Aktualizacja strony została wstrzymana

W szponach profesyjonalistów – Stanisław Michalkiewicz

W przeddzień imienin Lecha Wałęsy premier Donald Tusk oświadczył, że pójdzie na te imieniny, żeby powiedzieć b. prezydentowi, że „nie jest sam”. Tym razem premier Tusk powie prawdę, chociaż nie sądzę, żeby Lecha Wałęsę tą informacją zaskoczył. On przecież sam dobrze wie, że ani teraz, ani nigdy nie był sam. Tylko komunizm obalił „sam jeden z żoną i z dziećmi, bo nie miał ludzi” – jak przynajmniej zeznał do kamer telewizji portugalskiej, ale poza tym zawsze ktoś mu towarzyszył. Oprócz Anioła Stróża zawsze towarzyszyli mu, jak nie w charakterze oficerów prowadzących, to politycznych mentorów lub żyrantów politycznej moralności, rozmaici profesjonaliści – jak dzisiaj określa się bezpieczniaków. Ten wizerunek lansuje zwłaszcza stacja telewizyjna TVN, która na tym etapie odrzuca już wszelkie pozory i bez żadnej zmiany profilu mogłaby dzisiaj nazywać się „Głosem Czekisty”, ewentualnie – „Głosem Czekisty-Profesyjonalisty” – z uwagi na odwrócenie oraz zacieśnianie sojuszów i w ogóle, jakby to ujął pruski filozof Hegel – „ducha czasów”.

Akurat przed imieninami Lecha Wałęsy TVN, która oczywiście nie dała się nikomu wyprzedzić ani w pracy operacyjnej, ani w wyszkoleniu bojowym i politycznym i – jak zresztą na czekistów-profesyjonalistów przystało – w obronie bratniego czekisty zwarła szeregi, wyemitowała kulminacyjny punkt programu o generale Marianie Zacharskim, sławnym czekiście-profesyjonaliście. Okazało się, że generał Marian Zacharski potrafi oszukać nawet maszynę do wykrywania kłamstw. Maszynę może i potrafi, a zresztą jakie tam „może” – potrafi – i już, ale redaktora Bogdana Rymanowskiego nawet nie próbował – i opowiedział mu prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. A prawda jest prosta: Marian Zacharski nie miał pojęcia, że szpiegując „służy Sowietskomu Sojuzu” – jak u Czekistoów-Jeszcze-Nie-Profesyjonalistów kwitowało się każdą pochwałę, czy tak zwane „zadowolnienia” – o których wspomina w „Panu Tadeuszu” jeszcze Adam Mickiewicz. Każde dziecko w Polsce wiedziało takie rzeczy – a profesyjonalista nie wiedział. A dlaczego nie wiedział? A dlatego – co wyjaśnił autorytatywnie sam generał Gromosław Czempiński, dziś pośród czekistów niewątpliwie chyba największy profesyjonalista – że agent wywiadu nie decydował o tym, co się stanie z materiałami, które mozolnie zbiera. A skoro nie decydował, to po co jemu wiedzieć? Jasne, że po nic, co dawno już spenetrowali Rosjanie i nawet utworzyli na tę okoliczność specjalne przysłowie, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie – tego wiodą w łańcuchach”. Więc generał Gromosław Czempiński nie tylko zeznanie generała Zacharskiego zatwierdził, ale jeszcze dał wykładnię autentyczną na przyszłość – że bezpieczeństwo – to byli fachowcy, którzy nic – tylko służyli, raz takiemu państwu, a innym razem – owakiemu. Słuchając tych słów poczułem, jakby ubyło mi ze 30 lat – bo tak właśnie w przypływie łagodności służbowej objaśniał mi podówczas te zawiłości kapitan Kłak (naprawdę tak się przestawił) podczas przesłuchania w sprawie „wydawnictw bezdebitowych”, czyli tak zwanej „bibuły”. – Jak wy wygracie – przymilał się kapitan – to też będziecie nas potrzebowali. Nie bardzo rozumiałem, do czego właściwie, skoro po naszej wygranej – tak sobie wtedy to naiwnie wyobrażałem – nie będzie już żadnych „wydawnictw bezdebitowych”, ale skąd mogłem wtedy przewidzieć, że Lech Wałęsa będzie taki zatwardziały? Okazało się, że to kapitan Kłak miał rację i nic dziwnego, bo jako profesyjonalista, coś tam musiał przecież wiedzieć, kto wie, czy nie obiło mu się o uszy to i owo nie tylko o Lechu Wałęsie, ale nawet o samym „drogim Bronisławie”?

Oczywiście to, że Historia przyznała rację kapitanowi Kłakowi, ma swoje konsekwencje. Weźmy takiego Adolfa Eichmanna, czy Rudolfa Hessa, tego z Oświęcimia. Cóż oni takiego robili? Ano – nic innego, jak tylko „służyli”. Takiemu państwu, jakie akurat wtedy było. „Szmaciaki nie dla przyjemności łamią ci żebra, duszą grdykę, tylko dlatego, że ich biznes ma taką dziwną specyfikę” – zauważył Janusz Szpotański. Biznes – albo oczywiście „państwo”, któremu akurat „służą”. Jeśli zatem „państwo” popada, dajmy na to, słabość do naukowego klasizmu i „ogranicza, wypiera i likwiduje” niewłaściwe „klasy”, to na czym polega „służba”? Ano na czymże, jeśli nie na ograniczaniu, wypieraniu, no i – ma się rozumieć – „likwidowaniu” osobników do tego przeznaczonych? Oczywiście prawdziwy profesyjonalista na samym „likwidowaniu” nie poprzestanie i zanim „zlikwiduje”, to jeszcze wydusi, albo wydrze z gada, razem z paznokciami, nazwiska, adresy i kontakty kolejnych gadów, bo – jak zauważył w „Młodym Komuniście”, czy może w jakimś innym organie lewicowej awangardy Michał Nowicki – wszystkich gadów trzeba pozabijać, nawet jak poprzebierali się w mundury oficerów polskiej armii, a nawet wtedy zwłaszcza – bo inaczej ucierpi sztuka, znaczy – profesyjonalizm. Nie ulega wątpliwości, że generał Czempiński nie umrze bezpotomnie, a my wszyscy pewnie już niedługo doświadczymy na własnych ciałach siły szczęk młodych hien.

Ale to jeszcze nie na tym etapie. Na tym etapie, kiedy już kolejną „bitwę o Wałęsę” niezawisłe sądy zakończą pięknymi wyrokami („wnet się posypią piękne wyroki!”), najpierw musi nastąpić rehabilitacja profesyjonalistów nie tylko niesłusznie zapomnianych, ale nawet sekowanych z powodu swojej „służby”. Stańcie zatem do apelu Jakubie Berman, generale Stanisławie Radkiewiczu, Natanie Grynszpanie Kikielu, znany również jako Roman Romkowski, Mojżeszu Bobrowicki, znany również jako Mieczysław Mietkowski, Juliuszu Bu, Luno Brystigerowa, Anatolu Fejginie, Adamie Humerze Tadeuszu Diatłowicki i wszyscy inni, niżsi rangą profesyjonalisci – aż do prostego torturanta Edmunda Kwaska, co to gadom wyrywał „dla państwa” fortuny razem z paznokciami, a potem i życiem – protoplasty Aleksandra Kwaśniewskiego, właśnie szykującego się do roli profesyjonalisty z ramienia samych „mędrców syjonu”. Stańcie do apelu!

I wtedy można już spokojnie instalować Eurosojuz, który przecież z każdym rokiem będzie potrzebował profesyjonalistów coraz więcej i więcej – zwłaszcza gdy dzisiejsze szczepionki, w postaci niby to fantastycznych planów zainstalowania „drugiego Izraela” w Turyngii, a może – jeszcze lepiej – w Polsce, po rozbiorze naszego państwa przybiorą kształt przerażającej rzeczywistości. Tym razem nie będzie już mowy o żadnych niewłaściwych „klasach” – niech Bóg zabroni takie rzeczy! – tylko o „ksenofobii”, „antysemityzmie” i „nienawiści”, które, ma się rozumieć, ktoś będzie musiał wytępić razem z ich nosicielami. Ktoś – a któż by, jeśli nie profesyjonaliści, gotowi „służyć” bez względu na to, jaką „państwo” ma akurat specyfikę – oczywiście nie za darmo. „Kiedy zwycięskie toczą boje ze straszną reakcyjną hydrą, to chcą mieć pewność, że na zawsze zdobędą to, co hydrze wydrą”. Oczywiście – za przyzwoleniem gestapo, to zrozumiałe samo przez się, nieprawdaż?

Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  2008-06-27  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Skip to content