ratowania swego samowładztwa – zwrócił się do Kremla z prośbą o interwencję zbrojną. Na szczęście Moskwa wolała rozwiązanie polityczne: zamianę Gomułki na Edwarda Gierka.
Nie ma co się dziwić, że dziś opinię Gomułce jako polskiemu patriocie wystawia inny „zbawca Ojczyzny” na moskiewskie zlecenie – gen. Wojciech Jaruzelski, wywiad z którym zamieszcza „Focus – Historia”.

Redakcja miesięcznika buduje mu legendę i w innej dziedzinie: Gomułka nie był ponoć władcą okrutnym i nie małpował sowieckiego okrucieństwa. Tak brzmi cytat z wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego na ten temat. Chciałoby się zapytać: do kogo ta mowa? Sam przesiedziałem prawie półtora roku w latach 1968-69 za nie popełnione zbrodnie, wymyślone w Biurze Śledczym MSW. Siedziałem w jednym pawilonie w więzieniu w Barczewie z Januszem Szpotańskim, skazanym na trzy lata za śpiewaną na towarzyskich przyjęciach szopkę „Cisi i gęgacze”.
On podsumował rządy Gomułki dobitnie: „Do socjalizmu droga Polaków poprzez więzienia wiedzie z pustaków”. Najbardziej kompromitujące w tym względzie było jego stanowisko w sprawie mordu w Katyniu. Nikita Chruszczow proponował mu ujawnienie prawdy o mordzie NKWD na wniosek Berii, ale tow. Wiesław odrzucił tę propozycję nadal upierając się przy starym kłamstwie o niemieckim sprawstwie. Wskutek tego przez jego zamiłowanie do propagandowych łgarstw przez następne lata komunistycznych rządów w PRL ludzie siedzieli w więzieniach za próbę zdemaskowania (nawet w kameralnych wymiarach) katyńskiego kłamstwa. Sam siedziałem w więzieniu w Barczewie z rosyjskim Żydem Lwem Nikulinem wykładającym rosyjski w Radomiu, którego skazano za prawdę o Katyniu w prywatnym liście do brata.
Warto tu zaznaczyć, że nazbyt wielu naszych współwięźniów to byli ludzie niewinni, skazani przez sędziów ulegających odgórnym naciskom.
Redaktorzy miesięcznika „Focus” tak zaangażowali się w apologię Gomułki, że zapomnieli nie tylko o tysiącach więźniów politycznych, ale o dziesiątkach tysięcy skazanych za odnotowane statystycznie nadużycia gospodarcze, o ludziach skazanych na rozkaz Gomułki na śmierć za wykryte u nich manko. Dodajmy, że takich nadużyć by nie było, gdyby tow. Wiesław nie powstrzymał reform gospodarczych w kierunku urynkowienia „księżycowej gospodarki planowej”. Podczas swego pierwszego pobytu w więzieniu właśnie za rządów Gomułki napatrzyłem się na ludzką krzywdę, na łamanie praworządności nie tylko w sprawach politycznych, ale i w sprawach gospodarczych. Ludzie tłumaczyli mi, że zarzucane im nadużycia wielokrotnie istnieją jedynie na papierze, w statystycznej sprawozdawczości. Do Gomułki to nie docierało i domagał się od organów ścigania zaostrzenia represji. Tak było w każdej dziedzinie, której się tknął w swej wszechwładzy. „Zbawca Ojczyzny” z 1956 roku żegnany był wobec tego w grudniu 1970 z uczuciem ulgi i radości.

Kolejna sprawa – to opisywany z przymrużeniem oka konserwatyzm w sprawach obyczajowych. Jest to jednak dowód jego wyjątkowej obłudy. Jerzy Morawski wolał podać się do dymisji ze swych stanowisk na szczytach władzy partyjnej (był członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC), powołując się na względy obyczajowe, by nie podać „Szefowi” przyczyn politycznych swej dymisji (ożenił się z byłą żoną kolegi i Gomułka uznał to za wystarczający powód do dymisji). Ten partyjny Savonarola zwalczał dekolty w telewizji, a sam przez długie lata żył ze swoją sekretarką. Innych za taki „grzech” pogoniłby do Komisji Kontroli Partyjnej, albo zmusił do dymisji, jak gen. Zygmunta Duszyńskiego, ale sam był ponad wyznaczane przez siebie kryteria moralności. Jest to oczywiście drobiazg w porównaniu z trupami pod stocznią w Gdyni, ale świadczy o potwornej dwulicowości komunistycznego przywódcy.

Okres rządów Gomułki – to lata narastającej wojny z Kościołem katolickim. Szerokie rzesze katolików odebrały przemiany październikowe 1956 roku jako krok w kierunku normalizacji stosunków z Kościołem. Niestety i w tej dziedzinie Gomułka się wycofał ze swych przyrzeczeń, gdy tylko umocnił się na swym stanowisku. Zadufany w swą siłę, raz po raz prowokował szerokie rzesze katolików – chłopów i robotników do burzliwych protestów przeciwko antykościelnej polityce władz. Już w 1957 roku ZOMO-wcy z Golędzinowa pacyfikując chorych na gruźlicę pacjentów sanatorium im. Feliksa Dzierżyńskiego w Otwocku koło Warszawy, użyli przeciwko nim pałek i gazu łzawiącego. Pacjenci zawinili tym, że bronili swej kaplicy w sanatorium. Później były zamieszki w Przemyślu po zamknięciu szkoły organistów oraz rozruchy w Nowej Hucie w obronie krzyża. Ofiary jego reżymu już są wynoszone na ołtarze, jak dziekan żmigrodzki, ks. Władysław Findysz, prawdziwy męczennik za wiarę, a przecież to dopiero początek obrachunku z jego reżymem. Wysłał w 1966 roku ZOMO-wców przeciwko peregrynującemu obrazowi Pani Jasnogórskiej, nie dziwota, że długo już nie porządził. Dziw natomiast, że lewica ma tyle jeszcze czelności, by upominać się o jego dobre imię.

Antoni Zambrowski

Za: Antysocjalistyczne Mazowsze | http://www.asme.pl/127400536211606.shtml

Skip to content